sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 23. : Potrzebuję cię !!!









 * Effy * 


- Chcesz tą kasę czy nie ?. – spytała wrogo na nią spoglądając, ta długo nie odpowiadała. Zniecierpliwiona odwróciła się i odeszła kawałek, jednak przystanęła słysząc głos Effy.
- Zaczekaj. Wezmę ją. – powiedziała pewnie, a na twarzy Rykayli pojawił się zwycięski uśmiech, po czym odwróciła się z wyższością.
- Tak myślałam. – powiedziała splatając ręce na klatce piersiowej. – Wiesz co Effy ?. Chętnie widziałabym cię w szeregach mojego gangu… Tam, wszyscy są tacy jak my… waleczni, niezwyciężeni, pewni siebie… Jesteśmy wszyscy jak rodzina. Zastanów się nad tym.


- Tak zrobię, ale najpierw powiedz mi jaki jest sens robienia tej głupiej listy.
- To bardzo proste Eff… Zawalisz kasę, żeby zapłacić za wejściówkę do jakiegoś klubu, w którym uwiedziesz dilera i dostaniesz towar. Sprzedasz go i kasę oddasz mi, ale to na koniec. Gdy zawalisz samochód, dojedziesz nim do Dragona i okradniesz go z towaru. Prościzna co nie ? Chyba się nie boisz kochanie...
-Ja niczego się nie boję.- odpowiedziała pewnie i posłała zadziorny uśmiech dziewczynie.
- I to mi się podoba. – powiedziała z uznaniem.
-Gdzie znajdę Dragona ?
- W jego klubie, jak zawsze, ALE uważaj to diler poszukiwany w całym kraju i listem gończym na świecie. Psy nie mają pojęcia, gdzie się ukrywa, każdy się go boji wydać.
-Nic trudnego...nie takie rzeczy się robiło...
-Wróć jak najszybciej...- powiedziała na odchodne i zostawiła Wilson samą, która już była gotowa do działania. Dziewczyna od razu wzięła się do roboty i gdy wyszła na ruchliwą ulicę ukradła komuś portfel z kieszeni. To była bułka z masłem, przecież robiła to od dziecka. Uwieść dilera nie było niczym trudniejszym, wystarczyło wybrać takiego co jest potulny jak baranek. Wyrwała pierwszy lepszy klub, kupiła wejściówkę i pewna siebie weszła do środka. Wybrała sobie z trzech sprzedających narkotyki mężczyzn takiego, który wydawał się najłatwiejszym celem.

-Cześć.- pocałowała delikatnie w policzek swojego wybrańca i usiadła naprzeciwko niego.- Jestem....Megan.- przedstawiła się nie swoim imieniem, bo kto wie...może kiedyś wyjdzie jej to na dobre.- Może postawiłbyś mi drinka ?- nie czekając na odpowiedź pociągnęła go za rękę i usiedli koło baru. Chłopak był zadwolony, że dziewczyna sama do niego tak lgnie, więc szybko zamówił dwa drinki. Wiedział, że taka okazja nie zdarza się co dzień… za to dziewczyna miała pewność, że jest jedyną kobietą, która kiedykolwiek się do niego odezwała, nie to, żeby czegoś mu brakowało, ale wyglądał na lekką ciote.
-Chcesz mojego ? Nie mam ochoty dzisiaj na tequile...- zapytała, gdy chłopak duszkiem wypił zawartość swojej szklanki. Taki był plan, trzeba było go trochę podbić, żeby szybciej i łatwiej poszło, chłopak także nie wyglądał na gościa z mocną głową za co Effy dziękowała mu w duchu.
-Jasne...To może zamówię coś innego?- wypił jej porcje tequili i zawołał barmana. Złożył zamówienie i po chwili dostali następną porcję alkoholu. Powtórzył czynność  i zaczął z zachłannością całować Effy po szyi. Jego ręce błądziły po jej ciele, a jej zbierało na wymioty, ale czego nie robi się dla kasy. Gdyby Zayn to widział… Dlaczego akurat pomyślałam o nim ?!. Kurwa dlaczego ?!. Co w nim jest takiego ?!.
-A może dałbyś mi trochę towaru ? Odwdzięczę się...- poruszyła zabawnie brwiami na co chłopak uśmiechną się cwaniacko, licząc na upojną noc.
-W takim razie...- odsunął się od niej i wyciągnął z kieszeni kilka woreczków z ziołami. Dał je dziewczynie, a następnie wrócił do swojej poprzedniej czynności. Brunetka miała dość jego śliny na swojej szyi, więc postanowiła szybko wydostać się z uścisku chłopaka. Jednym mocnym kopniakiem w czułe miejsce sprawiła, że koił się z bólu, ale jakoś szczególnie się nim nie przejęła. Wybiegła z klubu i skierowała się do następnego, aby tam sprzedać to co zdobyła. Gdy kupiła wejściówkę za ostanie pieniądze z portfela rozłożyła towar na blacie jednego ze stolików i w mgnieniu oka sprzedała towar, klijentów tu było wystarczająco. Każdy diler tu miał powodzenie, klienci nawet nie sprawdzali zawartości, tylko od razu wszystko wciągali, albo wbijali w żyłę. Nawet nie wiedziała, że może okazać się to takie banalnie proste. Grupa nastolatków można powiedzieć, że się na nią rzuciło, aby dostać to czego tak bardzo pragną. Przeliczyła pieniądze wychodząc z budynku i skierowała się na pobliski parking. Schowała się za jakimś samochodem i czekała aż ktoś podejdzie i zostawi jej swój samochód. Nie zależało jej na jakimś dobrym, mógł być to nawet jakiś grat...Ważne, aby jeździł. Zaczęło robić sie jej już zimno, ale na szczęście ktoś raczył zaparkować swoje auto. Elegancko ubrana kobieta wysiadła z samochodu i schowała kluczyki do kieszeni płaszcza. Effy cicho podbiegła do niej na palcach od tyłu i jak najdelikatniej umiała próbowała wyciągnąć z kieszeni to co było jej potrzebne. Kobieta czując lekkie łaskotanie w okolicy bioder, gdzie znajdują się kiszenie, nagle przystanęła. Przerażona Effy szybko po nie sięgnęła i chwyciła mocno je wyciągając i zaczęła szybko biec w stronę auta czują, że kobieta zaczęła się powoli odwracać. Dziewczyna jeszcze dobrze nie dobiegła, a ta zaczęła już za nią krzyczeć, żeby się zatrzymała, ponieważ domyśliła się do brunetka ma zamiar zrobić. Gdy tylko wsiadła do środka, szybko przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyła z piskiem opon w kierunku punktu czwartego, widząc jak zamożna kobieta za nią próbuje biec w wysokich butach, na sam widok Wilson zaczęła się z niej śmiać. Ludzie naprawdę są tacy głupi… czy ona naprawdę myśli, że mnie dogoni na tych swoich pantofelkach ?!. Na szczęście umiejętność prowadzenia samochodu opanowała już za młodych lat, gdy razem z Abby kiedyś podwędziły jednemu z przychodniów auto, ucząc się na nim jeździć. To było ich pierwszy samochód, ale oczywiście nie dotrwał nawet do dwóch dni, bo ta łajza Pirce musiała nim walnąć w latarnie.

