Gwałtownie
wciągnęła chłodne powietrze do jej nozdrzy. Jej oczy rozszerzyły się ze
zdziwienia, mózg przestał pracować, a serce na przekór przyśpieszyło rytm,
jakby chciało dorównać muzyce rozbrzmiewającej w sali. Dziwiła się dlaczego nie
rozpoznała go od razu, gdy stał ze swoją partnerką tuż obok. Może to ta maska,
która swym kolorem idealnie grała z jego czekoladową karnacją, ukazując jego
seksowny zarost, a może to tylko jej myśli, które wirowały cały czas wokół
Nicka, którego nie spodziewała się w żaden sposób dzisiaj spotkać, ale teraz
nie wydawało się to dla niej tak ważne, jak jeszcze parę minut temu. Zayn, bo
to on jej teraz towarzyszył w tańcu, zamącił jej w głowie i bardzo dobrze o tym
wiedział, a jego kuszący zapach tylko pogarszał sytuację. Oboje wiedzieli już
dokładnie, że trafili na siebie. Momentalnie, wszystko co znajdowało się w
sali, nie miało dla nich znaczenia. Jakby byli sami na sali. Ich oczy cały czas
zatapiały się w sobie, przypominając sobie wczorajszą noc i jakby chciały
zapamiętać każdy szczegół twarzy, który i tak już bardzo dobrze znali.
Przemieszczali się zgodnie z układem i w rytm muzyki, jednak nie zważając na
innych. Byli tylko oni...I nikt więcej. Ktoś, kto stał by z boku i nie znałby
tej dwójki, pomyślałby, że się za raz pozabijają, wydrapią sobie oczy lub po
prostu zemdleją z roztargnienia i namiętności, ale oni uwielbiali ten rodzaj
rywalizacji między sobą. Ich taniec to była czysta walka. Walka ognia z ogniem.
W końcu
przyszedł moment na energiczny obrót, a po nim brunetka została szybko
przyciągnięta do umięśnionego ciała Mulata. Po chwili jego silne ramiona
zaczęły delikatnie przechylać drobne ciało dziewczyny do tyłu.
-Nie chcę
się z tobą kłócić Effy...Za wiele dla mnie znaczysz ...- wyszeptał, powoli
stawiając dziewczynę w pionie.
- Nie mogę dla ciebie coś znaczyć. Jeżeli
wybrałeś ją to oznacza, że ja dla ciebie nigdy nic nie znaczyłam...- powiedziała pewnym głosem, wiercąc dziurę w
jego oczach z żalu i tęsknoty, aby nie stracić nad sobą panowania i nie wbić
swoich ust w jego, szybko wyśliznęła się z jego ramion i zmieniła partnera.
Chciał tak bardzo, aby go zrozumiała, ale to było raczej nie wykonalne... on
sam się nie rozumiał, a co dopiero ona. Bał się o swoją pierwszą miłość, Perrie.
Był tchórzem, powtarzał to sobie codziennie załamany swoim zachowaniem, co go
jeszcze bardziej utwierdzało w tym przekonaniu. Wynikało to z tego, że dalej
kochał tą kruchą, słodką i niewinną Perrie, może nie tak jak dawniej, na pewno
nie tak, ale gdzieś w środku jeszcze mocno był do niej przywiązany, a może
bardziej bał się przyznać do zdrady lub zmiany w swoim życiu gdyby wybrał Eff.
Tak, zrobił to, zdradził ją i w głębi duszy żałował tego, choć bez powodu tego
nie zrobił. Był zagubiony, znowu zakochany bezgranicznie, jednak strach
paraliżuje ludzi, nie pozwala na kolejny krok. Przez niego stoimy w miejscu i
właśnie jego to spotkało. On zatrzymał się i boi ruszyć się na przód, za głosem
serca, do Effy...
