sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 28: Jak bardzo za mną tęskniłaś ?






Gwałtownie wciągnęła chłodne powietrze do jej nozdrzy. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, mózg przestał pracować, a serce na przekór przyśpieszyło rytm, jakby chciało dorównać muzyce rozbrzmiewającej w sali. Dziwiła się dlaczego nie rozpoznała go od razu, gdy stał ze swoją partnerką tuż obok. Może to ta maska, która swym kolorem idealnie grała z jego czekoladową karnacją, ukazując jego seksowny zarost, a może to tylko jej myśli, które wirowały cały czas wokół Nicka, którego nie spodziewała się w żaden sposób dzisiaj spotkać, ale teraz nie wydawało się to dla niej tak ważne, jak jeszcze parę minut temu. Zayn, bo to on jej teraz towarzyszył w tańcu, zamącił jej w głowie i bardzo dobrze o tym wiedział, a jego kuszący zapach tylko pogarszał sytuację. Oboje wiedzieli już dokładnie, że trafili na siebie. Momentalnie, wszystko co znajdowało się w sali, nie miało dla nich znaczenia. Jakby byli sami na sali. Ich oczy cały czas zatapiały się w sobie, przypominając sobie wczorajszą noc i jakby chciały zapamiętać każdy szczegół twarzy, który i tak już bardzo dobrze znali. Przemieszczali się zgodnie z układem i w rytm muzyki, jednak nie zważając na innych. Byli tylko oni...I nikt więcej. Ktoś, kto stał by z boku i nie znałby tej dwójki, pomyślałby, że się za raz pozabijają, wydrapią sobie oczy lub po prostu zemdleją z roztargnienia i namiętności, ale oni uwielbiali ten rodzaj rywalizacji między sobą. Ich taniec to była czysta walka. Walka ognia z ogniem.
W końcu przyszedł moment na energiczny obrót, a po nim brunetka została szybko przyciągnięta do umięśnionego ciała Mulata. Po chwili jego silne ramiona zaczęły delikatnie przechylać drobne ciało dziewczyny do tyłu.
-Nie chcę się z tobą kłócić Effy...Za wiele dla mnie znaczysz ...- wyszeptał, powoli stawiając dziewczynę w pionie.
-  Nie mogę dla ciebie coś znaczyć. Jeżeli wybrałeś ją to oznacza, że ja dla ciebie nigdy nic nie znaczyłam...-  powiedziała pewnym głosem, wiercąc dziurę w jego oczach z żalu i tęsknoty, aby nie stracić nad sobą panowania i nie wbić swoich ust w jego, szybko wyśliznęła się z jego ramion i zmieniła partnera. Chciał tak bardzo, aby go zrozumiała, ale to było raczej nie wykonalne... on sam się nie rozumiał, a co dopiero ona. Bał się o swoją pierwszą miłość, Perrie. Był tchórzem, powtarzał to sobie codziennie załamany swoim zachowaniem, co go jeszcze bardziej utwierdzało w tym przekonaniu. Wynikało to z tego, że dalej kochał tą kruchą, słodką i niewinną Perrie, może nie tak jak dawniej, na pewno nie tak, ale gdzieś w środku jeszcze mocno był do niej przywiązany, a może bardziej bał się przyznać do zdrady lub zmiany w swoim życiu gdyby wybrał Eff. Tak, zrobił to, zdradził ją i w głębi duszy żałował tego, choć bez powodu tego nie zrobił. Był zagubiony, znowu zakochany bezgranicznie, jednak strach paraliżuje ludzi, nie pozwala na kolejny krok. Przez niego stoimy w miejscu i właśnie jego to spotkało. On zatrzymał się i boi ruszyć się na przód, za głosem serca, do Effy...
