czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 26 : Zaklinam Cię... i kocham Cię







- przecież przyrzekałaś mi, że to był żart i nigdy nic takiego się nie działo, prawda?! – wypalił roztrzęsiony Harry.
- Ha! Wiedziałem! – wypalił szczęśliwy Liam, klaszcząc w ręce.
-Masz coś jeszcze kurwa do powiedzenia Liam?- warkną Niall, który, aż poczerwieniał z nadmiaru emocji, a jego palce zaciśnięte w pięści pobielały. Każdy zrozumiał powagę sytuacji i rozdrażnienie chłopaka, bo przecież blondyn choćby cokolwiek się działo nigdy nie przeklinał, ale tu przecież chodziło o jego małą, „niewinną” siostrzyczkę… Niall był wściekły na nią tak samo jak i na siebie. Rozumiał ile przeszła i uważał, że to NIE ona odpowiada za to wszystko co się teraz dzieje wokół niej, to życie ją tak skrzywdziło, nie dając szansy na lepsze jutro, ale dlaczego tak bardzo usiłuję je sobie doszczętnie popsuć?! Jej życie polega tylko i wyłącznie na spadaniu w dół, a potem uparcie usiłuję tam zostać, wykańczając się tam z dania na dzień. Przecież bardzo dobrze wiem, że tego nienawidzi, nienawidzi być na samym dole, więc dlaczego to robi?! gdy wszyscy dokoła chcą podać jej dłoń na wydostaniecie się ta się odwraca od nich jeszcze bardziej... Dlaczego jest tak mało rozważna?- Mimo wszystko co robi i w co się pakuję nie masz kurwa prawa tak mówić o mojej siostrze! - rzucił ostro w jego stronę piorunując go wzrokiem.

