- przecież
przyrzekałaś mi, że to był żart i nigdy nic takiego się nie działo, prawda?! – wypalił roztrzęsiony Harry.
- Ha!
Wiedziałem! – wypalił szczęśliwy Liam, klaszcząc w ręce.
-Masz coś
jeszcze kurwa do powiedzenia Liam?- warkną Niall, który, aż poczerwieniał z
nadmiaru emocji, a jego palce zaciśnięte w pięści pobielały. Każdy zrozumiał
powagę sytuacji i rozdrażnienie chłopaka, bo przecież blondyn choćby cokolwiek się
działo nigdy nie przeklinał, ale tu przecież chodziło o jego małą, „niewinną”
siostrzyczkę… Niall był wściekły na nią tak samo jak i na siebie. Rozumiał ile
przeszła i uważał, że to NIE ona odpowiada za to wszystko co się teraz dzieje
wokół niej, to życie ją tak skrzywdziło, nie dając szansy na lepsze jutro, ale dlaczego tak bardzo usiłuję je sobie
doszczętnie popsuć?! Jej życie polega tylko i wyłącznie na spadaniu w dół, a
potem uparcie usiłuję tam zostać, wykańczając się tam z dania na dzień.
Przecież bardzo dobrze wiem, że tego nienawidzi, nienawidzi być na samym dole,
więc dlaczego to robi?! gdy wszyscy dokoła chcą podać jej dłoń na wydostaniecie
się ta się odwraca od nich jeszcze bardziej... Dlaczego jest tak mało rozważna?- Mimo wszystko co robi i w co się pakuję nie masz kurwa prawa tak mówić
o mojej siostrze! - rzucił ostro w jego stronę piorunując go wzrokiem.
- Effy
dlaczego mi nie powiedziałaś?! – rozwścieczony Harry trzymający się na
granicy wytrzymałości, cały poczerwieniał starając się to pojąć. – Pomógł bym
ci do cholery!! – Wilson nie płakała, bo była silna, ale za to była wściekła,
była wściekła na nich wszystkich, BO CO
ONI KURWA WSZYSCY MOGĄ O TYM WIEDZIEĆ??!!! Nie mają pojęcia co teraz myślę, dlaczego to robię… Nie potrafią mnie
choćby w pewnym stopniu zrozumieć… To
moje życie i w pewnym stopniu mi się to
podoba, więc dlaczego do cholery każdy stara mi się pomóc?! Mi NIKT nie jest w
stanie pomóc. Ja po prostu chcę umrzeć,
zniknąć i już nigdy więcej się nie pojawiać, czy tak trudno to uszanować?
- Oj dajcie jej
już spokój… Przecież teraz to nie taki ważne. Przed chwilą jakaś laska wmawiała
mi, że jestem ojcem jej dziecka! – większość ludzi teraz pomyślałaby, że to
egoista wpatrzony w samego siebie, że nie obchodzą go innych problemy, liczą
się tylko jego. Jednak tylko tak naprawdę bliscy przyjaciele, tacy jak Effy i
Liam wiedzieli, że zrobił to tylko dla niej, aby wszyscy wokoło dali jej
spokój. Widział, że szatynka takiego gadania nienawidzi i wręcz po takim czymś
chce jeszcze bardziej brać to świństwo, chce zrobić im na złość i udowodnić po
raz setny, że nikt jej nie będzie mówił co ma robić i że nikt po za nią samą
nie ma na nią wpływu. Proszę państwa!
przed wami Effy! Kobieta nieprzewidywalna do granic możliwości. Malik na
samą myśl o tym po cichu się zaśmiał i każdy popatrzył na niego jak na idiotę,
bo przed chwilą krzyczał, a jego dziewczyna najprawdopodobniej go rzuciła.