- Louis? –
spytała niedowierzając, chłopak
odpowiedzi szeroko się uśmiechnął. – Całkiem ładnie ci w tej masce. –
powiedziała z uznaniem, wykonując ruchy układu już spokojniej niż przed chwilą.
- Dzięki,
tobie też niczego sobie. Wiesz może o co chodzi Elizabeth? Jest jakaś nieswoja…
Coś ją gryzie… ale nie chcę mi powiedzieć.
- Wiesz co… Uważam,
że powinniście porozmawiać. Wiesz tak szczerze… Myślę, że oboje macie sobie
dużo do powiedzenia.
- Taki mam
zamiar, ale cały czas nam ktoś przerywa.
- Próbuj do
skutku, kiedyś się uda. – powiedziała lekko się uśmiechając.
- A ty i
Malik jak? – spytał poważnie patrząc w jej oczy.
- My? My
nic…
- Oj daj
spokój Eff… Nikt nie jest ślepy. – szybko jej przerwał. Westchnęła ciężko i
postanowiła choć odrobinę wyjawić prawdy.
- Byliśmy
razem tylko jedną noc, a teraz sam widzisz… jest znów z nią i do tego jeszcze
to „dziecko” – przewróciła oczami. – To jakaś parodia!
- Wiesz
mówią, że gdy kocha się dwie osoby trzeba wybrać tę drugą, bo gdybyśmy tą pierwszą
kochali nigdy byśmy nie pokochali tej drugiej…
- Szkoda, że
on o tym nie wie. – prychnęła.
- Kiedyś
zrozumie. – popatrzył na nią z troską. – Effy, bądź po prostu cierpliwa.
- Wiesz
dobrze, że do takich osób nie należę... Zresztą mam dość czekania na coś co
nigdy nie nadejdzie. Nigdy. – powiedziała cicho i oddaliła się od niego,
ponieważ muzyka dobiegała końca, odwróciła się jeszcze na moment i powiedziała
łamiącym głosem. – Mam dość…
Po
skończonym tańcu po sali rozległy się gromkie barwa i ktoś zapalił światło,
jednak brunetka już przeciskała się przez tłum pociągając nosem i wycierając
szybko pojedynczą łzę, postanowiła udać się szybko do stołu z czymś
„mocniejszym”. Potrzebowała czegoś co odwróci jej uwagę od tych koszmarnych
myśli kłębiących się w jej głowie. Najchętniej wyszłaby na dwór i zapaliła
swoje ulubione papierosy, ale na swoje nieszczęście zostawiła je przez
przypadek w hotelu. Gdy nalewała sobie płyn trzęsącymi rękoma, poczuła na
swoich biodrach silne dłonie.
-To jak
bardzo za mną tęskniłaś? - nagle jej ciało się całe naprężyło, a krew jakby
przestała płynąć w jej zimnych do granic żyłach. „ Jak mogłam o nim zapomnieć?! „. Nie chciała się odwracać, chciała
stąd jak najszybciej zniknąć, prysnąć jak bańka mydlana, po prostu. W myślach
zdążyła już z setny raz obwiniać i obrażać siebie, jaką jest idiotką i po co tu w ogóle przychodziła! Nikt jej nie
kazał! Wiedziała, że ta rozmowa ją nie ominie i prędzej czy później ją do
siebie odwróci i będzie kazał jej na siebie popatrzeć, więc nie chciała mu
sprawiać tej przyjemności i sama z głębokim westchnieniem popatrzyła w jego
czekoladowe oczy i to był błąd… Wielki błąd.
~2 lata temu~
Podeszłam chwiejnym krokiem z nerwów,
lekko się uśmiechając, czując jak serce waliło mi młotem.
- O to i ona. – powiedział mój
chłopak z zachwytem wymalowanym na twarzy i lekko pocałował mnie w policzek.
Rozejrzałam się dokoła zainteresowana nowym miejscem w którym się
znajdowaliśmy. Było tu coś niesamowitego… ale takiego przygnębiającego i drapieżnego.