- Effy dlaczego mi nie powiedziałaś?!  – rozwścieczony Harry trzymający się na granicy wytrzymałości, cały poczerwieniał starając się to pojąć. – Pomógł bym ci do cholery!! – Wilson nie płakała, bo była silna, ale za to była wściekła, była wściekła na nich wszystkich, BO CO ONI KURWA WSZYSCY MOGĄ O TYM WIEDZIEĆ??!!! Nie mają pojęcia co teraz myślę, dlaczego to robię… Nie potrafią mnie choćby w  pewnym stopniu zrozumieć… To moje życie i w pewnym stopniu mi się to podoba, więc dlaczego do cholery każdy stara mi się pomóc?! Mi NIKT nie jest w  stanie pomóc. Ja po prostu chcę umrzeć, zniknąć i już nigdy więcej się nie pojawiać, czy tak trudno to uszanować?
- Oj dajcie jej już spokój… Przecież teraz to nie taki ważne. Przed chwilą jakaś laska wmawiała mi, że jestem ojcem jej dziecka! – większość ludzi teraz pomyślałaby, że to egoista wpatrzony w samego siebie, że nie obchodzą go innych problemy, liczą się tylko jego. Jednak tylko tak naprawdę bliscy przyjaciele, tacy jak Effy i Liam wiedzieli, że zrobił to tylko dla niej, aby wszyscy wokoło dali jej spokój. Widział, że szatynka takiego gadania nienawidzi i wręcz po takim czymś chce jeszcze bardziej brać to świństwo, chce zrobić im na złość i udowodnić po raz setny, że nikt jej nie będzie mówił co ma robić i że nikt po za nią samą nie ma na nią wpływu. Proszę państwa! przed wami Effy! Kobieta nieprzewidywalna do granic możliwości. Malik na samą myśl o tym po cichu się zaśmiał i każdy popatrzył na niego jak na idiotę, bo przed chwilą krzyczał, a jego dziewczyna najprawdopodobniej go rzuciła.
- Zayn, ale przecież ty z nią poszedłeś do tego hotelu… - powiedział mało dosłyszalnie Harry. – takie rzeczy się przecież zdarzają, nawet najlepszym… Nic się nie martw Perr…
- Kurwa czy ty mnie słuchasz?! – szybko przerwał mu rozwścieczony Mulat. – tak ok wtedy we wtorek, po klubie, poszedłem tam z nią, całowałem się z nią, ale gdy przyszło co do czego… - Malik podniósł się i popatrzył na Effy oczekując od niej jakiś reakcji, nawet najmniejszej, jakiegoś mrugnięcia, uniesienia najdelikatniej kącików ust ku górze, zaciśniętej szczęki z nerwów, cokolwiek. Jednak ona stała z miną bez wyrazu twarzy, wlepiając swój wzrok prosto w niego. – Jednak gdy przyszło co do czego, poszedłem. Uciekłem od niej i włóczyłem się po parku gdzieś do czwartej nad ranem… Musiałem… Musiałem przemyśleć parę spraw.
- We wtorek? – wypalił ni stąd ni zowąd Louis. – Przecież El wtedy w parku sprzątała po koncercie do rana… Elizabeth widziałaś wtedy tam Zayna? Przepraszam Zayn, ale musimy wiedzieć. - El nagle poczuła jak gorące ciepło rozchodzi się po jej ciele. Pulsująca krew w tętnicach, jakby chciała się stamtąd wydostać, zaczęła szaleć w tą i z powrotem, sprawiając, że zabrakło jej niemal powietrza.
- Tylko, że tam nie było żadnego festynu. – wypalił, nic nie rozumiejąc Malik, a Louis popatrzył zdezorientowany na swoją dziewczynę, a ona ta jeszcze bardziej nie wiedziała co ma zrobić, czując, że zaraz zemdleje. Próbowała w gorączkowym tempie wymyślić coś sensownego, w co uwierzyłby jej chłopak.
-Bo  w ostatniej chwili go odwołali… Wiecie jak to jest. Raz obiecują potem w końcu go nie ma. – machała szybko rękoma ze zdenerwowana -  I nawet szłam do waszego pokoju, żeby wam powiedzieć o tym, ale zadzwoniła do mnie Abby i poprosiła o pomoc w robieniu zaproszeń na bal.- uśmiechnęła się słodko i znacząco popatrzyła na Abb. Nie mogła powiedzieć mu, przecież, że była wtedy z Peterem ! Przecież to byłby jej koniec! Jej i Louisa.  Jego świat runąłby i rozpadł się na malutkie kawałeczki, a ona przecież tego nie chciała… Za żadne skarby świata…
- Ale w tam ten wtorek, przecież Abby ..- Zaczął Justin, ale przerwał, gdy zobaczył spojrzenie Abby. W trybie natychmiastowym zrozumiał o co chodzi i zaczął nawijać jak najęty. – Wtedy  była taka fajna wyprzedaż w centrum handlowym! Mówię wam! Byliśmy z Sel i żałujcie, że nie byliście. Nawet chyba jeszcze trwa więc jak coś to... Ten... Możecie iść...- Zająknął się na koniec i posłał sztuczny uśmiech do chłopaka. Nie łapał się o co chodzi w tym wszystkim, ale wiedział, ze ma to jakieś wielkie znaczenie. Abby po słowach wypowiedzianych przez Justina poczuła ukłucie w sercu. Nie wiedziała dlaczego, bo przecież chłopak był wtedy z nią, a nie z Sel, ale coś w środku ją bolała. Czy to była zazdrość...?
