* Effy *
- No nie
wierzę. – pokręciła głową zszokowana Abby, której jak widać trudno było
uwierzyć, że przez ten cały czas jej
przyjaciel trzymał trzy butelki whisky w szafce szkolnej.
- Tylko ani
słówka szkolnej dyrekcji. – Niall puścił oczko w stronę Petera, który uniósł ręce
w geście obronnym, na znak, że nie piśnie ani słowa i wyszedł z budynku, zadowolony
ze swojej dzisiejszej misji. Styles rozstawił każdemu naczynie i rozlał po
równo płyn, dzisiaj każdy z nich mógł sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa.
- No to za
udany bal. – powiedział pierwszy Louis unosząc do góry swoją porcję, każdy mu
zawtórował krzycząc radośnie i przybijając kieliszek do kieliszka. Wywołując
przy tym kupę śmiechu, ponieważ połowa alkoholu wylewała się z kieliszków na posackę,
ale nikt nie zwracał na to uwagi. Tej nocy każdy wypił bardzo dużo… znałam to
cudowne uczucie kiedy coś od środka kazało ci wstać i tańczyć na środku
podśpiewując ulubiona melodie, dlatego wstałam szybko ciągnąc za sobą Elizabeth
i Abby aby przyłączyły się do nieznającej nikomu melodii, ponieważ nic ni grało.
Ale Styles szybko zaopatrzył się w radio, więc od razu zrobiło się weselej,
każdy zataczał się cały czas gromkim śmiechem, przekrzykując się nawzajem i
wypowiadając jakąś niezrozumiałą paplaninę słów przechodząca w nagły chichot. Chłopaki jeszcze parę razy poszli do sklepu
całodobowego po więcej… więc nic dziwnego, że Lou wpadł na tak głupi pomysł, a
wszyscy go pop arli…
- Prawda czy
wyzwanie? – spytał Niall śmiesznie poruszając brwiami.
- Hym…
prawda.
- No to w
takim razie pochwal się Maliku Zaynie co robiłeś w nocy w dniu swoich urodzin?
- Myślałem o
bardzo ważnej osobie. – powiedział rozmarzony Mulat wpatrując się w Eff, która
udawała, że tego nie widzi, kręcąc butelką.
- Och! Czyż
on nie jest cudowny?! – wypaliła Perrie przytulając się do Malika.
- Nie. –
wypaliła Eff patrząc na Harrego i razem wybuchneli śmiechem, a inni także do
nich dołączyli, nawet Zayn. Jednak szybko spoważnieli, gdy zobaczyli, że
wypadło na Harrego, a Eff wykorzystała już limit pytań. Abby i Elizabeth razem
zaczęły robić standardowe „Uuu…” i klaszczeć w ręce, jednak po chwili nie
wytrzymały i zwijały się ze śmiechu, bo nie mogły pojąć jak mogły zrobić coś
tak dziecinnego, a Lou z Niallem szybko do nich dołączyli.
- Dobra Styles!
Pokażmy im jak ludzie z XXI wieku powinni się całować! – zawołałam pozytywnie,
bo przecież to nic trudnego, zwłaszcza, że to mój najbliższy przyjaciel... ale
nie przewidziałam jednego… wbiłam się w usta zielonookiego. Planowałam dać mu
lekkiego buziaka, ale on naparł na moje usta mocniej przeradzając nasz
pocałunek w coś ‘ większego ‘ poczułam ciepło rozchodzące się po moim całym
ciele, a ręce owinęłam wokół jego szyi pogłębiając pocałunek, usłyszałam tylko zjadliwe,
dławiące się od emocji dwa słowa: „idę zapalić” i automatycznie odskoczyłam
przestraszona od loczka przypominając sobie o całej reszcie w tym samym pomieszczeniu,
a zwłaszcza o jednym, Zaynie. Wiedziałam jak musiał się poczuć. Widział to co
widział, a przecież wiedziałam jak bardzo mnie kochał! Ja wiem, że jakoś nikt
się mną specjalnie nie przejmuję, gdy ja widzę go z Perrie, nikt się nie
zastanawia jak ja się czuję gdy widzę ich razem... ile emocji kotłuję się we
mnie chcąc wydostać się na powierzchnie, mam chęć po prostu się na niego rzucić
i go pocałować tak zachłannie jak wtedy i pokazać środkowy palec Perrie… ale to
niemożliwe. Ale ja wiedziałam… to był on, mój Zayn, a ja nie chciałam go krzywdzić
w żaden sposób, nawet w taki jaki on mnie, on nie zasługiwał na to, mimo
wszystko. Już chciałam pójść za nim, gdy poczułam mocny ucisk na nadgarstku,
Harry pociągnął mnie z powrotem na sofę kręcąc głową, na znak żebym za nim nie
szła. Może to i lepiej? W końcu on go zna lepiej, w moich oczach zaczęły
pojawić się łzy, więc szybko wtuliłam się w niego głową, a on objął mnie jednym
ramieniem.
- Effy już
nie gra. – powiedział stanowczo Hazza, całując mnie we włosy. W pomieszczeniu
zapanowała grobowa cisza, ale gdy tylko
zakręciła butelką Abby i wypadło na Nialla, atmosfera dobrej zabawy znów
wróciła. Chłopak podniósł ręce w geście obrony do Justina i chętnie podszedł do
szatynki. Rozumiałam Justina pewnie się
to mu za bardzo nie podobało, ale gra to gra, musiał to przełknąć. Zresztą
niech się cieszy, że na co dzień ją ma, niektórzy nie mają tyle szczęścia…
- Powinnam
do niego pójść. – powiedziałam jąkając się cicho, aby tylko Harry mnie słyszał.
- Poradzi
sobie. – powiedział poważnie, przyglądając się pocałunkowi El i Liama. Effy
pokręciła powoli głową coraz szybciej.
- Nie znasz
go… on jest taki kruchy… on tylko udaję, że jest twardy i nie potrzebuję
nikogo, w głębi jest bardzo delikatny i
boi się ufać.