- Louis? – spytała niedowierzając, chłopak  odpowiedzi szeroko się uśmiechnął. – Całkiem ładnie ci w tej masce. – powiedziała z uznaniem, wykonując ruchy układu już spokojniej niż przed chwilą.
- Dzięki, tobie też niczego sobie. Wiesz może o co chodzi Elizabeth? Jest jakaś nieswoja… Coś ją gryzie… ale nie chcę mi powiedzieć.
- Wiesz co… Uważam, że powinniście porozmawiać. Wiesz tak szczerze… Myślę, że oboje macie sobie dużo do powiedzenia.
- Taki mam zamiar, ale cały czas nam ktoś przerywa.
- Próbuj do skutku, kiedyś się uda. – powiedziała lekko się uśmiechając.
- A ty i Malik jak? – spytał poważnie patrząc w jej oczy.
- My? My nic…
- Oj daj spokój Eff… Nikt nie jest ślepy. – szybko jej przerwał. Westchnęła ciężko i postanowiła choć odrobinę wyjawić prawdy.
- Byliśmy razem tylko jedną noc, a teraz sam widzisz… jest znów z nią i do tego jeszcze to „dziecko” – przewróciła oczami. – To jakaś parodia!
- Wiesz mówią, że gdy kocha się dwie osoby trzeba wybrać tę drugą, bo gdybyśmy tą pierwszą kochali nigdy byśmy nie pokochali tej drugiej…
- Szkoda, że on o tym nie wie. – prychnęła.
- Kiedyś zrozumie. – popatrzył na nią z troską. – Effy, bądź po prostu cierpliwa.
- Wiesz dobrze, że do takich osób nie należę... Zresztą mam dość czekania na coś co nigdy nie nadejdzie. Nigdy. – powiedziała cicho i oddaliła się od niego, ponieważ muzyka dobiegała końca, odwróciła się jeszcze na moment i powiedziała łamiącym głosem. – Mam dość…
Po skończonym tańcu po sali rozległy się gromkie barwa i ktoś zapalił światło, jednak brunetka już przeciskała się przez tłum pociągając nosem i wycierając szybko pojedynczą łzę, postanowiła udać się szybko do stołu z czymś „mocniejszym”. Potrzebowała czegoś co odwróci jej uwagę od tych koszmarnych myśli kłębiących się w jej głowie. Najchętniej wyszłaby na dwór i zapaliła swoje ulubione papierosy, ale na swoje nieszczęście zostawiła je przez przypadek w hotelu. Gdy nalewała sobie płyn trzęsącymi rękoma, poczuła na swoich biodrach silne dłonie.
-To jak bardzo za mną tęskniłaś? - nagle jej ciało się całe naprężyło, a krew jakby przestała płynąć w jej zimnych do granic żyłach. „ Jak mogłam o nim zapomnieć?! „. Nie chciała się odwracać, chciała stąd jak najszybciej zniknąć, prysnąć jak bańka mydlana, po prostu. W myślach zdążyła już z setny raz obwiniać i obrażać siebie, jaką jest idiotką i  po co tu w ogóle przychodziła! Nikt jej nie kazał! Wiedziała, że ta rozmowa ją nie ominie i prędzej czy później ją do siebie odwróci i będzie kazał jej na siebie popatrzeć, więc nie chciała mu sprawiać tej przyjemności i sama z głębokim westchnieniem popatrzyła w jego czekoladowe oczy i to był błąd… Wielki błąd. 
 

