W oczach
czaiło się same zło… wywołane z zakątka jego umysłu na widok pozorem
szczęśliwej dwójki. Mocno zacisnął pięści, że aż kostki mu niemiłosiernie
pobielały, tak bardzo chciał odwrócić głowę od nich, ale ta za nic się nie
ruszyła, nawet o kilka stopni.
Czuł jak jego ciało całe się napina i był już
gotów do skoku na nic nie podejrzewającego Harrego. Jednak gdy jego stopa choć
tylko się poruszyła w ich stronę, nagle ktoś drobny rzucił mu się na szyję
obejmując go mocno w pasie. Przez szybkość tych zdarzeń, nie zastanowił się nad
tym, co robi i kto by mógł by to być, więc z łatwością odepchnął cudze ciało,
które prawie pod wpływem pchnięcia przewróciło się i już zmierzał do celu, gdy
po przejściu paru kroków usłyszał cichy szept, rozrywający niemal serce.
- Zayn… -
usłyszał i od razu go rozpoznał, szybko przystanął i bał się odwrócić głowę.
Bał się jaki może spotkać tam widok. W myślach zaczął się modlić, żeby był to
jakiś sen, że to się mu przyśniło i zaraz zobaczy znów lżącą w szpitalu Effy i
dzień zacznie się od początku, ale nic takiego się nie zdarzyło. Nadal stał tam
tylko on i ona, pogrążeni w myślach, w żalu, dezorientacji... to naprawdę się
stało, a teraz nie było odwrotu. Jak ja mogłem to JEJ zrobić !. Powoli zaczął zrezygnowany się odwracać,
jakby każdy podejrzany ruch mógł kogoś zabić. Perrie stała tam zszokowana i
zbita z tropu, jakby zaraz miała się przewrócić z nadmiaru emocji, a ręce
trzęsły się jej jak galareta.
-
Przepraszam – wyszeptał nie wierząc w co się stało. Blondynka nadal stała kawałek
od niego. Jej oczy były przepełnione żalem i zaczęły z nich wypływać pojedyncze
łzy, które jak szpilki raniły go wbijające się mocno w jego ciało. Po pewnym
czasie niepewnie podeszła do niego i najdelikatniej jak potrafiła go przytuliła,
jakby bała się, że zaraz ją zaatakuję lub znów odepchnie. Malik szybko przyciągnął
ją do siebie, dziękując Bogu, że mu wybaczyła i nie zachowała się jak Effy w
takiej sytuacji. Dlaczego cały czas je ze
sobą porównuję ?!.
-
Przepraszam Perrie… Przepraszam… - powiedział czule całując ją we włosy.
- Nic się
nie stało, Zayn. – powiedziała jeszcze cała drżąc.
~30 minut
później ~
Weszli
wszyscy w dobrym humorze do pokoju, gdzie czekali na nich zniecierpliwieni
Justin i Selena z gotową, pachnącą kolacją wigilijną. Wszystko zapowiadało się
być idealne w ten jakże radosny i rodzinny czas, jednak jakby się dokładniej
przypatrzeć widać pewne niedociągnięcia, u niektórych dało się wyczuć napiętą
nić, jednak każdy chociaż próbował zachowywać się normalnie.
-Wesołych
świąt !- rzucił wesoło do Justina Niall przytulając go po męsku, a później
delikatnie ściskając Sel. Nigdy nie poznał dziewczyny osobiście, ale wydawała
się bardzo wesołą i miłą osobą jak on sam. Każdy z osobna przywitał się z
oczekującymi i skierowali się do pomieszczenia, gdzie miała odbyć się uroczysta
kolacja.
-No błagam !
Zaczynajmy bo umieram z głodu !- jękną Niall, gdy tylko przekroczyli próg
pokoju. Chłopak mimo woli od samego patrzenia na przyrządzone potrawy z minuty
na minutę robił się coraz bardziej głodny. Effy, Abby, Perrie, Elizabeth,
Selena, Justin i niezastąpiona piątka wariatów wzięła do ręki opłatek i bez
zastanowienia zaczęli się nim dzielić. W pokoju zapanował gwar od śmiechów i
wypowiadanych do siebie życzliwych życzeń, starali się żeby były szczere i
przyjazne, ponieważ żadne z nich nie chciało niczego popsuć w ten o to dzień. Effy
właśnie dzieliła się opłatkiem ze swoim bratem. Ciągle nie mogła pomieścić w
głowie ile wydarzyło się przez ten tydzień . Jeden krótki tydzień ! Starała się być naturalna i wesoła jak
zawsze, gdy byli razem, jakby nic takiego nigdy się nie wydarzyło… Wszystko się zmieniło… a on o niczym nie wie
i raczej się nie dowie...dla jego dobra
-Patrz co
mam dla ciebie...Wiem, że to skromne i w ogóle, ale myślę, że ci się spodoba.-
podał jej torebkę z prezentem, a ona skupiona na upominku, otworzyła je.