- Zayn, ale przecież
ty z nią poszedłeś do tego hotelu… - powiedział mało dosłyszalnie Harry. –
takie rzeczy się przecież zdarzają, nawet najlepszym… Nic się nie martw Perr…
- Kurwa czy
ty mnie słuchasz?! – szybko przerwał mu rozwścieczony Mulat. – tak ok wtedy we
wtorek, po klubie, poszedłem tam z nią, całowałem się z nią, ale gdy przyszło
co do czego… - Malik podniósł się i popatrzył na Effy oczekując od niej jakiś
reakcji, nawet najmniejszej, jakiegoś mrugnięcia, uniesienia najdelikatniej
kącików ust ku górze, zaciśniętej szczęki z nerwów, cokolwiek. Jednak ona stała
z miną bez wyrazu twarzy, wlepiając swój wzrok prosto w niego. – Jednak gdy
przyszło co do czego, poszedłem. Uciekłem od niej i włóczyłem się po parku
gdzieś do czwartej nad ranem… Musiałem… Musiałem przemyśleć parę spraw.
- We wtorek? – wypalił ni stąd ni zowąd Louis. – Przecież El wtedy w parku sprzątała po
koncercie do rana… Elizabeth widziałaś wtedy tam Zayna? Przepraszam Zayn, ale
musimy wiedzieć. - El nagle poczuła jak gorące ciepło rozchodzi się po jej
ciele. Pulsująca krew w tętnicach, jakby chciała się stamtąd wydostać, zaczęła
szaleć w tą i z powrotem, sprawiając, że zabrakło jej niemal powietrza.
- Tylko, że
tam nie było żadnego festynu. – wypalił, nic nie rozumiejąc Malik, a Louis
popatrzył zdezorientowany na swoją dziewczynę, a ona ta jeszcze bardziej nie
wiedziała co ma zrobić, czując, że zaraz zemdleje. Próbowała w gorączkowym
tempie wymyślić coś sensownego, w co uwierzyłby jej chłopak.
-Bo w ostatniej chwili go odwołali… Wiecie jak to
jest. Raz obiecują potem w końcu go nie ma. – machała szybko rękoma ze
zdenerwowana - I nawet szłam do waszego
pokoju, żeby wam powiedzieć o tym, ale zadzwoniła do mnie Abby i poprosiła o
pomoc w robieniu zaproszeń na bal.- uśmiechnęła się słodko i znacząco
popatrzyła na Abb. Nie mogła powiedzieć mu, przecież, że była wtedy z Peterem ! Przecież to byłby jej koniec! Jej i Louisa.
Jego świat runąłby i rozpadł się na malutkie kawałeczki, a ona przecież
tego nie chciała… Za żadne skarby świata…

Effy głęboko i głośno westchnęła i wyszła z
pokoju. Miała dość już tego teatrzyku. Proszę
was ! co to ma być w ogóle?! Czy naprawdę nikt z nich się już nie domyślił o
romansie El, nawet jeśli nie, to po tej akcji, już awantura murowana. Była
już koło delikatesów, kiedy usłyszała za sobą znajomy głos.
- Hej ! Effy
! A ty gdzie idziesz co? - odwróciła się w stronę dobiegającego o dziwo
przyjaznego głosu Harrego.
- Idę do hotelu... Jestem
strasznie zmęczona. – powiedziała oschle, bo czuła, że zaraz zacznie się
kazanie na temat jej postępowania.
- No
widać...- Harry zaśmiał się przyjaźnie do dziewczyny. - Ale zanim pójdziesz mam
dla ciebie prezent… - Effy patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, czekając
kiedy ktoś zaraz wybiegnie z jakiś krzaków krzycząc, że dała się nabrać, ale
nic takiego się nie stało, on naprawdę był dla niej szczerze miły.
- Harry? Dlaczego jesteś dla mnie miły? – spytała ostrożnie, dobierając z dokładnością
każdy wyraz. – po tym kiedy tak cię bezczelnie okłamałam, ty jeszcze uśmiechasz
się do mnie?!