 Effy głęboko i głośno westchnęła i wyszła z pokoju. Miała dość już tego teatrzyku. Proszę was ! co to ma być w ogóle?! Czy naprawdę nikt z nich się już nie domyślił o romansie El, nawet jeśli nie, to po tej akcji, już awantura murowana. Była już koło delikatesów, kiedy usłyszała za sobą znajomy głos.
- Hej ! Effy ! A ty gdzie idziesz co? - odwróciła się w stronę dobiegającego o dziwo przyjaznego głosu Harrego.
- Idę do hotelu... Jestem strasznie zmęczona. – powiedziała oschle, bo czuła, że zaraz zacznie się kazanie na temat jej postępowania.
- No widać...- Harry zaśmiał się przyjaźnie do dziewczyny. - Ale zanim pójdziesz mam dla ciebie prezent… - Effy patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, czekając kiedy ktoś zaraz wybiegnie z jakiś krzaków krzycząc, że dała się nabrać, ale nic takiego się nie stało, on naprawdę był dla niej szczerze miły.
- Harry? Dlaczego jesteś dla mnie miły? – spytała ostrożnie, dobierając z dokładnością każdy wyraz. – po tym kiedy tak cię bezczelnie okłamałam, ty jeszcze uśmiechasz się do mnie?!
- Oj przestań było minęło… - pomachał w powietrzu ręką cały w skowronkach, a potem ujął jej dłoń i pociągnął w swoją stronę, oddała uścisk, a on obdarował ją jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, a dziewczyna nawet nie wyobrażała sobie, żeby go nie odwzajemnić. Wydawało jej się to  co najmniej „dziwne”? Nie to nie było dziwne... To było przedziwne! Osoba która dowiaduję się, że ją okłamywałaś przez cały czas, tak się nie zachowuje!! Nawet jakby nie wiem jak cię lubiła, tak nie robi… Coś mi tu śmierdzi… O co mu chodzi do cholery?  Cieszyła się z jednej strony, że ma takiego wspaniałego przyjaciela, ale nie wierzyła mu do końca z tym przebaczeniem... Gdy wrócili do akademika, weszli do pokoju Harrego.
-Dobra...Zamknij oczy...
-Muszę?
-No zamykaj!- zrobiła to co jej kazał i czekała na dalszy rozwój akcji. Nie miała pojęcia co się zaraz wydarzy, a miała złe przeczucie. "Harry ma powalone pomysły "- pomyślała i zaśmiała się na samą myśl o tym co mógł tym razem wymyślić. Dziwne, że tak łatwo dała sie namówić na to zamknięcie oczu, powinna była to przemyśleć...
-Możesz otworzyć...- otworzyła powoli oczy, jakby bała się, ze zaraz wybuchnie jakaś bomba, albo pogryzie ją niedźwiedź. Jednak jej oczom ukazała się mała kuleczka z merdająca ogonem.
-Co to jest? – wyszeptała z bólem serca.
-No pomyślałem, że się ucieszysz...Wiesz...No...- jąkał sie i nie wiedział jak posklejać zdanie, tak aby nie walnąć jakiejś bzdury. Nie chciał by cokolwiek nie poszło po jego myśli.- Tak bardzo cierpiałaś po tym jak straciłaś tego Efflika, którego podarowałaś Zaynowi i chciałem ci jakoś to wynagrodzić. Ten debil na ciebie nie zasługuje, jesteś dla niego za dobra...- Effy nie mogła tego już dłużej słuchać. Nie wierzyła w to co widzi i słyszy. Jak mogła dopuścić do czegoś takiego?! Przecież są przyjaciółmi!!
-Ty... Harry ty się we mnie zakochałeś?- złapała sie za głowę i pokręciła nie z niedowierzaniem - Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi! Jak mogło się to stać?! Kurwa przecież ci ufałam i myślałam, ze mogę na tobie polegać! Kuźwa Styles! Robisz to, żeby skłócić mnie z Zaynem, tak?! Czego mylisz tylko o sobie?! Ty pieprzony egoisto! Ja go kocham, rozumiesz?! Kocham! Nie mogę! nie dam rady być z jego najlepszym przyjacielem!! To ponad moje siły, rozumiesz?! Chcę abyś mnie zostawił w spokoju. - Wyszła szybko z pokoju zostawiając Stylesa w totalnym szoku, nie pozwalając mu nawet dojść do słowa. Myślał, że uszczęśliwi Eff, ale coś wyszło nie tak. Nie miał pojęcia o czym mówiła do niego dziewczyna. Przecież dla niego byli tylko i wyłącznie przyjaciółmi!! Kochał ją, ale jak swoją młodszą, zadziorną siostrę, nic więcej... Nawet, gdyby próbowali być razem, wiedział, że w żadnym wypadku nie wyszło by im, są niemal jak ogień i woda. Nie pasują do siebie.
"Przecież to niedorzeczne"- pomyślał i klęknął przy szczęśliwym piesku. Co miał z nim teraz zrobić? "Oddam siostrze" Przyszło u do głowy i wyciągnął telefon, aby do niej zadzwonić. Chciał też poradzić się jej w sprawie Effy, przecież nie chciał stracić najlepszej przyjaciółki, a wszystko było w jak najlepszej drodze, żeby to się stało.