Dookoła mnie znajdowały się stare kamienice, ledwo co się trzymające się kupy.
Naprzeciwko mnie stało trzech chłopaków i różowo blond włosa dziewczyna.
Pierwszy z trzech chłopaków z blond czupryną patrzył na mnie przyjaźnie
uśmiechając się szeroko, a jego niebieskie oczy kipiały radością, drugi bardzo
przystojny wysoki, umięśniony brunet ledwo co na mnie spojrzał odpalając fajkę,
a trzeci z przeciętną urodą po prostu patrzył się na mnie pustym wzrokiem, nie
wyrażającej żadnych uczuć i ta różowa piękność, która przyglądała mi się uważnie
i czujnie jakbym zaraz miała ją zaatakować, była bardzo nieufna to odczuwało
się już z daleka.
- Hej - wyszeptałam bardzo cicho
bojąc się ich reakcji na jakikolwiek niewłaściwy ruch z mojej strony.
Dziewczyna nieco trochę się rozluźniła, a radosny blondyn podał mi rękę.
- Jestem Dotty.
- Yhm… Effy. – od razu ją uścisnęłam
odwzajemniając uśmiech.
- Już nie… Nazwę cię Quiet… Kojarzysz
mi się z ciszą, spokojem i skromnością. – powiedziała z zadumą w połowie
blondynka.
- Made zawsze po swojemu nazywa ludzi,
zawsze widzi w nich coś co jest głęboko w nich. – wytłumaczył Nick wciąż
obejmując mnie w talii. Coś z pewnością w niej było… Była taka mało mówna, ale
widać było, że gdy jej coś nie pasuje wali prosto z mostu, a w jej oczach można
było się dopatrzeć tyle przeżyć… Które nie koniecznie były dobre… I dopiero
teraz do mnie dotarło, Made, ponieważ była szaleńcza, zwariowana i jakby
obłąkana, ale coś w niej mimo tego mi się podobało. Coś mnie do niej
przyciągało, czułam, że ona mnie zrozumie… - Zgadnij jak mnie nazwała? – spytał
śmiesznie poruszając brwiami z rozbawienia. Pomyślmy… Nick jest wesoły, zawsze
odrobinkę podchmielony, niebezpieczny… mój mózg pracował na najwyższych
obrotach.
- Hm… może Merry? – wypaliłam
czekając na śmiech zebranych lecz nikt tego nie zrobił. Nick patrzył na mnie
groźnie i jakby nad czymś się poważniej zastanawiał, Dotty w końcu wybuchnął
śmiechem. Jednak chłopak bez uczuć w końcu pokazał uczucia! Był zdziwiony… A
ten niczym się nie przejmujący w końcu podniósł na mnie wzrok z ziemi
intensywnie się we mnie wpatrując, za to dziewczyna posłała mi uśmiech, który
był pozytywnie zaskoczony, jakby coś we mnie ją zaskoczyło. Powoli mnie
zaczynały irytować ich dziwne zachowania, więc dziękowałam Made, gdy się odezwała.
- Chyba pomyślę nad zmianą imienia… Idziemy
zapalić? – spytała mnie. MNIE.- Wtedy mi się dobrze myśli. – wyjaśniła jakby od
niechcenia.
- Jasne. – odpowiedziałam szybko
unosząc kąciki ust ku górze.
~ teraźniejszość ~
- Nie
bardzo. – skłamała. Jakby tylko wiedział ile łez wypłakała w poduszkę, kiedy brakowało
jej go tak bardzo! Odpowiedziała bez ukazywania jakichkolwiek emocji, które od
wewnątrz nią szarpały. Ten głos, ten dotyk, nawet oddech...Zna go na pamięć i
aż żałuję, że kiedyś próbowała zapamiętać każdy jego ruch, minę, zmarszczkę na
twarzy, bo właśnie kiedyś ON był dla niej jak narkotyk, ale kiedyś nie znaczy
teraz... i nigdy nie będzie.
-Chyba
próbujesz tu kogoś oszukać, ale chyba pamiętasz, że mnie się nie da...
-Nikogo nie
oszukuje, to szczera prawda. - tak bardzo się zmienił… Szerszy w barkach,
większe mięśnie, więcej tatuaży, jednak ona nie reagował już na niego tak, jak
dawniej. Nie traciła myśli gdy patrzyła mu w oczy, nie traciła oddechu, nogi
nie robiły się jak z waty, nie kochała go... Widziała jedynie te wspomnienia...
Lepsze i gorsze, przeplatały się ze sobą nawzajem tworząc tornado w jej głowie.
Ta zmiana jednak zmieniła się w niej, nie w nim. - Po co tu przyszedłeś? - jej
ton nie należał do najmilszych, każdy zrozumiałby, że nie ma chęci na rozmowę,
ale oni nie wydawał się przejęty tym faktem, wciąż patrzył na nią z tą samą
troską i zafascynowaniem co kiedyś. Na przekór stał z zadziornym uśmiechem i
całkowicie pewny siebie.
-Myślałem,
że może moglibyśmy zacząć wszystko od nowa... Jak kiedyś, przecież dobrze
pamiętasz jak to było... Mieliśmy lepsze i gorsze dni… ale tak już jest. - Uśmiechnął
się do niej zadziornie i założył jej kosmyk za ucho. Oczywiście, że pamiętała,
takich rzeczy się po prostu nie zapomina, dlatego tak bardzo to boli. Tak
bardzo chciała wtedy, żeby do niej wrócił, żeby kochał ją tak jak ona go… żeby
z nią był. Ale to się już dawno zmieniło, zamierza prowadzić nowe życie, gdzie
nie ma dla niego miejsca. Miała wrażenie, ze chłopak sobie z niej żartuje,
nawet przez chwilę miała chęć zacząć się śmieć, ale wszystko działo się całkiem
poważnie. Zostawił ją. Zerwał z nią. Sprowadził na sam dół! To on ją przecież
wciągnął do tego pieprzonego gangu! A teraz co? Ma do niego tak po prostu
wrócić na klęczkach?! Litości.
- To źle
myślałeś...- rzuciła oschle w jego stronę i już chciała odejść, ale jego silne
ręce nie pozwoliły jej na to. Poczuła mocne szarpnięcie i ból, gdy przywarł ją
brutalnie plecami do ściany.
- Ktoś tu
się zrobił całkiem pewny siebie... Kiedyś taka nie byłaś. – powiedział kręcąc
głową, jakby nie mógł tego pojąć.
- Kiedyś
jest za nami, nie cofniesz czasu... Nick. – warknęła.
- Merry –
poprawił ją dotkliwie, a dziewczyna prychnęła z zażenowania, dla niej już dawno
przestał nim być. – Ale muszę ci przyznać, że taka podobasz mi się jeszcze
bardziej. – powiedział przegryzając dolną wargę.
-A mi się to
nie podoba, że zatruwasz powietrze wokół Effy! - dziewczyna w jednej sekundzie
poczuła, jak jej ciało zostało wybawczo uwolnione z mocnego uścisku. To Harry
odciągnął od niej Nicka i bez większego zastanowienia uderzył go z pięści w
twarz tak, że z jego nosa momentalnie poleciała krew. Chłopak aż upadł na
podłogę, a ciecz z jego nosa tworzyła małą kałużę na podłodze, jednak jego
honor nie pozwalał na poddanie się.
Podniósł się szybko z podłogi wycierając dłonią nos, jednak jego dalsze
ruchy zostały zablokowane przez dwóch ochroniarzy, którzy przyszli tu, aby
zapewnić ochronę znanemu zespołowi. Próbował się jeszcze uwolnić, ale mimo
tego, że jego siła była większa niż przeciętnego mężczyzny, nie wygrał z dwoma
tak samo umięśnionymi facetami.
