niedziela, 27 października 2013

Rozdział 15. : Dla niej zrobiłby wszytko.







*Effy*

- Może żółwia ?. – spytał niepewnie Louis. Siedzieliśmy tu już dobrą godzinę, ustalając co kupimy Malikowi na urodziny. Co prawda miałam już niezły pomysł na to, od dobrych dwóch dni, ale chciałam trochę ich pomęczyć, niech trochę jeszcze się potrudzą, tak wiem jestem okrutna. Ale nie martwicie się i tak rzucali coraz gorsze pomysły.
- Żółwia ?! ciebie Louis już do reszty pojebało ?. – załamał się Liam.
- Kupmy mu po prostu jakąś zajebistą, odjechaną w kosmos bluzę. – zaproponował po raz 1000 Harry, który myślał cały czas tylko i wyłącznie o ubraniach.
- Jasne, których ma już tyle, że mu się w szafce nie mieszczą. – skomentowała Abby.
- Dobra ludzie, mam zajebisty pomysł. – postanowiłam się nad nimi zlitować i w końcu pozwolić żeby myśli ujrzały światło dzienne. Wszystkie zdziwione pary oczu zwrócił się na mnie, ponieważ od początku tego spotkania nie odezwałam się ani razu. – wiecie dobrze, że jego urodziny są dzisiaj… nie mamy za dużo czasu, ale komis jest całkiem nie daleko. Kupmy mu motor. – wiedziałam, że mulat będzie zachwycony, ponieważ wiem dobrze, że marzył o tym już o dłuższego czasu. Choć nie powiedział nigdy tego na głos, widziałam z jakim zaangażowaniem zawsze ogląda programy motoryzacyjne. W pokoju zapadła głucha cisza, która świadczyła o tym, że każdy musiał to poważnie obmyślić jaki i podsumować za i przeciw.
- Dobrze wiem, jak bardzo Zayn chciałby mieć motor, ale to przecież jest niebezpieczne… - powiedział niezdecydowany Liam.
- Liam ma rację. – powiedziała zatroskana Elizabeth. – teraz jest tyle wypadków …
- Ale skoro on by go chciał… to czemu nie. – poparła mnie Abby.
- Ja tam jestem za Effy. – powiedział dumnie Harry. – jeśli wy się nie zgodzicie, to sam z nią pojadę i mu go kupimy. – posłałam chłopakowi radosny uśmiech.
- Oj co nam szkodzi. – podsumował zajadający orzeszki Niall.
- Zbierajcie się jedziemy, coś wybrać dla niego. – powiedział przekonany Liam.
- A czy ktoś z nas w ogóle się na tym zna ?. – jęknął Louis szukając drugiego buta pod łóżkiem, ale nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi, wszyscy zaczęliśmy ubierać kurtki. Chłopaki zadzwonili do jakiegoś doradcy, który pomógł nam kupić najlepszy pojazd jaki był na tej parceli, no cóż zalety milionerów. Wiedziałam, że chłopakowi bardzo się spodoba i nigdy nie zapomni tych urodzin, zwłaszcza, że zaplanowaliśmy mu później imprezę w klubie blisko naszego akademika, ale na to raczej  był przygotowany.


*  Harry  *

Siedziałem zniecierpliwiony za jakimś krzakiem, który miał mnie całego zakryć, jednak uparcie nie spełniał swoich warunków, ponieważ dostawał mi mniej więcej do pasa więc musiałem się nieźle schylać, zresztą nie tylko ja…  Louisowi też nie było łatwo, ale chłopak dawał radę pewnie w połowie była to zasługa tego, że już nie mógł się doczekać Zayna miny kiedy zobaczy swój prezent. Reszta miała dużo łatwiej niż my, ponieważ ich kryjówki były na tyle wysokie, że aż mogli pozwolić sobie na stanie za nimi, pozazdrościć. Nadal nie wiem jak to się stało, że to Effy dzwoniła do jubilata i to ona stoi jak normlany człowiek koło wspólnego prezentu, tylko ona się nie schowała i czekała na niego, zawsze taką rolę odgrywał Liam ale jak widać to się zmieniło, jak wszystko wraz z przyjazdem dziewczyn. Nie wiem jak to się dzieje, ale ona zawsze ma najlepiej z nas wszystkich. Wbrew pozorom wcale mi się nie nudziło, chociaż już porządnie  zdążyły mi ścierpnąć plecy, Niall cały czas robił w moją stronę głupie miny, lub byłem pochłonięty obserwowaniem Effy, jak nerwowo przegryzała wargę czy przechodziła z nogi na nogę, opierając się o motocykl. Nagle po schodach zszedł Zayn co wywołało szepty i energiczne ruchy podekscytowania wśród schowanych. Na twarzy Effy od razu zagościł szeroki uśmiech, a na Zayna ogromne zdziwienie i podejrzliwość.
- I jak ci się podoba ?. – zapytała dziewczyna, której wciąż uśmiech nie schodził z twarzy, chłopak przekrzywił głowę i uśmiechał się do niej z niedowierzeniem.
- Skąd wiedziałaś ?.
- Wiem czego ci potrzeba. – uśmiechnęła się do niego zalotnie, na co on podszedł powoli do niej z łobuzerskim uśmiechem, stanął tak, że ich czoła niemal się stykały, co było trochę trudne, ponieważ ona dostawała mu do ramienia.  Zayn oparł ręce na motorze, gdzie znajdowały się dłonie Effy i zaczął się zbliżać jeszcze bardziej… Zbyt blisko. Choć nie odrywałem od nich oczu wiedziałem, że pozostali ludzie w kryjówkach nie wiedzieli co się dzieję i kiedy mają wychodzić. To wcale nie jest dobry moment. Muszą jeszcze trochę wytrzymać, ale no cóż… nie każdy jest taki domyślny.
- Niespo… - Louis zaczął krzyczeć i chciał skoczyć.
- Nieee !! - musiałem go jakoś zatrzymać, chciałem pociągnąć go z powrotem na ziemie, ale on jak się później okazało był już w powietrzu, kiedy ja złapałem go za kostkę i razem wylądowaliśmy dwa metry od naszej kryjówki, po drodze miażdżąc nie szczęśliwego krzaka i lądując w błocie, każde oczy były zwrócone w naszą stronę. Nie zdążyłem nawet dojść do siebie, kiedy Niall wyleciał za rośliny wydając z siebie dzikie odgłosy. Biegł z niebezpieczną prędkością w naszą stronę i specjalnie wywalił się obok nas w legendarnym już błocie. Po chwili umazany odwrócił się do tyłu, popatrzył na swoich towarzyszy i z wymalowanym przerażeniem na twarzy wydukał.
- To nie było częścią planu, prawda .? – spytał nie pewnie, na to każdy pokręcił głową z przeczeniem, powstrzymując się od śmiechu. No cóż, na przykładzie, który dał Niall dowiedzieliśmy się teraz, że czasem warto pomyśleć, a w jego przypadku przydałoby się ze trzy razy mocniej. W końcu nikt nie wytrzymał i każdy wybuchnął śmiechem.


*  Effy  *

„Wyglądał tak nieziemsko, gdy się uśmiechał „ -myślała gorączkowo brunetka. Cieszył się jak dziecko, że rzecz o której marzy stoi przed nim i należy do niego. Poza tym dziewczyna już nie mogła się doczekać kiedy zobaczy jej osobisty prezent dla niego, który czeka już z niecierpliwością w pokoju. Chłopak także obiecał jej potem, że zabierze ją na przejażdżkę. Trzymała go za słowo. Czuła, że te urodziny będą najlepszym dniem w jej życiu.
- No to co ?. – zagadał zadowolony mulat. – zabieram was do klubu, żeby to oblać. – zawtórowały mu krzyki radości ludzi z ich paczki. – Za 10 minut na dole. – ruszyli zgraną chmarą w stronę do wejścia akademiku. Każdemu dopisywał świetny humor, dopóki nie spotkali… Justina, który szedł za rękę z Seleną, każdy zrozumiał sytuację pomiędzy Justinem a Abby, to znaczy wszyscy wiedzieli, że się unikają i nie należy ich zmuszać do swojej obecności, może jednak nie wszyscy…
- O siemasz. – najwyraźniej Louisa nadmiar szczęścia za bardzo poniósł, bo przywitał się z chłopakiem jakby byli starymi, dobrymi kumplami. – gdzie tak pędzicie ?. – Abby wpatrywała się zniesmaczona na całą zaistniało sytuację, nie bardzo wiedząc do czego Louis zmierza. – może poszlibyście z nami na imprezę ?. No wiecie Zayn ma urodziny i idziemy świętować !. – każdy był tak zaskoczony z biegu wydarzeń tak, że bali się odezwać, tylko Elizabeth przyciągnęła mocno do siebie chłopaka, wbijając mu mocno paznokcie w łokieć, dając  tym samym znać, żeby to jakoś szybko odkręcił. Niestety zanim on pojął,  zdążyli odpowiedzieć.
- Jasne czemu nie ?. W końcu urodziny obchodzi się tylko raz w roku. – odpowiedziała uroczo Sel, że Effy się zbierało na wymioty. I tak o to genialny Louis wkopał ich w niezręczną sytuację.
 Korzystając z zamieszania, które wprowadziło wszystkich zaistniałą sytuacją,  ciemnowłosa szybko udała się do pokoju. Czekając z niecierpliwością na Mulata, który za parę chwil miał zobaczyć upominek, który mu sprezentowała. Po paru minutach pojawił się w drzwiach. Stworzenie szybko podbiegło do niego merdając ogonkiem.
- Co to kurwa jest ?. – spytał zdziwiony i przerażony. Effy chciała dać mu coś co będzie ich do siebie zbliżać, coś co będzie ich obojga, co będzie słodkie, a także coś co będzie przypominać Mulatowi o niej, gdy jej zabraknie, a doskonale wiedziała, że kiedyś musi to nastąpić. Dziewczyna poruszała ramionami na znak, że nie wie, ale była szeroko uśmiechnięta, co sprawiło, że było widać, że dokładnie wiedziała. Zayn patrzył groźnie jak stworzenie wesoło biega po pokoju, ale w pewnym momencie potknęło się o własne łapki i zrobił przewrót. Po pewnym czasie zwycięsko się podniósł i wrócił do przerwanej czynności, co spowodowało, że na twarzy Mulata pojawił się nieśmiały uśmiech, który z każdą chwilą pogłębiał się coraz bardziej. Gdy był mały zawsze chciał mieć psa, ale jego warunki życiowe mu na to nie pozwalały.
- To twój prezent, więc zaczekałam na ciebie z wybraniem imienia dla niego. – powiedziała Effy schylając się po pupila, który jak na zawołanie, wskoczył jej  zwinnie na ręce. Brunet podszedł do niej z miną niewyrażającą żadnych emocji i pogłaskał zwierzaka, który w przyszłości, stanie się jego prawie całym życiem.
- Może… Efflik ? – powiedział już uśmiechając się do współlokatorki. – będzie on wtedy wspólny.
- Effksik?. – parsknęła śmiechem.