*Zayn*


Wszedł do pokoju w hotelu, gdzie mieszkała Effy. Wyszedł zaraz za nią, ale nie chciał iść razem z nią… Potrzebował samotności, wyciszenia i nawet nie zauważył kiedy same nogi powiodły go tutaj… Nie miał pojęcia dlaczego i po co tu idzie, ale wiedział, że potrzebuje wsparcia od osoby, która go zrozumie, wysłucha, da oparcie. Na nikogo innego nie mógł liczyć. ONA była właśnie tą osobą z którą chciał teraz pobyć. Ku jego zdziwieniu  nie zobaczył już w środku tego bałaganu, który był tu ostatnio. Było tu tak czysto, jakby pokój był całkiem nowy. " Ciekawe kiedy to posprzątała "- pomyślał i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu dziewczyny.
-Effy?
-W łazience ...- odpowiedziała, a on skierował się do drzwi, lekko w nie pukając.
-Mogę wejść? – spytał z wielką nadzieją, że uzyska zadawalającą odpowiedzi.
-Mhm...- odetchną z ulgą, wszedł i zobaczył dziewczynę siedzącą na podłodze, opierającą się o wannę z Jackiem Danielsem w ręku. " Dzisiaj to i jak bym się napił "- usiadł obok niej i oparł głowę o ścianę. Milczeli przez dłuższą chwilę, ale nie przeszkadzało im to.
-Nie rozbiłem tego Effy... – popatrzył na nią z nadzieją, jednak ona milczała popijając ostry piekący płyn, patrząc się przed siebie. - oni mi nie wierzą… Sama widziałaś, ale ja naprawdę tego nie zrobiłem...- zaczął zrezygnowany po długiej ciszy. Próbował się bronić chyba bardziej przed samym sobą niż przed nią, ale chciał jej to wyjaśnić... Czuł taką wewnętrzną potrzebę… Widział, że chcę usłyszeć to od niego, choć pewnie i tak znając ją znała już całą historie - To było po moich urodzinach, jak jeździliśmy na motorze. Poszliśmy potem z Liamem i Harrym do klubu i poznaliśmy tę dziewczynę, wydawała się taka sama... I samotna… - Effy prychnęła głośno z rozbawienia, ale Mulat nie przerywał  - Wyszedłem z nią ,ale nic nie zaszło! Nic! Błagam powiedz, że mi wierzysz. Wierzysz mi?- zapytał zrezygnowany i podniósł się, aby popatrzeć na dziewczynę, która powoli odwróciła głowę w jego stronę i popatrzyła na niego niebieskimi tęczówkami przesiąkniętymi miłością.
-Wierzę Zayn wierzę...- powiedziała – I bardzo często to jest właśnie mój problem… Za bardzo ci ufam… Za wiele dla mnie znaczysz. – powiedziała z trudem, a w jej oczach zabłysła szczerość i wyrozumiałość, po czym  podała mu butelkę z alkoholem, odwracając się do poprzedniego punktu jej patrzenia  – Tylko ty potrafisz mnie tak niszczyć i doprowadzać do szaleństwa.
- Staram się jak mogę. – pokręcił głową na znak, że już jest tym wszystkim zmęczony i nie wie co dalej robić, po czym wziął delikatnie wziął jej butelkę i upił duży łyk cieczy.
- Ty się starasz?! Ty?! – nie wytrzymała i energicznie się podniosła na siedząco. -  Co ty niby takiego robisz z tym, co?! Jesteśmy w punkcie wyjścia, jak zawsze, wiesz?! Bo jesteśmy w tym samym miejscu co dwa miesiące temu! Nic się nie zmieniło! nic rozumiesz?!. , nadal nie wiem na czym stoję, a ty po prostu skaczesz sobie z kwiatka na kwiatek. Jeśli chcesz być z nią, to mnie zostaw Zayn… zostaw mnie, tylko tyle. Żyj sobie z nią, mną się nie przejmuj – w jej oczach zawitały raniące  łzy, które tak rzadko widywał. – Za każdym razem gdy cię widzę, myślę sobie - teraz będzie lepiej! Teraz się nie dam, pokaże mu na co mnie stać bez niego, ale  jak mam to zrobić?! No jak?! Jak mam ci uwodnić,  że sobie poradzę? Skoro ty cały czas się do mnie coraz bardziej zbliżasz. - popatrzyła na jego tęczówki i ogarnął ją jeszcze większy gniew. – Nie rób tego! Kurwa tylko nie tego! Nie patrz na mnie tak jakby ci na mnie zależało! Mam już dość tego udawania… To jest najgorsze w tym wszystkim wiesz? Bo robisz mi nadzieje. Codziennie rano, gdy tylko na ciebie patrzę, ty patrzysz tak jak teraz, jakby poza mną świat się nie liczył, a tymczasem jesteś z nią… Tak bardzo cię nienawidzę .. Tak bardzo.. – powiedziała krzywiąc się z bólu i energicznie machając głową. – Że, aż cię kurwa mocno kocham, ale ty i tak masz to kurwa gdzieś! Dla ciebie się liczy tylko, żebym nie zaćpała się na śmierć, bo miałbyś wtedy wyrzuty sumienia, a co by było gdyby przypadkiem dowiedziała się o tym Perrie. – zakryła z przerażenia teatralnie usta, po czym nagle jej twarz zmieniła się na obojętną i jakby czymś obrzydzona . – Nie obchodzi mnie to. – powiedziała na ostatku sił i zrezygnowana oparła się ponownie o wannę upijając łyk wódki.  