Wyciągnęła niewielką ramkę ze zdjęciem, na którym była ona z blondynem. Śmieli
się na nim wesoło, nie wiedzą o tym co jeszcze ich spotka w życiu … W tym
pamiętnym tygodniu.
-Jest
śliczne ! Postawię je sobie obowiązkowo na szafce obok łóżka, dziękuję Niall.-
wtuliła w niego najmocniej jak umiała.
-Ej oddałbyś
mi dziewczynę co ?- podszedł do nich Styles i odepchną delikatnie Nialla, udając
oburzenie. Staną przed Effy ukazując swoje dwa dołeczki.
-To jak to
jest... Jesteśmy ze sobą już dwa miesiące tak ? Fajnie by było jakbyś mnie
poinformował troszkę wcześniej to zaczęłabym się chociaż szykować...- posłała
mu rozbawione spojrzenie, a on roześmiał się na głos zadowolony z siebie,
zwracając tym samym uwagę wszystkich dookoła.
- No co ?
Nie widzieliście śmiejącego się człowieka ? Dalej..do składania życzeń !-
zwrócił się na chwilę do reszty, po czy zabawnie ruszał brwiami w kierunku
Wilson.- No wiesz mała...ja nie muszę nic mówić...- próbował być uwodzicielski,
ale słowo próbował jest całkowitym
oddaniem tego co robił. Sprawił jedynie, że tym razem to brunetka głośno się
zaśmiała.- No ale co zabawnie było, nie powiesz, że nie...
-Nie powiem,
że nie...jak sobie wyobraziłam nas razem...- zaśmiali się tym razem oboje.
Rozmawiali ze sobą jeszcze trochę, złożyli życzenia i rozstali, aby z innymi
robić to samo.
-Na początku
chyba muszę cię przepr...- zaczęła Abby, lecz nie było jej dane, żeby
dokończyć.
-Nie
musisz...Robiłaś to już chyba z milion razy.- na twarzy Wilson zagościł delikatny
uśmiech, który był ukojeniem nerwów dla Price. Chciała by ich boląca historia
dobiegła końca, a wszystko było już jak dawniej, miała już dość kłótni, intryg
i nienawiści. Między nimi oficjalnie nie było "dobrze", choć w
rzeczywistości rozmawiały przelotnie kilka razy. Obie teraz chciały zakończyć
wszystko, aby móc któregoś pięknego dnia wygadać się sobie i opowiedzieć co je
spotkało, gdy nie odzywały się do siebie, a mało się nie wydarzyło.
-Po prostu
zapomnijmy o tym okej ? Przemyślałam kilka rzeczy i wiem, że w tedy chciałaś
dla mnie dobrze...To w sumie dzięki tobie tu jestem...- W końcu Effy udało się
powiedzieć, to co chciała ujawnić już dawno. Połknęła ogromną gulę i była zadowolona,
że w końcu to z siebie wydusiła, choć nie była pewna czy szczerze, bo było jej z
tymi słowami źle, ale między nimi zakwitł długo oczekiwany spokój, co w pewny sposób
usatysfakcjonowało brunatne, a dawne czasy wróciły w tak łatwy i szybki sposób,
jaki się zepsuły. To dowód na to, że nigdy nie przestały być dobrymi przyjaciółkami...Zawsze
nimi były.
Abby stała
jeszcze chwilkę, aby uwierzyć w to co się właśnie stało, po czym rzuciła się na
jeszcze osłabioną Wilson i mocno przytuliła.
-Tęskniłam
za twoją spontanicznością...- zaśmiała się serdecznie do dziewczyny i odkleiły
się od siebie.
-Wiesz...Może
byś się wprowadziła z powrotem co ?
-Nie...To
znaczy ja nie wiem czy to jest dobry pomysł...
