sobota, 15 marca 2014

Rozdział 29. : Teraz mogło być już tylko lepiej






* Effy * 


- No nie wierzę. – pokręciła głową zszokowana Abby, której jak widać trudno było uwierzyć, że przez  ten cały czas jej przyjaciel trzymał trzy butelki whisky w szafce szkolnej.
- Tylko ani słówka szkolnej dyrekcji. – Niall puścił oczko w stronę Petera, który uniósł ręce w geście obronnym, na znak, że nie piśnie ani słowa i wyszedł z budynku, zadowolony ze swojej dzisiejszej misji. Styles rozstawił każdemu naczynie i rozlał po równo płyn, dzisiaj każdy z nich mógł sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa.

- No to za udany bal. – powiedział pierwszy Louis unosząc do góry swoją porcję, każdy mu zawtórował krzycząc radośnie i przybijając kieliszek do kieliszka. Wywołując przy tym kupę śmiechu, ponieważ połowa alkoholu wylewała się z kieliszków na posackę, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Tej nocy każdy wypił bardzo dużo… znałam to cudowne uczucie kiedy coś od środka kazało ci wstać i tańczyć na środku podśpiewując ulubiona melodie, dlatego wstałam szybko ciągnąc za sobą Elizabeth i Abby aby przyłączyły się do nieznającej nikomu melodii, ponieważ nic ni grało. Ale Styles szybko zaopatrzył się w radio, więc od razu zrobiło się weselej, każdy zataczał się cały czas gromkim śmiechem, przekrzykując się nawzajem i wypowiadając jakąś niezrozumiałą paplaninę słów przechodząca w nagły chichot.  Chłopaki jeszcze parę razy poszli do sklepu całodobowego po więcej… więc nic dziwnego, że Lou wpadł na tak głupi pomysł, a wszyscy go poparli…
- Prawda czy wyzwanie? – spytał Niall śmiesznie poruszając brwiami.
- Hym… prawda.
- No to w takim razie pochwal się Maliku Zaynie co robiłeś w nocy w dniu swoich urodzin?
- Myślałem o bardzo ważnej osobie. – powiedział rozmarzony Mulat wpatrując się w Eff, która udawała, że tego nie widzi, kręcąc butelką.
- Och! Czyż on nie jest cudowny?! – wypaliła Perrie przytulając się do Malika.
- Nie. – wypaliła Eff patrząc na Harrego i razem wybuchneli śmiechem, a inni także do nich dołączyli, nawet Zayn. Jednak szybko spoważnieli, gdy zobaczyli, że wypadło na Harrego, a Eff wykorzystała już limit pytań. Abby i Elizabeth razem zaczęły robić standardowe „Uuu…” i klaszczeć w ręce, jednak po chwili nie wytrzymały i zwijały się ze śmiechu, bo nie mogły pojąć jak mogły zrobić coś tak dziecinnego, a Lou z Niallem szybko do nich dołączyli.
- Dobra Styles! Pokażmy im jak ludzie z XXI wieku powinni się całować! – zawołałam pozytywnie, bo przecież to nic trudnego, zwłaszcza, że to mój najbliższy przyjaciel... ale nie przewidziałam jednego… wbiłam się w usta zielonookiego. Planowałam dać mu lekkiego buziaka, ale on naparł na moje usta mocniej przeradzając nasz pocałunek w coś ‘ większego ‘   poczułam ciepło rozchodzące się po moim całym ciele, a ręce owinęłam wokół jego szyi pogłębiając pocałunek, usłyszałam tylko zjadliwe, dławiące się od emocji dwa słowa: „idę zapalić” i automatycznie odskoczyłam przestraszona od loczka przypominając sobie o całej reszcie w tym samym pomieszczeniu, a zwłaszcza o jednym, Zaynie. Wiedziałam jak musiał się poczuć. Widział to co widział, a przecież wiedziałam jak bardzo mnie kochał! Ja wiem, że jakoś nikt się mną specjalnie nie przejmuję, gdy ja widzę go z Perrie, nikt się nie zastanawia jak ja się czuję gdy widzę ich razem... ile emocji kotłuję się we mnie chcąc wydostać się na powierzchnie, mam chęć po prostu się na niego rzucić i go pocałować tak zachłannie jak wtedy i pokazać środkowy palec Perrie… ale to niemożliwe. Ale ja wiedziałam… to był on, mój Zayn, a ja nie chciałam go krzywdzić w żaden sposób, nawet w taki jaki on mnie, on nie zasługiwał na to, mimo wszystko. Już chciałam pójść za nim, gdy poczułam mocny ucisk na nadgarstku, Harry pociągnął mnie z powrotem na sofę kręcąc głową, na znak żebym za nim nie szła. Może to i lepiej? W końcu on go zna lepiej, w moich oczach zaczęły pojawić się łzy, więc szybko wtuliłam się w niego głową, a on objął mnie jednym ramieniem.
- Effy już nie gra. – powiedział stanowczo Hazza, całując mnie we włosy. W pomieszczeniu zapanowała   grobowa cisza, ale gdy tylko zakręciła butelką Abby i wypadło na Nialla, atmosfera dobrej zabawy znów wróciła. Chłopak podniósł ręce w geście obrony do Justina i chętnie podszedł do szatynki. Rozumiałam Justina  pewnie się to mu za bardzo nie podobało, ale gra to gra, musiał to przełknąć. Zresztą niech się cieszy, że na co dzień ją ma, niektórzy nie mają tyle szczęścia…  
- Powinnam do niego pójść. – powiedziałam jąkając się cicho, aby tylko Harry mnie słyszał.
- Poradzi sobie. – powiedział poważnie, przyglądając się pocałunkowi El i Liama. Effy pokręciła powoli głową coraz szybciej.