Chłopak nie wiedząc za bardzo co zrobić, nigdy jeszcze u nikogo nie widział, aż tylu emocji… Takiego zmieszania uczuć… Nienawiści, miłość, współczucia, obrzydzenia... Razem ze sobą się nawzajem przeplatywały, walczyły które okażą się silniejsze od tam tych, każda z nich chciała wygrać. Zayn zmieszany do głębi granic, najdelikatniej jak potrafił dotknął jej dłoni i musnął, za to ona szybko ją zabrała i prychnęło z rozwścieczenia i obrzydzenia. Nagle poczuł już te znajome uczucie… Gdy jego całe ciało ogrania go gorące ciepło, a mięśni jak zahipnotyzowane zaczęły szaleć i miały ochotę coś rozwalić. Bał się tego gniewu jak każdego, zawsze gdy się wyłaniał działo się coś złego. Jeszcze przez chwilę starał się ze wszystkich sił je zachować  sobie, ale ono było silniejsze.
- Czy ty kura myślisz, że mi jest łatwo?! – szybko podniósł się na nogi, patrząc z nienawiścią na dziewczynę. – Każdego dnia ! Każdego pierdolonego dnia, patrzę w lustro i już sam nie wiem kto tam stoi po drugiej stronie! Nie poznaje siebie z dnia na dzień , gubię się sam  w sobie i we wszystkich moich uczuciach! Kocham Perrie, kurwa kocham ją ! Nie będę cię kłamał! Ale mino wszytko mimo to… Cały czas coś ciągnie mnie do ciebie.. Nie potrawie nad tym nawet zapanować! to jest silniejsze ode mnie! Za każdym razem gdy patrzę na nią, widzę przed oczami ciebie! Cały czas was ze sobą porównuje co niej fair po obu stronach! Wdarłaś się do mojej głowy i nie chcesz stamtąd wyjść! – złapał się za głowę jakby chciał coś z niej wyrwać, dziewczyna bardziej  wtuliła się  swoją szeroką bluzę i skuliła się w kłębek i zaczęła po cichu płakać słuchając jego raniących słów. Bała się go, jak i tego co jeszcze zamierza jej powiedzieć. Błagała  w  myślach, żeby przestał, ale on nawet na nią nie patrzył, jak zahipnotyzowany ukazał całą soją dusze, a emocje i niewypowiedziane słowa teraz wypadały z niego jak z lewolweru z pociskami wymierzonymi prosto w nią. - Ty mówisz że ty przeze mnie wariujesz?! Ja już nawet nie wiem kim jestem! – powiedział łapiąc się z bólem za głowę z pulsującej czaszki. – To jest niebezpieczne dla nas obu Eff… Coś między nami jest to pewne.. Ale czy to miłość? Czy to jest właśnie miłość? Kiedy zamykam oczy jesteś tam ty, gdy mam je otworzone jesteś tam ty! Gdy o czymś myślę to o tobie! Staram się na tym panować jak mogę, ale bez sensu, ponieważ i tak zaraz stajesz tam ty! Cała roześmiana, radosna! Jakby nic innego się nie liczyło… Tylko ty… Gdybyśmy się temu poddali... Wiesz o tym, że to by nas zabiło… Popatrz tylko na nas! No popatrz na nas! Ty zaczęłaś ćpać , a ja już sam gubię się sam w sobie. To jest za silne Eff... Wiem, że nie dam rady, ja już wysiadam... Przez ciebie cały wariuję... – dopiero teraz ośmielił się na nią popatrzeć, była cała blada od emocji i ledwo co łapała oddech z szlochu. – Nie płacz! Kurwa nie płacz! – dziewczyna jak w transie nie przestawała, nawet nie ośmielała się na niego popatrzyć, bała się jego i tej całej prawdy, którą podzielił się z nią. Od zawsze widziała, że coś  nim jest dziwnego... Takiego niebezpiecznego.. I kochanego... Pragnęła go całym sercem… I to ją właśnie przerażało... Że aż tak bardzo można kogoś chcieć… Takiego jakim jest, wszystko w nim jej odpowiadało nawet to, że się go teraz bała.. po prostu tak miało być… Chciała mu powiedzieć, żeby się nią nie przejmował, że to winna trochę alkoholu, że ona się jakoś pozbiera, jak zawsze, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. – przypatrywał się jej jeszcze przez chwilę pękając z nadmiaru gniewu, a potem, zrzucił z cały sił wazon z wodą, który potłukł się na malutkie kawałeczki, nie które zahaczyły o brunetkę, ale na szczęście jej nie zraniły. Nie krzyknęła ani nie pisnęła, była twarda, mocno ugryzła się  kolano, aby tylko nie krzyknąć. Podszedł do drzwi i je z hukiem otworzył. Effy zamknęła oczy z bólu i ze strachu, co teraz może się stać. Ranił ją, ranił ją z każdym dniem od nowa, sprawiając, że ta go za to jeszcze bardziej kochała, co samo dziwiło brunetkę. Reagowali na siebie bardzo dziwnie co ich obu coraz bardziej zaskakiwało i już sami nie mieli pojęcia do czego jeszcze są zdolni. Nagle usłyszała, huk zamykanych. Mimo tego wiedziała, że nie wyszedł, nie zostawiłby jej samej w takim stanie. Nie zostawił by mnie… Nie zostawił by mnie... Wmawiała sobie w myślach zaciskając mocno powieki z bólu serca i zagryzając mocno wargi, aż do krwi. Nie zostawiałby mnie. Po czym wybuchnęła jeszcze większym płaczem, ponieważ zdała sobie sprawę, że jednak to zrobił. Zostawił ją. Nie zważając na szkło porozrzucane po całej podłodze, położyła się na niej, zwijając w kłąbek z rozpaczy. Po godzinie była już tym zmęczona, chciała tylko zasnąć, o niczym innym nie marzyła, już prawie odpływała do krainy morfeusza, kiedy usłyszała szept, tak cholernie jej znany.