-Ale
przecież Zayn ma pokój daleko, a będziemy mogły spędzać więcej czasu razem, tu
jest blisko Niall i Harry...nie będziesz sama ! - popatrzyła na wyraz twarzy
Effy i wiedziała, że już się zgodziła tylko trzeba ją jeszcze trochę pomęczyć.-
No nie daj się prosić ! Zobaczysz, że jak nie po dobroci to cię za nogę
zaciągnę !
-Ohh ! -
Effy teatralnie zadrżała po czym zaśmiała się do swojej przyjaciółki.- Zawiało
grozą , ale okej...
-Jeah !-
podskoczyła z radości i już jej nie było. Dla Effy przyszedł moment na
zmierzenie się z blondynką, na którą nawet nie chciała patrzeć, bo na samą
choćby myśl o niej czuła, jakby cały lunch zbierał się jej przy gardle.
Postanowiła szybko to zakończyć, bo nie lubiła tego słodkiego głosu, starannie
ułożonych blond włosów, pełnych czerwonych ust i zgrabnego nosa. Cholera jest za perfekcyjna ! Była o nią
mocno zazdrosna, ale chyba to było oczywiste. To ją w końcu woli Malik, to z
nią spędza wolne chwile... zabiera do knajp, całuje i Bóg wie co jeszcze … Z
resztą dobrze wiedziały, że nie mogłaby się zaprzyjaźnić, a ich wspólna relacja
i nastawienie tylko pogarszała już napiętą sytuację. Tak więc została jej
jeszcze Elizabeth, z którą poszło gładko i przyjemnie, gdyż obie lubiły się bardzo
mimo wszystko. Został jej jeszcze tylko ON. Ten wysoki brunet z seksownym
zarostem i pięknym czekoladowym oceanem okrążonym wokoło źrenic. Stał przed nią
przygryzając delikatnie dolną wargę ze zdenerwowania. Widział ją wcześniej Z
Abby, Niallem, Harrym i serce pękało mu z ogromnej zazdrości, że ten uśmiech,
którym ich obdarowywała, nigdy nie będzie jego. Każdy bał się odezwać, żadne z
nich nie wiedziało co powiedzieć, a przecież było jeszcze tyle rzeczy, których
nie wypowiedzieli. Może jeszcze mam mu
życzyć wszystkiego dobrego na drodze życia z Perrie ?!. Jeszcze czego…
-Tylko nie
życz mi szczęścia i miłości, bo się tego nasłuchałam wcześniej...z resztą
szczęścia i tak mam za dużo, a miłość jest do dupy...- rzuciła oschle, aby
przerwać ciszę i spojrzała na niego z dobrze ukrytym żalem. Jej nogi prawie się
pod nią ugięły, gdy zatopiła się w jego oczach, ale w porę nad nimi zapanowała.
Była na siebie wściekła i w myślach zabiła się już trzy razy za to, że tak na
niego reagowała. Mimo tylu wbitych igieł w jej małe serce, dalej kochała go
tak, że brakowało jej oddechu, gdy tylko na nią patrzył… w ten sposób.
-Nie
zamierzałem, bo sam wiem, że to przereklamowane...ale wiesz co ? Życzę ci, żeby
już więcej nie powtórzyło się to co dwa dni temu i możesz mi wierzyć, że ja już
tego dopilnuje.
-Jeszcze
nikt mnie przed niczym nie powstrzymał… jak czegoś chce to to robię i już. Mogę się już zaczynać ciebie bać czy zacząć od
jutra ?- zapytała od niechcenia, a na Zayna twarzy pojawił się delikatny
uśmiech. Kochał ją za to, że mimo tego co myśli zawsze powie co innego, że
trudno powiedzieć jej co czuje i wykręca się najprostszą odpowiedzią, ale on i
tak wiedział co tak naprawdę w niej siedzi, jakby przeszywał jej wszystkie
myśli.
-Wiesz...-
zaczął, ale już nie skończył, a może właśnie to co chciał powiedzieć zmieniłoby
coś w ich relacji, albo nie coś, tylko WSZYSTKO...
-Ile można
na was czekać co ?- odezwał się Lou, a oni dopiero teraz spostrzegli, że wszyscy
patrzą się na nich z oczekiwaniem na koniec.
-Ymmm..już
możemy zacząć...- powiedziała cicho Wilson i siadła przy stole. Wszyscy zebrali
się do jedzenia co chwila wybuchając śmiechem, a powodem był Louis, który
najpierw wylał na swoje nowe spodnie barszcz czerwony, a teraz nie mogąc otworzyć
Coli , porozlewał ją dookoła.
-Ja nie wiem
dlaczego my mu co roku pozwalamy otwierać tą Colę...-Zaśmiał się Liam i
pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Bo co
święta mówi, że się nauczył..- uświadomił go Malik, rzucając ścierką w Lou.-
Powtórka za rok..- wszyscy wybuchnęli śmiechem na samą myśl o tym.
-Za rok
będzie lepiej ! Już w tym loku zostało więcej w butelce niż w tamtym...
-No tu nie
da się zaprzeczyć skarbie...- rozmawiali bez przerwy i tematy nie kończyły im
się, jakby nie widzieli się od co najmniej dwóch lat. Każdy miał coś do
powiedzenia. No może oprócz Effy, która nie miała ochoty i siły na o wszystko.
Przyglądała się jednak im co chwilę i śmiała z przyjaciółmi. Po jakimś czasie
rozejrzała się dookoła i z dokładnością przyjrzała każdej twarzy. Miała
wrażenie, że wszyscy coś w głębi ukrywają… znała się na ludziach jak nikt inny…
potrafiła każdy ruch prześwietlić i dopatrzeć
się szczegółów. że komuś mało wykrywalnie zadrżała ręka z nerwów, że ma napiętą
twarz, niepewny głos… wszystko. Nagle napotkała wzrokiem ten czekoladowy wulkan,
który śni się jej nocami, te oczy z marzeń, które też się jej przypatrywały. Pod
wpływem jego wzroku jakby tętno jej przyśpieszyło, a serce zaczęło bić mocniej Dlaczego za każdym razem on musi cholera tak
na mnie działać ?! Nie może być po prostu zwykłym Zaynem ?!. Musi być TAKIM
Zaynem ?!. Nagle ktoś zapukał do drzwi, a para jak poparzona podskoczyła i
popatrzyła się szybko w innym kierunku, jakby zostali przyłapani na gorącym
uczynku.
-Cześć-
weszła do środka niska, czarnowłosa, nawet nie czekając na słowo
"proszę". Była tak pewna siebie w tym co robi, jakby nic nie mogło
stanąć jej na drodze, jakby wszystko miała zaplanowane, a o porażce nie było
mowy.- Jestem Rykeyla...Z resztą pewne osoby powinny mnie już kojarzyć...Jeśli
nie, to wszystko powinno się wyjaśnić.- Każdy patrzył na nią z takim zdziwieniem
i przerażeniem, że nikt nawet nie próbował jej przerywać. Effy, którą na jej
widok wzdrygnęło i obeszły ją ciarki ze
strachu przed wyjawieniem tajemnicy i niekończonej listy, siedziała wpatrzona w
każdy jej ruch, próbując je przewidzieć. Dobrze wiedziała, że jest jej winna towar. Powinna oddać go mimo
wszystko, ale co jeśli go nie miała, przecież wstrzyknęła sobie większą część,
a reszta leży, gdzieś...Nawet nie pamięta gdzie. "Czy ja wszystko muszę tak pieprzyć ?" Zapytała samą siebie i
czekała na dalszy przebieg losu.
-Jestem… w
ciąży...
-Ale co nas
to obchodzi ?- wybuchną Payne. W końcu postanowił jakoś dojść do porozumienia,
ale kompletnie nie wiedział o co chodzi. Niby skądś kojarzył długowłosą
brunetkę, ale w ogóle nie mógł sobie przypomnieć skąd. Nic nie układało się w
całość... – Jakby każda kobieta będąc w ciąży przychodziła tu i nas informowała
o tym, to drzwi by się nie zamykały, Sorry.
-Trochę
powinno was jednak TA ciąża obchodzić...Bo to Zayn jest tatusiem.- powiedziała
pewnie i posłała mu nieukrywanie sztuczny uśmiech, na jaki było ją stać. Każdy
bał się odezwać, jakby chcieli zachować tą ciszę, która za raz miała być
zakłócona. Nie wiedzieli co mają zrobić, czy wierzyć dziewczynie, czy wywalić
ją z akademika i poprosić następnym razem o ochronę za drzwiami. Mieli co do
tego bardzo mieszane uczucia i sami z łatwością gubili się w nich.