- Eff… - powiedział
cicho i oddalił delikatnie mnie od siebie, aby mógł spojrzeć w moje wykończone alkoholem
i przeżyciami oczy, które mogłyby by w bardzo prosty sposób zabrudzić mu całe
życie, jednak w sobie, gdzieś głęboko nadal czułam jego czuły pocałunek, który
mącił mi w głowie. – Pomyśl raz o sobie… proszę. – pokiwałam delikatnie głową zgadzając
się na jego prośbę i znów położyłam głowę na jego ramieniu, nagle po patrzyliśmy
w stronę zebranych, ponieważ nagle zrobiło się dosyć cicho, jak na nich.
-
Przepraszam… Louis, przepraszam. Ja… ja… - mówiła załamana Elizabeth, której
oczy szybko się zaszkliły, a głos niespokojnie z każdym wypowiedzianym słowem
coraz bardziej drżał.
- El… to nie
możliwe. – powiedział cicho kręcąc głową. – Nie zrobiłabyś mi tego, nie
zrobiłabyś nic podobnego, nikomu innemu… Ty taka nie jesteś. – na te słowa,
dziewczyna gwałtownie wciągnęła powietrze i wybuchneła ogromnym płaczem.
- Louis… przepraszam.
– tylko tyle zdołała powiedzieć, zakrywając usta z rozpaczy i kręcąc głową i
dla wszystkich już było jasne. Louis wie, wie o Peterze.
- Jak
mogłaś?! Jakim kurwa prawem?! Wszytko ci oddałem, wszystko! Moją uwagę, serce,
a ty to odrzuciłaś, ot tak! Kurwa dlaczego?! W czym on jest ode mnie lepszy,
co?! Jak mogłaś?! Ufałem ci! Zastanawiałem się co noc, co kurwa pieprzoną noc!
Co wciąż robię źle! Co tym razem zrobiłem, że z dnia na dzień coraz bardziej
się ode mnie oddalasz! Myślałem, że łączy nas prawdziwa miłość!
- Bo tak
jest… - wychlipała kręcąc głową, bojąc się do niego podejść, choć w tej chwili
właśnie najbardziej tego pragnęła.
- Jak śmiesz
tak jeszcze mówić?! O co ci chodzi kobieto?! – wszyscy wpatrywali się w tę
dwójkę, które emocje targali jak jeszcze nigdy, każdy bał się odezwać, a nawet
wykonać jakiś najmniejszy ruch. Elizabeth milczała wycierając zachłannie swoje
łzy mokrą już chusteczką, jakby to teraz było najważniejsze. – Nie wierzę…
kurwa nie wierzę!! – krzyczał Louis przechadzając się po pomieszczeniu łapiąc
się za głowę, nagle przystanął i krzyknął. – Wyjdź stąd!! Teraz! –
szatynka końcu na niego popatrzyła
wzrokiem nasiąkniętym bólem jakby nie dowierzała, że Lou coś takiego mógłby do
niej powiedzieć. Pewnie jeszcze nie widziała go w takim stanie, nie dziwię się
jej, chłopak miał łzy w oczach, a sam nie panował nad swoimi nerwami cały się trzęsąc.
– Wyjdź. – wysyczał trochę łagodniej, ale stanowczo. Nie mogłam już dłużej na
to patrzeć. Wiedziałam, że Elizabeth była w takim szoku i nie ruszyłaby się z
miejsca, a szatyna to jeszcze bardziej denerwowało, dlatego wstałam i
pociągnęłam ją delikatnie za rękę w stronę wyjścia. Ona jakby jeszcze nie
kontaktowała wpatrując się w niego odrętwiała, ale uległa mi i dała zabrać się
z tego okropnego miejsca.
- El… tak mi
przykro… - przytuliłam ją jak byłyśmy już na zewnątrz, a ona wybuchnęła
ogromnym płaczem.
- Dla…
dlacz… dlaczego aku… rat.. ja? – wychlipała. – Ja… ja go kocham, Eff.
- Wiem, wiem
kochana.
- Co wy tu
robicie? – usłyszałam za sobą głos Zayna, który wpatrywał się w nas zszokowany,
odwróciłam się szybko puszczając dziewczynę. Boże!! Jaki on jest taki idealny! Nawet
w takich chwilach musiał robić na mnie takie wrażenie! Czułam jak moje całe
ciało zalewa fala ciepła. Czasem mam wrażenie, że on pięknieje z dnia na dzień,
to dziwne, wiem. Te jego ciemne oczy w których kochałam się zagłębiać, te pełne
usta, które kochałam całować i ten zarost!! Każda dziewczyna na moim miejscu
już by chyba dawno zemdlała! I to właśnie było najdziwniejsze, ponieważ
Elizabeth wydawała się tego nie zauważać…
- El?!
Wszystko ok? – spytał uważnie się jej przyglądając, widząc w jakim jest stanie,
na co dziewczyna buchnęła jeszcze większym płaczem podbiegając do niego i mocno
się w niego wtulając. Zayn był zdziwiony jej reakcją, ponieważ nie był przyzwyczajony
do przyjacielskiego przytulania, ale nie chciał jej robić przykrości i
delikatnie się uśmiechając, poklepał ją po plecach. Wiedziałam, że sam mnie
oczywiście nie zapyta o co w tym wszystkim chodzi, ponieważ wolał na mnie nawet
nie patrzeć, po tej durnej grze w
butelce i omijał mój wzrok jak się tylko dało. Od zawsze wiedziałam, że ma za
dużo honoru i dumy w sobie. W sumie… to jest to najgorsza cecha u mężczyzn,
więc dlaczego u niego mi to nie przeszkadzało?! Co więcej u niego to nawet to
było zaleta… dodawało mu to poczucia męskości i wyższości. Jednak po dłuższym zastanowieniu postanowiłam
mu ułatwić sprawę.
- Ona i
Louis chyba zerwali. – wyjaśniałam przegryzając dolną wargę, ponieważ nie
mogłam się oprzeć jego malinowym ustom, teraz na jego idealnej buzi pojawiło
się ogromne zdziwienie, a linia brew znacznie wygięła się w jedną stronę.
- Jak to?! –
pokręciłam głową przecząco, co miał odczytać jako "lepiej nie wypowiadać
tych sów przy El", bo i tak zapewne dowie się od Louisa, a jej stan i tak
już był na wykończeniu.
- Odprowadź
ją już lepiej do akademika. – powiedziałam stanowczo, szukając paczki fajek w
kieszeni kurtki.