- Nie znasz go… on jest taki kruchy… on tylko udaję, że jest twardy i nie potrzebuję nikogo,  w głębi jest bardzo delikatny i boi się ufać.
- Eff… - powiedział cicho i oddalił delikatnie mnie od siebie, aby mógł spojrzeć w moje wykończone alkoholem i przeżyciami oczy, które mogłyby by w bardzo prosty sposób zabrudzić mu całe życie, jednak w sobie, gdzieś głęboko nadal czułam jego czuły pocałunek, który mącił mi w głowie. – Pomyśl raz o sobie… proszę. – pokiwałam delikatnie głową zgadzając się na jego prośbę i znów położyłam głowę na jego ramieniu, nagle po patrzyliśmy w stronę zebranych, ponieważ nagle zrobiło się dosyć cicho, jak na nich.
- Przepraszam… Louis, przepraszam. Ja… ja… - mówiła załamana Elizabeth, której oczy szybko się zaszkliły, a głos niespokojnie z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej drżał.
- El… to nie możliwe. – powiedział cicho kręcąc głową. – Nie zrobiłabyś mi tego, nie zrobiłabyś nic podobnego, nikomu innemu… Ty taka nie jesteś. – na te słowa, dziewczyna gwałtownie wciągnęła powietrze i wybuchneła ogromnym płaczem.
- Louis… przepraszam. – tylko tyle zdołała powiedzieć, zakrywając usta z rozpaczy i kręcąc głową i dla wszystkich już było jasne. Louis wie, wie o Peterze.
- Jak mogłaś?! Jakim kurwa prawem?! Wszytko ci oddałem, wszystko! Moją uwagę, serce, a ty to odrzuciłaś, ot tak! Kurwa dlaczego?! W czym on jest ode mnie lepszy, co?! Jak mogłaś?! Ufałem ci! Zastanawiałem się co noc, co kurwa pieprzoną noc! Co wciąż robię źle! Co tym razem zrobiłem, że z dnia na dzień coraz bardziej się ode mnie oddalasz! Myślałem, że łączy nas prawdziwa miłość!
- Bo tak jest… - wychlipała kręcąc głową, bojąc się do niego podejść, choć w tej chwili właśnie najbardziej tego pragnęła.
- Jak śmiesz tak jeszcze mówić?! O co ci chodzi kobieto?! – wszyscy wpatrywali się w tę dwójkę, które emocje targali jak jeszcze nigdy, każdy bał się odezwać, a nawet wykonać jakiś najmniejszy ruch. Elizabeth milczała wycierając zachłannie swoje łzy mokrą już chusteczką, jakby to teraz było najważniejsze. – Nie wierzę… kurwa nie wierzę!! – krzyczał Louis przechadzając się po pomieszczeniu łapiąc się za głowę, nagle przystanął i krzyknął. – Wyjdź stąd!! Teraz! – szatynka  końcu na niego popatrzyła wzrokiem nasiąkniętym bólem jakby nie dowierzała, że Lou coś takiego mógłby do niej powiedzieć. Pewnie jeszcze nie widziała go w takim stanie, nie dziwię się jej, chłopak miał łzy w oczach, a sam nie panował nad swoimi nerwami cały się trzęsąc. – Wyjdź. – wysyczał trochę łagodniej, ale stanowczo. Nie mogłam już dłużej na to patrzeć. Wiedziałam, że Elizabeth była w takim szoku i nie ruszyłaby się z miejsca, a szatyna to jeszcze bardziej denerwowało, dlatego wstałam i pociągnęłam ją delikatnie za rękę w stronę wyjścia. Ona jakby jeszcze nie kontaktowała wpatrując się w niego odrętwiała, ale uległa mi i dała zabrać się z tego okropnego miejsca.
- El… tak mi przykro… - przytuliłam ją jak byłyśmy już na zewnątrz, a ona wybuchnęła ogromnym płaczem.
- Dla… dlacz… dlaczego aku… rat.. ja? – wychlipała. – Ja… ja go kocham, Eff.
- Wiem, wiem kochana.
- Co wy tu robicie? – usłyszałam za sobą głos Zayna, który wpatrywał się w nas zszokowany, odwróciłam się szybko puszczając dziewczynę. Boże!! Jaki on jest taki idealny! Nawet w takich chwilach musiał robić na mnie takie wrażenie! Czułam jak moje całe ciało zalewa fala ciepła. Czasem mam wrażenie, że on pięknieje z dnia na dzień, to dziwne, wiem. Te jego ciemne oczy w których kochałam się zagłębiać, te pełne usta, które kochałam całować i ten zarost!! Każda dziewczyna na moim miejscu już by chyba dawno zemdlała! I to właśnie było najdziwniejsze, ponieważ Elizabeth wydawała się tego nie zauważać…
- El?! Wszystko ok? – spytał uważnie się jej przyglądając, widząc w jakim jest stanie, na co dziewczyna buchnęła jeszcze większym płaczem podbiegając do niego i mocno się w niego wtulając. Zayn był zdziwiony jej reakcją, ponieważ nie był przyzwyczajony do przyjacielskiego przytulania, ale nie chciał jej robić przykrości i delikatnie się uśmiechając, poklepał ją po plecach. Wiedziałam, że sam mnie oczywiście nie zapyta o co w tym wszystkim chodzi, ponieważ wolał na mnie nawet  nie patrzeć, po tej durnej grze w butelce i omijał mój wzrok jak się tylko dało. Od zawsze wiedziałam, że ma za dużo honoru i dumy w sobie. W sumie… to jest to najgorsza cecha u mężczyzn, więc dlaczego u niego mi to nie przeszkadzało?! Co więcej u niego to nawet to było zaleta… dodawało mu to poczucia męskości i wyższości.  Jednak po dłuższym zastanowieniu postanowiłam mu ułatwić sprawę.
- Ona i Louis chyba zerwali. – wyjaśniałam przegryzając dolną wargę, ponieważ nie mogłam się oprzeć jego malinowym ustom, teraz na jego idealnej buzi pojawiło się ogromne zdziwienie, a linia brew znacznie wygięła się w jedną stronę.