 "Okraść Dragona." To była najtrudniejsza część jej dzisiejszego planu i przyznała przed samą sobą w środku, że boji się tego zadania jak cholera. W przeciągu piętnastu minut dojechała na miejsce. Zaparkowała cztery ulice dalej dla bezpieczeństwa. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w podane miejsce, gdzie mieściła się siedziba najgroźniejszego dilera w dzielnicy. Wiedziała, że to może być bardzo niebezpieczne, ale właśnie TO w jakiś dziwny sposób ją pociągało. Adrenalina sprawiała, że wyrastały jej skrzydła u ramion i niosły ją ku zwycięstwu. Czuła, że ta paca jest dla niej, że tam nie będą uważać jej za ćpunkę czy nieudacznika. Była tak jakby w sowim żywiole i bardzo uważnie zaczęła rozważać propozycję Rykayli o wstąpieniu do jej gangu, to mogło by coś byś niezwykłego dla niej, jakieś doświadczenie w życiu, po za tym miała już dość normalnego życia...
Przed budynkiem stało trzech mężczyzn z jedną wielką torbą. Wilson wiedziała co się w niej kryje. Miała ją cały czas na oku, kiedy napakowani mężczyźni weszli do środka, a Eff wślizgnęła się za nimi. Nie miała żadnego planu, była zdana tylko na los, który dzisiaj jakoś jej dziwnie sprzyjał. Mężczyźni zatrzymali się przed jakimś ogromnym stole i położyli na nim ciężką torbę.
-Pilnuj jej  Maxy...- powiedział najstarszy z nich i skierował się w stronę jednego z wielu pomieszczeń.
-Chcesz tyle towaru powierzyć takiemu gówniarzowi ?
-Chyba kiedyś musi się nauczyć takich prostych rzeczy, jak pilnowanie czegoś bardzo ważnego...- spioruonował go wzrokiem za to, że podważył jego zdanie i pokazał ręką, aby szedł za nim. Mody chłopak został teraz sam i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Widać był, że jest tu może z tydzień i na oczy nie widział nigdy towaru, który później jakieś bachory będą wciągać i dobrze się bawić. Effy musiała go jakoś rozproszyć. Trzasnęła drzwiami, które znajdowały się koło niej i schowała się za następnymi. Maxy, który nie widział nikogo kto wyszedłby za tych drzwi postanowił to sprawdzić. Wilson wykorzystała moment i wybiegła po torbę. Zabrała ją ze stołu strącając przez przypadek czyjś kubek z kawą i przerażona wybiegła z budynku zakładając kaptur na głowę od bluzy.
-Ej !! - usłyszała za sobą czyjeś krzyki. Ktoś za nią biegł i był coraz bliżej. Przyśpieszyła, ale on doganiał ją i był już za nią. Złapał ją za ramie i odwrócił w swoją stronę. Próbowała wyszarpać torbę, ale dziewczyna z całej sił trzymała przy sobie i nie dawała za wygraną. Musiała ją mieć ! Powtórzyła czynność z klubu. Kopnęła go z całej siły w krocze i chciała uciec, ale on mimo bólu dalej zacięcie walczy z brunetką. Uderzył ją w wargę, a ona poczuła jak krew spływa po jej brodzie. Zdeterminowana posunięciem chłopka powtórzyła swój ruch dwa razy. Każde uderzenie było coraz mocniejsze od poprzedniego, każde sprawiało mu ogromne cierpienie. Chłopak krzykną z bólu zwijając się na chodniku. Effy podniosła torbę z ziemi i uciekła w kierunku skradzionego pojazdu.
Nie miała po chwili siły, aby biec dalej. Schowała się za jakimś blokiem i otworzyła torbę. Jej oczy ujrzały z tuzin pełnych nabitych strzykawek amfetaminy. Nie umiała się powstrzymać, poczuła jak głód ściska ją od środka. Nie chciała tego brać, tak bardzo nie chciała, ale to było silniejsze, przecież i tak jest ich tyle !. Nikt nie zauważy braku paru, malutkich strzykaweczek… a ona będzie miała udaną nockę… Nie walczyła dłużej ze sobą. Otworzyła jeden woreczek i wciągnęła zawartość, potem drugi, trzeci... Straciła kontrolę jak i rachubę ile dokładnie ich wzięła. Poczuła jak osuwa się na ziemię, jak uchodzą z niej ostatki sił. Wyciągnęła tylko telefon i wysłała sms-a do Zayna, bo czuła, że to nie skończy się dobrze...


"  Mounthoolie Lane przyjedź..."


Osunęła się wykończona po ścianie zwijając się z bólu w lewej piersi. Nagle ogarnęła ją jakaś dziwna fala ciepła… Nie, to nie było ciepło… to było gorąco !!, jak wrzątek. Zaczęła się nagle cała pocić. Była cała mokrucińka, a odzież, którą miała na sobie zaczęła przylegać do jej ciała. Przedawkowała.


Zayn kurwa gdzie ty jesteś ?!. Blagam przyjedź !!. Potrzebuję cię !!!!.

Nagle poczuła jakby ktoś ją brutalnie pchał… niby nie mogła znaleźć miejsca w którym ktoś trzymał uścisk, ale czuła, że zaraz rozerwie się na pół… Czuła jakby jedna połówka jej ciała została w jednym miejscu, a druga była już dawno na innym. Czuła się rozerwana. I to gorąco… cholerne gorąco… które teraz doszło, aż do samej czaszki, która traciła nad wszystkim kontrolę.


ZAYN  !!!!

Krzyczała z bólu w myślach, bo nawet nie miała siły na głos. Chciała wołać o pomoc, ale nie potrafiła, nie miała tyle siły… Nagle poczuła, że traci kontrolę nad swoimi kończynami, które zaczęły się niemiłosiernie trząść. Chciała je jakoś opanować, podnieść się z ziemi, ale w tym momencie to było jak jakieś chore, nie do spełnienia, marzenie. Obraz powoli zaczął się rozmazywać, a kończyny zaczęły bezwładnie opadać w dół. Ostatnim widokiem był jakaś niewyraźna postać biegnąca w jej stronę…


 * Zayn *

Zobaczył ją… całą roztrzęsioną… leżącą na zimnej ziemi…
- EFFY !!!. – krzyknął na całe gardło podbiegając w jej stronę. – Effy słyszysz mnie ?!. Kurwa Eff !. – krzyczał potrząsając nią mocno. – POMOCY !!. Niech ktoś jej pomoże !. – krzyczał roztrzęsiony. Nie umiał jej pomóc, nie znał się ani na narkotykach, ani na medycynie, był zdany na okrutny los. Nie miał pojęcia co się z nią działo !!. Gorączkowo wyjął telefon i chciał zadzwonić na pogotowie. Nagle ktoś wyrwał mu urządzenie i wyrzucił je gdzieś do tyłu. Był to przystojny brunet.
- Nie możesz zadzwonić na pogotowie !. Tylko kłopotów jej narobisz, gdy wykryją w jej krwi narkotyki. – chłopak wiedział co robić… nie pierwszy raz ktoś obok niego przedawkował amfetaminę.
- Kim ty do cholery jesteś ?!. – krzyknął nie rozumiejąc tej całej sytuacji Zyan.
- Jej aniołem stróżem. – wysyczał przez zęby, sprawiając jej puls.
- Nick ?. – wyszeptał nie rozumiejąc.


 – Kurwa błagam cię pomóż jej !!.
- Spróbuję, ale tak dużej dawki amfy nigdy u nikogo jeszcze nie widziałem...
- Ona nie może umrzeć !!. Musisz jej kurwa pomóc !!.
- Nie gadaj tyle tylko zrób jej sztuczne oddychanie, gdy ja będę naciskał na klatkę piersiową. – Mulat jak na zawołanie przykląkł obok niej, przysuwając swoje wargi do jej.
- Pomóż mi Zayn… - wyszeptała niemal nie słyszalnie, na jednym duszku, czując jak jej głowa bezwładnie opada na bok, nie miała nad nią wpływu.
- Pomogę Eff, pomogę ci. Wszystko będzie dobrze !. Będzie dobrze słyszysz ?!. – Słyszysz…? Słyszysz… ?. Słyszała w swojej głowie echo rozchodzące się po całym ciele. Nagle poczuła jakieś chłodne kropelki spływające po jej twarzy, domyśliła się do kogo one należały... To Zayn płakał… choć nie miała tyle sił otworzyć oczu, wiedziała to. Nigdy nie widziała go płaczącego… nie umiała sobie w żaden sposób wyobrazić go takiego. On był silny, stanowczy, dynamiczny… łzy w żaden sposób do niego nie pasowały. Nagle poczuła, że traci znów panowanie nad sowim ciałem, a ból zaczął dziwnie z niej uchodzić…
- Tętno słabnie… Kurwa !. Sam nie dam rady !. Dzwoń po pogotowie... – usłyszała znajomy głos, ale nie miała pojęcia do kogo on należy. Chciała szybko zaprotestować. Tylko nie pogotowie ! ale nie miała na to siły. A w jednej chwili  poczuła jak jej całe ciało się rozpływa…


* Abby *

- Justin nie. – zachichotała rozbawiona tą całą sytuacją.
- No proszę cię tylko to… tak dla mnie. – powiedział czule, rozwdziecając wargi. Przystawił do jej ust łyżkę pełną roztopionej czekolady.
- Chcesz, żebym była jeszcze grubsza ?. – powiedziała oburzona, lekko się odsuwając od bruneta.
- Abby to tylko łyżka, nie będziesz przez to gruba… po za tym i tak masz świetną figurę. – powiedział nadal trzymając łyżkę w górze, koło jej twarzy.
- Przecież wiem, że to kłamstwo. Nie dość, że wpychasz mi jakieś bezużyteczne kalorie to jeszcze kłamiesz. – powiedziała pokazując mu język.
- kobiety zawsze coś muszę sobie wmówić… - powiedział podirytowany. – no dobra jak nie chcesz to nie… ale ostrzegam to ostatnia łyżka tego cudownego nadzienia… na pewno ?. – popatrzył na nią podejrzliwie.
- Na pewno. – powiedziała pewnie, patrząc jak Justin wcina czekoladę.
- To co może obejrzymy jakiś film, co ? czy wolisz gdzieś wyjść ?. – spytał mlaskając zawartość w ustach.

- Obejrzyjmy film… ale wiesz co … - popatrzyła się nieśmiało na chłopaka.
- Wal śmiało. – powiedział szczerze się do niej uśmiechając.
- No bo wiesz… nabrałam jednak ochoty na tą czekoladę… poza tym do filmu bardzo pasowałaby… skoczysz do sklepu ?. – spytała robiąc słodkie oczka, a ten groźnie się na nią popatrzył,  przeżuwając resztki słodkości w ustach. Na co ona spuściła zawstydzona głowę w dół.
- I tak cię kocham. – powiedział nagle się uśmiechając, zrywając się z kanapy, a wychodząc pocałował ją w policzek. Dziewczyna mocno się zarumieniła i dziękowała mu w duchu, że szybko stąd poszedł i nie musiał na to patrzeć.

Abby dotykając swojego policzka  uśmiechnęła się szeroko sama do siebie. Bardzo jej na nim zależało. 