-Dobra...Zamknij
oczy...
-Muszę?
-No zamykaj!- zrobiła to co jej kazał i czekała na dalszy rozwój akcji. Nie miała pojęcia
co się zaraz wydarzy, a miała złe przeczucie. "Harry ma powalone pomysły "- pomyślała i zaśmiała się na samą
myśl o tym co mógł tym razem wymyślić. Dziwne, że tak łatwo dała sie namówić na
to zamknięcie oczu, powinna była to przemyśleć...
-Możesz
otworzyć...- otworzyła powoli oczy, jakby bała się, ze zaraz wybuchnie jakaś
bomba, albo pogryzie ją niedźwiedź. Jednak jej oczom ukazała się mała kuleczka
z merdająca ogonem.
-Co to jest? – wyszeptała z bólem serca.
-No pomyślałem,
że się ucieszysz...Wiesz...No...- jąkał sie i nie wiedział jak posklejać
zdanie, tak aby nie walnąć jakiejś bzdury. Nie chciał by cokolwiek nie poszło
po jego myśli.- Tak bardzo cierpiałaś po tym jak straciłaś tego Efflika, którego
podarowałaś Zaynowi i chciałem ci jakoś to wynagrodzić. Ten debil na ciebie nie
zasługuje, jesteś dla niego za dobra...- Effy nie mogła tego już dłużej
słuchać. Nie wierzyła w to co widzi i słyszy. Jak mogła dopuścić do czegoś
takiego?! Przecież są przyjaciółmi!!
-Ty... Harry
ty się we mnie zakochałeś?- złapała sie za głowę i pokręciła nie z
niedowierzaniem - Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi! Jak mogło się to stać?! Kurwa przecież ci ufałam i myślałam, ze mogę na tobie polegać! Kuźwa
Styles! Robisz to, żeby skłócić mnie z Zaynem, tak?! Czego mylisz tylko o
sobie?! Ty pieprzony egoisto! Ja go kocham, rozumiesz?! Kocham! Nie mogę! nie dam rady być z jego najlepszym przyjacielem!! To ponad moje siły,
rozumiesz?! Chcę abyś mnie zostawił w spokoju. - Wyszła szybko z pokoju zostawiając
Stylesa w totalnym szoku, nie pozwalając mu nawet dojść do słowa. Myślał, że uszczęśliwi
Eff, ale coś wyszło nie tak. Nie miał pojęcia o czym mówiła do niego
dziewczyna. Przecież dla niego byli tylko i wyłącznie przyjaciółmi!! Kochał
ją, ale jak swoją młodszą, zadziorną siostrę, nic więcej... Nawet, gdyby
próbowali być razem, wiedział, że w żadnym wypadku nie wyszło by im, są niemal
jak ogień i woda. Nie pasują do siebie.
"Przecież to niedorzeczne"- pomyślał
i klęknął przy szczęśliwym piesku. Co miał z nim teraz zrobić? "Oddam
siostrze" Przyszło u do głowy i wyciągnął telefon, aby do niej zadzwonić. Chciał
też poradzić się jej w sprawie Effy, przecież nie chciał stracić najlepszej
przyjaciółki, a wszystko było w jak najlepszej drodze, żeby to się stało.
*Zayn*
Wszedł do
pokoju w hotelu, gdzie mieszkała Effy. Wyszedł zaraz za nią, ale nie chciał iść
razem z nią… Potrzebował samotności, wyciszenia i nawet nie zauważył kiedy same
nogi powiodły go tutaj… Nie miał pojęcia dlaczego i po co tu idzie, ale
wiedział, że potrzebuje wsparcia od osoby, która go zrozumie, wysłucha, da
oparcie. Na nikogo innego nie mógł liczyć. ONA była właśnie tą osobą z którą
chciał teraz pobyć. Ku jego zdziwieniu nie zobaczył już w środku tego bałaganu, który
był tu ostatnio. Było tu tak czysto, jakby pokój był całkiem nowy. " Ciekawe
kiedy to posprzątała "- pomyślał i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu
dziewczyny.