- Jak to?! – pokręciłam głową przecząco, co miał odczytać jako "lepiej nie wypowiadać tych sów przy El", bo i tak zapewne dowie się od Louisa, a jej stan i tak już był na wykończeniu.
- Odprowadź ją już lepiej do akademika. – powiedziałam stanowczo, szukając paczki fajek w kieszeni kurtki.
- Ty nie idziesz? – spytał z nadzieją, jakby chciał spędzić ze mną choć jeszcze trochę czasu, nawet jeśli mielibyśmy całą drogę przemilczeć. Pokręciłam przecząco głową, odpalając papieros. Wyglądał jakby chciał się o coś jeszcze zapytać, ale w ostatniej chwili zrezygnował, objął ramieniem dziewczynę i po chwili zniknęli za rogiem.


~ Nazajutrz ~


* Elizabeth *



Siedziałam tak jak kompletny wrag człowieka, może nawet by tak było gdybym, nie czuła choć przez chwilę tych obrzydliwych spojrzeń, skierowanych prosto na mnie. Każdy patrzył na mnie jak na dziwkę. Petrer omawiał jakiś plan związany z dzisiejszą galą… Pewnie większość teraz żałuję, że podpisała z nim umowę na menagera, niestety ona jest już nie odwołalna. Widziałam bardzo dobrze jak Louis z gniewem na niego patrzył a potem na mnie, nie było to miłe uczucie, zwłaszcza, że to była osoba którą kochałam nad życie, teraz to nawet Peter dla mnie stracił na znaczeniu… i właśnie za to siebie najbardziej nienawidziłam. Jaki był sens pragnienia z nim być, skoro gdy teraz powiedzmy mogę z nim być nie chcę tego robić?! Jestem po prostu głupią, nawiną idiotką nikim więcej! Poczułam, że teraz wszystkie, co do jednego spojrzenia były skierowane na mnie, rozglądnęłam się nerwowo.
- Możesz powtórzyć? – spytałam mojego „kochanka” bo wiedziałam, że coś mnie ważnego ominęło.
- To konieczne Elizabeth… - Louis po cichu coś syknął w jego stronę, ale nikt nie usłyszał co dokładnie. – Musisz iść na galę jako wciąż dziewczyna Louisa, media wczoraj cię widziały całą zapłakaną z Zaynem. Wpłynęła nawet taka plotka, że zdradzasz Louisa z nim…
- Cóż o wiele się nie pomylili. – żachnął się Lou, ale Peter puścił jego uwagę mimo uszu i dalej kontynuował.
- Musimy wszystkim pokazać, że to zwykła mało wiarygodna plotka. Wtedy każdy zobaczy, że nie warto im ufać i przestaną wierzyć także w inne kompromitujące zdjęcia. – i tu znacząco popatrzył na Harrego i Effy. Na co chłopak uniósł do góry ręce w geście obrony.
- Na mnie nie patrz, ja nigdy nie mam kompromitujących zdjęć. Na wszystkich wychodzę jak Bóg Seksu. – chyba każdy zauważył, że od razu popatrzył w stronę brunetki, bo wiedział, że ona tak tego nie zostawi… wyglądał jakby miał nawet taką nadzieję. O wiele się nie pomylił ponieważ dziewczyna głośno prychnęła i chciała już coś do rzucić.
- Chyba jak … - on nie pozwolił jej dokończyć i uderzył ją dużą poduszką  głowę, no i wtedy jak zwykle zaczęli się przekomarzać i obrażać żartobliwie nawzajem. Wyglądali naprawdę słodko, ale jak przyjaciele, wiedziałam, że byłoby im dobrze razem, ponieważ Harry by poza nią świata nie widział, a Effy może nawet rzuciłaby palenie? Ale nikt nie decyduje o tym czy się w kimś zakochujesz to się dzieję samo, prawda Peter? Coś o tym wiemy… 
- Jeśli już to tylko przez to jedną dzisiejszą gale, więcej nie ścierpie. – warknął szatyn, a ja mimo woli spuściłam, smutno głowę w dół. Poczułam dotyk dłoni Abby na swjej, chciała mi dodać otuchy, ale nawet ona nie mogła tego zrobić… Nienawidziłam siebie i to już gdzieś zostanie, do końca.