-Słucham ?-
Do Perrie jakby nagle wszystko dotarło, co było dla wszystkich dosyć dziwne, że
to ona była tą „pierwszą” co najszybciej zrozumiała słowa Rykaly. Miała w
oczach łzy, a jej oddech nagle przyśpieszył ze zdenerwowania i oburzenia.
Poczuła jak jej serce rozpędzone do granic możliwości nagle rozpada się na
milion małych kawałeczków i już nigdy samo nie będzie dało się tego posklejać,
będzie mógł to zrobić tylko i wyłącznie on, Zayn, jeśli mu kiedykolwiek znowu
wybaczy. W środku już dawno wyczuła, że coś między nimi jest nie tak. Odkąd
poszedł na studia, jest zupełnie inaczej, on jest inny. Miała uczucie jakby
cały czas od początku, każdego dnia ktoś go jeszcze bardziej zmieniał, ale
ignorowała to, bo tak bardzo ufała swojemu chłopakowi, tak bardzo mu
wierzyła...- Zayn ! Czy to jest prawda ? Ona żartuje prawda ?!- błagała w myślach
żeby to wszystko było jakimś beznadziejnym żartem, ale coś jej mówiło, że to
dzieje się naprawdę, że to już koniec jej życia z bajki, że może zacząć się już
pakować, bo nic tu po niej... Jakby w tym świcie już nic nie zależało do niej i
nie miała prawa nawet tu być.
-Perrie,
jasne że żartuje ! Z resztą to nawet śmieszne nie jest ! Ona kłamie ! Jak może
być w ciąży, skro nic między nami nie zaszło ! – mówił podniesionym głosem
Malik, mocno gesty kując rękoma. Zamyślona Effy wbiła wzrok w stół i próbowała
to wszystko po swojemu ogarnąć. Próbowała wymyślić kiedy to mogło się wydarzyć,
i najważniejsze CO wydarzyć, a możliwości było wiele… A tylko jedna z nich była
prawdziwa… przypomniała sobie słowa Rykali w barze… Próbowała poskładać
wszystko w całość i wyciągnąć wnioski. Jeszcze raz w pamięci odtworzyła w scenę
w barze, dokładniej tym razem.. i… Mam
cię !. Powiedziała w myślach i uśmiechnęła się pod nosem, na myśl o swoich umiejętnościach,
o których nikt nie miał pojęcia. Była w tym niezawodna. Podniosła wzrok z
wyższością i przyglądała się dalszym scenom. Ciekawe jak to rozegra… ponoć jest mistrzynią… zobaczymy.
-Kłamiesz !-
Blondynka jakby w ułamku sekundy poczuła, że nie może mu ufać, że to uczucie,
którym darzyli siebie już nie istniało, pękło, zniknęło. Może nawet nigdy go
nie było, tylko teraz to widzi, bo zauroczenie minęło. Wszystko działo się tak
szybko, że nie panowała nad sobą. Wymierzyła mu siarczysty policzek, tak że
chłopka złapał się za niego, a jej ręka cała poczerwieniała. Czuła, że mu się
należy i nie żałowała tego co zrobiła. Perrie ze łzami w oczach wybiegła z
pokoju i błagała w myślach, żeby jej nie gonił. Potrzebowała być teraz sama.
-Przecież
nie będę tłumaczył się z czegoś, czego nie zrobiłem, więc nie patrzcie się tak
na mnie do cholery !!- kopnął z całej siły krzesło. Zawsze mu wybaczała, dała
się przekonać, więc dlaczego teraz tak nie było ? Na twarzy Effy zniknął
uśmieszek i pojawiła się nienawiść, nienawiść do Rykyli… Zdała sobie sprawę, że
przegrała, że za daleko wszystko się już potoczyło. Nie powinna, aż tak się zachowywać, wszytko zepsuła !.
Każdy w
środku siedział na krześle w osłupieniu i nikt nawet nie odważył się ruszyć ze
swojego miejsca. Nikt nie umiał się połapać w tym kto mówił prawdę. Oczywiście
wierzyli swojemu przyjacielowi, bo znali go bardzo długo, ale w taki szok nimi
rządził, że nie umieli się odezwać. Wiedzieli, że wszystko się strasznie
zmieniło, obróciło o 180 stopni i w żaden sposób nie będzie dało się tego
naprawić tak, aby było jak kiedyś.