- Ty nie
idziesz? – spytał z nadzieją, jakby chciał spędzić ze mną choć jeszcze trochę
czasu, nawet jeśli mielibyśmy całą drogę przemilczeć. Pokręciłam przecząco
głową, odpalając papieros. Wyglądał jakby chciał się o coś jeszcze zapytać, ale
w ostatniej chwili zrezygnował, objął ramieniem dziewczynę i po chwili zniknęli
za rogiem.
~ Nazajutrz
~
* Elizabeth *
Siedziałam
tak jak kompletny wrag człowieka, może nawet by tak było gdybym, nie czuła choć
przez chwilę tych obrzydliwych spojrzeń, skierowanych prosto na mnie. Każdy
patrzył na mnie jak na dziwkę. Petrer omawiał jakiś plan związany z dzisiejszą
galą… Pewnie większość teraz żałuję, że podpisała z nim umowę na menagera,
niestety ona jest już nie odwołalna. Widziałam bardzo dobrze jak Louis z
gniewem na niego patrzył a potem na mnie, nie było to miłe uczucie, zwłaszcza,
że to była osoba którą kochałam nad życie, teraz to nawet Peter dla mnie
stracił na znaczeniu… i właśnie za to siebie najbardziej nienawidziłam. Jaki
był sens pragnienia z nim być, skoro gdy teraz powiedzmy mogę z nim być nie
chcę tego robić?! Jestem po prostu głupią, nawiną idiotką nikim więcej!
Poczułam, że teraz wszystkie, co do jednego spojrzenia były skierowane na mnie,
rozglądnęłam się nerwowo.
- Możesz
powtórzyć? – spytałam mojego „kochanka” bo wiedziałam, że coś mnie ważnego
ominęło.
- To
konieczne Elizabeth… - Louis po cichu coś syknął w jego stronę, ale nikt nie
usłyszał co dokładnie. – Musisz iść na galę jako wciąż dziewczyna Louisa, media
wczoraj cię widziały całą zapłakaną z Zaynem. Wpłynęła nawet taka plotka, że
zdradzasz Louisa z nim…
- Cóż o
wiele się nie pomylili. – żachnął się Lou, ale Peter puścił jego uwagę mimo
uszu i dalej kontynuował.
- Musimy
wszystkim pokazać, że to zwykła mało wiarygodna plotka. Wtedy każdy zobaczy, że
nie warto im ufać i przestaną wierzyć także w inne kompromitujące zdjęcia. – i
tu znacząco popatrzył na Harrego i Effy. Na co chłopak uniósł do góry ręce w
geście obrony.
- Na mnie
nie patrz, ja nigdy nie mam kompromitujących zdjęć. Na wszystkich wychodzę jak
Bóg Seksu. – chyba każdy zauważył, że od razu popatrzył w stronę brunetki, bo
wiedział, że ona tak tego nie zostawi… wyglądał jakby miał nawet taką nadzieję.
O wiele się nie pomylił ponieważ dziewczyna głośno prychnęła i chciała już coś
do rzucić.
- Chyba jak
… - on nie pozwolił jej dokończyć i uderzył ją dużą poduszką głowę, no i wtedy jak zwykle zaczęli się
przekomarzać i obrażać żartobliwie nawzajem. Wyglądali naprawdę słodko, ale jak
przyjaciele, wiedziałam, że byłoby im dobrze razem, ponieważ Harry by poza nią
świata nie widział, a Effy może nawet rzuciłaby palenie? Ale nikt nie decyduje
o tym czy się w kimś zakochujesz to się dzieję samo, prawda Peter? Coś o tym
wiemy…
- Jeśli już
to tylko przez to jedną dzisiejszą gale, więcej nie ścierpie. – warknął szatyn,
a ja mimo woli spuściłam, smutno głowę w dół. Poczułam dotyk dłoni Abby na
swjej, chciała mi dodać otuchy, ale nawet ona nie mogła tego zrobić… Nienawidziłam
siebie i to już gdzieś zostanie, do końca.
* Effy *
- Ta czy ta?
Effy!
- Yhm… Tak?
– wyjąkałam zamyślona.
- Ta czy ta?
– Elizabeth stała przede mną w ręku trzymając dwie równie piękne suknie.
- Niebieska.
– powiedziałam pewnie. – Myślisz, że Perrie wie o mnie i Maliku? – spytałam
zamyślona.
- To nad tym
tak rozmyślasz? – pokiwałam głową, jednak prawda była zupełnie inna. – Może się
domyślać… ale nie należy do bystrych i bardzo mu ufa, nie wydaję mi się. Bardziej
mnie interesuję te jego dziecko z tą całą Rebheką.
- Rykylą. –
szybko ją poprawiłam. – Tsaaa… Zaraz wracam. – powiedziałam niepewnie udając
się powoli na zewnątrz. Moje myśli jakby wirowały w około jednej osoby. Czułam
wewnętrzną potrzebę bycia z kimś blisko, ale z kimś takim, kto nie zabraniał mi
na to i to właśnie mnie przerażało, że tak się w ogóle da. Kto byłby ze mną i
nie kierował się tym, że nie może. Szczerze? Chyba nie wiedziałam co mam robić,
chyba chciałam zacząć w końcu żyć od nowa, żyć lepiej. Jakoś w tym zgiełku
wszystkich kłamstw, kłótni i nieporozumień, ja w końcu chciałam się odnaleźć,
połapać w tym wszystkim. Byłam już w połowie korytarza, gdy na przeciwko mnie
szedł on. Jakby wyczuł to wszystko, jakby chciał tego samego co ja.
Podbiegliśmy do siebie i stanęliśmy tak blisko, jak jeszcze nigdy nie byliśmy.
Nasze oddechy były nierówne. Z sekundy na sekundę były coraz szybsze.
Delikatnie stanęłam na palcach, jakbym bała się wykonać tak ryzykowny krok,
który mógł odmienić moje życie. Nasze twarze zbliżały się do siebie i oddalały
o milimetry, ale wyraźnie widać było, że to strach dominuje nad naszymi ruchami,
ponieważ serce chciało tylko jednego. Popatrzyłam w końcu nieśmiało w jego oczy
i poczułam tę głęboką troskę, przeszywającą moje wszystkie komórki w środku. Nasze
usta w końcu połączyły się w jedność i współgrały ze sobą, jakby były do tego
stworzone, jednak biła od nich niepewność. Obydwoje baliśmy się tego co właśnie
się działo, a może tego co będzie po tym.