* Effy *


- Ta czy ta? Effy!
- Yhm… Tak? – wyjąkałam zamyślona.
- Ta czy ta? – Elizabeth stała przede mną w ręku trzymając dwie równie piękne suknie.
- Niebieska. – powiedziałam pewnie. – Myślisz, że Perrie wie o mnie i Maliku? – spytałam zamyślona.
- To nad tym tak rozmyślasz? – pokiwałam głową, jednak prawda była zupełnie inna. – Może się domyślać… ale nie należy do bystrych i bardzo mu ufa, nie wydaję mi się. Bardziej mnie interesuję te jego dziecko z tą całą Rebheką.
- Rykylą. – szybko ją poprawiłam. – Tsaaa… Zaraz wracam. – powiedziałam niepewnie udając się powoli na zewnątrz. Moje myśli jakby wirowały w około jednej osoby. Czułam wewnętrzną potrzebę bycia z kimś blisko, ale z kimś takim, kto nie zabraniał mi na to i to właśnie mnie przerażało, że tak się w ogóle da. Kto byłby ze mną i nie kierował się tym, że nie może. Szczerze? Chyba nie wiedziałam co mam robić, chyba chciałam zacząć w końcu żyć od nowa, żyć lepiej. Jakoś w tym zgiełku wszystkich kłamstw, kłótni i nieporozumień, ja w końcu chciałam się odnaleźć, połapać w tym wszystkim. Byłam już w połowie korytarza, gdy na przeciwko mnie szedł on. Jakby wyczuł to wszystko, jakby chciał tego samego co ja. Podbiegliśmy do siebie i stanęliśmy tak blisko, jak jeszcze nigdy nie byliśmy. Nasze oddechy były nierówne. Z sekundy na sekundę były coraz szybsze. Delikatnie stanęłam na palcach, jakbym bała się wykonać tak ryzykowny krok, który mógł odmienić moje życie. Nasze twarze zbliżały się do siebie i oddalały o milimetry, ale wyraźnie widać było, że to strach dominuje nad naszymi ruchami, ponieważ serce chciało tylko jednego. Popatrzyłam w końcu nieśmiało w jego oczy i poczułam tę głęboką troskę, przeszywającą moje wszystkie komórki w środku. Nasze usta w końcu połączyły się w jedność i współgrały ze sobą, jakby były do tego stworzone, jednak biła od nich niepewność. Obydwoje baliśmy się tego co właśnie się działo, a może tego co będzie po tym.
- Pójdziesz tam jako moja dziewczyna? - charakterystyczna chrypka wypełniła przestrzeń korytarza i wywołała na moim ciele dreszcze. Jakieś ciepło rozlało się w moim ciele na słowo "dziewczyna", a może bardziej na słowo "moja", któro oznaczała dla mnie bezpieczeństwo, w jego ramionach... Już zawsze od tej chwili miałam należeć do niego? Ale zamiast mnie przerażać, na to co się godzę, poczułam ciepło i bezpieczeństwo, jakby od tej chwili wszystko miało być lepsze, szczęśliwsze.
-Tak. - szepnęłam cicho, jakbym bała się, żeby nic więcej nie rozsypało się w moim życiu. Odsunęłam moje czoło od jego i stanęłam na pełnych stopach i zadzierając głowę w górę, abym mogła na niego spojrzeć, odwzajemniłam jego szeroki uśmiech.