- Efflik. – poprawił ją ze spokojem chłopak, uśmiechając się szeroko do szczeniaczka.- twoje imię, końcówka mojego nazwiska hmm.. ?
- Efflik… mi pasuję. – w jej oczach zatańczyły iskierki szczęścia.
- Naprawdę jest świetny. – podsumował Malik z uznaniem, patrząc dziewczynie prosto w oczy. Chciał, żeby naprawdę wiedziała, że jest szczęśliwy. Ten prezent sprawiał że w środku cieszył się jak malutkie dziecko, które dostało lizaka, ale z pokazaniem tego na zewnątrz było ciężko
- Wiem Zayn. Wiem. – powiedziała brunetka kiwając twierdząco głową. Wiedziała czego brakuję w jego życiu jak nikt nigdy przedtem, była pewna tego, że mu się spodoba i będzie to dobry wybór. Umiała odczytać uczucia Zayna, nawet te najgłębsze, które chciał sprytnie schować, ale byli za bardzo do siebie podobni. Mogłoby się wydawać, że chłopak powiedział to z grzeczności, ale wcale tak nie było. Już kochał go całym serce, bo wiedział, że to część ich… jako Effy i Zayn.  


* Dyskoteka*

Siedzieli w jednaj z lóż najlepszego klubu w Londynie. Dobrze się bawili oblewając urodziny najlepszego kumpla. Właśnie dzisiaj dla Zayna spełniło się jedno z największych marzeń. Motor ! Dostał również psa, który był już głęboko w jego sercu razem z dziewczyną, która mu go podarowała. Umiał być czuły, ale nie okazywał tego na zewnątrz. On nie zaznał w życiu czułości, przez co nie umiał jej okazywać.  Tylko ci bliscy, ale tacy najbliżsi, mogli skosztować tej cechy u chłopaka.
Siedzieli przy stoliku i głośno się śmiali. W pewnym momencie do Effy podszedł dość wysoki i bardzo dobrze zbudowany mężczyzna, mniej więcej w wieku 23 lat. Oczarował brunetkę pięknym, szczerym uśmiechem i poprosił do tańca. Zgodziła się i zgrabnie poszła tańczyć na swoich szpilkach, których ponoć miała już nie zakładać. Ale to się nie liczyło, bo robiła to, dla jednej osoby i dla tej jednej osoby chciała wyglądać świetnie.
I wyglądała, dla niego wyglądała najpiękniej. Zayn patrzył ze wstrzymanym oddechem na świetnie bawiącą się dziewczynę i zżerała go zazdrość. Jeden obrót, potem drugi. Świetnie poruszała się do muzyki, przy czym śmiał się razem z towarzyszem. Pewnie każdy chciałby być teraz na miejscu wysokiego bruneta, ale to on był tym szczęściarzem. Chłopak jej nigdy takiej nie widział… przynajmniej nie takiej trzeźwej… Tańczyła, śmiała się i do tego wyglądała tak pięknie. Mulat nie wytrzymał. Wypił jednym duszkiem whisky ze szklanki i wkroczył na parkiet. Jednym płynnym ruchem wślizną się między brunetkę, a chłopaka. Niebieskooka była zdziwiona lecz nie dała po sobie tego poznać, była zadowolona, że Zayn postanowił do niej dołączyć. Jej już były partner podniósł ręce do góry, co oznaczało, że oddaje partnerkę i tanecznym ruchem wycofał się do baru.
Z Zaynem bawiła się jeszcze lepiej. Ich ciała jakby grały ze sobą do rytmu szybkiej piosenki. Ludzie z lóż i okolicy baru patrzyli na nich z wielkim podziwem, od dawna już nie widzieli, żeby ktoś tak wspaniale się dogadywał, żeby ktoś tak idealnie do siebie pasował. Muzyka porywała ich i zbliżała do siebie. W końcu dziewczyna dotykała już nosem klatki chłopaka, a on cieszył się z tego jak rozegrał tą sytuację. Brunetka podniosła głowę do góry i napotkała czekoladowe oczy Mulata. Muzyka powoli cichła. Oni oddychali szybko, jedynie bujając się do ostatnich nut piosenki.
-Wychodzimy?- zapytał i delikatnie ujął dłoń dziewczyny, na co jego ona odpowiedziała szerokim uśmiechem.


*  Elizabeth  *


Tęsknie. Uwiń się jak  najszybciej bo nie wytrzymam. Peter xx



Mimo woli na twarzy brunetki wkradł się delikatny uśmiech. Ona też za nim tęskniła i to cholernie. Nie mogła bez niego wytrzymać tygodnia, dnia, a nawet minuty. Chciała być już razem z nim, skryć się w jego bezpiecznych ramionach, znaleźć ukojenie w jego ustach… Widziała, że źle robi, wiedziała, że nie powinna o nim nawet myśleć, a co dopiero się z nim umawiać, jak i z nim być. Z każdą chwilą, gdy pomyślała o kłamstwach wobec Louisa brzydziła się sama sobą, nie mogła znieść myśli, że go okłamuje, że sprawia mu ból, o którym on jeszcze nie ma pojęcia.
- A co tu moja królewna tak stoi z dala od innych. – wyszeptał jej Louis na ucho, obejmując ją od tyłu w tali.
- A tak się zamyśliłam. – powiedziała, bardziej się wtulając w bruneta.
- Mam nadzieję, że o mnie. – zabolało. Poczuła mocne ukłucie w brzuchu, bo prawda była zupełnie inna, jej powodem westchnień był nie kto inny jak profesor, Peter.
- Jasne. – powiedziała pewnie, patrząc czule na chłopaka. Co jak co, ale z całego serca go kochała, nie wyobrażała sobie życia bez niego. Chociaż wiedziała, że nie może grać na dwa fronty i kiedyś musi dokonać wyboru odkładała tę sprawę z miesiąca na miesiąc, czekając, aż w końcu życie i los za nią wybierze. Przyjmie każdą decyzję z godnością, nawet jakby to miało oznaczać stracenia ich obu, bo wiedziała, że na to w pełni sobie zasłużyła.


*  Abby  *

Stała kawałek zapatrzona w przytulających się Louisa i El, gdyby ich nie znała mogłaby z łatwością stwierdzić, że są w sobie tak zapatrzeć, że poza sobą świata nie widzą, że kochają się całym sercem. Ale ona ich znała… i dobrze wiedziała, że Elizabeth zdradza Louisa. Na samą myśl o tym, że może tak po prostu udawać i okłamywać go, rzygać jej się chciało. Może dlatego, że ta sytuacja strasznie kojarzy jej się z własną, jej i Justina ?. Biber zachowywał się dokładnie tak jak El, oszukiwał, zdradzał, ranił. Ten sam mechanizm, którego dziewczyna nie mogła znieść, który ją z dnia na dzień coraz bardziej wykańczał, a w dodatku jeszcze przyszli tu dzisiaj z nimi… Nie mogła dużej patrzyć się na nich… na ich słodkie minki, za ich trzymanie za ręce, to było za dużo. Stoi tu już od dobrych 30 minut i nadal nie może się zebrać w sobie, żeby z powrotem tam wejść.
- Nie przeszkadzam ?. – usłyszała za sobą głos Seleny i bezgłośnie w duchu jęknęła z rozpaczy. Po co ona tu w ogóle przyszła ?!.
- A jak myślisz ?. – syknęła Abby.
- Rozumiem, że jesteś zła. – powiedziała stając obok niej. – ale nie masz o co. Dobrze wiem, że ty i Justin się wcześniej umawialiście.
- O to super !. Preferujecie poligamie ?. – w jej głosie dało się usłyszeć ogromną irytację.
- Ja i Justin nie jesteśmy razem. To zwykły kontrakt, który zdecydowaliśmy się podpisać dla podwyższenia kariery. Serio. Oczywiście to nie świadczy o tym, że się nie lubimy. Jesteśmy starymi, dobrymi przyjaciółmi, dlatego nie mogłam patrzeć jak rozpaczał, gdy cię w jakiś sposób stracił… Naprawdę jest mu przykro, że tak to wszystko się potoczyło. Proszę cię daj mu jeszcze jedną szansę. – Abby słuchała Seleny nie wierząc, że te słowa wypłynęły kiedykolwiek z jej słów. Była w szoku. Wydawało się to jej niemal nie możliwe
- Pozwól na chwilę. – powiedziała nerwowo Abby, sprawnie ją mijając, chciała pójść w jakieś ciche miejsce, przemyśleć to wszystko, a co najważniejsze musiała postanowić czy wierzy w to wszystko.


*  Effy  *

Zayn wyciągnął paczkę papierosów zachęcająco w jej stronę , na co brunetka bez zastanowienia skorzystała z propozycji.
- Myślałem, że rzuciłaś palenie.
- Ja też tak myślałam, dopóki nie poznałam ciebie. – powiedziała Effy z zadziornym uśmiechem.
Szli jakąś opustoszałą uliczką, nawet nie wiedząc gdzie są, ale im obu to nie przeszkadzało. Oboje chcieli się wyciszyć jaki i odpocząć od hałasów, pragnęli tylko swojej obecności.
Było koło dwunastej w nocy. Nagle gdzieś z oddali usłyszeli, że coś strzela. Popatrzyli oboje w niebo i ujrzeli przepiękne fajerwerki, które rozświetlały granatowe niebo. Nie tylko oni widocznie coś świętowali.
-Wszystkiego najlepszego Zayn.- powiedziała brunetka nie odrywając oczu od nieba.
-Wszystko co najlepsze dzisiaj już się spełniło.- uśmiechną się delikatnie, zerkając od czasu do czasu na dziewczynę.- włączając w to ciebie.- szepną w sumie do siebie mając nadzieję, niebieskooka nie usłyszy. Tak było, nie usłyszała, ale odwróciła się do chłopaka i zatonęła w jego oczach. On też nie panował nad tym o robi i gdyby nie kropla deszczu, która nie kapnęła na  nos dziewczyny, pewnie by się od siebie nie oderwali. Chłopak zaśmiał się i kciukiem otarł nos brunetki. Z nieba już nie kropiło, a lało i na niebie rozbłyskały się pioruny.