- Pójdziesz
tam jako moja dziewczyna? - charakterystyczna chrypka wypełniła przestrzeń
korytarza i wywołała na moim ciele dreszcze. Jakieś ciepło rozlało się w moim
ciele na słowo "dziewczyna", a może bardziej na słowo
"moja", któro oznaczała dla mnie bezpieczeństwo, w jego ramionach...
Już zawsze od tej chwili miałam należeć do niego? Ale zamiast mnie przerażać,
na to co się godzę, poczułam ciepło i bezpieczeństwo, jakby od tej chwili
wszystko miało być lepsze, szczęśliwsze.
-Tak. -
szepnęłam cicho, jakbym bała się, żeby nic więcej nie rozsypało się w moim
życiu. Odsunęłam moje czoło od jego i stanęłam na pełnych stopach i zadzierając
głowę w górę, abym mogła na niego spojrzeć, odwzajemniłam jego szeroki uśmiech.
* Niall *
- O! Abby,
wiesz może gdzie jest Effy? Szukam jej wszędzie. – szatynka patrzyła się gdzieś
w dal za oknem, jednak gdy tylko mnie usłyszała mój głos, szybko podnosiła dłoń
do twarzy i odwróciła się w moją stronę.
– Płaczesz? – wydusiłem z siebie zszokowany.
- Nie no co
ty! – powiedziała wycierając ostatnią spływającą łzę. – Niby czemu miałabym to
robić? Przecież wszystko jest doskonałe. – powiedziała lekko się uśmiechając.
Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Nie musisz
udawać. Stoją tam prawda? – spytałem wskazując w stronę okna, na co ona
pokiwała lekko głową przyznając mi rację.
- Przecież
wiesz, że on cię kocha. – powiedziałem lekko głaszcząc jej plecy.
- Tak wiem i
to bardzo, ale ja już tak nie potrafię… Mam dość udawania, że niby nic nas nie
łączy. Na wykładach musimy często udawać, że nawet się nie znamy. – z jej oczu
teraz polał się wodospad łez, że aż trudno było jej przez niego mówić. – Niall…
my nawet nie możemy nigdzie wychodzić, jak normalne pary i wiesz? To już nigdy
się nie zmieni. Skoro teraz już nie mogę tego znieść, to co będzie za miesiąc?!
Mam dość, Niall… On powinien być z nią lub z kimś kto jest silniejszy
psychicznie niż ja, kogoś kto nie będzie boleć tak bardzo widok ich razem… Ja
już nie mogę… - otarłem jej łzy, który wypływały jedna za drugą.
- Rozumiem
cię Abby, domyślam się jak może to wszystko cię ranić…
- Nie
rozumiesz. – syknęła, szybko wyspowadzając się z mojego uścisku. – Nikt nie
może. To ja wplątałam się w to, przecież wiedziałam na co się piszę, tylko nie
wiedziałam, że to takie będzie trudne. – miała rację, nie wiedziałem jak się
czuję i zapewne nigdy się nie dowiem. Stałem tam już przez dłuższą chwilę i nie
miałem pojęcia co jej powiedzieć. Potrzebowała pociechy, a mówiąc słynne „wszystko
będzie dobrze” jeszcze bardziej pogorszę sytuację. Aż nagle mi olśniło!
- Abby! Idź
tam ze mną! Na galę, jako przyjaciółka.
- Nie… nie
powinnam. Chyba.
* Effy *
Nigdy nie
byłam na żadnej gali...Z resztą co ja mówię. Nie byłam nawet na swoim balu
gimnazjalnym czy licealnym, a co pomyśleć o czymś takim jak gala największych
gwiazd tego zasranego świata. Nie wiem jakim cudem Harry zdobył dla mnie tak
szybko sukienkę na tę okazję, ale byłam mu całkowicie wdzięczna bo nie miałabym
co na siebie włożyć. Z resztą całkowicie trafił w mój gust, choć pewnie to
zasługa jego stylistek.
Wszyscy
siedzieliśmy w limuzynie załatwionej przez nowego menagera chłopaków, czekając
tylko na Stylesa, który jak zwykle postanowił się spóźnić.
-Zegarek ci
się spóźnia, że zawsze zawszę jesteś ostatni? Może byś przestawił co? - od gry
w butelkę relacje Harrego i Zayna nie należały do najlepszych. Można to było
wyczuć, choć Harry jakoś sobie dobrze z tym radził i wszystko obracał w żart,
jak on to potrafił.
-Zawsze jesteśmy
ostatni...To już jakby tradycja.- Niall uspokoił delikatnie Mulata jednocześnie
zwalniając miejsce, żeby Harry mógł swobodnie usiąść.
- Proszę. To
dla ciebie.- Harry zwrócił się tym razem do mnie. Chwycił mnie delikatnie za
dłoń i zapiął niepewnie na niej bransoletkę z prawdziwego srebra. Wyglądała
pięknie. Jej niebieskie brylanciki delikatnie błyszczały i dodawały uroku.
-Pod kolor twoich oczu...Pasuje idealnie.-
powiedział podnosząc wzrok na mnie, chciałam coś powiedzieć, podziękować, ale
poczułam tylko delikatnie złożony pocałunek na mojej skroni, a moje ciało
zostało przytulone do ciała Sylesa. Oczy wszystkich zgromadzonych były
skierowane na nas, co nie dodawało mi odwagi, no ale cóż jesteśmy razem i to
się liczy. Kogo ich zdanie obchodzi? Chociaż nie ukrywam, że jednego pana w tym
pojeździe mnie interesowało... i to bardzo. Bałam się jak na to wszystko
zareaguję i co może zrobić Hazzie, no i co może sobie pomyśleć o mnie? Mógłby
nawet dojść do wniosku, że całkiem szybko pocieszyłam się po jego „odejściu”,
jeśli w ogóle można tak to nazwać, a przecież tak wcale nie jest! W mojej wyobraźni powstał obraz Malika i
Perrie, całujących się i nie wiele się nad tym zastanawiając, jak to ja. Dałam
Harremu buziaka w usta i wyszeptałam.
-Czuję się
totalnie nie poinformowana!- Abby podniosła ręce do góry i opuściła je
gwałtownie na kolana po czym wlepiła swój wzrok we mnie.- Hmmm?- wiedziałam, że
już wie i że się cieszy iż w końcu spróbowałam czegoś nowego i być może dla
mnie lepszego.
-Tak więc.
Drodzy moim kochani, przedstawiam wam moją dziewczynę.- nie mogłam opisać ich
min. Każda była inna, ale w każdej była odrobina szoku, jednak chyba wszyscy
się cieszyli, ale tak szczerze. Może każdy wyczuł, że tak będzie lepiej. Ku
mojemu ogromnemu szoku, Pan Malik nie odrywał wzroku od widoków za oknem, jakby
były ważniejsze od tego właśnie co powiedział Harry. Jego wyraz twarzy oni
trochę się nie zmienił, był obojętny. Jakbym nigdy nic dla niego nie znaczyła.
Czego ja się spodziewałam?! A no tak, tego, że zaraz wybiegnie z auta i rzuci
się na Stylesa z pięściami i mnie odbije. Ale ze mnie idiotka! On nawet nie
uderzył w nic, jak miał zwyczaju lub krzyknął. Ba! On nawet na mnie nie
spojrzał! Najważniejsza osoba, właśnie pozwoliła mi odejść, tak po prostu. Bez
walki, mnie oddał w ręce innego. Bolało jak cholera. Ale w końcu to on wybrał,
ja tylko zrobiłam krok do przodu. "No dalej Effy! Pokaż temu zasrańcowi,
że bez niego jest lepiej!" Ta noc to nowy początek, mój nowy początek.
- Jej!
Gratuluję! Effy robimy babski wieczór i musimy to oblać! Nie El ?
-No pewnie! -
nawet ona wysiliła się na szczery uśmiech, mimo tego wszystkiego co ją otaczało.
-Harry, może
w końcu się ustatkujesz! Gratulacje!- Lou poklepał go po plecach.
Weszliśmy po
czerwonym dywanie i nie obyło się bez miliona zdjęć i pytań od reporterów.
Pewnie w ciągu jednej sekundy powstało milion plotek. Wszędzie dało się usłyszeć
piski fanów. To zdecydowanie nie był mój świat. Blask fleszy, autografy,
zdjęcia z ludźmi. Jak w ogóle można tak żyć? Każdy chce wiedzieć na twój temat
wszystko, od tego co zamierzasz robić w przyszłości do tego co jadłaś dzisiaj
na śniadanie. Podczas jednej nocy zrobiona mi chyba więcej zdjęć niż przez całe
życie, albo wróć ...Chyba jednak nie, nie zapominajmy jeszcze o super misji
mojego brata.
Gdy
dotarliśmy wreszcie do środka moim oczom ukazały się pięknie zastawione stoły z
jedzeniem, alkoholem, ciastkami, czyli cały świat Nialla Horana. Od razu
pociągną za rękę Abby i zaczął oglądać co
spróbować najpierw. Pewnie i tak skończy się, że wszystko znajdzie miejsce w
jego żołądku. Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się pod nosem co nie uszło uwadze
mojemu partnerowi.
-Podoba ci
się tu, co? Może jak będziesz grzeczna to będę cię częściej zabierał. –
powiedział śmiesznie poruszając brwiami i obejmując mnie w talii.
-Chciałbyś.
– wystawiłam mu język i żeby nie pomyślał, że go kłamie, postanowiłam mu
wyjaśnić prawdziwą przyczynę mojej radości. – Widziałeś Nialla? Gdy tylko widzi
tony jedzenia zachowuje sie jak małe dziecko. Dziwne, że nie użyłam tego
jeszcze jako szantaż, ale tak właściwie...Dlaczego on tego jeszcze nie je?
-Poczęstunek
jest po rozdaniu nagród. Chłopak zawsze się tak męczy, że aż mi się go
normalnie czasami szkoda robi.
- Och, jakiś
ty dobroduszny, nie posądzałam cię o to. – powiedziałam śmiejąc się, na co
chłopak dał mi lekkiego kuksańca w bok, szeroko się uśmiechając. Oboje wciąż wpatrywaliśmy
się w blondyna, który zaczął delikatnym ruchem wkładać do kieszeni jakieś
resztki jedzenia. W sumie nie wiem nawet co, bardziej skupiłam się na jego
minie. Rozglądał się dookoła i starał się wszystko robić jak najdelikatniej i
najdyskretniej, aby nikt go nie zobaczył do czasu, gdy nie potknął się o jedno
z krzeseł i nie wpadł na kelnera. Szybko jak na zawołanie, ja z Harrym, popatrzyliśmy
się na siebie, a po chwili wybuchneliśmy nie pohamowanym śmiechem, zwijając się
ze śmiechu.
-Oh...Ja
przepraszam. Nie zauważyłem tego krzesła...- wybąkał skrępowany blondyn, a kelner
chyba próbował powstrzymać śmiech, bo jego tajna misja, raczej była widziana
przez wszystkich w pobliżu. Odwrócił się szybko i prawie biegiem wrócił do
naszej paczki.
-To nic
takiego, Louis podstawił mi nogę.- powiedział Horan wskazując na miejsce, gdzie
przed chwilą się wywalił. Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głową przyznając mu rację
powstrzymując napad śmiechu - O! Zaczyna się!- krzyknął i zniknął za drzwiami
do sali, gdzie miało rozpocząć się rozdanie jakichś statuetek.
Weszliśmy do
środka i dookoła nas zleciało się z pięciu reporterów. Byłam strasznie
zestresowana. Zależało mi na tym żeby dobrze wypaść, co było dziwne, bo
przecież ja niczym się nie przejmuję, chyba.
-Od kiedy
jesteście razem?
-To nasze
pierwsze oficjalne wyjście jako para, czyli od dzisiaj.- szeroki uśmiech nie
schodził mu z twarzy. Wydawał się być naprawdę szczęśliwy, mogąc mówić o nas,
jako prawdziwej parze. Co mi schlebiało, nie powiem.
-Jak zareagowały
na wasz związek fanki?
-Dokładnie jeszcze
nie wiemy, bo pewnie większość z nich jeszcze nic nie wie, ale mam nadzieje, że
będą nas wspierać i kochać, tak jak my siebie nawzajem.