* Niall *


- O! Abby, wiesz może gdzie jest Effy? Szukam jej wszędzie. – szatynka patrzyła się gdzieś w dal za oknem, jednak gdy tylko mnie usłyszała mój głos, szybko podnosiła dłoń do twarzy i odwróciła  się w moją stronę. – Płaczesz? – wydusiłem z siebie zszokowany.
- Nie no co ty! – powiedziała wycierając ostatnią spływającą łzę. – Niby czemu miałabym to robić? Przecież wszystko jest doskonałe. – powiedziała lekko się uśmiechając. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Nie musisz udawać. Stoją tam prawda? – spytałem wskazując w stronę okna, na co ona pokiwała lekko głową przyznając mi rację.
- Przecież wiesz, że on cię kocha. – powiedziałem lekko głaszcząc jej plecy.

- Tak wiem i to bardzo, ale ja już tak nie potrafię… Mam dość udawania, że niby nic nas nie łączy. Na wykładach musimy często udawać, że nawet się nie znamy. – z jej oczu teraz polał się wodospad łez, że aż trudno było jej przez niego mówić. – Niall… my nawet nie możemy nigdzie wychodzić, jak normalne pary i wiesz? To już nigdy się nie zmieni. Skoro teraz już nie mogę tego znieść, to co będzie za miesiąc?! Mam dość, Niall… On powinien być z nią lub z kimś kto jest silniejszy psychicznie niż ja, kogoś kto nie będzie boleć tak bardzo widok ich razem… Ja już nie mogę… - otarłem jej łzy, który wypływały jedna za drugą.
- Rozumiem cię Abby, domyślam się jak może to wszystko cię ranić…
- Nie rozumiesz. – syknęła, szybko wyspowadzając się z mojego uścisku. – Nikt nie może. To ja wplątałam się w to, przecież wiedziałam na co się piszę, tylko nie wiedziałam, że to takie będzie trudne. – miała rację, nie wiedziałem jak się czuję i zapewne nigdy się nie dowiem. Stałem tam już przez dłuższą chwilę i nie miałem pojęcia co jej powiedzieć. Potrzebowała pociechy, a mówiąc słynne „wszystko będzie dobrze” jeszcze bardziej pogorszę sytuację. Aż nagle mi olśniło!
- Abby! Idź tam ze mną! Na galę, jako przyjaciółka.
- Nie… nie powinnam. Chyba. 



*  Effy *


Nigdy nie byłam na żadnej gali...Z resztą co ja mówię. Nie byłam nawet na swoim balu gimnazjalnym czy licealnym, a co pomyśleć o czymś takim jak gala największych gwiazd tego zasranego świata. Nie wiem jakim cudem Harry zdobył dla mnie tak szybko sukienkę na tę okazję, ale byłam mu całkowicie wdzięczna bo nie miałabym co na siebie włożyć. Z resztą całkowicie trafił w mój gust, choć pewnie to zasługa jego stylistek.
Wszyscy siedzieliśmy w limuzynie załatwionej przez nowego menagera chłopaków, czekając tylko na Stylesa, który jak zwykle postanowił się spóźnić.
-Zegarek ci się spóźnia, że zawsze zawszę jesteś ostatni? Może byś przestawił co? - od gry w butelkę relacje Harrego i Zayna nie należały do najlepszych. Można to było wyczuć, choć Harry jakoś sobie dobrze z tym radził i wszystko obracał w żart, jak on to potrafił.
-Zawsze jesteśmy ostatni...To już jakby tradycja.- Niall uspokoił delikatnie Mulata jednocześnie zwalniając miejsce, żeby Harry mógł swobodnie usiąść.
- Proszę. To dla ciebie.- Harry zwrócił się tym razem do mnie. Chwycił mnie delikatnie za dłoń i zapiął niepewnie na niej bransoletkę z prawdziwego srebra. Wyglądała pięknie. Jej niebieskie brylanciki delikatnie błyszczały i dodawały uroku.
 -Pod kolor twoich oczu...Pasuje idealnie.- powiedział podnosząc wzrok na mnie, chciałam coś powiedzieć, podziękować, ale poczułam tylko delikatnie złożony pocałunek na mojej skroni, a moje ciało zostało przytulone do ciała Sylesa. Oczy wszystkich zgromadzonych były skierowane na nas, co nie dodawało mi odwagi, no ale cóż jesteśmy razem i to się liczy. Kogo ich zdanie obchodzi? Chociaż nie ukrywam, że jednego pana w tym pojeździe mnie interesowało... i to bardzo. Bałam się jak na to wszystko zareaguję i co może zrobić Hazzie, no i co może sobie pomyśleć o mnie? Mógłby nawet dojść do wniosku, że całkiem szybko pocieszyłam się po jego „odejściu”, jeśli w ogóle można tak to nazwać, a przecież tak wcale nie jest!  W mojej wyobraźni powstał obraz Malika i Perrie, całujących się i nie wiele się nad tym zastanawiając, jak to ja. Dałam Harremu buziaka w usta i wyszeptałam.