-Przydałoby się wracać.- Effy dała znać, że chodzi jej o deszcz, lecz dodała po chwili.- Ale nie chce mi się tam iść, tu jest za perfekcyjnie.
-Nikt nam nie każde wracać.- powiedział, wziął ją za rękę i skierował się w stronę najbliższej ławki.-Siadamy ?- nie czekał na odpowiedź i usiadł.
-Ymm…ale tu jest mokro.- odpowiedziała zaskoczona i postanowiła, że nie chce mieć mokrych spodni.
-Możesz usiąść na moich kolanach.- powiedział z cwaniackim uśmiechem. Dziewczyna miała swoje zasady, których nigdy nie łamała. Pokręciła przecząco głową na znak, że się nie zgadza.
-Postoję.- odpowiedziała stanowczo. Mulat postanowił, że nie będzie jej namawiał, ale po pewnym czasie popatrzył na jej szpilki, a później współczującym wzrokiem na nią. Pewnym ruchem ręki przyciągną ją do siebie tak, że wylądowała na jego kolanach.
-Nie wygodniej ?
-Ujdzie w tłumie.- powiedziała, nie chcąc przyznać Malikowi racji. Chłopak schylił głowę w dół i zaśmiał się pod nosem.
-A tobie tak nie mokro.?- popatrzyła na mokra ławkę i mimowolnie się zaśmiała.
-Czego się nie robi dla dziewczyny.- „a właściwie czego się nie robi dla tej jedynej dziewczyny”- tego już nie powiedział, ale miał na to wielką ochotę. Właśnie dla niej zrobiłby wszystko. Uwielbiał ją za szczerość, za to, że umiała wygarnąć wszystkim to co jej  nie pasowało, za pewność siebie, która przy nim była mniejsza, za ten niebieskie oczy, które przeszywały go na wylot, za to, że musiał się o nią starać, za to, że był wstanie zrobić dla niej wszystko, a nawet za to, że za każdym  razem ubierała buty na obcasach, chodź tak bardzo ich nienawidziła. Na samą myśl o tym uśmiechną się, a brunetka popatrzyła na niego jak na idiotę. „I to też mi się w niej podoba”- pomyślał, po czym przypomniała mu się jego obietnica.

-Miałem cię zabrać na przejażdżkę.- powiedział i zabawnie poruszał brwiami.
- Ale chyba jesteśmy trochę pijani co nie  ?
-Raz się żyje.




No właśnie życie jest jedno i w pochopny sposób można je stracić.


-------------------------------------------------------------


Elo kociaki ;D
 No więc mamy rozdział 15. Wyszedł mi jakiś taki dłuuuugi ? 
Więc jeśli go przeczytacie i dojdziecie do końca to jesteście wielkie ! Normalnie bije wielkie pokłony ;*
Nawet nie wiecie jak mnie cieszą nowe osóbki, które odwiedzają bloga :D 
Kocham was całym sercem.
A jak wam się podobają urodziny Zayna, ? ;> jego prezenty ? 
Powiem wam tylko tak w sekrecie, że to jeszcze nie koniec ^^. W następnym rozdziale będzie ciąg dalszy ;) Jak myślicie co się wydarzy ?
Pewnie zauważyłyście, że część jest pisana w trzeciej osobie. Którą wolicie ?
No to widzimy się przy następnym :) Być może już w sobotę ;*
Ps. Za wszystkie błędy przepraszam- pisany w pośpiechu :)
♥♥♥

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 14. Wybawienie ?





*Effy*


Spotkanie w kawiarni przebiegło przyjemnie , ale tylko dlatego, że Harry łagodził całą sytuacje między mną, a Abby. Bez niego to byłby kompletny niewypał, choć przyznam, że Liam był mniej więcej dla mnie miły. A teraz siedzimy we dwie u Ab w pokoju, czekając na Elizabeth. Niezręcznie jest mi tu siedzieć, ale w końcu musimy to wyjaśnić. Nie rozumiem do teraz, jak ona mogła coś takiego zrobić ! Po pierwsze to jest nasz profesor ! Po drugie z 15 lat starszy od niej ! A po trzecie i według mnie najważniejsze ONA MA CHŁOPAKA !  W dodatku Lou kurwa ją tak bardzo kocha ! Może jest czasem dziecinny czy dziwny, ale widać jakim ją ogromnym uczuciem darzy i jakim niesamowitym człowiekiem jest.
-Jak myślisz...dlaczego oni się spotykają ? Może… może on ją szantażuje ?- Próbowałam sobie to jakoś logicznie wyjaśnić, chodź bardzo dobrze widziałam jak na siebie patrzyli, jak ona dotykała jego ręki, jak bardzo jej zależało, żeby on odwzajemnił gest, uczucia.
-To raczej nie możliwe, widziałaś sytuacje. Z resztą powiedziałaby nam, albo Louisowi.
-Zapomniałam, że siedzę z osobą, która jest szpiegiem i nie umknie jej najmniejszy szczegół.- Jej obecność doprowadzała mnie do szału, nie potrafiłam nawet na nią spojrzeć bez chęci uderzenia jej. Przy każdej możliwej okazji, chciałam jej pokazać jak bardzo jej nienawidzę. Po moich słowach między nami zapadła cisza, której za żadne skarby nie chciałam przerywać. Nie miałam jej już nic do powiedzenia, ona jak widać mi też, i chodź tam gdzieś w głębi duszy, czułam jak mnie to boli, to i tak przeważał ból fałszywej przyjaźni...
 -Effy..?- dziewczyna popatrzyła na mnie nie pewnie.- Proszę...mi wcale nie musisz wybaczać, ale wybacz Niallowi.
-Nikomu nie muszę wybaczać ! A ty na pewno nie będziesz mi mówić co mam robić ! To moja sprawa, nie jesteś jej częścią i już dawno przestałaś być, przestań się wtrącać !- Teraz miałam chęć z tą wyjść, jakim prawem ona mi mówi co mam robić ?! – Abby westchnęła z bólem wymalowanym na twarzy.
-Posłuchaj mnie. – powiedziała sztywno, patrząc się na bok. - On to zrobił dla twojego dobra . Wiele razy z nim się spotykałam i był załamany ! Zawsze, ale to zawsze chciał cie poznać, przytulić, powiedzieć, że nigdy o tobie nie zapomniał. Nawet nie wiesz jak bardzo było mu trudno ! Pod maską szczęśliwego życia brakowało mu ciebie ! Mi nigdy nie udawało się go pocieszyć, zawsze żył z myślą, że ty gdzieś tam jesteś i może nawet teraz planujesz skończyć ze swoim życiem, nawet nie wiesz jakie to trudne było dla niego. W każdym momencie, każdej sekundzie myślał o tobie. Do tej pory nosi twoje zdjęcie w portfelu ! Nawet nie wiesz jak on teraz to wszystko przeżywa, zmizerniał, a zachowuję się jakby był wrakiem człowieka. Proszę zrób to dla niego... dla siebie, bo to twoja rodzina. Jedyna jaką masz. Nie pozwól byś się od niego oddaliła. On cię kocha, a razem będzie wam łatwiej.- Każde z jej słów pochodziło do mnie powoli, ale bardzo dobitnie, ze zdwojoną mocą. Mój mózg powoli przyjmował wszystko do świadomości. Próbowałam zdusić gulę w gardle, która powstała mi przy pierwszych słowach. Po co ona mi to niby mówi ? Jaki będzie miała z tego zysk ?!
-O matko ! Wy rozmawiacie !- w drzwiach stanęła niewysoka brunetka, uśmiechająca się od ucha do ucha.- To znaczy, że wy się pogodziłyście ?. Nawet nie wiecie jak mi was brakowało !. We dwie tworzycie jedność !.
-My ?- popatrzyłam na Abby z irytacją wymalowaną na twarzy, a potem na El i przecząco pokręciłam głową.- MY się nie pogodziłyśmy i nie licz na to. Ale ty chyba jesteś winna nam jakieś wyjaśnienia.
- Możemy wiedzieć, co to za spotkania są z profesorem Petrem ?- powiedziała Abby twardo bez litości, od razu wyjechała prosto z mostu, ale w sumie po co miałyśmy się bawić w podchody. El momentalnie zbladła i opadła bezwładnie na łóżko. Musiałyśmy odczekać dłuższą chwilę, aż zbierze się na odwagę i odpowie nam na pytanie.
-Skąd wiecie ?
-Widziałyśmy ! El ty masz chłopaka ! Pomyślałaś o nim ?- Abby ciągle zasypywała ją pytaniami, złamana całą tą sytuacją. Ja nie mogłam się skupić na sytuacji, moje myśli były w tym momencie całkiem gdzie indziej. Nie odzywałam , ale przyglądałam się El, która nie wiedziała co nam powiedzieć. Chyba nie mogła już dalej tego wytrzymać i jakby w środku pękł jej jakaś niewidzialna bariera.
-Bo z Peterem to co innego ! Nic o tym nie wiecie ! No bo skąd ?! przecież wy byście nie dopuściły do takiej sytuacji prawda ?! Wam by się nigdy nie zdarzyło zakochać w dużo starszym mężczyźnie !  A ja się w nim zakochałam ! Naprawdę go kocham ! On jest taki czuły, i dorosły ! Ja nie wiem co się ze mną stało… po prostu to wszystko jest takie wspaniałe… jak z bajki… Proszę was nie psujcie mi tego ! Błagam... ja chcę zostać w tej bajce jak najdłużej się da… - schowała głowę w dłonie. – ja wiem, że brzmię jak desperatka, ale błagam was..
-Będziemy cię kryły...ale dla własnego dobra, lepiej się z tego wyplącz... - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Wiem, że powinnam ją pocieszyć, ale w tamtym momencie o tym nie myślałam, czułam, że ona za razem opisywała moją sytuację... tyle, że ja nie zakochałam się w mężczyźnie o 15 lat starszym, tylko o dwa, w chłopaku z którym mieszkam od niedawana w tym samym pokoju. Przerażało mnie to, że jest bliski memu sercu, a ja nie chcę dopuszczać do siebie nikogo o płci przeciwnej. Kogoś kto mógłby mnie zranić, oszukać, zostawić. Nie chcę tego. Nick, mój ostatni chłopak, zostawił po sobie nie zmywalny ślad w mojej psychice, pogarszający się po zerwaniu z dnia na dzień, to przez niego stałam się taka jaka jestem, nieodwracalnie. Nienawidzę go za to, a mimo wszystko po tym co zrobił i jak mnie po prostu zostawił, nadal czuję coś do niego, dlatego wyjechałam, jak najdalej z tego przeklętego miasta. Nie darowałabym sobie tego, gdybym kiedyś się natknęła na niego na ulicy, możliwe nawet, że byłabym skłonna do niego wrócić, co byłoby najgorszym z możliwych wyjść. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, a równocześnie jakaś niewidzialna siła ciągnie mnie do tego co z nim przeżyłam. Pojawia się w moich myślach systematycznie, ale zawsze oddalam ją, udając że nic takiego nie miało miejsca. Do pewnego czasu. Kiedy spotkałam Malika poczułam coś… nie umiem tego opisać, ale czułam, że moja przyszłość będzie przeplatała razem z jego, że to dopiero początek naszej historii i mojego nowego życia. Od samego początku wiedziałam, że to jest to. Coś czego wcześniej nie ustanie szukałam, brakowało mi tego, a wtedy nie byłam w stanie powiedzieć co to było, ale dzisiaj już wiem. Zdaje sobie z tego sprawę, że Zayn mówi co innego, robi co innego i nawet myśli co innego. Ale my jesteśmy TACY SAMI, nie panujemy nad emocjami, żałujemy każdej straconej chwili i wprost kochamy gierki. Chodź często nie okazujemy tego na zewnątrz.
Poradziłam tak Elizabeth, ponieważ wiedziałam, że jak i dla mnie, tak i dla niej to wyjście było najlepsze, ale obydwie wiemy, że to nie jest takie łatwe i nie wyobrażamy sobie innego życia, ale ono na pewno jest. Ono jest ! Ale coś jeszcze nie dawało mi spokoju… coś od rozmowy z Ab nie dawało mi żyć. Musiałam coś z tym zrobić ! i to jak najszybciej ! Póki nie zmieniłam jeszcze zdania !