-Jeszcze się
spotkamy Starling... – wysyczał do Effy.
- Starling?!
– wyjąkał zirytowany Harry, że tak w ogóle można nazwać dziewczynę.
-Nie
sądzę...- przy jej boku pojawił się Mulat i złapał ją za rękę, aby dodać otuchy,
ale jego gest został natychmiast odrzucony przez nią. - Choć wyjdźmy na
zewnątrz...
-Nie Zayn. –
powiedziała twardo. – Nie będzie tak jak zawsze, rozumiesz?! Ty nabroisz, ja
cierpię, a potem wracasz do mnie z podkulonym ogonem, a ja witam cię z
otwartymi rękoma! Nie tak nie będzie! Nie tym razem!
-Effy...
Idzi, teraz i tak jest spore zamieszanie...- Styles próbował dodać otuchy
Zaynowi i pomóc mu z brunetką, ale ona nie dawała za wygraną. Potrzebowała
świeżego powietrze, ale nie koniecznie w jego towarzystwie...
-Proszę...-
usłyszała cichy szept Harrego przy swoim uchu i nawet nie miała pojęcia kiedy
znalazła się na zewnątrz. Jedyne co jej mignęło przed oczami, to Abby, która
pomagała Harremu opatrzyć rękę, bo zrobiła się lekko sina i spuchnięta.
- Jeśli
jeszcze raz coś takiego będzie się działo to mi powiedz. Wiesz, przecież że
możesz na mnie liczyć. Pomogę ci.- stali obok siebie, wpatrzeni w gwiazdy,
które jako jedyne oświetlały ciemność panującą na dworze. Lecz ona tylko
prychnęła rozwścieczona, kręcąc głową, wciąż milcząc. Nie wiedział za bardzo co
ma robić, co jej mówić, może pocieszać,
może przytulić? To go bolało, ale to ból, który on sam sobie zadał, wiedział,
że na to zasłużył. Wciągnął z kieszeni paczę fajek i podał je dziewczynie, a
ona wyciągnęła z niej jednego papierosa.
" Przynajmniej jakaś oznaka, że dalej
tu stoi"- pomyślał i sam zrobił to samo.
Wyciągnął jeszcze zapalniczkę i mogli już uwalniać swoje emocje razem z dymem.
- Dlaczego z
nami tak jest? Co jest nie tak? Najpierw dajesz nadzieję, później zostawiasz, a
teraz oferujesz pomoc... Dlaczego nie jesteśmy jak inni?- zaskoczyła go tym
pytaniem, sam nie umiał na nie odpowiedzieć, jednak w głębi wiedział, jednak
nie umiał tego wyrazić słowami.
-Za bardzo
się przyciągamy, ale za bardzo się boimy i to nas niszczy, MY siebie
niszczymy...- " Tym, że tak bardzo
się kochamy."- Ale jesteśmy także dla siebie jak powietrze. Dusimy się
bez siebie, choć, gdy jesteśmy blisko wszystko dookoła się rozpada. Nie
darowałbym sobie, gdyby coś ci się stało, a za razem, nie mogę być tak blisko,
by cię pilnować.- "A chciałbym
" - Za bardzo się przyciągamy, ale wszystko dookoła nas oddala. Nie
logiczne, ale tak właśnie jest… Bezsensu. Jak to całe gówno co nas otacza. -
sam nie wierzył w to co właśnie wyszło z jego ust.
W oczach dziewczyny zapaliły
się iskierki, które lada moment miały przerodzić się w słone łzy, jednak ciągle
nie dawała za wygraną swoim emocjom. Nie umiała nic powiedzieć. Spaliła do
końca swojego papierosa, rzuciła go gdzieś w otchłań przed siebie i odeszła. Z
pustką w głowie i nadzieją w sercu, jak zawsze...