-A
członkowie zespołu?
-Wszyscy
bardzo ucieszyli się z naszego szczęścia, prawda Ef?
-Tak!
Wszyscy jednogłośnie nam pogratulowali. – powiedziałam udając wesołą i pełną
energii kobietę, którą nawet w najmniejszym nie byłam, ale w tej chwili nie
było to, aż takie ważne jakby się wydawało.
-Czy jesteś
jedną z fanek zespołu?
-Nie!
Definitywnie nie.- zaśmiałam się zakrywając dłonią usta i przypomniałam sobie
ostatnie wycie Harrego pod prysznicem i popatrzyłam na jego wyraz twarzy, bo
nawet nie byłam pewna czy wolno mi o tym tak w ogóle mówić. Na twarzy Harrego
pojawił się szeroki uśmiech, który chciał przemienić się w śmiech, ale starał
się ze wszystkich sił nad tym panować.
- Effy nie
miała tego na myśli. Ona wprost kocha nasza muzykę, prawda Eff? – powiedział
naciskając na słowo kocha i uszczypną mnie lekko w bok, gdzie znajdowała się
jego ręka, którą mnie obejmował.
- Tak,
jasne. Oczywiście, że tak! – powiedziałam machając ręką i zaczęłam mimo woli
się głośno śmiać, bo zdałam sobie sprawę, że wyszło mi to zupełnie sztucznie, a
Harry gdy tylko na mnie popatrzył też mu się udzieliło, jednak po chwili
postanowiłam się trochę uspokoić, w końcu cały świat mnie widział. - Jednakże
ich muzyka wcale mi nie przeszkadza. Oni po prostu robią to co kochają i to
jest cudowne. - odpowiedziałam, o dziwno, zgodnie z tym co myślałam. W jakimś
stopniu rzeczywiście podobało mi się to, że robią to co lubią.
-A jak się
poznaliście, to było coś romantycznego?
-Raczej nic
ciekawego. Po prostu ja mieszkałam z Elizabeth Calder, ona jest dziewczyną Lou,
więc tak jakoś wyszło.
-Połączyło
nas niesamowite uczucie, wie pani jak to jest... już przy pierwszym spotkaniu,
gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały poczułem coś tu. – Harry mówił
uniesionym, teatralnym głosem, jakby to było coś wielkiego i wskazał na swoje
serce, a ja kiwałam głową, patrząc na niego i stwarzając wrażenie , że tak
rzeczywiście było i ja także to poczułam. Myślałam, że tam zaraz zacznę zwijać
się ze śmiechu! Nie wiedziałam, że Styles ma taką wyobraźnie i naoglądał się
tyle komedii romantycznych, ale na szczęście jakoś nad sobą panowałam i nie
dałam niczego po sobie poznać, ale czułam w środku, że na długo nie pozwolę mu
o tym zapomnieć, nabijając się z niego. – No wie pani, tak jak w filmach! To
jest moja księżniczka, a ja jestem jej księciem na białym koniu. - przy swoim
ostatnim zdaniu rozłożył ręce w górze, jakby to było coś wielkiego.- To spadło
na nas jak grom z jasnego nieba. – kobieta chyba była pod ogromnym wrażeniem
uroku Harrego i jego historii, bo była wpatrzona w niego, jakby widziałam cud świata.
-A jak twoje
relacje z Niallem? -jej zadawanie pytań jakoś wyjątkowo mnie nie męczyło, chyba
dlatego, ze jakoś bardzo nachalnie nie wpieprzała się w nasze osobiste życie.
Wydawała się być bardzo życzliwą osobą, a skoro dla mnie taka była, postanowiłam
odpłacić się tym samym, ale czułam, że nasz wywiad potrwa jeszcze z dobrą
godzinę...
*Abby*
-Hej czemu
tu stoisz sama co?- usłyszałam za sobą ostatnio coraz bardziej znajomy głos,
który zawsze był przy mnie, gdy tego potrzebowałam.
-Tak
wyszło...
-Jak się
czujesz?- odpowiedzią na jego pytanie było lekkie skinienie moją głową w
kierunku, w którym mój wzrok tkwił już dobre 15 min. Justin wraz z Seleną
udzielali wywiadu jakiemuś mężczyźnie. Pewnie jutro we wszystkich gazetach będą
artykuły na temat tego jak uroczą i zakochaną w sobie parą są te owe gwiazdy. Coś
w środku we mnie pękało, nie byłam na to gotowa. Ja chciałam zwykłego związku,
gdzie chłopak chciały pokazać całemu światu, jak bardzo mnie kocha, a ja?
Ukrywam się, jakby nikt nie mógł dowiedzieć się, że istnieje.
Patrzyłam na
nich jak świetnie bawią się ze sobą udzielając kilku odpowiedzi na pytania, a
wyglądali jakby dominowali swoją miłością nad całą salą. Brunetka coś mówiła do
mikrofonu, odpowiadając na jakieś ważne pytanie, a Justin zaczął ją całować parę
razy w policzek, na co ona się lekko odchyliła śmiejąc się z tego.
- Uroczę
czyż nie? – warknęłam.
-Chodź stąd.
Nie będziesz na to dłużej patrzyła.- pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z
pomieszczenia.- Zobacz ile tu jeszcze do zjedzenia. Weź no...Jak można takie
pyszności marnować! A to wszystko za darmo! – zaśmiałam się i chwyciłam chętnie
jego dłoń.
* Effy *
Stałam już
dobrze zmęczona zadawaniem pytań i moimi
obcasami. Kobieta podekscytowana dopytywała się teraz o prawie każdy szczegół i
nie mieliśmy nawet możliwości, aby przerwać jej paplaninę, a moja sympatia do
niej malała z każdą minutą. Harry ciągle opowiadał jakieś przygody z naszego życia
i chłopaków, był chyba już do tego przyzwyczajony, a kobieta była całkowicie
nim oczarowana. Ja w sumie także dobrze się bawiłam poznając sekrety chłopaków,
ale bez przesady. Kiedyś trzeba skończyć! Jednak chyba sto razy bardziej wolałam
to niż to, co właśnie zobaczyłam. W drzwiach stała osoba której najmniej się
spodziewałam. Rykeyla. Stanęłam delikatnie na palcach i wyszeptałam do Stylesa
krótkie "zaraz wracam", na co kobieta tylko zachichotała i
skomentowała " czyż nie są uroczy". Paranoja, bo ja przecież nic
takiego nie powiedziałam! Ale ona chyba wciąż była pod urokiem opowieści o
naszej miłości.