*Abby*

-Ab poczekaj ! - słyszałam za sobą nieustające krzyki, ale nie zamierzałam się zatrzymywać czy odwrócić. - Poczekaj ! -poczułam pewny uścisk na swoim nadgarstku , po czym zostałam odwrócona i przymuszona do zatrzymania. Co za cham !.
-Justin czego ty znowu chcesz ?!
-Żebyś pozwoliła mi wyjaśnić... Ja z..
-Nie masz czego wyjaśniać. Wszystko przecież widziałam !- przerwałam mu szybko i uwolniłam się z uścisku. - Nie będę więcej słuchać twojego gadania ! Nie mam czasu na jakieś gierki. Co ty do cholery chcesz przez to osiągnąć ?! Jesteś kompletnym kretynem wiesz ?! Jak ja w ogóle mogłam się z tobą spotykać. Po co to wszystko było ? Co pewnie chciałeś się ze mną tylko przespać, a potem zostawić tak ? Tak właśnie robią twoi kumple, prawda ? Omotać i zostawić ?- popatrzyłam w jego brązowe tęczówki i miałam ochotę się w nich zatopić na dłużej, poczuć smak jego malinowych ust, ale wiedziałam że  nie mogę, wiedziałam, że już nigdy nie będę mogła i to było najbardziej okrutne, coś co mnie najbardziej przytłaczało.- Po prostu daj mi odejść… Proszę...- ostanie słowa prawie wyszeptałam i jak najszybciej odeszłam, aby nic więcej do mnie nie mówił... Żebym nie musiała już na niego więcej patrzeć.



*Niall*

Siedziałem już któryś dzień w pokoju z laptopem na kolanach, przeglądając jakieś denne strony. Nie mogłem się pogodzić z tym jak to wszystko rozegrałem. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić i patrzeć na osobę, którą przez własną głupotę straciłem. Oglądałem właśnie po raz setny te dziesięć cennych zdjęć, które zachowały się z naszego dzieciństwa, gdy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.- powiedziałem, a mój wzrok utkwił na drzwiach. Weszła przez nie osoba, na której tak cholernie mi zależało. Chciałem podbiec, jakoś wszystko jej wytłumaczyć, wyjaśnić, żeby zrozumiała, ale sparaliżowany siedziałem dalej jak idiota na tym pieprzonym łóżku. Niebieskooka zamknęła drzwi i oparła się o nie.  Wpatrywaliśmy się w siebie, do momentu, kiedy na jej policzku zaczęła spływać malutka łza. Szybko podszedłem do niej i otarłem ją.
-Kurwa ! Miałam nie płakać !- przytuliłem ją najmocniej jak umiałem. Tym uściskiem chciałem jej pokazać jak bardzo mi jej brakuje, i jak bardzo zawsze mi na niej zależało.- Tak bardzo za tobą tęskniłam !.



*Effy*

Dopiero teraz, gdy stałam w niego wtulona zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało, jak potrzebowałam tej jednej osoby...BRATA.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam !- powiedziałam odrywając się od Nialla i popatrzyłam mu głęboko w oczy, czekając na odpowiedź...W tym momencie wiedziałam dobrze, że warto było mu wybaczyć.
-Ja za tobą też !. Effy !. Tak cholernie ! - na te słowa mimowolnie się zaśmiałam. Horan podniósł mnie delikatnie z nad ziemi i obracał w powietrzu.
 Teraz musi być już tylko lepiej...prawda ?
-Ja pierdole ! Niall co to za kretyn wymyślił ten zjebany teledysk, w którym muszę wyglądać tak ?!- do pokoju wpadł rozwścieczony Zayn zdejmując z głowy czapkę. - Przecież ja cie zaraz normalnie zabije !- Obydwoje z Niallem wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem, gdy zobaczyliśmy Mulata z blond grzywką.  Do tego był czerwony jak burak i dosłownie kipiał wściekłością.
-No tak ! Teraz się śmiej ! bardzo, baaaardzo śmieszne !  Przez ciebie wyglądam jak pedał !
-Hej .! Nie złość się tak bo ci żyłka pęknie.- powiedziałam już powoli się ogarniając, słabo mi to wychodziło, ale widziałam, że chłopak naprawdę tego nie wytrzymuje.- Nie jest tak źle...-podeszłam do niego bliżej , stanęłam na palcach i zmierzwiłam mu grzywkę.- To na pewno jest zmywalne.- uśmiechnęłam się dodając mu otuchy.
-No właśnie chodzi o to, że nie !  Bo Caroline użyła nie tej farby co trzeba !Kogo my w ogóle zatrudniamy wy mi powiedzcie !
 - A coś ty tam lustra nie miał !?- Niell wybuchną jeszcze większym śmiechem, wcale nie pomagając, a wręcz prowokując Zayna. Przytrzymałam delikatnie ciemnookiego, bo miał chęć już pomóc uspokoić się Horanowi i powiedziałam całkiem stanowczo jak na tą sytuację.
-Okej Niall... ty się debilu ogarnij, a ty Zayn uspokój.- uśmiechnęłam się przyjaźnie na co Mulat opanował swoje emocje.- Naprawdę nie jest tak źle.!- powiedziałam i uśmiechnęłam się najszczerzej jak umiałam, ale nawet ja sobie nie uwierzyłam, a co powiedzieć  Zayn.  Staliśmy tak chwilę w ciszy, którą przerywała czkawka blondyna. Chłopak zatykał ręką usta, próbując przy tym nie śmieć się jeszcze bardziej, ale powodował jeszcze większe napady. Uwierzcie mi, ze z wielkim trudem tamowałam swój śmiech , przez co musiałam co jakiś czas brać głębokie wdechy powietrza.
-A wy ?- chłopaka jakby nagle olśniło, ale nie wiedział jak sformułować pytanie, nie wypalając z czymś głupi. Postanowiłam, że ułatwię mu sprawę.
-Tak, pogodziliśmy się.- Niall przytulił mnie od tyłu, kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
-Ładne z nasz rodzeństwo...no przyznaj, ładne nie ?
-Ty Horan wcale nie jesteś ładny !- Zayn posłał mu złowrogie spojrzenie, a ja zaśmiałam się cicho.- Idziecie ?- założył czapkę i wyszedł z pokoju.-  U dziewczyn w pokoju wymyślili, że będą gać w coś durnego.- Wyszliśmy posłusznie i skierowaliśmy sie w miejsce "durnej gry". Szłam za Zaynem i śmiałam się pod nosem, zapewne to słyszał, ale nic nie mówił. Dziwne, że i tak w sumie się powstrzymywałam, to do mnie nie podobne, gdyby to był ktoś inny...ale to Zayn, nie chciałam go dołować, bo wtedy mógłby być smutny. Weszliśmy do pokoju, gdzie wszyscy bardzo dobrze się bawili i gdyby nie skaczący za Mulatem Niall i pokazujący na czapkę chłopaka, nikt by nas nawet nie zauważył.
-Ymm...Zayn ? Mogę wiedzieć dlaczego nosisz to coś na głowie ?- Harry , gdy zrozumiał o co chodzi blondynowi, zadał pytanie, wlepiając swoje oczy w Malika.
-Zayn przeszedł małe zmiany !- nie wytrzymałam i ściągnęłam czapkę z jego głowy. Wszyscy próbowali zachować coś w stylu powagi, ale Louis wszystko zepsuł. Cała paczka wybuchnęła śmiechem, a Mulat odwrócił się w moją stronę z mega wściekłym spojrzeniem. Mój umysł krzyczał: " Uciekaj ! ” Więc tym razem się go posłuchałam. Wybiegłam na korytarz i biegłam najszybciej jak potrafię, szczerze to trochę bałam się co mógłby mi zrobić Zayn w takim stanie. Niestety nie jestem dobra w bieganiu więc chłopak już mnie prawie doganiał.
-Oddawaj czapkę !
-Nie !- krzyknęłam i przyśpieszyłam bieg. Poczułam nagle jak ktoś łapie mnie za rękę i podnosi do góry.
-Zayn zostaw mnie !
-O !! teraz  już zostaw tak ? - zaśmiał się złowrogo, poczym wbiegł do pokoju, a następnie na balkon. Od razu moje ciało obszedł chłód, a ja sama zwisałam za barierką balkonu. Momentalnie odechciało mi się śmiać. Złapałam się mocniej za szyję Zayna i próbowała się jakoś do niego zbliżyć, aby nie wylądować kilka pięter niżej z rozwaloną czaszką.
-Zayn ! Postaw mnie ! Natychmiast ! Już !
-A magiczne słówko ?- uśmiechną się łobuzersko i uniósł jedną brew do góry.
-Grrr… doprowadzasz mnie do szału !. Dobra !. Niech ci będzie !. Przepraszam i proszę postaw mnie do jasnej cholery na ziemi okej ?- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i popatrzyłam w dół, a strach obleciał mnie jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam jak tu jest naprawdę wysoko.- No proszę tak ?- wreszcie poczułam jak delikatnie coraz, ale coraz bardziej czuje grunt pod nogami. Wyminęłam zwinnie Mulata i weszłam do pokoju.
-No, ale to fryzjera to i ta przydałoby ci się iść.- powiedziałam zadziornie, machając mu czapką przed nosem. Uwielbiam się z nim droczyć ! Udaje w tedy takiego groźnego, chodź wiem, że nic bym mi nie zrobił. Lubię to, bo jestem w tedy blisko niego, a on wygląda tak nieziemsko.
-Chcesz powtórki ?- zapytał delikatnie się uśmiechając i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, byłam już przerzucona zwinnie przez jego ramie. Mimowolnie się zaśmiałam, powodując to samo u chłopaka. Wrócił ze mną na balkon, ale tym razem posadził mnie na barierce.
-Mocno sobie pani grabi, Panno Effy Wilson.- uśmiechnął się do mnie łobuzersko i zbliżył do mnie, delikatnie obejmując mnie w tali.
-Mówię tylko, i wyłącznie prawdę.- znów poczochrałam mu grzywkę, dając z znak o co chodzi. Malik zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i sprawił, że wychyliłam się za barierkę. Momentalnie oplotłam nogami jego ciało z przyzwyczajenia, powodując, że chłopak był już milimetr ode mnie. Nie bałam się, bo byłam w jego ramionach. Obydwoje oddychaliśmy się szybko, powodując, że teraz oboje byliśmy nad przepaścią i wpatrywaliśmy się w siebie bez wytchnienia.- Ze mną się nie zadziera.- wyszeptał mi do ucha, sprawiając, że moje ciało obeszły ciarki. Zaśmiał się z tego powodu pod nosem i postawił na balkonie. Wszedł do pokoju, nakładając czapkę. Postanowiłam, że tak nie zakończę tej sytuacji. Czułam, że muszę to wygrać.
-Ze mną też się nie zadziera !- krzyknęłam i walnęłam brązowookiego poduszką, a on od razu złapał za drugą i zrobił to samo. Walnął delikatnie, ale precyzyjnie, że wylądowałam na łóżku. Powtórzył czynność, po czym dostał, że z poduszki wyleciały wszystkie pióra. Obydwoje śmialiśmy się i nie dawaliśmy za wygraną. Chłopak, który teraz leżał na łóżku, obrócił mnie chcąc uniemożliwić jakikolwiek ruch, jednak jego starania spowodowały, że wylądowaliśmy na podłodze.
To znaczy ja wylądowałam, bo on opadł miękko na mnie. Śmialiśmy się jeszcze chwile, po czym spoważnieliśmy, pozostawiając uśmiech na twarzach. Zatonęliśmy w swoich oczach, wyszukując w nich jakiejś odpowiedzi, na to co się między nami działo, ale czułam, że żadne z nas nie zna odpowiedzi. Zayn odgarnął moje włosy za ucho i seksownie przygryzł wargę. Żadne z nas nie chciało przerywać tej chwili. Czułam, że coś mocnego rodzi się między nami… coś nas łączy, że pasujemy do siebie jak dwie połówki jabłka, które szukały swojej części. Czułam, że jest mi bliższy z każdą sekundą, że chcę go mieć tylko dla siebie...ale nie jestem taka odważna, żeby zrobić pierwszy krok.
-Ymm...przepraszam, chyba niewłaściwy moment.- usłyszeliśmy za sobą męski głos, na który Zayn jak poparzony wstał, podając mi ręce, abym zrobiła to samo. Staliśmy koło siebie, a Liam piorunował Malika wzrokiem, na co on tylko spuścił wzrok, podziwiając swoje buty. Z niezręcznej sytuacji wyrwał nas mój telefon, który był teraz jak wybawienie. Powiedziałam ciche "przepraszam" i wyjęłam telefon z kieszeni. Podeszłam do okna, odblokowując jednym ruchem ekran i zobaczyłam ikonkę z nieznanym numerem. Otworzyłam wiadomość.