~ następny
dzień~
Po odespanej
nocy , wszyscy zebrali się na mocnej kawie na samym dolę budynku, gdzie przed
chwilą posprzątali wszystkie pomieszczenia po imprezie. Każdy o dziwo był w
dobrym humorze, choć może lepiej nie zapeszać, gdyż wszystko mogło prysnąć jak
bańka mydlana i cała rzeczywistość znowu wyszłaby na jaw. Wszyscy jakby na
minutę zapomnieli co ich przytłacza.
-Maaatko!
To było najlepsze party w moim życiu! Chyba nigdy się nigdy tyle nie natańczyłem. - Niall,
który jeszcze co chwila ziewał, wlewał w siebie już drugą kawę i energicznie
pochłaniał swoją drugą porcję śniadania.- Sto razy lepiej niż te wszystko
imprezy, które Harry znajdował w Internecie!- zaśmiał się na wspomnienie
imprezy, na którą zaciągnął ich pewnej nocy loczek.
"
Będzie cudownie, laski, jedzenie, alkohol"- wspominał słowa przyjaciela i
nie mógł powstrzymać się od wybuchu śmiechem, a cała reszta zespołu mu
zawtórowała, oprócz wielkiego imprezowicza.
-No nie moja
wina, że napisali w rogu małym drukiem impreza dla seniorów! Kto normalny w
ogóle zwróciłby uwagę na ten napis! - podniósł ręce w swojej obronie, jednak to
w niczym nie pomogło. Teraz to dziewczyny prawie wypluły na niego swoje
śniadanie, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.- Przecież nie było tak źle!
-Tak tylko
graliśmy cały wieczór w szachy, a jedna babcia zawaliła mi moją ulubioną kurtkę
skurzaną! Bo ja to powiedziała: Wyglądam jak gangster i straszę inne babcie. No
tak Harry to był genialny wieczór...-
Dziewczyny po prostu nie mogły uwierzyć i powstrzymać śmiechu.
-Ja dostałem
laską po głowie! Guza miałem przez dwa tygodnie!- Louis wskazał miejsce, gdzie
kiedyś znajdowała się jego pamiątka z imprezy.
-To nie
wlazłeś wtedy w nocy w szafę?- El dokładnie pamiętała wielką śliwę na czole, a
teraz prawdziwą przyczynę jej powstania.- Mogę wiedzieć za co?
-To nie było
nic takiego!- Horan z
"przybiegł" z pomocą przyjacielowi.- Taki mały kawał
zrobiliśmy...Nie moja wina, że babcie biorą wszystko na poważnie...
-Dobra
weźcie, bo ja nie wierzę, że ja tam z wami byłem!- Liam złapał się za głowę i
zrezygnowany oparł się łokciami o stolik. - Z kim ja się zadaję! Powinienem
dostawać większą wypłatę...- Wszyscy wybuchnęli śmiechem z powrotem na słowa
przyjaciela i już całkiem nie mogli się opanować. Dawno nie było takiej atmosfery, ale i tak
każdy wiedział, że tak będzie tylko na
śniadaniu. Wszyscy mieli już jakieś plany. Niall chciał porozmawiać z Effy, Lou
szykował się na rozmowę z Ell, Zayn z Perrie szli na kolejną randkę i udawali,
że są najszczęśliwszą prą na świecie, a
fani uwielbiali ich jeszcze bardziej i tylko Abby z Justinem chcieli
spędzić wspólny wieczór w akademiku ciesząc się swoją obecnością, ale to
wszystko miało wydarzyć się później, teraz byli razem i nikomu nie chciało się
przerywać tej radosnej aury.
-Słyszeliście
nowe newsy w telewizji?- do ich stolika podszedł Peter, który teraz musiał
bardziej angażować się w losy chłopaków.- Jest o was trochę głośno...