-Przepraszam
na moment.- odwzajemniłam delikatnie jej uśmiech i poszłam w kierunku dziewczyny,
która teraz była tu najmniej mile widziana.
-Czego tu
szukasz?- wysyczałam przez zęby w jej kierunku, na co na jej twarzy pojawił się
łobuzerski uśmiech.
-Chyba
zapomniałaś o naszej liście co? Za dobrze ci się tu zrobiło, hmm? Media, galę,
przekąski… Dobrze wiesz, że to nie jest twój świat.
-Myślisz, że
ją dla ciebie zorbie? Chyba sobie ze mnie kpisz! – powiedziałam splatając ręce
na klatce piersiowej i patrząc na nią z pogardą. - A teraz radze ci, spieprzaj
stąd, bo za chwilę nie będzie tak przyjemnie.
-Raczej ją
dla mnie zrobisz mała. No chyba, że chcesz, aby twój nowy chłopaka na tym
ucierpiał, wiesz...Ja też potrafię być groźna.- tego własne się najbardziej
bałam, że wszystko teraz będzie się działo przeciwko mnie, ale nie chciałam by
za moje błędy ktokolwiek cierpiał, a zwłaszcza on. A na pewno nie oni! "To by było na tyle w temacie mojego
nowego życia"
-Zrobię to,
ale pod pewnym warunkiem...Ty odkręcasz tą swoją wyimaginowaną ciąże...
---------------------------------------
Możecie mnie zabić!!!
Przepraszam Was za tak długie nie dodawanie i złe informację na asku, ale się nie wyrobiłam, a potem miałam tyle sprawdzianów, że głowa mała!
Ale wynagradzam Wam to Hazzą ♥ Mam nadzieję, że je przyjmiecie ;33
Co sądzicie o ich związku? O umowie Effy z Rykeylą? I reakcji Malika na taką wiadomość?
Trochę się zawiodłam jednak na komentarzach pod ostatnim postem, no ale życie :( Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej.
I przepraszam wszystkie blogerki , które nie dostały jeszcze komentarza pod swoim postem, ale jestem w trakcie nadrabiania ♥
Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że następny będzie na pewno szybszy niż ten <3
Buziaki ;33
Rozdział świetny. Czyżby Harry mącił jej w głowie? A Zayn ? On jest z Perrie, a kocha Ef! Biedna ! Jak ona musi się czuć ;( Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa tylko nie wiem jeszcze z kim ... : ) Ostatni gif jest tak bardzo słodki *_* jejuś ! Rozdział jest genialny ( powtarzam się, wiem) . Z niecierpliwością czekam na następną część kochana ! Kocham twoje opowiadanie ! : )
OdpowiedzUsuńHarry i Eff... <3 Zayn jest przybity ale jego debilizm mnie rozwala. Kocha Eff a jest z Perrie. Sama nie wiem z kim bym chciałaby była Eff. MEGA<3:-*
OdpowiedzUsuńŚwietny! Warto było tyle czekać :) Tylko mam jedno ale. Z tego co już dawno temu pisałaś to rozdziały miały być w narracji trzecioosobowej, a ten rozdział poza paroma zdaniami jest w jednoosobowej. Nie wiem czy to było zamierzone czy przez przypadek, ale lepiej by całość wyglądała jakbyś poprawiła ten rozdział. Effy jest z Harrym... o nie! Ona bardziej by pasowała do Zayna, czemu ja zeswatałaś z Harrym? Nic do niego nie mam, ale on i Ef po prostu nie pasują do siebie. Czekam z niecierpliwością na nexta :) Pzdr i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńJEJU JEJU JEJU!!! EFFY Z HAZZĄ AKA NAJSŁODSZA PARA ŚWIATA!!
OdpowiedzUsuńAle się ciesze, że są razem! Wiem, że na pewno i tak skończy się, że Effy bd z Zaynem, ale tak cudownie się czyta, gdy ona jest z Harrym, wydaje się być taka szczęśliwa i nawet dosyć mocno się trzyma mimo tej całej sytuacji z Zaynem, że nie zareagował na wieść o ich związku... Przepraszam, ale gdy myślę 'związek Harrego i Effy' to od razu mam wielkiego banana na twarzy i się rozpraszam xD Jeju a ta scena kiedy sie pocałowali i on ją poprosił o chodzenie... PER-FECT! W pierwszej chwii nie zorientowałam się, że to Harry jest na tym korytarzu i myślałam, że to Zayn i nagle ta 'charakterystyczna chrypka' a ja takie 'HARRY?' i zaczęłam piszczeć a rodzice spojrzeli na mnie jak na wariatkę, ale kij z tym xD
Z drugiej strony, Boże jak mi żal El i Lou :( Wiedziałam, że to prędzej czy później wyjdzie na jaw, ale kurde.... Oboje teraz tylko cierpią, a jeszcze ten cały Peter... nie lubię go...
Uwielbiam takie długie rozdziały i musze przyznać, że było warto czekać, bo mimo całej dramy z Lou i Elizabeth to to jest teraz chyba mój ulubiony rozdział xD
Życzę duuuużo weny, chęci i czasu na dalsze pisanie ^^
Pozdrawiam, Forever Dreamer
Eh,.. Nie wiem czy się cieszyć ze związku Eff z Harrym. Widać, że ona go nie kocha i że jej serce nadal lgnie do Zyana. A on? Może po prostu chce dać jej spokój? Może uznał, ze Affy zakochała się w Harrym? Nie wiem, co on ma w głowie i pewnie tego nie zrozumiem dlatego nie będę snuć własnych teorii. Mam tylko nadzieję, ze Eff nie zrani Harrego. Bo to już byłby szczyt. A co do El... Sama jest sobie winna. Cierpi? I dobrze! Mogła pomyśleć o chłopaku pchając się do łóżka innego. Sama dobie winna! Może to ją czegoś nauczy.