"Tęsknię za tobą..<3
Nick"


Wybawienie ? Kurwa.. nie mogłam się bardziej mylić !. Przełknęłam głośno ślinę i upuściłam z hukiem telefon. Wszystko zaczęło wokół mnie nieustannie wirować.
-Ef wszystko w porządku ?- Zayn lekko zdziwiony moim zachowaniem podszedł bliżej i uważnie mi się zaczął przyglądć.



---------------------------------------------------------------------
Hejo misiaki ;* 
I jak podoba wam się rozdział 14 ? Co sądzicie o Zaynie i Ef ? Jak myślicie dlaczego Liam nie przepada za bohaterką ?
Pamiętajcie, że w zakładce "bohaterowie" pojawiają się czasem nowe postacie. 
Zapraszam do głosowania na ankiecie ♥. 
Bardzo dziękuję za komentarze i ponad 3000 wyświetleń. Jesteście niesamowite ! 
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia za tydzień ;*
♥♥♥

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 13. : Naprawdę, uważaj na niego





*Abby *

Mój telefon nagle wydobył z siebie dźwięk dając mi tym samym znać, że dostałam SMS. Nie chętnie przewróciłam się na bok w stronę szafki nocnej i sięgnęłam po niego.


Mam dla ciebie kolejne zlecenie. Bądź u mnie około 17. James



Na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Bardzo lubiłam tę pracę, pochłaniała mnie w całości, a ja mogłam łatwo uciec od swoich problemów. Pewnie teraz myślicie sobie jak mogę to lubić skoro przez nią straciłam przyjaciółkę ?. Nie, ja dzięki niej ją poznałam. Zresztą w końcu trzeba z czegoś żyć, prawda ?.  Jednak trochę dziwiło mnie to, że dopiero teraz się do mnie odezwał. Sprawa Effy była już dawno zamknięta, a James nie odzywał się do mnie już około dwóch tygodni, co mnie trochę martwiło, ale jak widać nie miałam powodu. Wciąż twierdzę, że nie mogłam powiedzieć Effy, że tam pracuję, na pewno nie na wejściu ! A później już się tak do tego przyzwyczaiłam, że zapomniałam, że robie coś źle… Rozumiem, że jest na mnie zła, ja na jej miejscu też bym była, i to jeszcze jak !. W końcu ją okłamywałam. Widzicie jak to wszystko się pokomplikowało. Kto by pomyślał trzy lata temu, że będę tam pracować. Że zaprzyjaźnię się tak mocno z dziewczyną, która jest jej częścią.  Że za rok to wszystko się rozpadnie.
Kolejna noc nie przespana.
Oczy całe czerwone i napuchnięte, od rzeki łez, która codziennie wieczorami wypływa w rejs, nie pytając mnie o zgodę. Chcę czy nie, to się dzieje. Nie mam na to wpływu jak na wiele rzeczy w moim życiu, które zawsze pierdolą się ostatnio.
Odkąd Effy się wyprowadziła jest w naszym pokoju tak pusto, smutno. Brakuję tu jej. Jej śmiechu, jej „ optymistycznego„ nastawienia do życia. Na samą myśl o tym na mojej twarzy wkradł się delikatny uśmiech. To wszystko jest takie przesiąknięte nią.
Mam już dość. Muszę temu ponieść kres. Wykończy mnie ta wewnętrzna pustka, wypełniająca mnie całą i dająca o sobie znać niemal na każdym kroku. Muszę naprawić naszą przyjaźń, jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale musi być jakieś wyjście !.