~2 lata temu~


Podeszłam chwiejnym krokiem z nerwów, lekko się uśmiechając, czując jak serce waliło mi młotem.
- O to i ona. – powiedział mój chłopak z zachwytem wymalowanym na twarzy i lekko pocałował mnie w policzek. Rozejrzałam się dokoła zainteresowana nowym miejscem w którym się znajdowaliśmy. Było tu coś niesamowitego… ale takiego przygnębiającego i drapieżnego. Dookoła mnie znajdowały się stare kamienice, ledwo co się trzymające się kupy. Naprzeciwko mnie stało trzech chłopaków i różowo blond włosa dziewczyna. Pierwszy z trzech chłopaków z blond czupryną patrzył na mnie przyjaźnie uśmiechając się szeroko, a jego niebieskie oczy kipiały radością, drugi bardzo przystojny wysoki, umięśniony brunet ledwo co na mnie spojrzał odpalając fajkę, a trzeci z przeciętną urodą po prostu patrzył się na mnie pustym wzrokiem, nie wyrażającej żadnych uczuć i ta różowa piękność, która przyglądała mi się uważnie i czujnie jakbym zaraz miała ją zaatakować, była bardzo nieufna to odczuwało się już z daleka.
- Hej - wyszeptałam bardzo cicho bojąc się ich reakcji na jakikolwiek niewłaściwy ruch z mojej strony. Dziewczyna nieco trochę się rozluźniła, a radosny blondyn podał mi rękę.
- Jestem Dotty.
- Yhm… Effy. – od razu ją uścisnęłam odwzajemniając uśmiech.
- Już nie… Nazwę cię Quiet… Kojarzysz mi się z ciszą, spokojem i skromnością. – powiedziała z zadumą w połowie blondynka.
- Made zawsze po swojemu nazywa ludzi, zawsze widzi w nich coś co jest głęboko w nich. – wytłumaczył Nick wciąż obejmując mnie w talii. Coś z pewnością w niej było… Była taka mało mówna, ale widać było, że gdy jej coś nie pasuje wali prosto z mostu, a w jej oczach można było się dopatrzeć tyle przeżyć… Które nie koniecznie były dobre… I dopiero teraz do mnie dotarło, Made, ponieważ była szaleńcza, zwariowana i jakby obłąkana, ale coś w niej mimo tego mi się podobało. Coś mnie do niej przyciągało, czułam, że ona mnie zrozumie… - Zgadnij jak mnie nazwała? – spytał śmiesznie poruszając brwiami z rozbawienia. Pomyślmy… Nick jest wesoły, zawsze odrobinkę podchmielony, niebezpieczny… mój mózg pracował na najwyższych obrotach.
- Hm… może Merry? – wypaliłam czekając na śmiech zebranych lecz nikt tego nie zrobił. Nick patrzył na mnie groźnie i jakby nad czymś się poważniej zastanawiał, Dotty w końcu wybuchnął śmiechem. Jednak chłopak bez uczuć w końcu pokazał uczucia! Był zdziwiony… A ten niczym się nie przejmujący w końcu podniósł na mnie wzrok z ziemi intensywnie się we mnie wpatrując, za to dziewczyna posłała mi uśmiech, który był pozytywnie zaskoczony, jakby coś we mnie ją zaskoczyło. Powoli mnie zaczynały irytować ich dziwne zachowania, więc dziękowałam Made,  gdy się odezwała.
- Chyba pomyślę nad zmianą imienia… Idziemy zapalić? – spytała mnie. MNIE.- Wtedy mi się dobrze myśli. – wyjaśniła jakby od niechcenia.
- Jasne. – odpowiedziałam szybko unosząc kąciki ust ku górze.