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci świetnie;) Czekam na kolejny niecierpliwie!:)
A w wolnej chwili zapraszam na 2.2 do siebie;)
Boże, jaka jestem szczęśliwa, że Harry jest z Effy! AAAAA! MOJE MARZENIE SIĘ SPEŁNIŁO, DZIĘKUJĘ MÓJ MISTRZU, WYBAWICIELKO! JESTEM TWOJĄ FANKĄ! NORMALNIE ZARAZ DO CIEBIE PRZYJDĘ I CIĘ WYCAŁUJĘ, OK? ♥
OdpowiedzUsuńW ogóle chciałam Cię przeprosić za niekomentowanie. Byłam niemal pewna, że dodałam komentarz, ale go nie ma! No jak? : o W każdym razie na pewno przeczytałam rozdział, także wybacz :c
Jezu, no nie mogę. Cały czas jaram się tym, że Styles jest z Effy. No, awww ♥
Powinno mi być szkoda El, ale nie jest. Zasłużyła sobie na to, nie musiała zdradzać Lou z tym cholernie obleśnymi typem. Od razu mówię, że kocham aktora, który gra Petera, ale jako postać go nienawidzę, grr -.-
Głupia Elka zraniła Louisa, mam dość :C Jednak mam nadzieję, że się zejdą i wszystko będzie lepsze. Bo jednak wiem, że się kochają, a warto walczyć o miłość, prawda? :)
Zayna też mi nie szkoda, także jestem bardzo zła. Aleee szkoda mi Abby :c Biedna musi patrzeć jak Justin jest z Seleną. Matko, to naprawdę okropne i musi ją ranić. Strasznie jej współczuję :c Ale jednak mam nadzieję, że Abby zostawi Justina i zwiąże się z Niallem. Nie wiem dlaczego, ale w tym rozdziale zauważyłam, że Horan bardzo się o nią troszczy. Może coś z tego wyniknie? ;)
Także, jesteś cudowna pamiętaj o tym! Masz duży talent i jestem Ci wdzięczna, że znowu zaczęłaś pisać w narracji pierwszoosobowej :) Nigdy się nie zmieniaj bo jesteś niesamowita, dziękuję ♥
Pozdrawiam i życzę weny xx
http://bosses-ff.blogspot.com/
killer-ff.blogspot.com
Soreczka, że tak późno. XD Rozdział jak zwykle CUDOOWNYY. :DD Przeczytałam go już wcześniej na telefonie no a nie mg tam komentawać -,- ALE JESTEM TAKA ZASKOCZONA :oo Boż. Eff i Harry ;o nie no nie mg się doczekać next'a :)) Jeej znów się popłakałam Louis i Elka ;_; to jest takie.. ach . Kocham Cię ♥ Jesteś moją ulubioną blogówką ( nwm ) :DDDD XD czękam z niecierpliwością ♥
OdpowiedzUsuńAle to Fajne :> / Julia
OdpowiedzUsuńCUDO CUDO CUDO > Nii Kaa ♥
OdpowiedzUsuńJa też jestem na etapie nadrabiania. Nie było mnie na blogsferze aż miesiąc. Zresztą jak widzisz. Piszę dopiero teraz komentarz. Nie sądziłam, że w ogóle ten rozdział będzie tak boski. Jestem chamska? Oby nie! Chciałam powiedzieć, że jest boski!! Nie mogę uwierzyć, że połączyłaś Harrego z Effy. Ja tak bardzo kochałam Zeffy! Jak mogłaś mi to zrobić!? I że ta Rekler czy jak jej tam. Boże ta umowa jest straszna! Udawać ciążę... Jezusie coś ty masz za mózg! I nie mogę znów wyrobić z Heffy ;cc Nie chciałam ich, bo wolę Zayna od Hazzy, ale co tam. Raz się żyje. I cudowny ten rozdział. Justin i Aby <33
OdpowiedzUsuńKocham cię ♥
¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/
Dopiero teraz przeczytałam bo weekend, zastanawiałam się czy nie przeczytać jutro, bo miałam dziś 9 godzin w szkole i jestem kompletnie padnięta, ale jednak nie. Musiałam. Ta ciekawość hahaa.
OdpowiedzUsuń1. Jak czytałam o tym jak piją i prawda i wyzwanie, i był pocałunek Hazzy i Eff to normalnie przeżyłam 8 niebo xd
2. Ale jak Zayn wyszedł z tego powodu, to tez mega uśmiech i zaciesz haha.
3. Chociaż on zaczyna mnie juz tą swoją obojętnością wkurzać. Za każdym razem jak nic nie robi, to mam ochote mu przywalić, albo już się pogodził z tą sytuacją na dobre, albo nie. Wóz albo przewóz.
4. W pewnym sensie jakoś ucieszyłam się, że Louis się dowiedział. Ciężko było mi czytać o jego staraniach jak wiedziałam co jest, a teraz minęło najgorsze więc mam nadzieję, że albo rozstanie się z nią, albo będą razem. Tak czy siak, chyba nie będzie tu już jakiś kłamstw.
5. Hazz i Eff parą. OHH MY MY!!!! Do teraz nie wierzę, ale na miejscu Eff zastanowiłabym się, czy to wporządku skoro chodzi teraz z nim, a ciągle o Maliku myśli... hmmm...
6. Nialler jest kochany. Mimo tego, że ciągle żre, co aż czasami jest wprost niedowyobrażenia, żeby człowiek tyle jadł to i tak słodziak.
7. Szkoda mi Abby, że tak wygląda jej związek. Właściwie to ze wszystkich to jej jest mi w tym blogu najbardziej żal. Jeśli chodzi Eff mam czasami wrażenie, że troszeczkę przesadza, El sama podejmowała takie wybory i teraz pije piwo które sobie naważyła, a biedna Abby nie zrobiła nic złego a i tak cierpi.
8. Co do tej Rykyly czy jak jej tam, to na całej linii nie lubię, nie akceptuję i tak właściwie to nadal nie wiem co ona robi tutaj. Jak dla mnie mogłoby jej całkiem nie być, choć rozbudowuje wątek i to jest plus.
No to chyba tyle na teraz. Będę czytać twojego nowego bloga, z pewnością!
Czemuuuuuuuu z Harrym?!
OdpowiedzUsuńCo z Zaynem ?
Jeeeeejkuuuu ale się namieszało XD
czekam na nowy :*