*Effy *

Poczułam, że coś mocno miażdży moje żebra, szybko otworzyłam zaspane oczy i popatrzyłam z przerażeniem w dół. Ktoś mocno owinął swoje ręce wokół mojej talii, po ich wyglądzie z łatwością mogłam stwierdzić, że był to mężczyzna. Serce zaczęło mi być szybciej, a moje ciało momentalnie całe zesztywniało. Bałam się. Bałam się kogo zobaczę, gdy odwrócę głowę w jego stronę. Pewnie nadal bym tak leżała zamartwiając się, gdyby nie coraz większy ból na moim ciele. Co jak co, ale ktoś miał mocny uścisk. Odwracałam powoli głowę, tym samym próbując z całej siły wyswobodzić się z uścisku. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam stertę loków.
- Styles ?!. – krzyknęłam zaskoczona, na co on wybudzony ze snu, zdezorientowany całkiem poluźnił uścisk, a ja spadłam z łóżka. Zdziwiona spostrzegłam, że coś było nie tak !. Podłoga wcale nie była twarda, a nawet miękka !.
- Kurwa co się dzieję ?!. – krzyknął Zayn, ale jakby ten głos wydobywał się spode mnie. Popatrzyłam w dół i już wszystko było wiadome. Leżałam na Maliku.
- Ja pierdole co ty robisz na podłodze ?. – spytałam wyczerpana ostatnimi zdarzeniami.
- Kurwa Eff dlaczego na mnie leżysz ?!. – odpowiedział pytaniem na pytanie, nie rozumiejąc całej sytuacji. – sory bardzo, ale nie jarają mnie trójkąciki. - odpowiedział poważnie. - a ty ?. Co ty w ogóle robisz ? – spytał, a potem  parsknął śmiechem, jak widać było, go ta cała sytuacja bardzo bawiła.
- Styles mnie zepchnął z łóżka. – wybąkałam kłamiąc, a on zaczął pochłaniać mnie wzrokiem. Jego oczy są jak studnia bez dna. Uwielbiam je. Zawsze znajduję w nich ukryty sens życia. Czuję jak do mnie bezgłośnie przemawiają, a ja je w pełni rozumiem. Czuję się tak jakby nasze oczy razem ze sobą rozmawiały, a mi im na to pozwalamy, czerpiąc z tego ogromną przyjemność. Niesamowite uczucie, które daje mi on. Zayn.
Nie chętnie się od nich oderwałam i powoli podnosiłam się z chłopaka, choć przyznam, że wprost cudownie się na nim leży czy nawet z nim. Szybko pognałam do łazienki się ogarnąć. Wzięłam długi gorący prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy, i ubrałam się w luźną bluzę, a do tego założyłam zwykłe szare rurki. Chyba bardzo dużo czasu mi to zajęło, bo gdy wyszłam z łazienki już nikogo w pokoju nie było, a łóżko było pościelone. Wyjęłam laptopa i już miałam wchodzić na facebooka, ale ktoś zapukał do drzwi, co było dziwne, bo tu tego nikt nie robił.
- Siemka. – w drzwiach stał uśmiechnięty Liam. – masz może dzisiaj czas ?. – popatrzyłam na niego podejrzliwie. Niby dlaczego taki Liam chciał by się ze mną spotkać ?. Myślałam, że za mną nie przepada, dziwne…
- Hym… czemu nie ?. – posłałam mu przyjazny uśmiech.
- Za dziesięć minut po ciebie przyjdę dobrze ?. Czy za ile się wyrobisz ?.
- W dziesięć minut na pewno. – Liam zkiwnął głową i poszedł do siebie. Zdążyłam tylko zrobić mocniejszy makijaż i już był z powrotem. Jednak nie był sam… była z nim też Abby. Nie przewidziałam tego, ale szczerze to mogłam się tego spodziewać… bo przecież Liam tak po prostu by się ze mną nie chciał spotkać. Co jak co, ale on nie darzy mnie przyjaznym uczuciem, po prostu mamy inne poglądy na świat, inaczej spostrzegamy różne sprawy i ogólnie to się po prostu różnimy, ale nie to, że do niego coś mam. Chciałam już zawrócić, ale Liam mnie delikatnie pociągnął w jego stronę.
- Oj chodzi. Co będziesz tak siedzieć w pokoju.? – w sumie to miał rację. Co mi szkodzi ?. Najwyżej nie będę się odzywać, albo potem skłamie że źle się czuję by wcześniej wrócić. Poszliśmy pieszo do kawiarni na rogu. Nigdy tam wcześniej nie byłam. Było tu bardzo ładnie, odcienie srebra pomieszane z czarnym, co dawało efekt zapierający w piersiach. Rozglądałam się po pomieszczeniu z zachwytem. Nagle mój wzrok spoczął na stoliku numer 3. Nie wierzyłam własnym oczom siedziała tam El z profesorem Peterem !. Byli aż tak zajęci sobą, że nie spostrzegli, że ktoś wszedł do lokalu. Niby tylko razem siedzieli, ale na gołe oko widać było, że coś między nimi jest. Te nieśmiałe uśmiechy… ten wzrok… Wszystko wskazywało na to, że się w sobie zadurzyli. Pomijając fakt, że przecież Elizabeth jest z Louisem !. Popatrzyłam pytającym wzrokiem na moich towarzyszów. Abby stała zdziwiona, a Liam właśnie wieszał na wieszaku swój płaszcz, jeszcze nie wiedząc co tu się dzieje. Jeszcze… Ab szybko zmieniła wyraz z twarzy z zdezorientowaną na zdecydowany.
- Kryjemy ją. Idzi pierwsza. Wybierz stolik numer 16. – stolik z tym numerem znajdował się w innym pomieszczeniu. Abby wydała krótkie polecenia w moją stronę na tyle cicho by Liam nie słyszał. Pewnie gdyby nie chodziło o El zrobiłabym jej na złość i zrobiła wszystko na odwrót, ale nie tym razem, tu chodzi o moją przyjaciółkę, nie mogę jej tego zrobić. Szybkim, zdecydowanym krokiem poszłam w stronę wybranego stoliku, a dziewczyna tak zagadała Liama, że nawet nie wiedział kiedy tu dotarł. Ostatni raz spojrzałam na parę. Moja przyjaciółka położyła rękę na ręku Petera i uśmiechnęła się delikatnie, na co ten odwzajemnił uśmiech i popatrzył w dół. Elizabeth  co ty się wpakowałaś ?! To twój profesor ! a ty masz chłopaka !. Abby posłała mi karcące spojrzenie, więc szybko się do nich dosiadłam i zaczęliśmy rozmawiać o akademiku, o wykładowcach, ale starałam suę rozmawiać tylko z Liamem, a gdy pytała mnie o coś Abby, albo to ignorowałam, albo odpowiadałam jej chamsko. No cóż taka już jestem, nie wybaczę jej tego, nigdy.
- A jak ci się mieszka z Zaynem ?. – zagadał mnie wcinający jedzenie ze swojego talerza Liam.
- A całkiem fajnie !. Trochę nie miałam czasu jeszcze się przyzwyczaić bo ostanie dwie nocy balowaliśmy, ale musimy trochę przystopować, bo wiadomo testy się zbliżają. Ale dużo lepiej niż w tam tym pokoju. – powiedziałam twardo patrząc się wrogo na Ab. Nie byłam pewna gdzie lepiej mi się mieszkało, tu i tu mi się bardzo podobało, ale kogo to obchodzi ?.
- To dobrze, że ci się podoba. – powiedział chłopak udając, że nie słyszał mojej uwagi. – A i domyślam się, że Zayn ci nie powiedział, w następnym tygodniu są jego urodziny. Tak sobie myślałem, czy masz pomysł na prezent dla niego, bo my z chłopkami chyba mu kolejną konsole kupimy.
- Nie wydaję ci się, że znudziły mu się już te konsole ?. – spytałam szczerze.
- Jestem nawet tego pewny, ale nie przychodzi nam nic do głowy.  – wpatrywałam się w drzwi z drugiej strony budynku do lokalu intensywnie zastanawiając się czego brakowało i co mógłby chcieć chłopak na urodziny. Nagle w drzwiach pojawił się sam pan Styles szczerząc się i idąc z stertą toreb w naszą stronę, a mnie jakby olśniło !. Wiedziałam już co mam mu kupić. Ten pomysł pochłoną mnie całą, a czym dłużej o nim myślałam coraz bardziej mi się podobał.
- Siemano !. Co macie takie grobowe miny ?. Właśnie byłem na zakupach i patrzcie co sobie kupiłem !. Koszule w kolorze jabłka !. Była w przecenie. I jak ? co o niej myślicie ?. – mówił podekscytowany brunet, wyjmując z jednej torby zapakowaną odzież.
- wow !. Harry jest wspaniała !. Naprawdę świetnie podkreśla ci oczy. – zachwycała się Abby.
- Chujowa. – powiedziałam szybko odwracając głowę w drugą stronę, zakrywając twarz we włosach, bo czułam że zaraz wybuchnę śmiechem. Nagle poczułam że lecę do tyłu, ale nie upadłam. Moje krzesło stało już nie na czterech nogach, a na dwóch... Szybko okazało się, że to Harry przechylił moje krzesło w tył. Mój oddech mimo woli przyśpieszył, a serce waliło jak młotem. Czułam, że zaraz spadnę do tyłu, ale coś mi mówiło  głębi serca, że Harremu można ufać, że ja mogę mu ufać.  Jego ramionach czułam się tak bezpiecznie… Wiedziałam, że mnie nie upuści. Wpatrywałam się w jego zielone tęczówki z wstrzymanym oddechem w płucach. Między moją twarzą, a jego dzieliły dosłownie centymetry.
- Wiem, że ci się podoba. – uśmiechnął się do mnie łobuzersko i mrugnął do mnie, stawiając mnie delikatnie na ziemi.



*Abby*

Szybko szłam korytarzem, stukając mocno szpilkami. Byłam już spóźniona, ale mam nadzieję, że James nie będzie miał mi tego za złe. Zdecydowanie weszłam do dużego biura, za którym siedział mój szef, który był równie dobrze moim przyjacielem.
- co tak długo ?. – spytał puszczając mi oczko przy czym uśmiechał się zjawiskowo.
- Korki. – odpowiedziałam jednym słowem, siadając naprzeciwko jego, z drugiej strony biurka. – a więc ?. Co dla mnie masz ?.
- Arthur Jonson. Cztery napady na bank. Masa obrabowanych sklepów. Zabił pięciu ludzi. Uciekł z więzienia w Hiszpani. Cały czas zmienia imię i nazwisko. Ostatnio widziano go w pobliżu naszego miasta. Znajdź go. Niestety nie mam jego zdjęcia.  
- Brzmi groźnie. – przyznałam.
- I to jak !. Naprawdę uważaj na niego. Jest strasznie sprytny i nikt go jeszcze nie złapał od pięciu lat. To poważne zadanie, mam nadzieje, że się temu podołasz.
- Jasne. To dla mnie nie lada wyzwanie, a wiesz jak bardzo je lubię. – powiedziałam uśmiechnięta.

- Wiem, dlatego tylko jak zobaczyłem o co chodzi, to od razu pomyślałem o tobie. – powiedział odwzajemniając uśmiech. 



sobota, 5 października 2013

Rozdział 12. Dlaczego muszę żyć z takimi debilami ??!!




*Liam*

Siedzieliśmy prawie wszyscy na stołówce próbując udawać, że jest okej. Jednak wszystko wyglądało inaczej, nasze relację momentalnie się zmieniły. Nasz świat obrócił się jakby o 180 stopni. Chodź nie wiem co się zmieniło, czuję, że już nigdy nie będzie tak samo, jakaś niewidzialna siła nam na to nie pozwala. Wiele rzeczy sprawiło, że przyszłość każdego z nas będzie inna niż nam się wydawało jeszcze wczoraj. Wszyscy siedzieli jacyś nieobecni z myślami daleko stąd. Lou, chodź zapewne o niczym nie wiedział jak większość z nas, wyczuwał już coś z daleka, że coś między nami wszystkimi jest nie tak. Harry wyraźnie czymś strasznie się martwił stukając nerwowo palcami o blat stołu, Abby kompletnie się nie odzywała, a jej oczy były czerwone od płaczu.  Niall siedział załamany i nawet nie tknął jedzenia co u niego jest dziwnym przejawem, bawił się widelcem i raczej nie zamierzał niczego zjeść. Zayn był kompletnie nieobecny, miał podkrążone oczy i jak widać wielkiego kaca...z resztą chyba każdy słyszał jak razem z Effy wczoraj darli się na cały akademik. Mogę się założyć, że obydwoje nic nie pamiętają.
-Ej co się z wami dzisiaj dzieje ?- Niby żartem Louis próbował trochę rozluźnić sytuacje, ale zamiast pomóc , jeszcze bardziej zaostrzył sytuację, co było do przewidzenia.
-Może Niall nam wszystkim dokładnie wyjaśni.- Zayn zbulwersowany podniósł  głowę z nad talerza i popatrzył złowrogo na Horana. Mogłem tylko przypuszczać, że chodzi o Effy, bo tylko jej nie było przy stole. Malik zachowywał się inaczej w stosunku do niej, niż do innych dziewczyn, był dla niej dziwnie chamski, ale to cale nie oznacza, że jej nie lubi. On od zawsze w dziwny sposób okazywał uczucia, od dziecka. Coś musi być na rzeczy i jeszcze dowiem się co, ale na razie nie ma to znaczenia.- No powiedz Niall !-  mówił już coraz głośniej, ale próbował się opanowywać.
-Możesz nam wyjaśnić ? - Harry już też nie mógł wytrzymać i podenerwowany ciągle przeczesywał grzywkę.
-Ukrywałem całe życie przed Effy, że jesteśmy rodzeństwem.- Niall prawie wykrzyczał swoją wypowiedź i schował głowę w dłonie. Nikt nie odważył się odezwać. Jedynie Harry wstał i stanął nad Niallem . Nie wiedziałem co zamierza, bo nigdy nie widziałem go w takiej sytuacji. Wiem, że zaprzyjaźnił się z Ef i jest dla niego ważna, a jeśli chodzi o niego to jest gotowy zrobić dla ważnej osoby wszystko. Zamachnął się rękę i dalej można było usłyszeć tylko zgrzyt szczęki i huk upadającego krzesła razem z chłopakiem. Horan z bólu złapał się za rozwaloną wargę i kopnął ze złości leżące na podłodze krzesło.
-Harry !- Ab podbiegła do blondyna i pomogła powoli mu wstać.- co ciebie napadło !- On tylko rzucił jej nienawistne spojrzenie i wyszedł ze stołówki, bez żadnego wyjaśnienia.