~ teraźniejszość ~



- Nie bardzo. – skłamała. Jakby tylko wiedział ile łez wypłakała w poduszkę, kiedy brakowało jej go tak bardzo! Odpowiedziała bez ukazywania jakichkolwiek emocji, które od wewnątrz nią szarpały. Ten głos, ten dotyk, nawet oddech...Zna go na pamięć i aż żałuję, że kiedyś próbowała zapamiętać każdy jego ruch, minę, zmarszczkę na twarzy, bo właśnie kiedyś ON był dla niej jak narkotyk, ale kiedyś nie znaczy teraz... i nigdy nie będzie.
-Chyba próbujesz tu kogoś oszukać, ale chyba pamiętasz, że mnie się nie da...
-Nikogo nie oszukuje, to szczera prawda. - tak bardzo się zmienił… Szerszy w barkach, większe mięśnie, więcej tatuaży, jednak ona nie reagował już na niego tak, jak dawniej. Nie traciła myśli gdy patrzyła mu w oczy, nie traciła oddechu, nogi nie robiły się jak z waty, nie kochała go... Widziała jedynie te wspomnienia... Lepsze i gorsze, przeplatały się ze sobą nawzajem tworząc tornado w jej głowie. Ta zmiana jednak zmieniła się w niej, nie w nim. - Po co tu przyszedłeś? - jej ton nie należał do najmilszych, każdy zrozumiałby, że nie ma chęci na rozmowę, ale oni nie wydawał się przejęty tym faktem, wciąż patrzył na nią z tą samą troską i zafascynowaniem co kiedyś. Na przekór stał z zadziornym uśmiechem i całkowicie pewny siebie.
-Myślałem, że może moglibyśmy zacząć wszystko od nowa... Jak kiedyś, przecież dobrze pamiętasz jak to było... Mieliśmy lepsze i gorsze dni… ale tak już jest. - Uśmiechnął się do niej zadziornie i założył jej kosmyk za ucho. Oczywiście, że pamiętała, takich rzeczy się po prostu nie zapomina, dlatego tak bardzo to boli. Tak bardzo chciała wtedy, żeby do niej wrócił, żeby kochał ją tak jak ona go… żeby z nią był. Ale to się już dawno zmieniło, zamierza prowadzić nowe życie, gdzie nie ma dla niego miejsca. Miała wrażenie, ze chłopak sobie z niej żartuje, nawet przez chwilę miała chęć zacząć się śmieć, ale wszystko działo się całkiem poważnie. Zostawił ją. Zerwał z nią. Sprowadził na sam dół! To on ją przecież wciągnął do tego pieprzonego gangu! A teraz co? Ma do niego tak po prostu wrócić na klęczkach?! Litości.
- To źle myślałeś...- rzuciła oschle w jego stronę i już chciała odejść, ale jego silne ręce nie pozwoliły jej na to. Poczuła mocne szarpnięcie i ból, gdy przywarł ją brutalnie plecami do ściany.
- Ktoś tu się zrobił całkiem pewny siebie... Kiedyś taka nie byłaś. – powiedział kręcąc głową, jakby nie mógł tego pojąć.
- Kiedyś jest za nami, nie cofniesz czasu... Nick. – warknęła.
- Merry – poprawił ją dotkliwie, a dziewczyna prychnęła z zażenowania, dla niej już dawno przestał nim być. – Ale muszę ci przyznać, że taka podobasz mi się jeszcze bardziej. – powiedział przegryzając dolną wargę.
-A mi się to nie podoba, że zatruwasz powietrze wokół Effy! - dziewczyna w jednej sekundzie poczuła, jak jej ciało zostało wybawczo uwolnione z mocnego uścisku. To Harry odciągnął od niej Nicka i bez większego zastanowienia uderzył go z pięści w twarz tak, że z jego nosa momentalnie poleciała krew. Chłopak aż upadł na podłogę, a ciecz z jego nosa tworzyła małą kałużę na podłodze, jednak jego honor nie pozwalał na poddanie się.  Podniósł się szybko z podłogi wycierając dłonią nos, jednak jego dalsze ruchy zostały zablokowane przez dwóch ochroniarzy, którzy przyszli tu, aby zapewnić ochronę znanemu zespołowi. Próbował się jeszcze uwolnić, ale mimo tego, że jego siła była większa niż przeciętnego mężczyzny, nie wygrał z dwoma tak samo umięśnionymi facetami.
-Jeszcze się spotkamy Starling... – wysyczał do Effy.
- Starling?! – wyjąkał zirytowany Harry, że tak w ogóle można nazwać dziewczynę.