- Dziękuje, jest piękna. – powiedziałam szczerze się uśmiechając i splotłam nasze dłonie.
-Czuję się totalnie nie poinformowana!- Abby podniosła ręce do góry i opuściła je gwałtownie na kolana po czym wlepiła swój wzrok we mnie.- Hmmm?- wiedziałam, że już wie i że się cieszy iż w końcu spróbowałam czegoś nowego i być może dla mnie lepszego.
-Tak więc. Drodzy moim kochani, przedstawiam wam moją dziewczynę.- nie mogłam opisać ich min. Każda była inna, ale w każdej była odrobina szoku, jednak chyba wszyscy się cieszyli, ale tak szczerze. Może każdy wyczuł, że tak będzie lepiej. Ku mojemu ogromnemu szoku, Pan Malik nie odrywał wzroku od widoków za oknem, jakby były ważniejsze od tego właśnie co powiedział Harry. Jego wyraz twarzy oni trochę się nie zmienił, był obojętny. Jakbym nigdy nic dla niego nie znaczyła. Czego ja się spodziewałam?! A no tak, tego, że zaraz wybiegnie z auta i rzuci się na Stylesa z pięściami i mnie odbije. Ale ze mnie idiotka! On nawet nie uderzył w nic, jak miał zwyczaju lub krzyknął. Ba! On nawet na mnie nie spojrzał! Najważniejsza osoba, właśnie pozwoliła mi odejść, tak po prostu. Bez walki, mnie oddał w ręce innego. Bolało jak cholera. Ale w końcu to on wybrał, ja tylko zrobiłam krok do przodu. "No dalej Effy! Pokaż temu zasrańcowi, że bez niego jest lepiej!" Ta noc to nowy początek, mój nowy początek.
- Jej! Gratuluję! Effy robimy babski wieczór i musimy to oblać! Nie El ?
-No pewnie! - nawet ona wysiliła się na szczery uśmiech, mimo tego wszystkiego co ją otaczało.
-Harry, może w końcu się ustatkujesz! Gratulacje!- Lou poklepał go po plecach.
Weszliśmy po czerwonym dywanie i nie obyło się bez miliona zdjęć i pytań od reporterów. Pewnie w ciągu jednej sekundy powstało milion plotek. Wszędzie dało się usłyszeć piski fanów. To zdecydowanie nie był mój świat. Blask fleszy, autografy, zdjęcia z ludźmi. Jak w ogóle można tak żyć? Każdy chce wiedzieć na twój temat wszystko, od tego co zamierzasz robić w przyszłości do tego co jadłaś dzisiaj na śniadanie. Podczas jednej nocy zrobiona mi chyba więcej zdjęć niż przez całe życie, albo wróć ...Chyba jednak nie, nie zapominajmy jeszcze o super misji mojego brata.
Gdy dotarliśmy wreszcie do środka moim oczom ukazały się pięknie zastawione stoły z jedzeniem, alkoholem, ciastkami, czyli cały świat Nialla Horana. Od razu pociągną za rękę Abby i zaczął oglądać  co spróbować najpierw. Pewnie i tak skończy się, że wszystko znajdzie miejsce w jego żołądku. Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się pod nosem co nie uszło uwadze mojemu partnerowi.
-Podoba ci się tu, co? Może jak będziesz grzeczna to będę cię częściej zabierał. – powiedział śmiesznie poruszając brwiami i obejmując mnie w talii.
-Chciałbyś. – wystawiłam mu język i żeby nie pomyślał, że go kłamie, postanowiłam mu wyjaśnić prawdziwą przyczynę mojej radości. – Widziałeś Nialla? Gdy tylko widzi tony jedzenia zachowuje sie jak małe dziecko. Dziwne, że nie użyłam tego jeszcze jako szantaż, ale tak właściwie...Dlaczego on tego jeszcze nie je?
-Poczęstunek jest po rozdaniu nagród. Chłopak zawsze się tak męczy, że aż mi się go normalnie czasami szkoda robi.
- Och, jakiś ty dobroduszny, nie posądzałam cię o to. – powiedziałam śmiejąc się, na co chłopak dał mi lekkiego kuksańca w bok, szeroko się uśmiechając. Oboje wciąż wpatrywaliśmy się w blondyna, który zaczął delikatnym ruchem wkładać do kieszeni jakieś resztki jedzenia. W sumie nie wiem nawet co, bardziej skupiłam się na jego minie. Rozglądał się dookoła i starał się wszystko robić jak najdelikatniej i najdyskretniej, aby nikt go nie zobaczył do czasu, gdy nie potknął się o jedno z krzeseł i nie wpadł na kelnera. Szybko jak na zawołanie, ja z Harrym, popatrzyliśmy się na siebie, a po chwili wybuchneliśmy nie pohamowanym śmiechem, zwijając się ze śmiechu.
-Oh...Ja przepraszam. Nie zauważyłem tego krzesła...- wybąkał skrępowany blondyn, a kelner chyba próbował powstrzymać śmiech, bo jego tajna misja, raczej była widziana przez wszystkich w pobliżu. Odwrócił się szybko i prawie biegiem wrócił do naszej paczki.
-To nic takiego, Louis podstawił mi nogę.- powiedział Horan wskazując na miejsce, gdzie przed chwilą się wywalił. Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głową przyznając mu rację powstrzymując napad śmiechu - O! Zaczyna się!- krzyknął i zniknął za drzwiami do sali, gdzie miało rozpocząć się rozdanie jakichś statuetek.
Weszliśmy do środka i dookoła nas zleciało się z pięciu reporterów. Byłam strasznie zestresowana. Zależało mi na tym żeby dobrze wypaść, co było dziwne, bo przecież ja niczym się nie przejmuję, chyba.
-Od kiedy jesteście razem?
-To nasze pierwsze oficjalne wyjście jako para, czyli od dzisiaj.- szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wydawał się być naprawdę szczęśliwy, mogąc mówić o nas, jako prawdziwej parze. Co mi schlebiało, nie powiem.
-Jak zareagowały na wasz związek fanki?
-Dokładnie jeszcze nie wiemy, bo pewnie większość z nich jeszcze nic nie wie, ale mam nadzieje, że będą nas wspierać i kochać, tak jak my siebie nawzajem.
-A członkowie zespołu?
-Wszyscy bardzo ucieszyli się z naszego szczęścia, prawda Ef?
-Tak! Wszyscy jednogłośnie nam pogratulowali. – powiedziałam udając wesołą i pełną energii kobietę, którą nawet w najmniejszym nie byłam, ale w tej chwili nie było to, aż takie ważne jakby się wydawało.
-Czy jesteś jedną z fanek zespołu?
-Nie! Definitywnie nie.- zaśmiałam się zakrywając dłonią usta i przypomniałam sobie ostatnie wycie Harrego pod prysznicem i popatrzyłam na jego wyraz twarzy, bo nawet nie byłam pewna czy wolno mi o tym tak w ogóle mówić. Na twarzy Harrego pojawił się szeroki uśmiech, który chciał przemienić się w śmiech, ale starał się ze wszystkich sił nad tym panować.
- Effy nie miała tego na myśli. Ona wprost kocha nasza muzykę, prawda Eff? – powiedział naciskając na słowo kocha i uszczypną mnie lekko w bok, gdzie znajdowała się jego ręka, którą mnie obejmował.