-O
dziewczyny! Poznajcie naszego nowego managera. Panie i panowie o to...Werble
Lou...Panie i panowie o to Peter Baker!-
El nagle przestała oddychać. W
około niej słychać było oklaski Louisa i Harrego, a ona wpatrywała się w Petera
jak w zaczarowany obrazek. Przecież teraz to wszystko mogło legnąć w gruzach.
Karciła się po raz setny w myślach za to, jak bardzo musiała być głupia. Po co
się w to wszystko pchała! Teraz ma za swoje! Nie ma to jak mieć kochanka, który
jest managerem twojego chłopaka! „
Zabijcie mnie !!”
-Ej no a co
z tymi mediami?
-Harry, nasz
bohaterze, o tobie mowa w newsach całego świata.- dostawił sobie krzesło do
stolika i wlepił swoje oczy w chłopaka.- Co ci wczoraj odbiło co?
-Musiałem
pomóc przyjaciółce...Pewnie nowe ploty: Nowa para? A może romans? Co łączy
sławne Harrego Stylesa z ową brunetką? - przedrzeźniał głosy reporterów,
wywołując lekki śmiech u zebranych w kawiarni.
-Dokładnie
geniuszu teraz to będziesz odkręcał...- "Ale
co jak nie chcesz tego odkręcać ?"- odezwał się głos w jego głowie i
wprowadzał w nim wyrzuty sumienia, przeważ powiedział Wilson co innego, a teraz
ma wątpliwości. " Styles idioto! Ogarnij się!" W tamtej chwili, gdy zobaczył ją taką bezbronną...Nie
darowałby sobie, gdyby jej się coś stało. Musiał jej pomóc. Nie zostawiłby jej.
-Coś
wymyślę... a teraz czas na coś mocniejszego! – powiedział zachęcająco wstając i
podchodząc do szafki szkolnej w której trzymał „małe” zapasy alkoholu.
----------------------------------------------------------
Hejka :D
Tak więc mamy już rozdział 28 :D Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i chociaż w małym stopniu się wam podobał .
Proszę zostawcie swoją opinię w komentarzach :) Jest dla mnie na prawdę bardzo ważna!
Proszę zostawcie swoją opinię w komentarzach :) Jest dla mnie na prawdę bardzo ważna!
Starałam się poprawiać wszystkie błędy, ale mogę się założyć, ze przez moją mega dużą nieuwagę jest ich dużo...Za wszystkie bardzo przepraszam :)
A pro pos widziałyście tę galę? :D hahaha Harry rozjebał system, like always ^^ Kocham gościa . ! ♥
Mimo, że tym razem wygrali tylko dwie statuetki to i tak jestem z nich cholernie dumna !! ♥
Ale dało się zauważyć lekkie napięcie między nimi jak i sztuczność ;( i właśnie to mnie strasznie martwi...
A Wy jak to odczuwacie ? :C
A pro pos widziałyście tę galę? :D hahaha Harry rozjebał system, like always ^^ Kocham gościa . ! ♥
Mimo, że tym razem wygrali tylko dwie statuetki to i tak jestem z nich cholernie dumna !! ♥
Ale dało się zauważyć lekkie napięcie między nimi jak i sztuczność ;( i właśnie to mnie strasznie martwi...