*Effy*


Otworzyłam oczy i pierwsze co zrobiłam to skręciłam się z ogromnego bólu głowy. Ostatnie co pamiętam z wczorajszego wieczoru to, to  jak wyszłam na balkon. Dalej film kompletnie mi się urwał, więc dziękowałam sobie samej, że nie obudziłam się cała naga. Nie mam pojęcia jak my w takim stanie trafiliśmy do pokoju. Podniosłam się i oparłam na łokciach, wszędzie były jakieś porozrzucane pióra, rozbite szkło, krzesło, nawet plazma była rozbita, miałam nadzieję, że zaraz zobaczę gdzieś zmaltretowanego mulata ale nigdzie go nie było. Opadłam  z powrotem na poduszkę i przymknęłam oczy.
-Potrzebuję kawy.- wyszeptałam po cichu, żeby nie pogarszać bólu moje głowy, jednak nie miałam zamiaru ruszać się z łóżka. Cała pościel była przeszyta perfumami Zayna. Moje nozdrza rozkoszowały się tym zapachem, więc po co wstawać. Rzeczywistość i tak mnie nie rozpieszcza ostatnimi czasy, więc to zajęcie jest całkiem przyjemne.
-Śpisz ?- drzwi do pokoju lekko się uchyliły, a w nich stanął właściciel.
-Udaję.- uśmiechnęłam się i podniosłam się do pozycji siedzącej. Postanowiłam, że już nie będę robić z siebie mazgajowatej Effy, bo i tak w głębi duszy byłam na siebie wściekła za te wszystkie łzy, które poleciały mi z oczu. Ja nigdy nie płakałam ! I więcej nie będę płakać !
-Przyniosłem ci śniadanie .
-hahah Zayn , przecież nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, więc co ty taki miły jesteś ?.- zaśmiałam się i popatrzyłam na zmieszanego Mulata i wtedy przypomniałam sobie scenę na balkonie, gdy ten mi się oświadczył, cudem powstrzymywałam się od napadu śmiechu, ale zaraz by się pytał czym on został spowodowany, a to wolałam zostawić dla siebie, przecież jeszcze dużo czasu będę miała na rozmyślanie i śmienie do łez z tego wieczoru. – Zayn wyraźnie się speszył na moją odpowiedzi.
-Jeśli ci coś nie pasuje to...to wcale nie musisz tu mieszkać.- usiadł koło mnie na łóżku i podła mi tacę z jedzeniem.
-Spokojnie ...tylko żartowałam.-  spuściłam głowę i patrzyłam się na talerz.
-Ja też.- popatrzył na mnie i wybuchnął śmiechem.
-Debil !- rzuciłam w niego poduszką i zaśmiałam się pod nosem.- Ej ale zaraz ! Skąd ja mam ten pierścionek ?- spojrzeliśmy oboje na moją rękę i wytrzeszczaliśmy oczy. Pewnie to z wczorajszych oświadczyn, ale skąd go mieliśmy to inna sprawa.- Boże co my wczoraj robiliśmy oboje ?!-  wybuchnę łam  śmiechem, a Zayn nerwowo się zaśmiał. Nie przerywając śmiechu zdjęłam pierścionek z palca i położyłam go na szafce.- Nie wiem skąd on jest, ale nie jest mój, jeszcze mnie ktoś o kradzież oskarży.
-Fajnie, że się zaczęłaś śmiać mimo tego wszystkiego.- mówił już do mnie całkiem poważnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Nie chcę się już nad sobą użalać. Bo po co to ? Nie chcę żeby każdy dookoła mi współczuł , ani zadawał pytania. I tak przecież naprawdę nikogo nie obchodzą twoje problemy. Taka prawda.
-Jesteś inna niż reszta dziewczyn.
-Nie wiem czy mówisz to w dobrym sensie, ale i tak jest mi z tym dobrze. Nic mi nie pomoże płacz. Wczoraj sobie popłakałam, dzisiaj wystarczy. Nauczyłam się już spadać na samo dno. Jeśli masz twardą dupę to cie nie zaboli. Dzisiaj jest nowy dzień, nowe problemy. Z tym trzeba się teraz zmierzyć.- skończyłam swoją wypowiedź, a Malik patrzył na mnie i analizował wszystko co powiedziałam. Zapadła między nami cisza, ale nikomu z nas to nie przeszkadzało. Oboje błądziliśmy w sowich myślach, próbując wyłapać te najważniejsze.
-Dobra pani twarda. ..Jedz i widzimy się na uczelni okej ?
-Mhm...- pokiwałam głową i odprowadzałam wzrokiem Malika dopóki nie zniknął za drzwiami. Nie miałam za wiele czasu, więc szybko zjadałam zawartość swojego talerza i poszłam pod szybki prysznic. Pomalowałam się trochę mocniej niż zawsze, żeby nie było widać moich worów pod oczami. Ubrałam się w grubszy sweter, botki i skórzaną kurtkę, która byłą ulubioną częścią mojej garderoby, bo pogoda raczej nie należała do najlepszych. Spakowałam książki i notatki do torby i wyszłam z pokoju. Szłam na największą aulę na uczelni, na zajęcia z tym nowym profesorem, który według El jest bardzo przystojny. To się okaże.
-Effy musimy porozmawiać. - usłyszałam wchodząc do sali.
-Nie mamy o czym rozmawiać Abby.- rzuciłam obojętnie, nawet na nią nie patrząc i usiałam jak najdalej od nich wszystkich.
-Mogę się dosiąść ?- charakterystyczna chrypka odezwała się koło mnie. Dziwne, że nie usiadł z resztą, ale w duchu mnie to cieszyło.
-Jasne Styles.- uśmiechnęłam się jak najszczerzej umiałam w tym momencie , po czym do sali wszedł wykładowca. Zaczęła się ta paplanina, a ja cieszyłam się, że mam słuchawki w uszach. Nie miałam najmniejszej ochoty dzisiaj słuchać tej paplaniny. Ciągle jednak czułam na sobie czyjś wzrok. Irytowało mnie to, bo w ogóle nie mogłam zlokalizować osobnika, który tak bezczelnie wlepiał we mnie swoje oczy. Nie chciałam się odwracać na wszystkie strony jak jakaś idiotka, ale po czasie nie wytrzymałam. Odwróciłam się w swoją lewą stronę i ujrzałam brązowe tęczówki, które jakby obawiały się, czy nic sobie nie zrobię lub czy za jakaś sekundę nie zniknę. Znałam te oczy dokładnie, jedyne czego nie znałam to powody dla którego przeszywały mnie na wylot. Patrzyłam w oczy Zayna i kompletnie nie mogłam się od niech oderwać. Starałam się z nich wyczytać prawdziwe emocje ale nic nie widziałam.
-Panno Wilson...ja do pani mówię !- niechętnie odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu.
-Tak ?.- chciałam chociaż udawać, że obchodzi mnie co on do mnie gada, ale moja mina raczej mówiła "czego ty debilu ode mnie chcesz w takim momencie ?!"
-Następnym razem proszę nie przychodzić na moje zajęcia, jeśli ma pani słuchać muzyki, zawsze lepiej poleżeć w łóżku. – powiedział przyjaźnie się uśmiechając. Całkiem miły się wydaję.
-Następnym razem skorzystam z pana dobrych rad, a teraz ma mnie pan z głowy bo wykład właśnie się skończył.- podniosłam się z siedzenia i pewnie kroczyłam przez aulę. Doszłam już do swojej szafki i otworzyłam ją, żeby schować niepotrzebne książki.
-Mhm... dobry początek zajęć z profesorem Bakerem.- poczułam na sobie ciepły oddech i ręce na swojej tali. Szybko się odwróciłam i uderzyłam w coś twardego.
-Kurwa Ef ! a ja właśnie zastanawiałem się czy się z tobą spotkać.
-O Bożę ! Zayn ! Nic ci nie jest ? Przepraszam..przestraszyłeś mnie po prostu.- podeszłam do niego bliżej i złapałam za jego policzek. Chłopak trzymał się za nos, który gwałtownie zrobił się czerwony. Ale chwila ! Co on powiedział ! Że jak !!??- A co z tym wieczorem...ten o którym mówiłeś ?- zapytałam całkiem niepewnie, starając się, żeby tylko się nie jąkać. Malik uśmiechnął się łobuzersko i zapytał :
-Impreza ? O 19;00 ?- pokiwałam twierdząco głową i delikatnie się uśmiechnęłam.- Spotkajmy się w pokoju.- powiedział już powoli odchodząc. Miałam jeszcze 4 wykłady, więc kto by tam zauważył, że mnie na nich nie ma. Wyszłam z uczelni i wróciłam do pokoju. Znalazłam w szafce Zayna fajki i wszyłam balkon. Odpaliłam jednego i mocno się nim zaciągnęłam. Wszystko co w sobie chowałam, ulatywało ze mnie razem z dymem, chodź na chwilę dając ukojenie. Dziwne, że kiedyś przestałam palić, w głębi duszy kocham to robić. Mogę się w tedy tak odprężyć. Nawet nie czuje się zimna, który panuje na zewnątrz. Tak rozkoszując się , spaliłam z trzy papierosy i wróciłam do pokoju, żeby zacząć się szykować. Poszłam pod prysznic i wybrałam zestaw na dyskotekę. Czekając na Malika, sprawdziłam na laptopie Fb, TT i jeszcze kilka innych stron, ciesząc się, ze świat jeszcze nie wie o Niallu i Effy " szczęśliwym " rodzeństwie i niech tak zostanie.
-Już jestem.- do pokoju wpadł Zayn i skierował się od razu do łazienki.- poczekasz ? tylko się przebiorę.
-Jasne - odłożyłam laptopa i zaczęłam zakładać buty. Odważyłam się na obcasy. Będę tego żałować do końca życia, ale wkładam je bo..bo pasują do stroju,który był najzwyklejszy pod słońcem.Bez żadnego strojenia.
-Jak twój nos ? - zapytałam gdy chłopak wyszedł z łazienki.