-Nie sądzę...- przy jej boku pojawił się Mulat i złapał ją za rękę, aby dodać otuchy, ale jego gest został natychmiast odrzucony przez nią. - Choć wyjdźmy na zewnątrz...
-Nie Zayn. – powiedziała twardo. – Nie będzie tak jak zawsze, rozumiesz?! Ty nabroisz, ja cierpię, a potem wracasz do mnie z podkulonym ogonem, a ja witam cię z otwartymi rękoma! Nie tak nie będzie! Nie tym razem!
-Effy... Idzi, teraz i tak jest spore zamieszanie...- Styles próbował dodać otuchy Zaynowi i pomóc mu z brunetką, ale ona nie dawała za wygraną. Potrzebowała świeżego powietrze, ale nie koniecznie w jego towarzystwie...
-Proszę...- usłyszała cichy szept Harrego przy swoim uchu i nawet nie miała pojęcia kiedy znalazła się na zewnątrz. Jedyne co jej mignęło przed oczami, to Abby, która pomagała Harremu opatrzyć rękę, bo zrobiła się lekko sina i spuchnięta.
- Jeśli jeszcze raz coś takiego będzie się działo to mi powiedz. Wiesz, przecież że możesz na mnie liczyć. Pomogę ci.- stali obok siebie, wpatrzeni w gwiazdy, które jako jedyne oświetlały ciemność panującą na dworze. Lecz ona tylko prychnęła rozwścieczona, kręcąc głową, wciąż milcząc. Nie wiedział za bardzo co ma robić, co jej mówić, może  pocieszać, może przytulić? To go bolało, ale to ból, który on sam sobie zadał, wiedział, że na to zasłużył. Wciągnął z kieszeni paczę fajek i podał je dziewczynie, a ona wyciągnęła z niej jednego papierosa.
" Przynajmniej jakaś oznaka, że dalej tu stoi"- pomyślał i sam zrobił to samo. Wyciągnął jeszcze zapalniczkę i mogli już uwalniać swoje emocje razem z dymem.
- Dlaczego z nami tak jest? Co jest nie tak? Najpierw dajesz nadzieję, później zostawiasz, a teraz oferujesz pomoc... Dlaczego nie jesteśmy jak inni?- zaskoczyła go tym pytaniem, sam nie umiał na nie odpowiedzieć, jednak w głębi wiedział, jednak nie umiał tego wyrazić słowami.
-Za bardzo się przyciągamy, ale za bardzo się boimy i to nas niszczy, MY siebie niszczymy...- " Tym, że tak bardzo się kochamy."- Ale jesteśmy także dla siebie jak powietrze. Dusimy się bez siebie, choć, gdy jesteśmy blisko wszystko dookoła się rozpada. Nie darowałbym sobie, gdyby coś ci się stało, a za razem, nie mogę być tak blisko, by cię pilnować.- "A chciałbym " - Za bardzo się przyciągamy, ale wszystko dookoła nas oddala. Nie logiczne, ale tak właśnie jest… Bezsensu. Jak to całe gówno co nas otacza. - sam nie wierzył w to co właśnie wyszło z jego ust. 
W oczach dziewczyny zapaliły się iskierki, które lada moment miały przerodzić się w słone łzy, jednak ciągle nie dawała za wygraną swoim emocjom. Nie umiała nic powiedzieć. Spaliła do końca swojego papierosa, rzuciła go gdzieś w otchłań przed siebie i odeszła. Z pustką w głowie i nadzieją w sercu, jak zawsze...


~ następny dzień~


Po odespanej nocy , wszyscy zebrali się na mocnej kawie na samym dolę budynku, gdzie przed chwilą posprzątali wszystkie pomieszczenia po imprezie. Każdy o dziwo był w dobrym humorze, choć może lepiej nie zapeszać, gdyż wszystko mogło prysnąć jak bańka mydlana i cała rzeczywistość znowu wyszłaby na jaw. Wszyscy jakby na minutę zapomnieli co ich przytłacza.
-Maaatko! To było najlepsze party w moim życiu! Chyba nigdy się nigdy tyle nie natańczyłem. - Niall, który jeszcze co chwila ziewał, wlewał w siebie już drugą kawę i energicznie pochłaniał swoją drugą porcję śniadania.- Sto razy lepiej niż te wszystko imprezy, które Harry znajdował w Internecie!- zaśmiał się na wspomnienie imprezy, na którą zaciągnął ich pewnej nocy loczek.