--------------------------------------------------------


Tadam ! O to kolejny rozdział :** 
Planowałam go dodać w niedziele, ale znajcie moje dobre serce <33
Jest on taki trochę krótki, ale postanowiłam, że takie właśnie postaram się pisać :D 
Jestem strasznie ciekawa co o nim sądzicie !!, więc mam nadzieję, że wyrazicie swoją, szczerą opinie, bo strasznie mi na tym zależy <333
Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy pojawi się następny, ale jak tylko będę zorientowana, napisze tam po lewej stronie w " informacjach " :D 

* + słowa i zdania napisane kursywą są to jej myśli   ( tak na wszelki wypadek jakby ktoś się nie domyślił ;) ) 


wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 22. Czuła się gorzej...nic nie mogło już jej pomóc.









*Effy*


Zapach alkoholu, narkotyków lekko łaskotał jej nozdrza sprawiając, że była wniebowzięta. Dopiero teraz poczuła, że żyje, to był jej świat... Stanęła w miejscu poszukując dilera, jednak nie mogła znaleźć tego samego chłopka, od którego kupowała ostatnio heroinę. Nie była pewna czy chcę to wziąć, bo ostatnim razem halucynacje były niezadowalające, liczyła na coś więcej... sama nie wiedziała czy to wina narkotyku czy zdarzeń z jej życia… Rozglądała się dokładnie dookoła i nie było go w żadnym miejscu. Przecież na marne nie wydała tyle kasy za wejściówkę, on musi gdzieś tu być !
-Szukasz tego z ziołami ?- usłyszała cichy szept za je plecami. Jakiś chłopak delikatnie objął ją w tali próbując poruszać w rytm muzyki.- sprzedaje na zapleczu, ostatnio pieski trochę tu węszyły...- wyszeptał do jej ucha i musnął jej szyję swoimi ciepłymi ustami.  Effy momentalnie poczuła do niego obrzydzenie i odrzut wymiotny. Jak on ją w ogóle dotykał ?! Pozwoliła mu na to ?! Nie, więc dlaczego na tyle sobie pozował ?! Odwróciła się do niego przodem i jeszcze bardziej się przeraziła. Jego twarz była jakaś niewyraźna… oczy niby te same, co u każdego, ale inne.. zagubione ? zamglone ?  Wiedziała, że nawciągał się jakiegoś gówna. Bała się w tym momencie, że i ona po narkotykach wygląda jak on, musiała wyglądać jak jakieś straszydło ! I dziwić się, że Mulat jej nie chce… Jednak w głębi duszy bardzo dobrze rozumiała chłopaka, wiedziała jak się czuł, wiedziała, że może i wygląda jak wygląda, ale na pewno teraz jest w siódmym niebie. Nie mogła już znieść jego widoku ....  
-Odwal się palancie !- odepchnęła go i udała się na zaplecze. Teraz miała wątpliwości czy kupić strzykawkę z heroiną, ale głód był już nie do wytrzymania.  Chciała się znowu rozluźnić, poczuć spokój...zapomnieć. Bała się tylko tych okropnych halucynacji, których dosyć nie lubiła. Ostatnio miała nasrane w bani tak, że nawet nie wie kto i kiedy doprowadził ją do domu. Zayn, Efflik, Perrie...to były wytwory jej wyobraźni, a co działo się naprawdę nie miała pojęcia. Ale to teraz nie było aż takie ważne. Liczyła się zabawa, przecież prędzej czy później i tak się gdzieś obudzi, a potem może spokojnie pójść do domu i żyć jakby tej sytuacji nie było, czyż nie ? Otworzyła drzwi prowadzące na zaplecze, a jej oczom ukazał się dobrze zbudowany mężczyzna. Nie ten sam co zawsze... Koło niego stała szczupła brunetka. Jej długie włosy sięgały do pasa, tatuaże miała prawie na całym ciele i ostry makijaż, nadający jej charakteru. Miała czarna sukienkę bez ramiączek i ledwie zakrywająca jej pośladki, idealnie podkreślała jej kształty. Effy już w środku czuła, że nie będzie łatwo… ten ochroniarz nie wygląda na potulnego i łatwego…
-Dasz mi na kreskę ?- zapytała, gdy była już przy parze. Na kreskę brała już któryś raz w tym tygodniu. Narkotyki dawały jej szczęście, ale cholernie dużo kosztowały. Nie wiedziała kiedy to wszystko zwróci...
-Mała na kreskę to ty możesz piwo w sklepie wziąć...jak widzisz to nie sklep skarbie...- zadrwił jej prosto w oczy, głośno się śmiejąc i wyrzucając ją z kolejki.
- Kurwa ! Przecież oddam !- nie dawała za wygraną. Musiała mieć tą jedną strzykawkę ! Musiała !! Bez tego była taka sama… zagubiona… smutna… nie dawała sobie rady z wszystkim… Nie chciała tak dłużej.
-Spadaj mała, lepiej na odwyk idź i nie pokazuj mi się tu więcej !
-Nie potrzebuje odwyku popaprańcu !- jeszcze przez chwilę stała rozwścieczona wiercąc dziurę wzrokiem w jego oczach, ale on był nie ugięty. Szybko się odwróciła i poszła szybkim krokiem, a wychodząc kopnęła mocno nogą w drzwi. Nie rozumiała co ten facet wygaduje !Jaki odwyk ?! Nawciągał się czegoś ?! Przecież gdy ktoś bierze raz czy dwa razy w tygodniu nie jest uzależniony ! No dobra, może w tym okresie, gdy Nialla nie było brała więcej, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Umiała się powstrzymywać jak chciała i to jej wystarczało. Postanowiła, że dzisiaj się upije. Przynajmniej alkohol sprzedają tu na kreskę, więc czemu sobie nie ulżyć w ten sposób ? Usiadła przy ladzie i czekała na barmana. Nie chciało jej sie przepychać w  kolejne, więc cierpliwie siedziała na swoim miejscu.
-Masz...ja stawiam...- przed jej oczami znalazła się mała paczuszka ze strzykawką. Ta sama brunetka, która stała koło ochroniarza przysiadła się do niej i w szybkim tempie zamówiła dla nich po mocnym drinku. Miła tu dobre znajomości i wszystko przychodziło jej z ogromną łatwością. Effy w głębi duszy jej tego zazdrościła... choć nawet jej nie znała. Nie musiała, znała się na ludziach… umiała czytać z nich jak z książki.
-Nie potrzebuje łaski.- odpowiedziała twardo. Długowłosa widziała w oczach Effy iskierki, które pojawiły się ,gdy zobaczyła strzykawkę. Oznaczało to małe uzależnienie. Dlaczego małe ? Bo duże spowodowałby to, że rzuciła by się na zawartość nie zważając na to, że ludzie w około by to widzieli. Widziała też w Wilson ten sam charakter, który nie pozwalał jej na przyjmowanie podarunków, okazywania współczucia i troski. Gdy tylko dziewczyna zobaczyła Effy bardzo ją polubiła, wiedziała, że nie da sobą pomiatać i że mówi to co myśli.
-Ale potrzebujesz hery, nie ..?- powiedziała zakładając nogę na nogę i wpatrując się uważnie w dziewczynę .- chcę tylko pomóc, a kasy nie będziesz musiała oddawać. To tak po znajomości... Możesz pozdrowić ode mnie tego przystojnego Mulata. – powiedziała puszczając oczko w jej stronę.
-Zayna ?- spytała wydawałoby się obojętnie Effy, ale w środku cała drżała, na myśl, że ona go zna. Teraz wiedziała dlaczego dziewczyna dała jej ten towar.
-Jeśli tak ma na imię... ostatniej nocy nie zdążyłam go zapytać.- poprawiła swoją grzywkę i upiła łyka alkoholu ze swojej szklanki. " Skąd ona zna Zayna ?! Skąd ona wie, że JA znam Zayna ? "- nie umiała znaleźć na te pytania odpowiedzi, choć najbardziej zabolało ją ostatnie zdanie, jednak na szczęście po tylu latach praktyki umiała także je zagłuszyć, ukryć gdzieś w zakątku głowy, gdzie nie zaglądała często… tam gdzie są same brudy i raniące słowa jak te. 
-Jestem Rykayla (czyt. Rikejla) – wyciągnęła do niej rękę. Brunetka chwile się zastanawiała, a potem mocno uścisnęła jej dłoń.
-Effy...
-Więc Effy...Jeśli będziesz potrzebować kasy to dzwoń, u mnie to nie problem. To jest mój numer, znajdę dla ciebie coś na sto procent...- podała jej karteczkę z ciągiem cyfr i zniknęła w tłumie. Effy zrobiła to co ona, bo nie miała zamiaru dłużej siedzieć w tym cuchnącym klubie. Skierowała się w stronę hotelu. Gdy znalazła się przed drzwiami do pokoju, otworzyła je i nawet się nie rozbierając, usiadła na łóżku. Rozpakowała paczuszkę i wyjęła z niej to czego potrzebowała w tym momencie najbardziej. Wstrzyknęła sobie prosto w żyłę całą zawartość strzykawki i czuła jak po jej ciele rozpływa się zimna ciecz.