-Effy?
-W łazience
...- odpowiedziała, a on skierował się do drzwi, lekko w nie pukając.
-Mogę wejść? – spytał z wielką nadzieją, że uzyska zadawalającą odpowiedzi.
-Mhm...- odetchną
z ulgą, wszedł i zobaczył dziewczynę siedzącą na podłodze, opierającą się o
wannę z Jackiem Danielsem w ręku. " Dzisiaj
to i jak bym się napił "- usiadł obok niej i oparł głowę o ścianę.
Milczeli przez dłuższą chwilę, ale nie przeszkadzało im to.
-Nie rozbiłem
tego Effy... – popatrzył na nią z nadzieją, jednak ona milczała popijając ostry
piekący płyn, patrząc się przed siebie. - oni mi nie wierzą… Sama widziałaś,
ale ja naprawdę tego nie zrobiłem...- zaczął zrezygnowany po długiej ciszy.
Próbował się bronić chyba bardziej przed samym sobą niż przed nią, ale chciał
jej to wyjaśnić... Czuł taką wewnętrzną potrzebę… Widział, że chcę usłyszeć to
od niego, choć pewnie i tak znając ją znała już całą historie - To było po
moich urodzinach, jak jeździliśmy na motorze. Poszliśmy potem z Liamem i Harrym
do klubu i poznaliśmy tę dziewczynę, wydawała się taka sama... I samotna… -
Effy prychnęła głośno z rozbawienia, ale Mulat nie przerywał - Wyszedłem z nią ,ale nic nie zaszło!
Nic! Błagam powiedz, że mi wierzysz. Wierzysz mi?- zapytał zrezygnowany i podniósł się, aby popatrzeć na dziewczynę,
która powoli odwróciła głowę w jego stronę i popatrzyła na niego niebieskimi
tęczówkami przesiąkniętymi miłością.
-Wierzę Zayn
wierzę...- powiedziała – I bardzo często to jest właśnie mój problem… Za bardzo
ci ufam… Za wiele dla mnie znaczysz. – powiedziała z trudem, a w jej oczach
zabłysła szczerość i wyrozumiałość, po czym
podała mu butelkę z alkoholem, odwracając się do poprzedniego punktu jej
patrzenia – Tylko ty potrafisz mnie tak
niszczyć i doprowadzać do szaleństwa.
- Staram się
jak mogę. – pokręcił głową na znak, że już jest tym wszystkim zmęczony i nie
wie co dalej robić, po czym wziął delikatnie wziął jej butelkę i upił duży łyk
cieczy.
- Ty się
starasz?! Ty?! – nie wytrzymała i energicznie się podniosła na siedząco.
- Co ty niby takiego robisz z tym, co?! Jesteśmy w punkcie wyjścia, jak zawsze, wiesz?! Bo jesteśmy w tym samym
miejscu co dwa miesiące temu! Nic się nie zmieniło! nic rozumiesz?!. ,
nadal nie wiem na czym stoję, a ty po prostu skaczesz sobie z kwiatka na
kwiatek. Jeśli chcesz być z nią, to mnie zostaw Zayn… zostaw mnie, tylko tyle.