-Spieprzaj
stąd !!- krzyknęła Effy, odsuwając z piskim krzesło i podeszła w bojowym
nastroju do dziewczyny.- Słyszysz ! Czy mam ci pomóc ?
-Ty to chyba
najmniej tu powinnaś się rzucać mała...W końcu ja nadal czekam na twoją listę i
nie zamierzam już wi...- Wilson nie pozwoliła jej na dokończenie tego zdania.
Bez większego zastanowienia wypchnęła ją za drzwi i zamknęła z ogromnym hukiem
za sobą, odwracając się z nienawiścią do całej reszty.
-Dobra ! Co
to ma być do cholery ? Wiesz Effy, to wszystko twoja wina ! Odkąd przyjechałaś
wszystko się pieprzy, a nasze rozmowy najczęściej kończą się kłótniami ! Sorry,
ale najlepiej jakbyś tu nie przyjechała !.
- Ile
jeszcze mi to razy kurwa powiesz ?!! – Wilson nie wytrzymała i już chciała
zaatakować go pięściami, gdy Niall w ostatniej chwili ją przetrzymał. – Jak
widzisz twoje gadanie nic nie pomaga, bo wciąż tu jestem !! Jestem tu dla nich
– pokazała wszystkich ręką. – i liczę się z ich zdaniem ! I nie zostawię ich
tylko dlatego, że jakiś „ LIam Pyne wielki gwiazdor"- zrobiła sztuczny cudzysłów
w powietrzu. – chce żebym stąd pojechała.. – wyrwała się energicznie z ramion
brata i już miała odejść, kiedy nagle przystanęła i odwróciła się. – i wiesz co..
– na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech – nigdzie się stąd nie ruszę.
Przeprowadzę się z powrotem do akademika, choćby tylko po to, żebyś musiał cały czas
oglądać mój krzywy ryj. – Zayn cały czas patrzył na nią z podziwem, ponieważ w końcu ktoś
odważył mu się to wygarnąć. On tak jak i niektórzy tu zebrani, mieli dość
takiego jego gadania. No ile można ?!
On od początku wiedział, że będzie to ta sama brunetka, która skradła niepostrzeżenie
jego zimne serce. Wilson na swoje słowa, zaśmiała się przerażająco, jakby była szaleńcem,
co większość nieukrywanie przeraziło.
- Effy przestań..
– powiedział mało dosłyszalnie Niall, patrząc na nią z ogromnym żalem w oczach.
Na twarzy dziewczyny pojawiło się zdziwienie…
Jak on może go bronić !! Po tym jak cały czas mi wypomina, że nie powinno mnie tu być… - o co jej chodziło z tą listą ? Ty ją w ogóle znasz ? Skąd niby ? – na twarzy chłopaka zagościło ogromne zdezorientowanie jak i powoli wydobywający się gniew. Wilson spuściła głowę dół, milcząc z zaciętą miną. – Znów bierzesz tak ?!! Odpowiedz !
- Czekaj, czekaj jak to znowu ?. - spytał przerażony Harry.
Jak on może go bronić !! Po tym jak cały czas mi wypomina, że nie powinno mnie tu być… - o co jej chodziło z tą listą ? Ty ją w ogóle znasz ? Skąd niby ? – na twarzy chłopaka zagościło ogromne zdezorientowanie jak i powoli wydobywający się gniew. Wilson spuściła głowę dół, milcząc z zaciętą miną. – Znów bierzesz tak ?!! Odpowiedz !
- Czekaj, czekaj jak to znowu ?. - spytał przerażony Harry.
---------------------------------------------------------------------------------
Hejka Misiaki ! :*
No więc jest i rozdział :D Miał być dłuższy (o wiele), ale postanowiłam go skrócić, bo ciężko byłoby Wam przez niego przebrnąć xd
Ciekawi mnie jak podobał Wam się ten :)
Mogę obiecać, że jeszcze będzie się działo, oj będzie ... :D
Zachęcam do zostawiania swoich szczerych opinii w komentarzach.
Przypominam o moim Asku ( link w informacjach :)). Możecie tam zostawiać swoje pytania i szczerze do tego zachęcam :)
Tak więc do zobaczenia przy następnym rozdziale :D
Buziaki ;*
♥♥♥
cholera cholera Effy ! Opamiętaj się ! Przeraża mnie troszeczkę haha ^^ Mina Niall'a na końcu ;'| Świetny rozdział! Jestem ciekawa co będzie dalej ! Czekam na nexta *_*
OdpowiedzUsuń*Bierze głęboki wdech* fhjgjdhbdsyojbcawtiojncxsdgyiookmgfdswafyujjnv!!!!