- Tak, jasne. Oczywiście, że tak! – powiedziałam machając ręką i zaczęłam mimo woli się głośno śmiać, bo zdałam sobie sprawę, że wyszło mi to zupełnie sztucznie, a Harry gdy tylko na mnie popatrzył też mu się udzieliło, jednak po chwili postanowiłam się trochę uspokoić, w końcu cały świat mnie widział. - Jednakże ich muzyka wcale mi nie przeszkadza. Oni po prostu robią to co kochają i to jest cudowne. - odpowiedziałam, o dziwno, zgodnie z tym co myślałam. W jakimś stopniu rzeczywiście podobało mi się to, że robią to co lubią.
-A jak się poznaliście, to było coś romantycznego?
-Raczej nic ciekawego. Po prostu ja mieszkałam z Elizabeth Calder, ona jest dziewczyną Lou, więc tak jakoś wyszło.
-Połączyło nas niesamowite uczucie, wie pani jak to jest... już przy pierwszym spotkaniu, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały poczułem coś tu. – Harry mówił uniesionym, teatralnym głosem, jakby to było coś wielkiego i wskazał na swoje serce, a ja kiwałam głową, patrząc na niego i stwarzając wrażenie , że tak rzeczywiście było i ja także to poczułam. Myślałam, że tam zaraz zacznę zwijać się ze śmiechu! Nie wiedziałam, że Styles ma taką wyobraźnie i naoglądał się tyle komedii romantycznych, ale na szczęście jakoś nad sobą panowałam i nie dałam niczego po sobie poznać, ale czułam w środku, że na długo nie pozwolę mu o tym zapomnieć, nabijając się z niego. – No wie pani, tak jak w filmach! To jest moja księżniczka, a ja jestem jej księciem na białym koniu. - przy swoim ostatnim zdaniu rozłożył ręce w górze, jakby to było coś wielkiego.- To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. – kobieta chyba była pod ogromnym wrażeniem uroku Harrego i jego historii, bo była wpatrzona w niego, jakby widziałam cud świata.
-A jak twoje relacje z Niallem? -jej zadawanie pytań jakoś wyjątkowo mnie nie męczyło, chyba dlatego, ze jakoś bardzo nachalnie nie wpieprzała się w nasze osobiste życie. Wydawała się być bardzo życzliwą osobą, a skoro dla mnie taka była, postanowiłam odpłacić się tym samym, ale czułam, że nasz wywiad potrwa jeszcze z dobrą godzinę...