 Po chwili jej ciało stawało się dużo lżejsze i wolniejsze od otaczającego jej okropnego świata i wszystkich kłopotów. Narkotyk zaczął już działać, a ona stała się o wiele szczęśliwsza. Tak trzy letnie dziecko skała po łóżku, śmiejąc się z tego na głos. "Czyż narkotyki nie są cudowne ? Dzięki nim uwalniasz się od tego wszystkiego ! Masz wszystkich gdzieś daleko, jesteś tylko ty i twoje szczęście. Nikt inny się nie liczy, tylko ty…" - Tak właśnie uważała brunetka w tym momencie. Była naprawdę jak dziecko, to znaczy chciała wszystkiego co przynosiło radość.
-Efflik dołącz do mnie !- nie przestawała się śmiać i wesoło zapraszała do zabawy małą kuleczkę, która merdała z radością ogonkiem. Kręcił się wokoło i biegał to w jedną, to w drugą stronę.
-Ej ! A może zadzwonimy do twojego pana , co ty na to mordeczko ? Ucieszy się prawda ?- wyjęła z kieszeni białego blackberry i wybrała numer do Mulata. Czekała cała w skowronkach, uśmiechając się do siebie jak szaleniec do czasu, gdy odezwała się poczta głosowa.
- Tu Perrie, pan Malik jest teraz bardzo zajęty. Czy mam coś przekazać ?
-Chrzań się !- na głos blondynki Effy od razu rzuciła telefonem na łóżko i ogarnęła ją ogromna złość. Zrzuciła z łóżka wszystkie poduszki, a następnie kopnęła je, aby nie leżały na środku przejścia. Jednym ruchem zrzuciła wszystko z szafki nocnej, a z szuflady wyrzuciła na podłogę jej zawartość. Heroina sprawiła, że nie mogła się opanować. Rozwalała wszystko co było w zasięgu jej ręki. Była wściekła na cały świat, a najbardziej na niego. Tak go kochała ! Tak go kurwa kochała !! A on gdzie teraz jest ?! Może się obściskują z tą lalunią ?! Już dawno pewnie o niej zapomniał, ale nie ta biedna żenująca Effy tylko cały czas płacze i użala się nad sobą, gdy ten ma ją gdzieś  ! A ona jak jakaś kłoda u nogi mu tylko we wszystkim cały czas przeszkadzała !! Tak uważała naprawdę, tak się czuła, ale nigdy tego nie ujawniła. Podeszła do szafy, otworzyła ją i wyrzuciła z niej wszystkie swoje ciuchy, a w lustro, które było na drzwiach rzuciła krzesłem, tym samym sprawiając, że nie zostało z niego nic pożytecznego.
-Życie jest po prostu piękne ! Kocham wszystkich !- krzyczała i po drodze zrzuciła laptopa na podłogę.- Kocham cię Zayn ! Kocham Nialla ! Ja po prostu uwielbiam żyć !- darła się tak głośno, na ile pozwalało jej gardło. Mały szczeniaczek, który przed chwilą nie mógł usiedzieć na miejscu ze szczęścia, teraz uciekł i schował się pod biurkiem. Dziewczyna zaśmiała się na głos i zerwała wszystkie zasłony . Okna pomazała czarnym markerem, a gdy zdemolowała cały pokój pobiegła jeszcze do łazienki. Zrzuciła wszystkie kosmetyki z półki i rzuciła ulubionymi perfumami w swoje odbicie w lustrze. Nie wiedziała co jej własne ciało wyprawia, czułą jakby to był jakiś sen, a zaraz potem się obudzi i będzie po staremu... Miała wrażenie jakby ktoś obcy siedział w jej ciele i robił to wszystko za nią, ale nie przeszkadzało jej to, bo czuła jakaś wielką ulgę z każdą niszczoną rzeczą. Pozwalała emocjom dać upust, tym samym uwalniając się od bólu.
Wróciła do pokoju i opadła na łóżko. Wzięła jeszcze telefon do ręki, aby i on rozpadł się na milion kawałków, ale coś w nim wzbudziło jej niepokój.
-O kurwa ! Nie rozłączyłam się!- w natychmiastowym tempie przycisnęła czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu, ale było już za późno. Nagle jakby wypadła z transu i była w pełni świadoma co przed chwilą się stało. Wiadomość wysłała się do Mulata, a ona miała ogromną ochotę się zabić. Wiedziała, że gdy tylko odsłucha nagranie domyśli się wszystkiego. Teraz jedynie ratowało ją to, że był w trasie i nie mógł do niej przyjechać, ale co będzie jak wróci ? Pierwsze co przyszło jej do głowy to to, że musi zdobyć tą pieprzoną kasę, aby nie dowiedział się także o długach, których narobiła przez ich zaledwie czterodniowy pobyt z dala od niej.
-Rykayla ? Tu Effy...- zadzwoniła do niej bo była teraz najpewniejszą osobą, która mogła jej pomóc. W niej była jedyna nadzieja, że pomoże jej wydostać się z tego bagna choć w małym stopniu i nie będzie musiała się tłumaczyć przed nikim.- To co załatwisz mi tą pracę ?
-Będziesz się musiała trochę postarać...przyjdź o 18 to dostaniesz wskazówki.- Wilson to wszystko trochę wydało się podejrzane, ale nie zastanawiała się nad tym dużej. Zgodziła się natychmiast i rozłączyła. Miała przed sobą jeszcze długi dzień, więc wyciągnęła trochę zioła, które znalazła na podłodze w tym całym bałaganie. Była przerażona tym, że Zayn dostanie taką wiadomość, a nie warto było liczyć na cud, że jej nie odsłucha. Nie wiedziała jak to wszystko mu wytłumaczyć, bo przecież nadejdzie ten czas, że będzie musiała odpowiadać na wszystkie pytania. Nienawidziła siebie jeszcze bardziej przez to wszystko. Wszystko robi źle ! Do niczego się ni nadaje ! Za cokolwiek się bierze to jej nie wychodzi, a potem są tego uboczne skutki ! Jest tylko stertą gówna. Do tego dochodził ten ogromny ból, który przeszywał jej każdą najmniejszą komórkę. Ból, który spowodowany był przez osobę, którą tak kochała. Przecież ciągle sobie wmawiała, że nic między nimi nie było, że wcale go nie kocha, że wszystko jest okej...Tylko dlaczego nie czuła się tak naprawdę ? Narkotyki, alkohol, fajki. One pozwalały jej uciec. Stały się dla niej jak najlepsi przyjaciele, a że nikt jej nie pilnował to czemu nie miała korzystać z ich dobroci ?
Dziewczyna po chwili znów poczuła się lepiej i zaczęła tańczyć w ubraniach rozrzuconych po całej podłodze. Podrzucała je ciągle do góry, a one jak liście na jesień opadały na jej ciało. Czuła się świetnie, ale tak naprawdę było z nią coraz gorzej. Gubiła się w swoim życiu coraz bardziej… wyjście z tej całej sytuacji zanikało gdzieś, daleko stąd… powodując tym samym, że brunetce będzie ciężko je znaleźć, coraz ciężej…
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Przeraziła się strasznie, bo nikogo przecież nie zapraszała, była całkiem sama, więc kto miałby do niej przyjść. Zwłaszcza, że tylko Niall i Zayn wie gdzie ona mieszka. Dziewczyna podbiegła do drzwi i nie patrząc kto to, otworzyła je.
-Zayn ?-  nie wiedziała co ma zrobić. Jej ręka automatycznie popchnęła drzwi, aby je zamknąć, ale on był silniejszy. Wparował do środka i staną na środku pokoju, nie mogąc uwierzyć w to co zobaczył. Ten bałagan, rozbite lustro, połamane krzesło, porozrywane zasłony i pomazane okna...
-Co ty tu robisz ?- miała nadzieję, że to tylko jej halucynacje, że wszystko sobie wyobraża...ale to działo się naprawdę, on naprawdę tu był...
-Odsłuchałem wiadomość  i wsiadłem w pierwszy samolot.- odwrócił się w jej stronę i podszedł bliżej. Chwycił delikatnie jej brodę i zmusił, aby na niego popatrzyła.- Co ty dziewczyno robisz ?
-Ymmm... ? Stoję ?
-Ja nie o tym mówię ! Co ty robisz ze swoim życiem ? Przecież już z tego wyszłaś, pamiętasz ? Kiedyś z tym skończyłaś ! Po co do tego wracasz ? Kurwa po co ?!
-Chce zapomnieć rozumiesz ?! O tobie, o mojej głupocie, która sprawiła, że się w tobie zakochałam i o tym, jak bardzo mnie zraniłeś ! – mówiła machając rękoma, powoli oddalając się od niego.
-Ale błagam cię! Nie rób tego w taki sposób ! To...
-A w jaki ? Nie jestem typem dziewczyny, która płacze w poduszkę ! Ja jestem sama ! Zawsze jestem sama, a wszystkich, których dopuszczę do mojego popapranego życia mnie krzywdzą ! Niby w jaki sposób ma sobie radzić co ?- popatrzyła mu prosto w oczy i czekała na odpowiedź. Zapadła między nimi cisza. Ból, który od nich bił, był nie do wytrzymania. -Widzisz ? I nie pieprz, że mogłabym radzić sobie inaczej ! Najlepiej to stąd spieprzaj ! Wynoś się ! Nie musisz na to patrzeć ! Żyj tak jakby mnie tu w ogóle nie było... tylko tyle.
-Nie, bo wiesz nie  podoba mi się to jak z każdym dniem spadasz coraz bardziej w dół...i wiesz co ? Jeśli z tym nie skończysz to powiem Niallowi, a wtedy wyśle cie na odwyk !
- Tak ?! To w taki sposób chcesz się mnie ze swojego życia pozbyć ?! No tak, bo mieszkając już nawet tu ci najwidoczniej przeszkadzam ! – Zayn popatrzył na nią, a w oczach błysnęła jeszcze większa iskierka bólu, chciał coś powiedzieć, ale nagle pojawiła się u niego złość. Był wkurzony, bo nie wiedział jak jej pomóc.
Wyciągnął telefon i wybrał numer do blondyna.- Hej stary, słuchaj...
-Zayn ! Proszę !- Wilson nie chciała by jej ukochany brat dowiedział się o czymkolwiek. Wiedziała, że sprawiłaby mu większy ból, niż ten, który towarzyszy jej przez całe życie. Kolejna osoba, którą kocha najbardziej, byłaby zraniona. - Proszę !!!. – krzyknęła przeraźliwie, zakrywając uszy i osuwając się na ziemie z rozpaczy. Nagle Malik znieruchomiał i nie wiedział co ma robić.
- Halo? Zayn ?. Halo ?. – słyszał głos jej barta.  
-Wiesz… musiałem pojechać  do siostry, pomóc jej w przeprowadzce. Wrócę jutro rano na wywiad jak coś...- powiedział szybko się rozłączając i podbiegł do brunetki przytulając ją.
-Dlaczego to robisz ? – spytała przez szloch. Nienawidziła siebie za to. Dlaczego płacze przy nim ?! Dlaczego jest taka miękka ?!
-Bo mi zależy ? Bo nie chce...
-Nie chcesz czuć się winny co ? Zżerałoby cię później sumienie... – powiedziała zjadliwie, odsuwając się nagle od niego. Nie chciała, aby traktował ją jak by była najważniejsza dla niego na całym świecie ! Wiedziała, że tak nie jest, że w trasie czeka na niego Perrie, że teraz znów narobi jej nadziei, a potem zostawi jak jakiegoś śmiecia…
-Nie ! Nie chcę cię stracić kretynko !. – nagle w jej oczach pojawiły się iskierki rozwścieczenia, zerwała się nagle na równe nogi.
-Już straciłeś ! Twoja pomoc jest tu w ogóle nie potrzebna ! Nie chcę twojej łaski ! Nie chcę cię znać, widzieć, pamiętać ! Spieprzaj z mojego życia jak najdalej ! – wskazała mu ręką drzwi, a Mulat popatrzył na nią, nie rozumiejąc o co jej chodzi, a potem także wstał i posłał jej wrogie spojrzenie.
-Dobra ! Jeśli tego naprawdę chcesz ! Już mnie tu nie ma ! Ale jeśli jeszcze raz to zrobisz to ci kurwa obiecuję ! Zamknę cię w szpitalu na odwyku i będziesz musiała na mnie patrzeć częściej niż dotychczas, bo będę tam przychodził i cię pilnował !- przeczesał ze zdenerwowania swoje włosy i zbliżył się do niej jeszcze bardziej.- chciałem ci pomóc bo jesteś dla mnie, nie wiem czemu… tak cholernie ważną osobą ! Tak cholernie ważną, że nie umiem o tobie nie myśleć ! Nie powinienem cię poznać, aby cię nie zranić, tak jak to zrobiłem ! Nie zasłużyłaś na to ! I proszę nie rób sobie krzywdy ! Effy...- delikatnie odgarną jej włosy za ucho i popatrzył je prosto w oczy.
-Wynocha .- wysyczała przez zęby i pokazała dłonią, gdzie jest wyjście. Patrzył na nią jeszcze chwile i wycofał się z pokoju kopiąc po drodze rozwalonego laptopa. Kochał ją tak bardzo, że siebie aż nienawidził. Nie wiedział, czy tak można, ale właśnie tak się czuł.
Effy usiadła na łóżku i schowała głowę w dłoniach. Zanosiła się gorzkim płaczem, a łzy zalewały jej policzki. Ze złości i rozpaczy wbijała sobie paznokcie w nadgarstki z nadzieją, że ból zniknie, ale to nic nie pomagało. Czuła się jeszcze gorzej i nic nie mogło już jej pomóc.