-Całkiem dobrze.- sztuczny uśmiech Mulata mnie nie przekonał i podeszłam dotykając bolącego miejsca. Chłopak syknął tylko z bólu i odwrócił głowę w bok.- no może trochę boli.- popatrzył na mnie badawczym wzrokiem, a mi zrobiło się strasznie głupio.
-Matko ! strasznie cię przepraszam ! Może chcesz jakiś okład ?- miałam już iść i mu coś przygotować, ale usłyszałam w odpowiedzi tylko cichy śmiech.
-Jak ja uwielbiam cię wkręcać !- popatrzyłam na niego zdezorientowana i gdy zrozumiałam o co mu chodzi rzucałam mu złowrogie spojrzenie, wzięłam torbę i miałam wychodzić.
-Idziemy ?- zapytałam otwierając drzwi. Mulat jednak podszedł bliżej mnie i założył kosmyk moich włosów za ucho, patrząc mi w oczy.
-Nie denerwuj się tak.
-Ja się naprawdę martwiłam !
- I to mnie dziwi.- znowu na mnie spojrzał, czekając jak zareaguje. Chciałam mu się wyrwać, ale był za silny i przyciągnął mnie znowu do siebie.- Ale to miłe z twojej strony. .. dziękuję.- Nasze ciała prawie się stykały, a ona patrząc mi oczy sprawiał, ze ulegałam mu całkowicie. Wkurzał mnie tym , ale nie mogłam w takiej chwili mu się oprzeć.
-ykhym...- usłyszeliśmy za sobą czyjeś odchrząknięcie i odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.- drzwi były otworzone i chciałem zajrzeć. No nie mówcie mi, że gdzieś wychodzicie beze mnie !.
- Wydaję ci się. – powiedziałam dusząc śmiech.
- No aż dziwne, że mnie pierwszego nie zapytaliście czy bym nie poszedł z wami !. Znam wszystkie kluby w tym mieście, możecie się na mnie zdać !. – razem z Zaynem uznaliśmy na migi, że Harry nie będzie nam wcale przeszkadzał, a nawet może być fajnie.
- Hym… no to … Harry Stylesie może zechcesz pójść z nami ?- powiedział rozbawiony Malik.
- Akurat wybierałem się na siłownie… ale skoro nalegacie… czemu nie ?. – powiedział ukazując słodkie dołeczki, 
następnie objął nas ramieniem, z jednej strony byłam ja, a z drugiej Zayn i szedł w stronę swojego pokoju.
- Ej ! bez takich. – powiedział poważnie a zarazem groźnie Zayn strącając szybko rękę chłopaka. Harry wziął kurtkę i po 30 min byliśmy na miejscu. Oczywiście nie obyło się bez  zdjęć i autografów bo są SŁAWNI, ale dzięki temu też weszliśmy bez kolejki. Przetańczyliśmy dobre 3 godziny po czym przyszedł czas na małe odprężenie. Zamówiliśmy kilka kolejek. Po czym my z Harry piliśmy jeszcze więcej i więcej. Mulat powiedział, że dzisiaj się ogranicza, żeby doprowadzić nas do domu. Trochę żałowałam, bo fajnie się z nim ostatnio piło, ale jak się szybko okazało Harry był równie niezły. Upiliśmy się w cztery dupy , tak że na serio coś nam się w baniach poprzestawiało, bo Mulat miał z nas niezły ubaw. Prosił nas już po raz milion setny żebyśmy już wracali. W końcu wypchnął nas prawie z klubu i szliśmy już w stronę akademiku.
-Zayn poczekaj ! Proooooooooooszę !
-Ale na co ?- popatrzył na nie dosyć czule, to znaczy w tedy tak mi się wydawało.
-Bo ja muszę ściągnąć te buty ! Nie dojdę w nich nawet metra dalej ! - patrzyłam mu prosto w oczy, a on wybuchnął śmiechem.- To wcale nie jest zabawne wiesz ? Jak byś był kobietą to byś zrozumiał ! Jeśli będę chciała założyć je jeszcze raz to mnie porządnie walnij, okej ?
-Ja to zrobię z wielką chęcią ! - Harry mówił w moim kierunku, po czym wlazł w jakaś dziewczynę, która z zażenowaniem popatrzyła na niego, pewnie w takim stanie nie poznała członka sławnego boys bandu.
-Nie do ciebie mówię cwelu jeden ! - skarciłam go i znowu popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Malika .- zrobisz to, okej ?- prosiłam go jak malutkie dziecko, na co on próbował zachować powagę.
-Dobrze...- odpowiedział, zgodnie z tym co chciałam usłyszeć i patrzył jak siadam na środku chodnika i zaciągam jednego buta.
-Ale co ? Będziesz szła boso ?- zapytał z niedowierzaniem.
-No a co ! będzie zabawnie !. – powiedziałam kręcąc głową.
- A żebyś w gówno tak wlazła Wilson  !- Harry pochylił się nade mną i chwiejnie pogroził palcem.
-To ponoć na szczęście .!- triumfalnie zgasiłam chłopka kładąc ręce na biodra i zabrałam się za zdejmowanie drugiego buta co okazała się bardzo trudne w moim przypadku.
-Ty ! To czekaj ! Ja też ściągam !- Styles szybko siadł na chodniku naprzeciwko mnie i razem ze skarpetami ściągał swoje obuwie. Zayn tylko przyglądał się nam i chował twarz w dłoniach nieraz ze śmiechu, a nieraz z zażenowania.
-Z kim ja do cholery idę ! Nie róbcie mi tu przypału !- klęknął koło mnie i pomógł ściągnąć buta.
-Nauczysz mnie tak szybko je ściągać ? błagam błagam błagam !
-Dobrze. A teraz chodź.- wziął mnie na ręce.
- Zayn ! Zayn !. – powiedziałam piskliwym  głosem śmiejąc się na całe gardło. – ty powiedziałeś chodź, a ja przecież nie chodzę, tylko ty mnie niesiesz. – mówiłam rozkładając ręce na boki.
- Zayn ! Ej ! Dlaczego ty ją niesiesz ?! To nie fair ! mnie nikt nie niesie !. Nikt mnie nigdy nie niósł ! – powiedział Hazza, stając w miejscu udając, że płacze – to takie smutne !.
- Bo ty ważysz tonę !. – powiedział Zayn nie zwracając uwagi na kolegę idąc dalej, na co ja wybuchnę łam śmiechem i pokazałam język zielonookiemu. Widząc, że nic nie wskóra podbiegł do nas, ledwo się nie wywalając. W połowie drogi Harry zdecydował, że on teraz będzie mnie nieść. Wywalaliśmy się po drodze chyba z tysiąc razy przy czym było kupę śmiechu, ale Zayn powiedział, że nie będzie patrzył jak mnie cały czas upuszcza i wywołujący mnie ból, który zapewne będę potem odczuwać, więc znowu wziął mnie z powrotem na ręce i tak już zaprowadził mnie do naszego pokoju. Położył do łóżka, a następnie Harremu pomógł dojść od siebie.
-Ja idę się myć. Ty lepiej idź spać okej ?- pokiwałam tylko głową i położyłam się na poduszce. Jakoś nie chciało mi się spać ! Ja, to normalnie bym szaleć chciała !.
-Ej Effy !- usłyszałam głos dobiegający z korytarza.
-Styles czego ty chcesz pijaku jeden ?! nie ! nie, nie dam ci na wódkę ! Wszystko już ode mnie wyciągnąłeś ! moja rodzina przez ciebie głoduję !! – zaczęłam bełkotać, machając rękami popadając po woli w depresję.
-Ależ ja nie chcę na wódkę tylko u mnie normalnie w pokoju na łóżku jakiś potwór jest !. – na co wybuchnęłam śmiechem. – tu się nie ma co śmiać !. Biada ci !. Jeszcze i ciebie kiedyś dopadnie !. Eff ja boje się !- szeptaliśmy do siebie bardzo głośno, a ja nie mogłam opanować śmiechu.
-Ej gdzie mi się do łóżka pakujesz !. Wywalaj ! Ej ! Styles !- nie miałam w tej sprawie raczej nic do powiedzenia, więc tylko się podsunęłam. Styles opadł na łóżko jak słoń i zabrał mi całą kołdrę. Nagle wydawało mi się, że przez ścianę przebiegł jakiś cień. – Ej Harry ! Harry ! kto to był ?! Coś tu jest !. – zaczęłam się drzeć.
- Mówiłem ci, to się ze mnie śmiałaś !. – powiedział oburzony. – chodzi tu Wilson – powiedział już tym razem z przestrachem, a ja posłusznie się przysunęłam w jego stronę, a on mocno przytulił mnie do siebie. - O Boże !! Widziałaś to ! To coś biegnie na nas !
- Harry ratuj mnie !!. – krzyknęłam i nagle jak w jakimś horrorze drzwi od łazienki otworzyły się na oścież i stanęła w nich czarna postać. Jak się szybko okazało był to Zayn na co oboje odetchnęliśmy z ogromną ulgą. Malik popatrzył na nas zdezorientowany, a potem wybuchnął nieopanowanym śmiechem, a następnie zbliżył się do ściany i zaczął walić w nią głową.
- Boże ! Boże !! co ja tu robię ?! Dlaczego muszę żyć z takimi debilami ??!!. – krzyknął załamany podnosząc ręce do nieba.  


----------------------------------------------------------------------




- wyjaśnienie : Zayn, gdy zobaczył pierścionek był zdezorientowany, ale nie dla tego bo było mu głupio, tylko z tym jest powiązana inny wątek, który niebawem się rozwiąże ♥


Siemaneczko Misiaki ;*
A więc jest rozdział ;D Wyszedł trochę dłuższy niż zawsze, a to tylko i wyłącznie dzięki waszej dużej motywacji ;) Jestem wam niezmiernie wdzięczna za komentarze ;*
No i nasi bohaterowie znów zabalowali, ale ja wam mówię to już raczej ostatni raz bo mi się rozhulają i co w tedy będzie ...xd ;D
Wyszedł może trochę nudny, ale obiecuje, że mam dla was jeszcze trochę akcji ;)
Ale oceńcie sami jak wyszedł ten rozdział i zostawcie opinię w komentarzach ;)
całuję mocno i do zobaczenia przy kolejnym rozdziale ;*
PS. Za wszystkie błędy was bardzo przepraszam :)
♥♥♥