Żyj sobie z nią, mną się nie przejmuj – w jej oczach zawitały raniące łzy, które tak rzadko widywał. – Za każdym
razem gdy cię widzę, myślę sobie - teraz będzie lepiej! Teraz się nie dam,
pokaże mu na co mnie stać bez niego, ale
jak mam to zrobić?! No jak?! Jak mam ci uwodnić, że sobie poradzę? Skoro ty cały czas się do
mnie coraz bardziej zbliżasz. - popatrzyła na jego tęczówki i ogarnął ją
jeszcze większy gniew. – Nie rób tego! Kurwa tylko nie tego! Nie patrz na
mnie tak jakby ci na mnie zależało! Mam już dość tego udawania… To jest
najgorsze w tym wszystkim wiesz? Bo robisz mi nadzieje. Codziennie rano, gdy
tylko na ciebie patrzę, ty patrzysz tak jak teraz, jakby poza mną świat się nie
liczył, a tymczasem jesteś z nią… Tak bardzo cię nienawidzę .. Tak bardzo.. –
powiedziała krzywiąc się z bólu i energicznie machając głową. – Że, aż cię
kurwa mocno kocham, ale ty i tak masz to kurwa gdzieś! Dla ciebie się liczy
tylko, żebym nie zaćpała się na śmierć, bo miałbyś wtedy wyrzuty sumienia, a co
by było gdyby przypadkiem dowiedziała się o tym Perrie. – zakryła z przerażenia
teatralnie usta, po czym nagle jej twarz zmieniła się na obojętną i jakby czymś
obrzydzona . – Nie obchodzi mnie to. – powiedziała na ostatku sił i
zrezygnowana oparła się ponownie o wannę upijając łyk wódki. Chłopak nie wiedząc za bardzo co zrobić,
nigdy jeszcze u nikogo nie widział, aż tylu emocji… Takiego zmieszania uczuć…
Nienawiści, miłość, współczucia, obrzydzenia... Razem ze sobą się nawzajem przeplatywały,
walczyły które okażą się silniejsze od tam tych, każda z nich chciała wygrać.
Zayn zmieszany do głębi granic, najdelikatniej jak potrafił dotknął jej dłoni i
musnął, za to ona szybko ją zabrała i prychnęło z rozwścieczenia i obrzydzenia.
Nagle poczuł już te znajome uczucie… Gdy jego całe ciało ogrania go gorące
ciepło, a mięśni jak zahipnotyzowane zaczęły szaleć i miały ochotę coś
rozwalić. Bał się tego gniewu jak każdego, zawsze gdy się wyłaniał działo się
coś złego. Jeszcze przez chwilę starał się ze wszystkich sił je zachować sobie, ale ono było silniejsze.
- Czy ty
kura myślisz, że mi jest łatwo?! – szybko podniósł się na nogi, patrząc z
nienawiścią na dziewczynę. – Każdego dnia ! Każdego pierdolonego dnia, patrzę w
lustro i już sam nie wiem kto tam stoi po drugiej stronie! Nie poznaje siebie
z dnia na dzień , gubię się sam w sobie
i we wszystkich moich uczuciach! Kocham Perrie, kurwa kocham ją ! Nie będę
cię kłamał! Ale mino wszytko mimo to… Cały czas coś ciągnie mnie do ciebie..
Nie potrawie nad tym nawet zapanować! to jest silniejsze ode mnie! Za każdym
razem gdy patrzę na nią, widzę przed oczami ciebie! Cały czas was ze sobą
porównuje co niej fair po obu stronach! Wdarłaś się do mojej głowy i nie
chcesz stamtąd wyjść! – złapał się za głowę jakby chciał coś z niej wyrwać,
dziewczyna bardziej wtuliła się swoją szeroką bluzę i skuliła się w kłębek i
zaczęła po cichu płakać słuchając jego raniących słów. Bała się go, jak i tego
co jeszcze zamierza jej powiedzieć. Błagała
w myślach, żeby przestał, ale on
nawet na nią nie patrzył, jak zahipnotyzowany ukazał całą soją dusze, a emocje
i niewypowiedziane słowa teraz wypadały z niego jak z lewolweru z pociskami
wymierzonymi prosto w nią. - Ty mówisz że ty przeze mnie wariujesz?! Ja już