*Zayn*


 Wyszedł z hotelu z wielkimi wyrzutami, że zostawił ją tam samą, ale był tak wściekły, że nie umiał już patrzeć na dziewczynę, jeszcze by ją uderzył… wtedy nie umiałby żyć z tą myślą że zadał jej ból… fizyczny… Nie mógł patrzeć, jak ona marnuje sobie życie... Nienawidził ją za to. Po jaką cholerę ona to robi ?! Nie rozumiał dlaczego przy niej zawsze jest taki zdenerwowany, nie panuje nad swoimi nerwami, przecież nigdy nie miał z tym problemów. Widział jak ona go niszczy, jak psuje mu życie… ale wiedział także że warto, dla niej. Może nie umiał panować nad swoimi nerwami, bo tak mu na niej zależało...Musiał poświęcić siebie dla jej, po prostu czuł taką potrzebę. Czasem miał wrażenie, że ona robi to po to, aby zwrócić na siebie uwagę innych, ale zawsze daleko odrzucał tą myśl, bo dobrze wiedział, że to nie prawda. Ona naprawdę cierpi… a on nie może jej pomóc, ona nawet mu nie ufa ! Dobrze o tym wie i nie ma pojęcia jak to naprawić. Cały czas chce jej tylko pomóc ! A ona go za każdym razem odrzuca i niszczy sobie życie... i to przez niego.  Widział w jej oczach tyle żalu i bólu, że gdyby został tam dłużej sam sięgnąłby po narkotyki, a przecież musiał być silny, dla niej...Dla Effy, żeby jej pomóc, choć nie wiedział jak. Miał chęć ją przytulić, pocałować, powiedzieć, że ją kocha ,ale nie umiał tego zrobić. Z jakiegoś powodu nie umiał się do tego przyznać, a wiedział, że to na pewno pomogłoby wydostać się jej z tego gówna, więc dlaczego było tak trudno wypowiedzieć te dwa słowa. Perrie przecież mówił to praktycznie cały czas, ale z Effy było inaczej. Może właśnie do Ef czuł tą prawdziwą miłość i to go przerażało...przerastało.
 Nerwy rozrywały go od środka i tak samo jak ona nie umiał się opanować. Ludzie patrzyli na niego i gdyby nie kaptur, który miał na głowie już pewnie dawno by go rozpoznali, a gazety miałby o czym pisać. Nie mógł na to pozwolić, żeby cały świat wiedział co naprawdę dzieje się w jego życiu, bo po co im to wiedzieć ? Zaraz byłaby wielka sensacja : Zayn Malik rozterki miłosne ! Pięćdziesiąt artykułów o tym czego nie robić jak Zayn…
"Chyba musieli by napsiać trylogie"- prychnął rozwścieczony chłopak.


*Effy*


-Wow, widzę punktualna...już masz wielkiego plusa.- Rykayla była pod wrażeniem, gdy Wilson pewnym krokiem wkroczyła do jakiegoś opuszczonego budynku.
-Zawsze przychodzę na czas...-poprawiła włosy i wcieliła się w profesjonalistę, którą wyćwiczyła już wiele lat temu. Usiała koło dziewczyny i założyła nogę na nogę, opierając się o oparcie od krzesła.- To co to za praca ?
-Spokojnie. Dowiesz się w swoim czasie. Mamy dużo chętnych na to miejsce , więc musisz się trochę wykazać inteligencją mała... Na początkum musisz wykonać parę rzeczy..- uśmiechnęła się cwaniacko i podała Wilson białą kartkę z czterema punktami.
-1. Zawalić kasę jakiemuś przechodniowi.
2. Uwieść w klubie dilera i dostać dragi, a następnie je sprzedać.
3.Ukraść samochód.
4. Okraść Dragona.- przeczytała na głos i popatrzyła przerażona przez dłuższą chwilę na długowłosą.
- Chcesz ta kasę czy nie ? 




----------------------------------------------------

No to taka mała niespodzianka na święta moje kochane ;*

+ przepraszam za opóźnienie, ale wiecie jak to jest, święta i tak dalej :)
No więc wróciła do gry nasza buntowniczka - Rykayla :D jak pewnie się domyślacie, sama wymyśliłam to imię, jest trochę dziwaczne, ale oddaje w pełni jej charakter :D. 
Ona właśnie szczególności namiesza w życiu naszych bohaterów ^^. 
Nick niedługo też zawita, więc wyczekujcie go ;*. 
Rozdział sprawdzałam milion razy, więc jeśli znajdziecie błędy to strasznie przepraszam :)
I ...

Chciałabym wam życzyć spełnienia wszystkich marzeń, radości, samych piątek w szkole i żeby te święta była najwspanialsze w waszym życiu :)
Kocham was całym serduchem ♥

 Tak więc widzimy się nie mam pojęcia kiedy :(, ale postaram się jak najszybciej <333
xx

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 21 : Ta stara, ta sama zagubiona Effy co za dawnych czasów...