" Będzie cudownie, laski, jedzenie, alkohol"- wspominał słowa przyjaciela i nie mógł powstrzymać się od wybuchu śmiechem, a cała reszta zespołu mu zawtórowała, oprócz wielkiego imprezowicza.
-No nie moja wina, że napisali w rogu małym drukiem impreza dla seniorów! Kto normalny w ogóle zwróciłby uwagę na ten napis! - podniósł ręce w swojej obronie, jednak to w niczym nie pomogło. Teraz to dziewczyny prawie wypluły na niego swoje śniadanie, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.- Przecież nie było tak źle!
-Tak tylko graliśmy cały wieczór w szachy, a jedna babcia zawaliła mi moją ulubioną kurtkę skurzaną! Bo ja to powiedziała: Wyglądam jak gangster i straszę inne babcie. No tak Harry to był genialny wieczór...-  Dziewczyny po prostu nie mogły uwierzyć i powstrzymać śmiechu.
-Ja dostałem laską po głowie! Guza miałem przez dwa tygodnie!- Louis wskazał miejsce, gdzie kiedyś znajdowała się jego pamiątka z imprezy.
-To nie wlazłeś wtedy w nocy w szafę?- El dokładnie pamiętała wielką śliwę na czole, a teraz prawdziwą przyczynę jej powstania.- Mogę wiedzieć za co?
-To nie było nic takiego!- Horan z  "przybiegł" z pomocą przyjacielowi.- Taki mały kawał zrobiliśmy...Nie moja wina, że babcie biorą wszystko na poważnie...
-Dobra weźcie, bo ja nie wierzę, że ja tam z wami byłem!- Liam złapał się za głowę i zrezygnowany oparł się łokciami o stolik. - Z kim ja się zadaję! Powinienem dostawać większą wypłatę...- Wszyscy wybuchnęli śmiechem z powrotem na słowa przyjaciela i już całkiem nie mogli się opanować.  Dawno nie było takiej atmosfery, ale i tak każdy wiedział, że  tak będzie tylko na śniadaniu. Wszyscy mieli już jakieś plany. Niall chciał porozmawiać z Effy, Lou szykował się na rozmowę z Ell, Zayn z Perrie szli na kolejną randkę i udawali, że są najszczęśliwszą prą na świecie, a  fani uwielbiali ich jeszcze bardziej i tylko Abby z Justinem chcieli spędzić wspólny wieczór w akademiku ciesząc się swoją obecnością, ale to wszystko miało wydarzyć się później, teraz byli razem i nikomu nie chciało się przerywać tej radosnej aury.
-Słyszeliście nowe newsy w telewizji?- do ich stolika podszedł Peter, który teraz musiał bardziej angażować się w losy chłopaków.- Jest o was trochę głośno...
-O dziewczyny! Poznajcie naszego nowego managera. Panie i panowie o to...Werble Lou...Panie i panowie o to Peter Baker!-  El nagle przestała oddychać.  W około niej słychać było oklaski Louisa i Harrego, a ona wpatrywała się w Petera jak w zaczarowany obrazek. Przecież teraz to wszystko mogło legnąć w gruzach. Karciła się po raz setny w myślach za to, jak bardzo musiała być głupia. Po co się w to wszystko pchała! Teraz ma za swoje! Nie ma to jak mieć kochanka, który jest managerem twojego chłopaka! „ Zabijcie mnie !!”
-Ej no a co z tymi mediami?
-Harry, nasz bohaterze, o tobie mowa w newsach całego świata.- dostawił sobie krzesło do stolika i wlepił swoje oczy w chłopaka.- Co ci wczoraj odbiło co?
-Musiałem pomóc przyjaciółce...Pewnie nowe ploty: Nowa para? A może romans? Co łączy sławne Harrego Stylesa z ową brunetką? - przedrzeźniał głosy reporterów, wywołując lekki śmiech u zebranych w kawiarni.
-Dokładnie geniuszu teraz to będziesz odkręcał...- "Ale co jak nie chcesz tego odkręcać ?"- odezwał się głos w jego głowie i wprowadzał w nim wyrzuty sumienia, przeważ powiedział Wilson co innego, a teraz ma wątpliwości. " Styles idioto!  Ogarnij się!" W tamtej chwili, gdy zobaczył ją taką bezbronną...Nie darowałby sobie, gdyby jej się coś stało. Musiał jej pomóc. Nie zostawiłby jej.

-Coś wymyślę... a teraz czas na coś mocniejszego! – powiedział zachęcająco wstając i podchodząc do szafki szkolnej w której trzymał „małe” zapasy alkoholu. 





----------------------------------------------------------


Hejka :D 
Tak więc mamy już rozdział 28 :D Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i chociaż w małym stopniu się wam podobał . 
Proszę zostawcie swoją opinię w komentarzach :) Jest dla mnie na prawdę bardzo ważna!
Starałam się poprawiać wszystkie błędy, ale mogę się założyć, ze przez moją mega dużą nieuwagę jest ich dużo...Za wszystkie bardzo przepraszam :)
A pro pos widziałyście tę galę? :D hahaha Harry rozjebał system, like always ^^ Kocham gościa . ! ♥
Mimo, że tym razem wygrali tylko dwie statuetki to i tak jestem z nich cholernie dumna !! ♥
Ale dało się zauważyć lekkie napięcie między nimi jak i sztuczność ;(  i właśnie to mnie strasznie martwi...
A Wy jak to odczuwacie ? :C

Zapraszam też na mojego aska:   http://ask.fm/lovely3575 i  TT: _Aga_M_ :D
Wszystkie linki macie w informacjach :D