nawet nie wiem kim jestem! – powiedział łapiąc się z bólem za głowę z
pulsującej czaszki. – To jest niebezpieczne dla nas obu Eff… Coś między nami
jest to pewne.. Ale czy to miłość? Czy to jest właśnie miłość? Kiedy zamykam
oczy jesteś tam ty, gdy mam je otworzone jesteś tam ty! Gdy o czymś myślę to o
tobie! Staram się na tym panować jak mogę, ale bez sensu, ponieważ i tak
zaraz stajesz tam ty! Cała roześmiana, radosna! Jakby nic innego się nie
liczyło… Tylko ty… Gdybyśmy się temu poddali... Wiesz o tym, że to by nas zabiło…
Popatrz tylko na nas! No popatrz na nas! Ty zaczęłaś ćpać , a ja już sam
gubię się sam w sobie. To jest za silne Eff... Wiem, że nie dam rady, ja już wysiadam... Przez ciebie cały wariuję... – dopiero teraz ośmielił się na nią popatrzeć, była
cała blada od emocji i ledwo co łapała oddech z szlochu. – Nie płacz! Kurwa
nie płacz! – dziewczyna jak w transie nie przestawała, nawet nie ośmielała
się na niego popatrzyć, bała się jego i tej całej prawdy, którą podzielił się z
nią. Od zawsze widziała, że coś nim jest
dziwnego... Takiego niebezpiecznego.. I kochanego... Pragnęła go całym sercem… I
to ją właśnie przerażało... Że aż tak bardzo można kogoś chcieć… Takiego jakim
jest, wszystko w nim jej odpowiadało nawet to, że się go teraz bała.. po prostu
tak miało być… Chciała mu powiedzieć, żeby się nią nie przejmował, że to winna
trochę alkoholu, że ona się jakoś pozbiera, jak zawsze, ale nie wydobyła z
siebie żadnego dźwięku. – przypatrywał się jej jeszcze przez chwilę pękając z
nadmiaru gniewu, a potem, zrzucił z cały sił wazon z wodą, który potłukł się na
malutkie kawałeczki, nie które zahaczyły o brunetkę, ale na szczęście jej nie
zraniły. Nie krzyknęła ani nie pisnęła, była twarda, mocno ugryzła się kolano, aby tylko nie krzyknąć. Podszedł do
drzwi i je z hukiem otworzył. Effy zamknęła oczy z bólu i ze strachu, co teraz
może się stać. Ranił ją, ranił ją z każdym dniem od nowa, sprawiając, że ta go
za to jeszcze bardziej kochała, co samo dziwiło brunetkę. Reagowali na siebie
bardzo dziwnie co ich obu coraz bardziej zaskakiwało i już sami nie mieli
pojęcia do czego jeszcze są zdolni. Nagle usłyszała, huk zamykanych. Mimo tego
wiedziała, że nie wyszedł, nie zostawiłby jej samej w takim stanie. Nie zostawił by mnie… Nie zostawił by mnie...
Wmawiała sobie w myślach zaciskając mocno powieki z bólu serca i zagryzając
mocno wargi, aż do krwi. Nie zostawiałby
mnie. Po czym wybuchnęła jeszcze większym płaczem, ponieważ zdała sobie
sprawę, że jednak to zrobił. Zostawił ją. Nie zważając na szkło porozrzucane po
całej podłodze, położyła się na niej, zwijając w kłąbek z rozpaczy. Po godzinie
była już tym zmęczona, chciała tylko zasnąć, o niczym innym nie marzyła, już
prawie odpływała do krainy morfeusza, kiedy usłyszała szept, tak cholernie jej
znany.
- Effy… - od
razu się ożywiła i nie zważając na nic podbiegła do niego. Siedział ze łzami w
oczach opierając się o drzwi wejściowe. Jednak
wciąż tu był… Był tu… Nie zostawił mnie ani na chwilę. Po ciele rozpłynęło
się przyjemne ciepło, uśmiechnęła się sama do siebie, podbiegła do niego i
lekko się w niego wtuliła, on objął ją ramieniem i pocałował we włosy.
- Dlaczego
prawie każda rozmowa, kończy się kolejną kłótnią? – powiedział
niedowierzanie.