* Effy *


Szła pewnym krokiem w stronę upragnionej wolności. Nie obchodziło ją to, że obiecała Niallowi zupełnie co innego. Liczyło się tylko TO, ponieważ to było pewne i nie mogła się na tym zawieść. Skręciła w boczną uliczkę i już znajdowała się w dzielnicy do której nie zaglądał nikt z dobrego domu czy rodziny. Bo po co ?. Przecież oni mieli dobre wykwitnę życie… czy tacy ludzie naprawdę wiedzą co to są problemy ? Nie. Żyją w swoim świecie, w swojej skorupie. Czy ich to obchodzi co dzieje się po drugiej stronie ulicy ?. Że ludzie popełniają tam samobójstwa codziennie z presji ? z bólu? Nie. Oni mają świetne życie, więc po co mają się przejmować ?. Dopóki ich dzieci nie przejdą na drugą stronę… wtedy zaczyna się zgrzytanie zębami. Taka jest kolej rzeczy. Dziewczyna w rozmyśleniach dotarła w końcu na miejsce. Przy wejściu stał dobrze zbudowany wysoki mężczyzna.
- Pięćdziesiąt złoty za wejście. – powiedział nie ugięcie. To była droga miejscówka, ale Effy o tym wiedziała, to był powód dla którego tu przyszła, chciała mieć pewność, że nie wciskają jej żadnego gówna i będzie w pełni zadowolona. Wyjęła z kieszeni banknot, który jeszcze godzinę temu ukradła starszej kobiecie z torebki. To była dla niej pestka, od dziecka kradła nawet mafiosów, choć ich nie lubiła, bo musiała nieźle na nich uważać. Weszła sprawnie, a do jej nozdrzy dotarł przyjemny zapach mieszanki różnych ziół, a na jej twarzy automatycznie zagościł szeroki, niedający się ukryć uśmiech. Była tu także wczoraj, poznała ten budynek jak własną kieszeń. Rozpoznała z łatwością w tłumie dilera, ponieważ wokół niego było sporo osób. Wepchała się na sam początek nie zważając na nikogo.
- Daj mi na kreskę. – powiedziała pewnie uwodzicielsko się uśmiechają. Młody chłopak wahał się przez chwilę, wiedział jak to jest, gdy jest się na głodzie. Po pewnym czasie podał jej zawartość zapamiętując jej twarz, aby potem łatwością ją rozpoznać. Effy odeszła szczęśliwa, że trawiła na takiego człowieka, który o nic nie pytał, nie zagadywał. Nienawidziła ludzi. Wiedziała bardzo dobrze, że ona ich nie obchodzi, liczą się tylko oni i ich świat. Tak naprawdę, kochała tylko Nialla i Abby, ale także wiedziała, że jest na tym świecie tak naprawdę sama i nie liczyła na ich pomoc. Myślała, że uważali ją za ćpunkę i nieudacznika, wiedziała że na nich nie zasługuje, a będzie lepiej, gdy po prostu im zejdzie z drogi. Nie chciała ich obarczać. Weszła do kabiny łazienkowej i przez dłuższą chwilę pochłaniała wzrokiem strzykawkę z heroiną, z wymalowaną radością w oczach. W końcu wzięła ją w jedną rękę i wstrzyknęła zawartość prosto w żyłę.






Odetchnęła z ulgą, po czym zamknęła oczy z rokoszy. Czuła jak jej ciało staję się coraz bardziej giętki i uległe. Nagle wszystko zaczęło się zamazywać. Otworzyła oczy, ale przed nią nie było już kabiny… teraz patrzyła w niebo. W piękne, niebieskie niebo. Podparła się na łokciach i sama nie mogła uwierzyć w to co widzi !. Było tu tak pięknie !. 


Wszędzie była tylko zabójczo cudowna zieleń. Brunetka widząc to zanosiła się śmiechem. Nie mogła uwierzyć w to jak tu ślicznie !!. I to akurat jej się przytrafiło !!. Nikomu innemu !. Tylko jej !. To było jej szczęście !!. W końcu była tam, w końcu życie dało jej coś dobrego !. Tak długo czekała i w końcu to jest !. Nie mogła pojąć tego, że jest tu, zaczęła się okręcać wokół własnej osi i krzyczeć... Krzyczeć ze szczęścia.
- Kocham życie !!. Kocham was !! Yea !!. Ludzie są najlepsi !. – kręciła się w kółko, a potem opadła uśmiechnięta na trawę. Nagle spostrzegła, że za pięknych drzew wyłania się jakaś postać. Jakaś bardzo znajoma twarz i ten seksowny zarost, włosy postawione na żel. To mógł być tylko on.
- Zayn ?. Zayn ?. Zayn !!!. – krzyknęła cała uradowana, biegnąc jak najszybciej w stronę ukochanego. Nagle poczuła, że coś ją „swędzi” w nodze, nie zważając na to nadal biegła. Wpadła w ramiona jej najdroższego i nie mogła uwierzyć, że on jest tu, że przyjechał dla niej, że zostawił tą głupią małpę i jest teraz tu z nią. Stali na rozległej polanie, a wokół nich były piękne rozłożyste drzewa. – Boże skąd ty się tu wziąłeś ?!. Czemu nie jesteś w trasie ?!. – Mulat uśmiechał się szeroko, była tak samo szczęśliwy jak ona, patrzył tak na nią, jakby nic w życiu nie liczyło się dla niego bardziej niż ona. Nagle na jego rękach pojawił się Efflik. – O Boże wziąłeś go ze sobą ?!. Jejku jaki ty kochany jesteś !.
- Wiem, kochanie wiem. – powiedział czule ją całując. To był ich pierwszy pocałunek, a Effy prawie omdlała mu w ramionach, przeczuwając, że zna te usta, że towarzyszyły jej kiedyś w życiu i za nimi tęskniła. Po chwili od niego po woli odstąpiła uśmiechając się szeroko.
- Pójdziesz ze mną do kawiarni ?. Kupię ci mnóstwo twojej ulubionej kawy latte. – powiedział czule, gładząc ją po policzku.
- Do kawiarni ?!. – zaśmiała się brunetka. – Zayn ja chcę tu zostać.
- Kochanie nie możemy tu zostać. – pociągnął ją delikatnie w stronę drzew.
- Gdzie ty tu znajdziesz kawiarnie ?. – powiedziała zanosząc się śmiechem i dopiero teraz przypomniała sobie o Effliku, który wyrósł nagle u jej stóp. – O !. Efflik ty kundelku ?!. Gdzieś ty był!!. Mamusia tęskniła wiesz ?!. – schyliła się po kundelka i zaczęła go czule głaskać. Piesek zamerdał wesoło ogonkiem i nagle zrobił  się dwa razy większy. – Kiedy ty tak urosłeś co ?!. Zayn zdecydowanie za dużo daję ci jeść !. – nagle zwierzę zrobiło się jakieś dzikie i rzuciło się na nią. Brunetka szybko od niego odskoczyła, krzycząc. – Zostaw mnie !. Co się z tobą dzieję ?!. Zostaw mnie. Zostaw mnie – zaczęła powoli szeptać z szybszym oddechem, a szept coraz bardziej robił się mętny i bezwładny. A ku jej boku znów pojawił się Malik. – Kocham cię wiesz ? - spytała czule, wtulając się w jego ramiona.
- Wiem, wiem . – powiedział i pocałował ją w czubek głowy. Nagle wszystko obeszło białą, gęstą mgłą. Polana był pokryta, jakby śniegiem, a Malik zrobił się bardzo blady. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, wpatrywał się tępo w koniec polany, na którym pojawiła się kobieta, idąca w ich kierunku. Była cała biała, twarz, włosy, płaszcz, spodnie. Wszystko. Effy od razu ją rozpoznała.
- Zayn, chodzi. – powiedziała słodko Perrie, stając i wystawiła rękę w jego stronę.
- Odejdź stąd !!. Idzi sobie !!. Nikt cię tu nie chcę !. – zaczęła krzyczeć rozdrażniona Effy. Nagle Mulat, wstał odsunął od siebie Effy i jakby zahipnotyzowany zaczął iść w jej kierunku.
- Nie Zayn nie !!. Masz być ze mną rozumiesz ?!. Zostań tu !!. – ale Mulat wciąż jej nie słuchał, nadal szedł jakby nie obecny w stronę Perrie. – Nie jestem przerażająca !!!!. – powiedziała oszołomiona swoim głosem, który był jakiś nie jej i nagle poczuła się jak potwór. Perrie patrzyła na nią z pogardą i wyższością. Na jej twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech, który przechodził w przeraźliwy śmiech.
- Spójrz tylko na siebie. Jesteś potworem. To ciebie nikt nie lubi. Myślisz, że zasługujesz na Zayna ?. Jesteś nikim… nikim.. nikim. – jej głos odbijał się w jej głowie, a dziewczyna czuła, że traci grunt pod nogami.



~ Retrospekcja ~



*Nick*


- Musimy zrobić to po mojej myśli. Robimy tak, ty idziesz… - stał z Emmetem, na chodniku. On cały czas mu coś mówił, ale ten go nie słuchał. I tak zrobi po swojej myśli i tak. Nagle za rogu wybiegła szczupła dziewczyna. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i podarte rajstopy, mimo panującego mrozu. Od razu ją rozpoznał, to była ona. Effy. Jego pierwsza miłość.
- Zaczekaj chwile. – dodał do swojego kolegi i zaczął iść niepewnie w stronę dziewczyny. Nagle ta zaczęła się kręcić i rozglądać, była dziwnie szczęśliwa. – Effy ?!. – krzyknął z końca chodnika, podchodząc do niej, bo nie był pewny czy to na pewno ona. Dziewczyna się szybko okręciła w jego stronę i uśmiechnęła na tyle szeroko, jak można było. Była tak pełna energii, radości...dziwnej radości.
- Zayn ?. Zayn ?. Zayn !!. – krzyczała bliska omdlenia, wzrok miała jakiś błędny, zagubiony. Zaczęła biec w jego kierunku, nie biegła w prostej linii, a nogi cały czas się jej plątały. Nagle potknęła się o krawężnik, chłopak się przestraszył bo wyglądało to groźnie, więc szybko do niej podbiegł. Nie zdążył jej jednak uratować, bo ta szybko się zerwała i zaczęła biec dalej, nie zważając, że jej noga krwawi. Rzuciła się na niego z otwartymi ramionami. Zdziwiło go to, ponieważ dobrze wiedział, że go nienawidziła. Jednak jak spojrzał w jej oczy od razu się połapał. Brała narkotyki.
- Nic ci nie jest ?. Twoja noga krwawi. – powiedział, schylając się po jej nogę. Jego słowa jakby do niej nie docierały. Jakby ich nie słyszała, ponieważ kompletnie nie reagowała na to co mówił. Każde słowo odbierała inaczej.