Buziaki xx
♥♥♥

9 komentarzy:

  1. Kurcze zaskoczyłaś mnie końcówką ! Zaciekawiłaś i to bardzo tą częścią :-). Czekam na następny rozdział . Dodawań jaj najszybciej kochana xx pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam siły na koma bo jestem chora i pół nocy nie przespałam. Rozdział boski. Zayn wciąż jest ślepy. Omm Peter ich menadżerem. Będzie się działo. Biedna Eff :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mi nie przypadł do gustu aż tak. Ale ta Mady czy jak jej na imię. Ta blondynka i scenka z nią mnie normalnie zaskoczyła. Pięknie ujęłaś tam wszystkie momenty, podziwiam za takie coś. Zayna mam ochotę normalnie zabić! Za to Harry. Nie trawię gościa. Wybacz, że tak krótko. Coraz gorzej ze mną ;cc

    ¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
    ¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale cudoo *-* nie no nie wierze Harry :o :))) Z niecierpliwością czekam na nstępny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz niesamowity talent dziewczyno *_* / Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja niestety nie oglądałam gali, bo nie jestem fanką 1D, ale rozdział przeczytałam! I to z wielką ciekawością. Rzeczywiście zdarzały Ci się błędy, ale z braku czasu nie dam rady ich wypisać;)
    Pewnie już mówiłam to wiele razy, ale muszę powtórzyć. Zayn mnie wkurza! Sam nie wie czego chce... Ja rozumiem, że nie wie kogo wybrać, bo to jest dość często spotykane. Mieszane uczucia, brak zdecydowania i świadomość, ze i tak kogoś straci. To rozumiem. Ale nie mogę pojąć jak on może mówić, że ich uczucie ich niszczy. Uczucie nigdy nie niszczy! Jeśli to prawdziwa miłość, którą czują dwie osoby to nie ma możliwości by to ich niszczyło. Powinno uskrzydlać.. Więc nie mogę zrozumieć logiki Zayna. Kocha ją? Więc niech coś zrobi! I bardzo mądre słowa przytoczyłaś, że powinno się wybierać tą drugą osobę. Chociaż nie zgadzam się z pierwzą częścią 'jeśli kochasz dwie osoby". Kocha się jedną! Tak czy inaczej bardzo ciekawi mnie, co wymyślisz dalej;D Harry wydaje się o wiele lepszą partią na chłopaka. Żeby tylko Effy potrafiła go pokochać... Ah, ale nie ma tak łatwo;D

    Czekam niecierpliwie na kolejną notkę i przy okazji powiadamiam, że pojawił się rozdział 2.1. Co prawda dawno temu, ale teraz dopiero mam chwilę, żeby powiadomić;) Zapraszam i pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No jak zwykle, bosko, bosko, bosko! Ale wydawało mi się równie krótko! haha tak mi jakoś zleciał ten rozdział, no,,, japka mi się cieszyła gdy Hazz walnął Nicka, aż sama się dziwiłam... haha jak jakaś psychopatka, na przemoc szczęście haha bosz... ej tak szczerze to myślałam że i z Ef i z Zaynem no i też z Nickiem będą jakiwś, wielkie teatralne afery, a tu nic i chwała ci za to kobieto! ogólnie odkryłam że w blogach bardzo liczą się relacje z ludźmi, a ty tu masz je bardzo dobrze opisane, haha WIELKI PLUS
    Gala, była komiczna, oglądałam tą część i Hazz i Niall z minami rozjebali system, krótko mówiąc :D
    zapraszam: http://previous-destination.blogspot.com/2014/02/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog jest genialny <3333

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba muszę przeczytać ten rozdział jeszcze raz, bo nie potrafię go zrozumieć...

    Zayn, kur** no, zdecyduj się, kochanie... xD Kolejny raz muszę powtórzyć, że uwielbiam Twój styl pisania i te opisy... Ach, zazdroszczę. :)
    Dobra, ja krótko, bo niestety mam jutro test z matmy, a moje wiadomości z tego przedmiotu kuleją. :)
    Także, jeśli możesz poinformuj mnie o nowym rozdziale. ;*
    + na http://afraidoffallinginlove.blogspot.com/ pojawił się 15 rozdział. :) Zapraszam. ;*
    Xx

    OdpowiedzUsuń