A Wy jak to odczuwacie ? :C
Wszystkie linki macie w informacjach :D
Buziaki xx
♥♥♥
Kurcze zaskoczyłaś mnie końcówką ! Zaciekawiłaś i to bardzo tą częścią :-). Czekam na następny rozdział . Dodawań jaj najszybciej kochana xx pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńNie mam siły na koma bo jestem chora i pół nocy nie przespałam. Rozdział boski. Zayn wciąż jest ślepy. Omm Peter ich menadżerem. Będzie się działo. Biedna Eff :-*
OdpowiedzUsuńRozdział mi nie przypadł do gustu aż tak. Ale ta Mady czy jak jej na imię. Ta blondynka i scenka z nią mnie normalnie zaskoczyła. Pięknie ujęłaś tam wszystkie momenty, podziwiam za takie coś. Zayna mam ochotę normalnie zabić! Za to Harry. Nie trawię gościa. Wybacz, że tak krótko. Coraz gorzej ze mną ;cc
OdpowiedzUsuń¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/
Ale cudoo *-* nie no nie wierze Harry :o :))) Z niecierpliwością czekam na nstępny ♥
OdpowiedzUsuńMasz niesamowity talent dziewczyno *_* / Julka ♥
OdpowiedzUsuńJa niestety nie oglądałam gali, bo nie jestem fanką 1D, ale rozdział przeczytałam! I to z wielką ciekawością. Rzeczywiście zdarzały Ci się błędy, ale z braku czasu nie dam rady ich wypisać;)
OdpowiedzUsuńPewnie już mówiłam to wiele razy, ale muszę powtórzyć. Zayn mnie wkurza! Sam nie wie czego chce... Ja rozumiem, że nie wie kogo wybrać, bo to jest dość często spotykane. Mieszane uczucia, brak zdecydowania i świadomość, ze i tak kogoś straci. To rozumiem. Ale nie mogę pojąć jak on może mówić, że ich uczucie ich niszczy. Uczucie nigdy nie niszczy! Jeśli to prawdziwa miłość, którą czują dwie osoby to nie ma możliwości by to ich niszczyło. Powinno uskrzydlać.. Więc nie mogę zrozumieć logiki Zayna. Kocha ją? Więc niech coś zrobi! I bardzo mądre słowa przytoczyłaś, że powinno się wybierać tą drugą osobę. Chociaż nie zgadzam się z pierwzą częścią 'jeśli kochasz dwie osoby". Kocha się jedną! Tak czy inaczej bardzo ciekawi mnie, co wymyślisz dalej;D Harry wydaje się o wiele lepszą partią na chłopaka. Żeby tylko Effy potrafiła go pokochać... Ah, ale nie ma tak łatwo;D
Czekam niecierpliwie na kolejną notkę i przy okazji powiadamiam, że pojawił się rozdział 2.1. Co prawda dawno temu, ale teraz dopiero mam chwilę, żeby powiadomić;) Zapraszam i pozdrawiam;*
No jak zwykle, bosko, bosko, bosko! Ale wydawało mi się równie krótko! haha tak mi jakoś zleciał ten rozdział, no,,, japka mi się cieszyła gdy Hazz walnął Nicka, aż sama się dziwiłam... haha jak jakaś psychopatka, na przemoc szczęście haha bosz... ej tak szczerze to myślałam że i z Ef i z Zaynem no i też z Nickiem będą jakiwś, wielkie teatralne afery, a tu nic i chwała ci za to kobieto! ogólnie odkryłam że w blogach bardzo liczą się relacje z ludźmi, a ty tu masz je bardzo dobrze opisane, haha WIELKI PLUS
OdpowiedzUsuńGala, była komiczna, oglądałam tą część i Hazz i Niall z minami rozjebali system, krótko mówiąc :D
zapraszam: http://previous-destination.blogspot.com/2014/02/rozdzia-3.html
Twój blog jest genialny <3333
OdpowiedzUsuńChyba muszę przeczytać ten rozdział jeszcze raz, bo nie potrafię go zrozumieć...
OdpowiedzUsuńZayn, kur** no, zdecyduj się, kochanie... xD Kolejny raz muszę powtórzyć, że uwielbiam Twój styl pisania i te opisy... Ach, zazdroszczę. :)
Dobra, ja krótko, bo niestety mam jutro test z matmy, a moje wiadomości z tego przedmiotu kuleją. :)
Także, jeśli możesz poinformuj mnie o nowym rozdziale. ;*
+ na http://afraidoffallinginlove.blogspot.com/ pojawił się 15 rozdział. :) Zapraszam. ;*
Xx