- Boże co ty tu robisz ?!. Nie miałeś być w trasie ?!. – krzyknęła piskliwie.
- Jakiej trasie ?. Przyjechałem, bo chciałem się z tobą spotkać. Jak widać mi wyszło. – powiedział śmiejąc się delikatnie.

- Boże wziąłeś go ze sobą ?!. Jaki ty jesteś kochany !. – spojrzała błędnym wzrokiem na jego ręce.. Dziewczyna przybliżyła się do niego i namiętnie go pocałowała, oddał bez wahania pocałunek, tym samym przypomniał sobie dawne dobre czasy, kiedy byli razem... wciąż za nią cholernie tęsknił, nie mógł się pogodzić z tym, że ją stracił, że z nią zerwał… dziewczyna oddaliła się do niego i szeroko uśmiechnęła - Do kawiarni ?!. – zaśmiała się brunetka. – Zayn ja chcę tu zostać. -  Chłopak domyślił się, że ma halucynacje.
- Ciii.. – powiedział, trzymając ją za ramiona i patrząc w jej oczy. Nie wiedział o jaką kawiarnię jej chodzi, ale wiedział, że musi jej pomóc. - Nie Effy, Zayna tu nie ma. Nie ma go. Wyjechał. Ja tu jestem. Ja, Nick. Rozumiesz ?.
- Gdzie ty tu znajdziesz kawiarnie ?. – powiedziała zanosząc się śmiechem i patrząc Nickowi w oczy.  Chłopak znów chciał ją sprowadzić na ziemie, ale ta się mu wyrwała i przyległa do śmietnika, który stał obok nich.  - O !. Efflik ty kundelku ?!. Gdzieś ty był!!. Mamusia tęskniła wiesz ?!. – nachyliła się nad przedmiotem  mocno przytuliła. Potem zaczęła się turlać po chodniku, wciąż pękając ze śmiechu, brunet próbował ją złapać, ale ta się nie dawała. - Kiedy ty tak urosłeś co ?!. Zayn zdecydowanie za dużo daję ci jeść !. – Nagle całym ciałem rzuciła się przestraszona w bok. - Zostaw mnie !. Co się z tobą dzieję ?!. Zostaw mnie. Zostaw mnie. – wrzeszczała, a potem szeptała błędnym głosem. Nick w końcu ją złapał i mocno do siebie przytulił szepcząc, że wszystko będzie dobrze. - Kocham cię wiesz ?,- spytała czule, wtulając się w jego ramiona. Nick się cicho zaśmiał.
- No cóż pewne rzeczy po prostu zostają w naszej psychice. – Emmet podszedł do nas, pytającym wzrokiem, mieli omawiać, plan, a on tu siedzi z jakąś narkomanką, która ma niezłe halucynacje. Już widział swoimi oczami jak to musi wyglądać. Nagle Effy cała zesztywniał.
-  Odejdź stąd !!. Idzi sobie !!. Nikt cię tu nie chcę !. – wrzeszczała w stronę Emmeta. Na co ten jeszcze bardziej się zdziwił.
- My się znamy ?. – spytał, Nick puścił ją i podszedł do niego, aby mu wyjaśniać, że z dzisiejszych planów nici, bo musi się zająć dziewczyną.
- Nie Zayn nie !!. Masz być ze mną rozumiesz ?!. Zostań tu !!. – krzyczała. Nick oddałby wszystko, aby wiedzieć co teraz brunetka widziała, jednak nie zważał na nią tylko podszedł bliżej kolegi. Był do niej tyłem odwrócony, więc się trochę zdziwił, że nic nie krzyczy, ale jakoś się tym nie przejął, ale nagle usłyszał gdzieś z oddali przerażający krzyk i trąbienie samochodów.
- Nie jestem przerażająca !!!!. – krzyczała i stała na ulicy.




- O kurwa. – chłopak tylko tyle z siebie wydobył i zaczął szybko biec w stronę Effy. Gdy do niej dotarł, ta osunęła się an jezdna i straciła przytomność. Szybko wziął ją na ręce i mocno przytulił.
- Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. – cały czas szeptał jej do ucha.



*Effy*

Starałam się podnieść ciężkie powieki, ale były dla mnie zbyt ciężkie. Dopiero po dobrych pięciu minutach z wielkim trudem jej się udało, a ból głowy znacznie mocniej nasilił się. Wstała z obolałym, całym ciałem, była w swoim pokoju, który od niedawna wynajmowała. Nie pamięta jak tu trawiła, jedyne co kojarzy to jej halucynację po heroinie, gdy Perrie zabrała jej Zayna, który jak zaczarowany nie wiedział gdzie idzie i co dokładnie robi, był pod jej urokiem. Nie spodziewała się tego… zawsze po narkotykach miała miłe wizję, zazwyczaj z Nickiem, dlatego je brała… tak bardzo podobało się jej to, że znów może go widzieć, dotykać, całować, chciała być przy nim, gdy ten jej nie chciał. A teraz ?. Zayn, który ją opuszcza ?. To była dla niej nowość, zawsze to uzależnienie kojarzyło się jej z radością, a nie bólem, który znów osoba, którą ona kocha ją opuszcza. Poszła w stronę łazienki i stanęła przed lustrem, patrząc z nienawiścią w lustro. Nie mogła uwierzyć kogo tam zobaczyła. Ta stara, ta sama zagubiona Effy za dawnych czasów. Brzydziła się sobą, nie mogła znieść tego widoku, już więcej. Odwróciła z żalem wzrok z przedmiotu i popatrzyła z bólem w bok. Nienawidziła tego, a mimo tak bardzo kochała… Zawiodła. Zawiodła siebie, Nialla, Abby, a nawet Zayana… znów odwróciła głowę w stronę swojego odbicia i nagle ogarnął ją przerażający gniew !. Nie mogła znieść takiego widoku, tej siebie… która smutnymi oczami patrzyła na nią, byłą taka zagubiona, oczy miała całe sine i zamglone, z całej siły się zamachnęła i walnęła w swoje odbicie lustrzane, a ono z hukiem się rozbiło na malutkie kawałeczki. Eff szybko odskoczyła jak oparzona od tego przedmiotu i skuliła się obok, pod wanną, łapiąc się za krwawiącą rękę. Nie tamowała krwi, nie obchodziło ją to, że może się wykrwawić na śmierć, właśnie to tego chciała. Wiecznego spokoju. Przytuliła ją do siebie i zaczęła płakać. Na tyle było ją stać… poddać się. Nagle usłyszała wibrację jej komórki, dostała SMS, podniosła się załamana i podeszła urządzenia.



„ Jesteśmy na wizji, oglądaj nas J . Mam nadzieję, że się jakoś jeszcze trzymasz bez nas ;*. Pamiętaj zawsze jestem z tobą. Twój Niall Xx. „



Mimo wszystko na jej twarzy zagościł szczery, szeroki uśmiech. Poczuła się kochana, potrzebna. Jej smutek nagle znikną, a na jej miejscu pojawiła się nadzieja. Ta głupia wielka, nadzieja. Na lepsze jutro, lepsze życie. I nagle naprawdę w to uwierzyła, że on ją wyciągnie, że dzięki niemu będzie chciała żyć, że się zmieni. Dla niego się zmieni. Otarła łzy czystą ręką i włączyła TV na odpowiednim kanale, a sama poszła po bandaż na obolałą rękę. Opłukała ją ciepłą wodą i zawiązała go lekko wokół rany. Potem położyła się na łóżku i podgłośniła urządzenie. Na ekranie pojawiła się jej ukochana piątka przyjaciół. No może oprócz Liama.
- Witam wszystkich !. Dzisiaj czeka was coś naprawdę niesamowitego, ponieważ do studia zaprosiliśmy 1D !!. – powiedziała szczupła, piękna kobieta, która wchodziła do studia – przywitajcie ich ogromnymi brawami !. – cała publiczność, jak na zawołanie, zaczęła klaskać i gwiżdżeć. - Mamy do was kilka pytań ? Zacznijmy od tych od fanów: Jak podoba wam się na studiach ?
-Jest całkiem nieźle. Harry zdążył już rozwalić połowę uczelni, więc jak widać, zaklimatyzowaliśmy się...- odpowiedział Liam na co pozostała czwórka się zaśmiała, a każdy wzrok utkwił na Stylesie.
-Rozwaliłem tylko szafkę okej ? Nic więcej...- Dla Effy wydawali się bardzo szczęśliwi. Czuła, że bez niej było im lepiej. Mniej zmartwień, kłótni, kłopotów... Wszystko spowodowane było przez nią, a wystarczył moment bez jej osoby i byli szczęśliwsi...
-A co z nowymi znajomościami ? Poznaliście kogoś interesującego.
-Tak. Zawarliśmy wiele nowych, silnych przyjaźni. To było nam bardzo potrzebne...- Tym razem Zayn odpowiedział na pytanie mając na myśli tylko swoją nową znajomość. Miał nadzieje, że Effy załapie, że chodzi mu o nią.
-A co do przyjaźni… Mozę przejdźmy do tematu, który interesuje nas najbardziej. Ostatnio bardzo sławna stała się w rankingu Effy Wilson. – na ekranie pojawiło się jej własne zdjęcie, a ona nie miała pojęcia skąd oni je mają. – czy to prawda Harry Styles, czy wiąże cię jakaś specjalna więź z tą o to młodą dziewczyną ?. 
- Nie da się ukryć... jesteśmy już ze dwa miesiące z sobą. – powiedział wymownie drapiąc się w brodę i nonszalancko uśmiechać,