- Za bardzo
mi na tobie zależy. – wyszeptała, nie wierząc że wypowiedziała to na głos.
- Uhgh.. co
ty ze mną robisz. – jękną boleśnie Mulat, na co Effy się lekko uśmiechnęła.
- Wiesz co? Nie obchodzi mnie to co z tego wyniknie gdy będziemy razem... Chcę
zaryzykować… Jeśli tylko powiesz, że jesteś na to gotowy to ja jestem w stanie
zrobić wszytko, żeby nam się udało. – powiedziała ostrożnie dobierając każde
słowo, powoli podnosząc głowę w jego kierunku jakby bała się, że ją odrzuci lub
powie jej, że dla niego ona nic nie znaczy. Patrzył na nią niby tymi samymi oczami
co zawsze, ale to nie był ten sam wzrok... Ten był taki zdziwiony,
zainspirowany, pożądający i współczujący. Zawierał po prostu wszytko co w nim kochała.
Zayn zagłębiając się w jej niebiańskie oczy pełne przeżyć i smutku, nadziei, przegryzł
nerwowo wargę, bo nie mógł się zdecydować co zrobić, tak za bardzo go kusiła!
a on tak bardzo wiedział, że nie powinien! Nie miał pojęcia jak to wszystko
rozegrać, nawet ona nie wyobrażała sobie jak bardzo teraz jej pragnie. Chciał w
końcu poczuć jej pełnych, malinowych ust… Które tak go kusiły każdego dnia…
Chciał poczuć jej smak. Pomiędzy nimi zaczęła tworzyć się jakaś niewidzialna
więź, chemia, którą ogarniała ich coraz bardziej pożądających siebie nawzajem.
Byli wpatrzeni w siebie bez wytchnienia jakby tylko patrzenie na siebie
sprawiało im trud, że ktoś tak idealny dla nich
w ogóle istnieje. Malik powoli przybliżył usta do jej, wciąż spoglądając
głęboko w jej źrenice. Musnął je najdelikatniej jak potrafił swoimi, a palcami
przejechał po jej plecach. Ich usta już trochę pewniejsze w swoich ruchach
teraz trwały w najlepsze razem ze sobą i żadna siła nie potrafiła ich od siebie
odciągnąć, mimo, że w środku czuli ciepło i ukojenie, bardzo dobrze wiedzieli,
że nie powinni tego robić…Nie powinni być razem… Świat ich ukarze za tyle
szczęścia, miłość… I bardzo dobrze o tym oboje wiedzieli, ale mimo tego… Mimo
wszystkiego… Nie mogli się rozstać, byli przygotowani na najgorsze zło, które
będzie na nich czekać po rozstaniu się. Ich języki toczyły wspólną walkę,
nawzajem się wypełniając, razem tworzyli jedność, byli wprost dla siebie
stworzeni.

- To
szaleństwo… - wyszeptała z roztargnienia, z tej miłości która napełniała teraz
każdą komórkę jej rozluźnionego ciała.
Dziś byli razem,
dziś nie liczyło się nic po za nimi, ale oboje dobrze wiedzieli, że to tylko
cisza przed burzą, że kiedyś… Pewnego dnia… Będą musieli za to wszystko
zapłacić.
----------------------------------------
Hej kiciusie ;33
Rozdział dodaje z dniowym opóźnieniem :D Mam nadzieję, że się nie gniewacie ♥
Co sądzicie o takim obrocie akcji ? ;> podoba się wam ?
w następnym rozdziale będziemy przeżywać BAL ♥♥
Jak już będę wiedzieć kiedy dodam następny napisze w informacjach :D
Jak macie jakieś pytania lub chcecie wyrazić swoją opinie zapraszam na mojego aska, link w informacjach :))
Zachęcam także do zostawania komentarzy pod spodem, to wielka motywacja !! :D
Do zobaczenia ! ♥♥