OdpowiedzUsuńMatko przenajświętsza co tu się dzieje?! nadszedł moment kiedy wszystko wychodzi na jaw i w moim ciele zebrało się za dużo emocji!!!
trzy razy tak dziękujemy!!!1 ej no to najgenialniejszy rozdziałhahaha i jestem prawie pewna, że nie pisze to pierwszy raz, ale to tylko świadczy o tym, że naprawdę Twoje rozdziały soą boskie.
OdpowiedzUsuńTyle emocji, tyle akcji. Że jejku, japka się cieszy, bo to naprawdę coś.
Świetne opisy, uczuć, miejsc... Kocham Effy! wiesz o tym i cieszę się, ze w końcu wygarnęła Paynowi to co myśli, ale to z tą Raylay czy jak jej tam, to po prostu. no ja się tego nie spodziewałam. Ciąża z Zaynem. matko. Mimo tego z pewnej strony cieszę się, że Pezz już raczej nie wróci... ale no dziecko..... wowowowow to komplikuje znacznie sprawę.
I w sumie to nie wiem co napisać, bo tyle się działo, że hohohoo.
Świetne postacie, świetna akcja, świetne opsiy i styl.
Pogratulować!
całuski!
Ja czekam na następny rozdział.
Dzięki za komentarz.
OOOoo losie *.* Wpadłam tu przypadkiem !!! Łaaaa... to jest genialne ! <3 Czekam na nn i proszę jak najszybciej bo umieram ;d
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie przy okazji ;)) -----> http://tylko-on-niall-horan.blogspot.com/
PS. Obserwuję ;*
Za
Jezu już nie mogę doczekać się kolejnego, po prostu świetny :D tak mi się spodobał ten rozdział że dwa razy go czytałam Jak zawsze świetny :D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział więc zapraszam do komentowania i obserwowania: http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/
powiedziała że jest w ciąży, oczywiście Zayna to niby nie obchodzi no bo jak
OdpowiedzUsuńboże jaka ona zła ahhhhhh
Czekam na nexta
Boski <3 Już chcę następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ♥kurczę jestem bardzo ciekawa co będzie w następnym ♥
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nareszcie dodałaś rozdział;) Bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem i tęskniłam!:D
OdpowiedzUsuńNie boję się powiedzieć szczerze i z pełną powagą - Zayn jest zazdrosny! I to cholernie zazdrosny. Ale rozumiem jego zachowanie... Do tej pory był szczęśliwy z Pierre (mniej albo bardziej), przyzwyczaił się do niej i na pewno ciężko mu jest od tak to wszystko rzucić. Może boi się, czy nie popełni błędu? Ale chyba czuje, że jego uczucie do niej się zmienia i nie jest już takie samo jak kiedyś. Bardzo się cieszę, że Effy wybaczyła Abby, w końcu święta to dzień pojednań. Może za jakiś czas znowu będą dla siebie takie bliskie jak kiedyś. Natomiast wcale się nie dziwię, że Effy czuła się cholernie źle i wręcz obrzydliwie, musząc podzielić się opłatkiem z Zaynem i jego blondyneczką. Ale to, co stało się w rozdziale później totalnie zbiło mnie z tropu. Rykeyla w ciąży z Zyanem!? Nie wiem czy bardziej współczuć Pierre czy Effy... No i kto mówi prawdę? No, ale z jednej strony można się cieszyć, Pierre chyba już do Zayna nie wróci. Natomiast bardzo ciekawi mnie ta awantura, która się rozegrała. Jaki będzie finał? Czekam niecierpliwie na następny rozdział;*
I bardzo serdecznie zapraszam Cię do przeczytania i skomentowania Prologu i 1 rozdziału kryminału;) Chciałabym poznać twoją opinię;)
O matko, zatkałas mnie. Nie lubię Perrie.
OdpowiedzUsuńSuper, wybacz musze isc z kompa, więc mało pisze ♥
¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/
Ale się dzieje <3 ganialny rozdział :*/Add
OdpowiedzUsuńSorry że dopiero teraz komentuje ale teraz wróciłam. Boski rozdział. :-*
OdpowiedzUsuńWow! Ale sie dzieje :-*