- Effy… - od razu się ożywiła i nie zważając na nic podbiegła do niego. Siedział ze łzami w oczach opierając się o drzwi wejściowe. Jednak wciąż tu był… Był tu… Nie zostawił mnie ani na chwilę. Po ciele rozpłynęło się przyjemne ciepło, uśmiechnęła się sama do siebie, podbiegła do niego i lekko się w niego wtuliła, on objął ją ramieniem i pocałował we włosy.
- Dlaczego prawie każda rozmowa, kończy się kolejną kłótnią? – powiedział niedowierzanie.
- Za bardzo mi na tobie zależy. – wyszeptała, nie wierząc że wypowiedziała to na głos.
- Uhgh.. co ty ze mną robisz. – jękną boleśnie Mulat, na co Effy się lekko uśmiechnęła.
- Wiesz co? Nie obchodzi mnie to co z tego wyniknie gdy będziemy razem... Chcę zaryzykować… Jeśli tylko powiesz, że jesteś na to gotowy to ja jestem w stanie zrobić wszytko, żeby nam się udało. – powiedziała ostrożnie dobierając każde słowo, powoli podnosząc głowę w jego kierunku jakby bała się, że ją odrzuci lub powie jej, że dla niego ona nic nie znaczy. Patrzył na nią niby tymi samymi oczami co zawsze, ale to nie był ten sam wzrok... Ten był taki zdziwiony, zainspirowany, pożądający i współczujący. Zawierał po prostu wszytko co w nim kochała. Zayn zagłębiając się w jej niebiańskie oczy pełne przeżyć i smutku, nadziei, przegryzł nerwowo wargę, bo nie mógł się zdecydować co zrobić, tak za bardzo go kusiła! a on tak bardzo wiedział, że nie powinien! Nie miał pojęcia jak to wszystko rozegrać, nawet ona nie wyobrażała sobie jak bardzo teraz jej pragnie. Chciał w końcu poczuć jej pełnych, malinowych ust… Które tak go kusiły każdego dnia… Chciał poczuć jej smak. Pomiędzy nimi zaczęła tworzyć się jakaś niewidzialna więź, chemia, którą ogarniała ich coraz bardziej pożądających siebie nawzajem. Byli wpatrzeni w siebie bez wytchnienia jakby tylko patrzenie na siebie sprawiało im trud, że ktoś tak idealny dla nich  w ogóle istnieje. Malik powoli przybliżył usta do jej, wciąż spoglądając głęboko w jej źrenice. Musnął je najdelikatniej jak potrafił swoimi, a palcami przejechał po jej plecach. Ich usta już trochę pewniejsze w swoich ruchach teraz trwały w najlepsze razem ze sobą i żadna siła nie potrafiła ich od siebie odciągnąć, mimo, że w środku czuli ciepło i ukojenie, bardzo dobrze wiedzieli, że nie powinni tego robić…Nie powinni być razem… Świat ich ukarze za tyle szczęścia, miłość… I bardzo dobrze o tym oboje wiedzieli, ale mimo tego… Mimo wszystkiego… Nie mogli się rozstać, byli przygotowani na najgorsze zło, które będzie na nich czekać po rozstaniu się. Ich języki toczyły wspólną walkę, nawzajem się wypełniając, razem tworzyli jedność, byli wprost dla siebie stworzeni.
-My nie możemy...- powiedziała z wysiłkiem. Oderwali się od siebie i spojrzeli w swoje oczy. Zagłębiali się w siebie jeszcze bardziej i coraz bardziej chcieli być blisko siebie, na zawsze, ale ona wiedziała, że nie mogą. Tyle by się zepsuło przez nich obojga, przez ich wieczną i zabójczą miłość, która nie miała prawa istnieć, nie miła prawa się pojawić, ale to było silniejsze od nich. Wpatrywali się w siebie z iskierkami w oczach, ich oddechy były przyśpieszone, jakby bali się że za chwile obudzą się z pięknego snu, a to wydarzenie nigdy nie będzie miało miejsca. Byli tak blisko siebie, jakby cały świat dookoła nie istniał, nie było nic... Tylko oni, we dwoje, tak bardzo siebie potrzebując...Nie wytrzymali, mimo, że ich miłość była zakazana... Mulat zaczął bez opamiętania całować ją z zaciętością w szyję, na co brunetka westchnęła, było jej tak dobrze... Było jej dobrze z nim. W jego ramionach i na nic innego by tego nie zamieniła, na to co teraz się działo wiedziała, że wcześniejsze cierpienie i ból były tego warte, bez dwóch zdań.
- To szaleństwo… - wyszeptała z roztargnienia, z tej miłości która napełniała teraz każdą komórkę jej rozluźnionego ciała.