 a Effy czuła, że chyba zaraz pęknie ze śmiechu. Zresztą nie tylko ona, wszyscy członkowie zespołu zaczęli się śmiać... No może oprócz Louisa, który zszokowany patrzył na Stylesa.
- Od kiedy ?!. – wybuchnął zdezorientowany.
- To był żart. – powiedział Zayn, patrząc się z irytacją na niego, nie rozumiejąc jak można nie było zakumać, że to żart.
- Naszczęście. – powiedział mało dosłyszalnie Liam.
- Pewnie teraz, jak ją dobrze znam tarza się ze śmiechu. – powiedział zadwolony z siebie Harry i miał rację Effy naprawdę płakała ze śmiechu, nie wyobrażała sobie siebie z nim i to ją najbardziej śmieszyło, że wpadł na tak głupi pomysł.
- Cała ona. – powiedział Malik, uśmiechając się sam do siebie, na same wyobrażenie o jej śmiechu.

- Eff !. To dla ciebie .! – krzyknął loczek i skierował rękę w stronę kamery, zaczynając śpiewać „ Little things ”. Jednak zaśpiewał tylko jedną zwrotkę i refren, a potem dołączył do chłopaków, którzy śmiali się z niego. Gdy już się trochę uspokoili Niall odezwał się pewnie.
- Tak naprawdę Effy to moja młodsza siostra. – powiedział poważnie szeroko się uśmiechając, jakby był z tego dumny. Oczy kobiety powiększy się jakby dwa razy, nie dowierzając.
- Tak ?!. Ale jak to ?!. Dlaczego nikt nigdy wcześniej o niej nie wiedział ?!. – nie tylko ona była w szoku, Effy także. Nie przypuszczała, że jej brat powie to całemu światu !!. Jednak cieszyła się z tego, podobało jej się to, że nie wstydził się jej, choć nie wymagała i oczekiwała od niego tego.
- A to długa historia… - westchnął ciężko chłopak, a kobieta cudem powstrzymywała się od dopytywań, widać było, że ją mocno korci, żeby nie zadać jeszcze paru pytań odnośnie tego, ale gołym okiem było widać, że blondyn już nic więcej nie powie na ten temat.
Wywiad trwał jeszcze około godziny, ale i tak mało pytań zadała, ponieważ każde pytanie wiązało się ze stekami żartów chłopców. Zmęczona i rozweselona Eff postanowiła sprawdzić twittera, ponieważ wiedziała, że wyjawienie tajemnicy wzbudzi konwersację na jej temat. I miała rację. Przeczytała połowę komentarzy użytkowników ponieważ było ich z tysiąc. Połowa pytała się jak to możliwe, że Niall ma siostrę i nikt o tym nie wie, a druga snuła jakieś wymyśloną historie co ją naprawdę łączyć z Harym lub Zaynem. Jednak nikt nie zgadł… nikt nie napisał, że naprawdę kocha Mulata, a Harry to po prostu dobry, stary przyjaciel. Nikt nie wiedział… tylko najbliżsi. Nagle usłyszała, że ktoś do niej dzwoni na skype. Zdziwiona otworzyła stronę, a na jej tapecie pojawiło się zdjęcie poważnego Mulata. Jej twarz stała się cała biała. Nie chciała z nim gadać… ale może się coś stało ?. Po chwili zastanowienia kliknęła „odbierz ” drżącymi rękoma.
- No witam witam…– powiedział radosny Styles, machając w jej stronę,




 a ona odetchnęła z ogromną ulgą.
- Co ty robisz na Zayna laptopie ?. – spytała zaskoczona.
- A tako. Zawaliłem mu – zaśmiał się - i jak ci się podobał wywiad ?. - spytał uwodzicielsko poruszając brwiami.
- Boże Styles nie wiem gdzie cię robili, ale masz strasznie bujną wyobraźnie jak na swój wiek. – zaśmiała się głośno.
- E tam zaraz bujną, - machnął ręką - po prostu stęskniłem się za tobą i wyszedł taki mały efekt uboczny. – powiedział rozbawiony i pokazał na palcach mały odcinek.
- Ooo… jakiś ty słodki… - powiedziała rozczulając Effy. – chyba naprawdę ci nie służy tyle czasu bez małej, wkurwiającej Eff.
- No żebyś wiedziała !!. Mam już dość tej całej Perrie !. Od początku byłem za tym, żebyś to ty jechała w tę trasę, ale nie ona zawsze musi się wepchnąć…
- Harry, to Zayn chciał, żeby była tam z wami … Po za tym na pewno nie jest taka zła… – powiedziała poważnie, a po niecałej minucie popatrzyli się na siebie i głośno wybuchneli śmiechem, ponieważ oboje wiedzieli, że jednak jest taka zła i nie da się z nią wytrzymać. – no dobra przesadziłam. – powiedziała i za uchu założyło jedno pasmo włosów.
- Co ci się stało w rękę ?. – spytał poważnie Styles. Dziewczyna odwróciła głowę i popatrzyła się w bok, przegryzając dolną wargę. – Eff… coś się stało ?.
- Nożem się drasnęłam, gdy kroiłam ser. – powiedziała wymijająco.
- Eff… mam nadzieję, że nie zrobiłaś niczego głupiego, prawda ?.
- Harry… to długa historia, opowiem ci jak przyjedziesz… nie musisz się martwić, wszystko mam pod kontrolą. – powiedziała i uśmiechnęła się szczerze, żeby wglądało to wiarygodnie.
- Dlaczego ci nie wierzę ?. – dziewczyna trochę zbladła. Nie spodziewała się, że loczek. Ten naiwny, kochający loczek, jej nie uwierzy. Zawsze jej wierzył.
- Chyba powinieneś się o to samego spytać. – powiedziała trochę oschle.
- Dobra nieważne. Po prostu obiecaj mi że nic sobie nie zrobisz ?. – „ już sobie zrobiłam” – pomyślała.
- Obiecuję. – odpowiedziała szybko. Zbyt szybko, może się czegoś domyślić… Chłopak się przez chwilę badawczo przyglądał, ale potem znów zaczął się uśmiechać.
- Gdzie byłaś wczoraj ? Dzwoniłem. Już zapomniałaś o wujku Stylesie ?.
- No wiesz byłam w naszym słynnym klubie. – powiedziała poruszając brwiami.
- Jeszcze cię stamtąd nie wyrzucili ?. – spytał śmiejąc się głośno. Wilson już chciała mu coś odpowiedzieć, ale usłyszała po drugiej stronie znajomy głos, który nie należał do Harrego.
- Co ty się tak szczerzysz do tego monitora ?. – należał do Malika. Effy go zobaczyła, był w samym ręczniku i mokrych włosach. Nagle odwrócił wzrok na monitor i ujrzał brunetkę. Ta zszokowana wpatrywała się w niego.
- Eff ?. – wyszeptał, przyglądając się jej. Dziewczyna szybko, zamknęłam laptop, tym samym się rozłączając.
- Effy ?!. Effy !!!.  - krzyczał Mulat, podbiegając do urządzenia, gdy na ekranie zniknęła postać Wilson. Malik z nadmiaru gniewu, machnął ręką i zepchnął laptopa z całej siły z biurka. Urządzenie nie nadawało się już doczegokolwiek. Ze środka poszło parę iskier, a kabelki i małe elementy były  już na wierzchu. Dlaczego ona się rozłączyła ?!.- pomyślał, spoglądając na coś, co nie przypominało laptopa.
- I po laptopie. – skomentował smutno Hazza, który miał w środku ogromną nadzieję, że będzie rozmawiał z przyjaciółką co najmniej co dwa dni.
- Chuj z laptopem. – powiedział wkurzony. Chciał z nią chwile pogadać, na osobności. Po wczorajszym zdjęciu, które dostał od Effy, chciał wrócić do domu, do Londynu. Nie spał całą noc… miał zamiar powiedzieć o tym Niallowi, ale on by zaraz zwołał cały posterunek, narobił hałasu, pewnie by zniszczył całą trasę… Ale to okropne zdjęcie.. gdy Effy leżała jakby nie przytomna, widać było, że coś brała… Wysłał mu je ktoś z jej telefonu, kto pytał o jej adres, ktoś kto był przy niej wtedy… kto chciał ją zanieść do jej hotelu. Ale przecież równie dobrze mógłby być to jakiś oszust, zboczeniec lub złodziej. Zayn martwił się o nią i chciał wiedzieć co się wczoraj stało, ale przynajmniej wiedział, że jest cała i zdrowa. Tyle mu wystarczało. Na razie.