*Abby*


-Hej czemu tu stoisz sama co?- usłyszałam za sobą ostatnio coraz bardziej znajomy głos, który zawsze był przy mnie, gdy tego potrzebowałam.
-Tak wyszło...
-Jak się czujesz?- odpowiedzią na jego pytanie było lekkie skinienie moją głową w kierunku, w którym mój wzrok tkwił już dobre 15 min. Justin wraz z Seleną udzielali wywiadu jakiemuś mężczyźnie. Pewnie jutro we wszystkich gazetach będą artykuły na temat tego jak uroczą i zakochaną w sobie parą są te owe gwiazdy. Coś w środku we mnie pękało, nie byłam na to gotowa. Ja chciałam zwykłego związku, gdzie chłopak chciały pokazać całemu światu, jak bardzo mnie kocha, a ja? Ukrywam się, jakby nikt nie mógł dowiedzieć się, że istnieje.

Patrzyłam na nich jak świetnie bawią się ze sobą udzielając kilku odpowiedzi na pytania, a wyglądali jakby dominowali swoją miłością nad całą salą. Brunetka coś mówiła do mikrofonu, odpowiadając na jakieś ważne pytanie, a Justin zaczął ją całować parę razy w policzek, na co ona się lekko odchyliła śmiejąc się z tego.
- Uroczę czyż nie? – warknęłam.
-Chodź stąd. Nie będziesz na to dłużej patrzyła.- pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z pomieszczenia.- Zobacz ile tu jeszcze do zjedzenia. Weź no...Jak można takie pyszności marnować! A to wszystko za darmo! – zaśmiałam się i chwyciłam chętnie jego dłoń.



* Effy *


Stałam już dobrze zmęczona  zadawaniem pytań i moimi obcasami. Kobieta podekscytowana dopytywała się teraz o prawie każdy szczegół i nie mieliśmy nawet możliwości, aby przerwać jej paplaninę, a moja sympatia do niej malała z każdą minutą. Harry ciągle opowiadał jakieś przygody z naszego życia i chłopaków, był chyba już do tego przyzwyczajony, a kobieta była całkowicie nim oczarowana. Ja w sumie także dobrze się bawiłam poznając sekrety chłopaków, ale bez przesady. Kiedyś trzeba skończyć! Jednak chyba sto razy bardziej wolałam to niż to, co właśnie zobaczyłam. W drzwiach stała osoba której najmniej się spodziewałam. Rykeyla. Stanęłam delikatnie na palcach i wyszeptałam do Stylesa krótkie "zaraz wracam", na co kobieta tylko zachichotała i skomentowała " czyż nie są uroczy". Paranoja, bo ja przecież nic takiego nie powiedziałam! Ale ona chyba wciąż była pod urokiem opowieści o naszej miłości.
-Przepraszam na moment.- odwzajemniłam delikatnie jej uśmiech i poszłam w kierunku dziewczyny, która teraz była tu najmniej mile widziana.
-Czego tu szukasz?- wysyczałam przez zęby w jej kierunku, na co na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Chyba zapomniałaś o naszej liście co? Za dobrze ci się tu zrobiło, hmm? Media, galę, przekąski… Dobrze wiesz, że to nie jest twój świat.
-Myślisz, że ją dla ciebie zorbie? Chyba sobie ze mnie kpisz! – powiedziałam splatając ręce na klatce piersiowej i patrząc na nią z pogardą. - A teraz radze ci, spieprzaj stąd, bo za chwilę nie będzie tak przyjemnie.
-Raczej ją dla mnie zrobisz mała. No chyba, że chcesz, aby twój nowy chłopaka na tym ucierpiał, wiesz...Ja też potrafię być groźna.- tego własne się najbardziej bałam, że wszystko teraz będzie się działo przeciwko mnie, ale nie chciałam by za moje błędy ktokolwiek cierpiał, a zwłaszcza on. A na pewno nie oni! "To by było na tyle w temacie mojego nowego życia"
-Zrobię to, ale pod pewnym warunkiem...Ty odkręcasz tą swoją wyimaginowaną ciąże...



---------------------------------------

Możecie mnie zabić!!!
Przepraszam Was za tak długie nie dodawanie i złe informację na asku, ale się nie wyrobiłam, a potem miałam tyle sprawdzianów, że głowa mała!
Ale wynagradzam Wam to Hazzą ♥ Mam nadzieję, że je przyjmiecie ;33
Co sądzicie o ich związku? O umowie Effy z Rykeylą? I reakcji Malika na taką wiadomość?
Trochę się zawiodłam jednak na komentarzach pod ostatnim postem, no ale życie :( Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej.
 I przepraszam wszystkie blogerki , które nie dostały jeszcze komentarza pod swoim postem, ale jestem w trakcie nadrabiania ♥
Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że następny będzie na pewno szybszy niż ten <3
 Buziaki ;33