Dziś byli razem, dziś nie liczyło się nic po za nimi, ale oboje dobrze wiedzieli, że to tylko cisza przed burzą, że kiedyś… Pewnego dnia… Będą musieli za to wszystko zapłacić. 




----------------------------------------


Hej kiciusie ;33 
Rozdział dodaje z dniowym opóźnieniem :D Mam nadzieję, że się nie gniewacie ♥
Co sądzicie o takim obrocie akcji ? ;> podoba się wam ? 
w następnym rozdziale będziemy przeżywać BAL ♥♥
Jak już będę wiedzieć kiedy dodam następny napisze w informacjach :D 
Jak macie jakieś pytania lub chcecie wyrazić swoją opinie zapraszam na mojego aska, link w informacjach :))
Zachęcam także do zostawania komentarzy pod spodem, to wielka motywacja !! :D 
Do zobaczenia ! ♥♥


15 komentarzy:

  1. Zayn mnie wkurza. Wcześniej chciałam żeby oni byli razem, ale teraz nie. Wolę żeby była z Harrym. Bo ona kocha tak bardzo Zayna, a on zachowuje się jak dupek albo lepiej. Niby tak bardzo kocha Perrie, to po cholerę jest teraz u Effie. Effie myśli, że Harry jest w niej zakochany, a on niby nie jest w niej zakochany choć myślę, że jest. Wgl to oni niech są razem Harry i Effie.
    MEGA ROZDZIAŁ!
    Czekam na nexta ♥ xx *-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam, kocham, ubustwiam! Cudoooo*-* tyle emocji, strachu, lez, milosci.
    Rawrrr<3
    Najlepsza!;* talent nad talentami<3

    V.
    Zapraszam do mnie
    http://shaggingwithonedirection.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział !;*
    niech Zayn się zmieni no !
    Niech się ułoży im ! ach .. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. o Boziu.
    umarłam.
    zgon.
    zawał.
    dajcie mi Zayna.
    *bierze głęboki wdech*
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ONI SIĘ POCAŁOWALI JIDHFIOHDSFHSDFHDSIHDSH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. W KOŃCU !!! Nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi humor tym cudownym rozdziałem *o*
    Oby ta historia rozwinęła się jak najlepiej dla Nich ^^



    kocham <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju Zayn zdecyduj się chłopie! Harry... może to jest jej prawdziwa miłość. Coś nie chcę w to wierzyć, że on nic do niej nie czuje. Boski rozdział czekam na dalsze losy . UWIELBIAM to opowiadanie. *__*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam ten rozdział już wczoraj, ale byłam na takim komputerze gdzie komentarze z jakiegoś powodu się nie zapisują dlatego komentuje dopiero teraz, za co cię przepraszam. Hmm.. Wkurzony na maksa Niall był świetny. I to zdziwienie pozostałych kiedy się wydarł. Szkoda, ze Effy nawet w najmniejszym stopniu nie przejęła się troską przyjaciół. Elizabeth mogłaby się w końcu zdecydować z kim chce być, a nie jechać na 2 fronty. Denerwuje mnie to jak okłamuje Louisa i jeszcze wciąga w te kłamstwa innych. Cieszę się, że między Ef i Zaynem coś zaszło, ale mulat też mógłby się zdecydować czy ma zamiar być z Perrie czy z Wilson i już nie ranić żadnej. Czekam z niecierpliwością na nexta :) Pzdr i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę nie jestem z tego wykonu zadowolona. Znaczy nie chodzi mi w ogóle o fabułę. Mam na myśli bardziej to jak został zamieszczony post. Wyśrodkowałaś tekst, co było błędem, bo strasznie to zniesmacza. Może mam wymysły, ale zawsze będę czytać wasze blogi nocą i trochę ciężko się czyta tak przemieszczone zdania. Wszystko się zlewa, że szczerze pisząc omijałam co któryś akapit. Może uznasz mnie za niesprawiedliwą - chyba tak nawet jest - nie chciałam tego zrobić, twój blog mnie do tego zmusił. Kocham cie i te historię, ale poprałabym na twoim miejscu te błędy i błędy w pisowni dużych i małych liter.
    Wybacz za takie pierdzielenie. Za to akcja była fenomenalna. Nie spodziewałam się takiego Harrego. Cieszę się, że ona jednak kocha Zayna. Zawsze byłam za nimi. Mam nadzieję, że Effik w końcu zmądrzeje.
    Trzymaj się słodka Lovely ♥

    ¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
    ¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyśrodkowywałam tekstu :) taki mam szablon wgrany więc, gdy post pojawia się na blogu to samo tak przeskakuję.
      Co do liter małych i dużych, następnym razem przyłożę do tego większą uwagę :))
      Dziękuję za komentarz i za to, że był szczery ♥♥♥

      Usuń
  9. Jeej :') nigdy nie płakałam ani na żadnym filmie ani nic czytając . Nie wiem jak ty to robisz ale płaczę. C': Masz niesamowity talent . :)) Czekam z niecierpliwością na następny .

    OdpowiedzUsuń
  10. Znudziła mnie już ciągła akcja obracająca się pomiędzy Zaynem a Eff. Bardzo bym chciała żeby to jednak Eff była z Harrym. Ubóstwiam ich razem ♥ Rozdział świetny i czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. ten rozdział można spokojnie nazwać EKSPLOZJĄ UCZUĆ. albo WIREM AKCJI haha :) nie no serio............ tyle czuć to nawet w Romeo i Julli Szekspira nie ma :) a akcja to normalnie jak z jakiej bestselerowej książki o tematyce niebezpiecznej miłości haha :) to jest świetne!
    muszę cię tylko skarcić za tą dziwną interpunkcję...... jedne zdanie kończyłaś np. ?!., znak zapytania, wykrzyknik, kropka przecinek i chyba jeszcze nowe zdanie z małej litery..... to tak jakby jakieś idealne, perfekcyjne dzieło literackie nabazgrolić od czapy...
    no i przepraszam, ze tak późno komentarz :)
    Ale muszę powiedzieć, że nieźle się dzieje akcja za akcją..... miałam przypuszczenia, że Hazz zakochał się w Eff, a jednak nie :o No i w końcu ta rozmowa pomiędzy Zaynem a Eff... jejku, w życiu nie słyszałem tak emocjonujących wypowiedzi :) Barwo!

    Nie wiem czemu, ale to się tak wszystko skumulowało jak w książkach, no wiesz, przez większą część narastają problemy, dowiadujemy się o różnych bohaterach, czytamy o uczuciach, potem to wszystko się kumuluje, wszystkie niejasności, problemy, i na koniec to się rozwiązuje. dlatego mam naprawdę dziwne wrażenie, jakby za niedługo miało się to skończyć ;( Straszne!

    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział!
    Pozdrowienia, weny!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. Mimo wszystko magiczny rozdział. ;)
    Bardzo mi się spodobał.♥ Twoje opisy tego, co się dzieje, co czują bohaterowie...♥ Bajka. :)
    Faktycznie musisz bardziej uważać na znaki interpunkcyjne i duże i małe litery,ale powiem Ci szczerze, że w pewnym momencie przestałam zwracać na to uwagę, bo tak wciągnęła mnie fabuła. ;))
    Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale się zmotali! Najpierw kłamiąca El, potem jeszcze Abby i Justin. Wszystko dlatego by ukryć jeden romans. Skoro wszyscy są przyjaciółmi to czemu do cholery nie powiedzą prawdy rogaczowi! Pozwalają by dziewczyna go oszukiwała, a to nie jest fair. Effy bardzo u mnie zaminusowała taka reakcją na prezent Harrego. Czy ona naprawdę musi ranić wszystkich do okoła? Był miły, chciał jej pomóc, a ona? Wkurzyła się nagadała mu i poszła. Przecież nie wyznał jej żadnych uczuć, nie prosił o szansę i w ogóle nie dał oznak by chciał z nią być. Więc skąd ta reakcja? Mocno przesadziła.

    A końcówka zniewalająca! Może wreszcie pójdą po rozum do głowy i naprawdę dadzą sobie szansę. Bo to ich ciągłe darcie kotów zaczyna lekko denerwować;D Pasują do siebie- dwa nerwusy. A skoro Zayn będąc z Pierre myśli o Effy, to znaczy, że nie kocha swojej dziewczyny. I tego się trzymajmy! :D

    Ściskam i zapraszam na rozdział 1.2. Byłabym wdzięczna za Twoją opinię;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak zawsze świetny :D
    czekam na next, dodawaj jak najszybciej

    Nowy rozdział więc zapraszam do komentowania i obserwowania: http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń