*Abby*
Brunetka
szła w kierunku managera One Direction, aby móc wyciągnąć z niego resztki
informacji, których nie potrzebowała już dużo. To, że w przeszłości oszukiwał
ludzi, nie obchodziło ją jakoś mocno. Teraz liczyło się to, żeby nie oszukał
jej najlepszych przyjaciół. Znała już jego plan po wczorajszym zebraniu managerów, miała kopię podpisanych przez Paula papierów, teraz musiała mu
zapobiec, choć nie wiedziała czy da radę przed ich nagłą trasą koncertową.
-Lepiej się
przyznaj, bo i tak mam na ciebie dowody. – teraz jej głos niczym nie
przypominał jej normalnego, takiego pogodnego i wyluzowanego, teraz był
stanowczy i zimny jak lód. Weszła do pomieszczenia trzaskając drzwiami i oparła
się o jego biurko. Przed wejściem włączyła jeszcze dyktafon w telefonie, by
nagrać rozmowę i mieć wszystko czarno na białym.
-Przyznaj do
czego ?- mężczyzna wcale nie ukrywał swojego zdziwienia. Kompletnie nie
wiedział o co chodzi młodej dziewczynie, którą ledwie znał.
-W
przeszłości okradałeś wiele ludzi. Byłeś managerem innych zespołów, które
bankrutowały i to samo chcesz zrobić z chłopakami. Wysyłasz ich na koncerty,
zbierasz kasę, a później uciekasz, to już przestało być "hardcorowe",
wymyśliłbyś coś nowego „mistrzu” .- znała na pamięć przewinienia tego
mężczyzny, którego szukano listem gończym w całym kraju. Poświęciła naprawdę bardzo
dużo czasu, aby go rozgryźć… wywęszyć i
złapać.
-Co ty
kobieto do mnie mówisz ? Czy ty siebie słyszysz ? Miałem kilka zespołów, ale
one nie bankrutowały, tylko o nich nie słychać, bo po trzech czy czterech dragi
były ich większym zamiłowaniem niż muzyka !
-Dobre
wytłumaczenie, nie ma co. Myślałam, że
jesteś jakiś bardziej cwany i może nawet byłabym ci zdolna uwierzyć, ale to ?!
Serio ? Tylko an tyle cię stać ? I to niby ciebie szuka połowa policjantów w
Anglii ?– patrzyła na niego z politowaniem, a jej głos przepełniony był nie
ukrywaną irytacją. - No dobra to skoro
tak… to jak wytłumaczysz to, że kazałeś w nagłym tempie zebrać trochę kasy
chłopakom ?
-Kazałem, bo
przez ich przerwę, która jak im mówiłem, dobrze nie wpłynie na ich karierę,
mamy mały zastój. Po tych koncertach wszystko im się zwróci ! Jak możesz w
ogóle uważać, że mógłbym ich okraść ? Traktuje ich jak własnych synów !.
- To nie mi
się będziesz tłumaczyć. A teraz wybacz staruszku, ale nie tylko ty czekasz w swojej
kolejce, czas już na mnie.– powiedziała z wyższością, a na jej twarzy zagościł
cwaniacki uśmiech.
Oddaliła się od biurka i na koniec przesłała mu całusa. Abby
wyszła z gabinetu Paula z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Kolejna wykonana
przez nią sprawa dobiegała prawie końca. Wybrała numer do swojego szefa, aby
podzielić się z nim nowiną.
- Mam na
niego wszystko. Resztę oddaję w twoje ręce...
-Jesteś
niezastąpiona. Teraz dzwoń do chłopaków...- rozłączyła się i zaczęła szukać
numeru do Nialla, bo kto inny mógł jej uwierzyć jak nie on. Tylko on tak do
końca wie, czym zajmuje się brunetka.
-Niall ?
-Co tam Ab ?
-Znalazłam
go… jest on bliżej niż ci się wydaję..
*Effy*
Musiała tam
wejść. Musiała patrzeć na jego twarz. Chciało się jej aż wymiotować na samą
myśl, ale przecież musiała mieć swoje rzeczy. Gdyby nie Malik, który wywalił
jej wszystko z torby, teraz nie musiałaby tu wracać. Otworzyła drzwi i pewnie
wkroczyła do pokoju nawet nie pukając.
-Hej Zayn.-
rzuciła oschle, ale gdy zobaczyła kto siedzi obok niego, miała chęć z tamtą
uciec jak najszybciej. Stanęła i nie wiedziała czy ma iść dalej, czy zniesie
ich razem, gdy będzie się pakować… czy da radę… - i Perrie...- dziewczyna leżała wtulona w
Mulata z ręką na jego torsie. Malik zaczął się w Effy zachłannie wpatrywać.
Wiedział, że znów bierze, widział to nawet w jej oczach… tą małą mgiełkę około
jej źrenic… ale ona zapewne nie miała o niczym pojęcia, że on wie… że chce jej
pomóc… Nagle brunetka odwróciła od niego wzrok i zatrzymała go na Perrie palcu.
Co chwila połyskiwało na nim coś błyszczącego, małego i BARDZO znajomego. Ten
sam brylancik...ten sam pierścionek, którym jej się oświadczał, który zgubili razem
na motorach. Teraz ONA go nosiła ! Effy pamięta doskonale tę noc, kiedy ona go
miała… gdy to on jej go dał.. gdy chciał za nią wyjść.. to nic, że zapewne tego
nie pamięta lub nie chce pamiętać… Ale ona pamięta… i to jej wystarcza.. ale nie
mogła znieść myśli, że teraz jest na innym palcu !! Że ma go inna kobieta !! Zayn
zauważył spojrzenie ciemnookiej. Popatrzył najpierw na nią, a później na rękę
blondynki. Delikatnym ruchem ściągną dłoń dziewczyny ze swojego torsu tak, że
nawet tego nie zauważyła.
-Przyszłam
po swoje rzeczy...
-Swoje
rzeczy?- Perrie z wielkim zdziwieniem popatrzyła najpierw na jedno, potem na
drugie.
-Effy
zostawiła, gdy robiliśmy ostatnio noc filmową prawda ?- zwrócił się z pytaniem
do Effy z przepraszającym spojrzeniem. Perrie uspokoiła się na jego słowa i nie
zwracała dłużej uwagi na brunetkę, tylko zajęła się oglądaniem filmu. Wilson
zebrała swoje ciuchy poczym poszła po kosmetyki do łazienki. Otworzyła drzwi do
pomieszczenia, a przez jej nogi przeleciała mała kuleczka.
-Trzymasz go
w łazience ?! - wrzasnęła w stronę Zayna. Nie mogła uwierzyć w to jak zajmuje
się ich psem !! Ich maleństwem !
-O matko!
Jaki śliczny ! Zayn czy on jest dla mnie ? O Boże Pamiętałeś o naszej rocznicy !!!
– pisnęła blondynka rzucając mu się na szyję. - Boże jak ja ci dziękuję za
takiego chłopaka !! – Effy głośno
prychnęła i wbiła wrogie spojrzenie w Malika. Zayn nie wiedział co ma robić.
Szczeniaczek nie był dla niej. Był ich. Jego i Effy, ale co miał zrobić ? Co
powiedzieć ? Nic nie przychodziło mu w takim momencie do głowy. Spuścił głowę w
dół, wtulając ją w Perrie włosy i wyszeptał najciszej jak potrafił.
-Tak
kochanie...- ale ona usłyszała te słowa, słowa, których nie chciała usłyszeć
nigdy w życiu. Wzięła swoją torbę i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Nie
mogła uwierzyć z jaką łatwością Zaynowi przychodzi krzywdzenie jej. Jak mógł jej zrobić coś takiego ! Co zrobiła
nie tak, że spotyka ją coś takiego ?! Nawet jej prezent… jej kochany prezent,
który dała mu w dniu jego urodzin, pamięta jak się cieszył ... A on właśnie go
oddał !! Osobie, której Effy życzyła w życiu wszystkiego najgorszego
najgorszego !! Ale co z tego, że to jej tego życzyła, jak i tak to ją spotykało
najgorsze. To ona najbardziej cierpiała !
-Effy
poczekaj !- biegł za nią. Chciał ją przeprosić...jeśli cokolwiek by to pomogło.
Najważniejsze było to, żeby wiedziała, że tego wszystkiego nie chciał, że dla
niego to też trudne, że ONA na to w żadnym stopniu nie zasłużyła, bo zasłużyła
na dużo lepsze i piękniejsze życie, a ono na pewno nie było z nim.- Proszę !
Poczekaj !- podbiegł do niej i złapał za nadgarstek, ale nie odwracał do
siebie. Bał się jak zareaguje. Bał się jej euforii i skrzywdzenia jej. Nie była
jak większość dziewczyn i romantyczne sceny na nią nie działały, w czym za to
on był doskonały.
-Czego ty do
cholery ode mnie chcesz ?! Jeszcze ci mało ? Znowu chcesz mnie okłamać, może
zabawić !.
- Eff proszę
cię ! Jestem totalnym dupkiem...
-Dupkiem ?-
przerwała mu.- Dupkiem ?! To za mało powiedziane ! Na ciebie nie ma słów
rozumiesz ?
-Wiem
spieprzyłem. Krzywdzę cię w każdy możliwy sposób i nie oczekuję wybaczenia, ale
proszę cię o jedno. Nie wracaj przeze mnie do tego co robiłaś kiedyś.
- Skąd ty
wiesz… skąd ty wiesz o TYM… - powiedziała z ogromnym zdziwieniem i niedowierzaniem.
– powiedział ci ?! – wrzasnęła, ale chłopak nie odpowiadał. – powiedział ci
??!!!
- Eff. –
wyszeptał, łapiąc ją delikatnie za rękę, którą i tak mu z całej siły wyrwała. –
Nie rób tego… nie dla mnie, ale dla Nialla. Pomyśl o nim...
-Dlaczego ja
mam myśleć o wszystkich, a nikt nie myśli o mnie co ?! Pieprze to wszystko Zayn
! Pieprze to ! słyszysz ? Mam w dupie
ciebie, to co robię i gówno mnie obchodzi to, że teraz się "martwisz
"- chciało jej się krzyczeć na cały głos, nie tylko to co krzyczała do
Zayna, ale nie umiała. Chciało jej się płakać, ale nie mogła. Dlaczego nie
umiała przy nim pokazać tego jak się czuje. Udawała twardą i to ją niszczyło.-
Nienawidzę cię pieprzony gnoju !- wspięła się na palce, zbliżyła jego twarz do
swojej i wysyczała przez zęby. W jego oczach zobaczyła wyrysowany ból, żal, ale
żal nie do niej tylko do siebie za to co jej zrobił. Zniszczył ją od środka
doszczętnie i nie dało się już nic uratować.- Co zabolało ?- zapytała, ciągle
stoją ca na palcach.- wyobraź sobie jak mnie boli...- stanęła już na pełnych
stopka, dalej na niego patrząc. Wyrwała swoją rękę z jego uścisku, odwróciła
się i odeszła. Patrzył na nią do póki nie zniknęła za zakrętem. Jej słowa
zabolały i to bardzo. " Nienawidzę cię..." wciąż huczało mu to w
głowie. Wiedział, że mu się należało, ale nie wiedział, że dwa słowa mogą tak
ranić... Mulat nie wytrzymał. Podszedł
do okna i popatrzył na trzy kwiatki stojące w doniczkach. Zamachną się i jedną ręką zrzucił wszystkie z
parapetu. Ogromny huk rozległ się na całym korytarzu akademika. Połowa ludzi
wyszła ze swoich pokoi, ale on się nie przejmował. Gówno go obchodziło, że
każdy gapił się na niego jak na idiotę.
-Co się
gapicie ?! Rozbitych kwiatków nie widzieliście ?- kopnął nogą ziemię z
kwiatkiem na podłodze i ruszył w kierunku swojego pokoju. Musiał zachować teraz
zimną krew, aby Perrie nic nie wyczuła.
- Co tam się
stało ?- od razu, gdy tylko przekroczył próg usłyszał głos zmartwionej
blondynki.
-Jakiś
palant rozbił kwiatki...- uśmiechną się do niej przyjaźniej i usiadł obok.
Zaczęli bawić się z małym zwierzakiem, który ze szczęścia nie przestawał machać
swoim ogonkiem.
-Jak go
nazwiemy ?- rozradowana blondynka nie mogła spuścić wzroku z malutkiej kuleczki
biegającej to od niej to do Zayna. Co chwila patrzyła na Mutala z uśmiechem na
twarzy i nie mogła uwierzyć, że taki prezent jej zafundował. Jakby czytał w jej
myślach… kochała zwierzątka, ale nigdy nie zwierzyła mu się, że chciała by
takiego… bała się jakby Zayn na to zareagował… ostatnio jest bardzo nerwowy...
czasem się jego po prostu bała.
-Zostawiam
to tobie kochanie...-odwzajemnił je uśmiech i pogłaskał Efflika...bo dla niego
właśnie tak miał na imię i zawsze takie będzie. Nie chciał go zmieniać.
Podniósł głowę do góry i popatrzył na zdjęcie ich paczki. Cały zespół razem z
Effy, Abby i Ell. Zdjęcie było gdzieś robione przy okazji jakiegoś wyjścia.
Musieli być jakoś dobrze nawaleni, bo nikt nie pamięta kiedy je robili i wywołali...
Wszędzie było biało, a dokoła nich prószył gruby śnieg, Eff stała koło niego w
czapce z pomponem, którą tak lubił… kochał gdy ją zakładała.. wydawała się
wtedy taka słodka i bezbronna, w ogóle nie pasująca do jej charakteru. Koło
niej też był Harry wesoło śmiejąc się i obejmując jedną ręką dziewczynę w talii.
Malik zakrył w powietrzu ręką całą resztę i zostawił tylko jego i brunetkę.
Roześmiana twarz brunetki zawsze sprawiała, że miał chęć się uśmiechać, ale nie
teraz. Teraz czuł smutek i przygnębienie. W taki głupi sposób ją stracił…
-Tak ci
dziękuję, to najlepszy prezent jaki dostałam.- "Ja też..." pomyślał
.- Kocham cię...- wpił się w jej usta z nadzieją, że on kocha ją tak bardzo jak
ona jego, że ten pocałunek sprawi iż zapomni o brunetce...ale czy podziałało ?
-Ja ciebie
też...- wyszeptał i popatrzył na przygnębiające zdjęcie i spuścił głowę ze
smutkiem.
*Harry*
Zebrali się
wszyscy przed akademikiem, aby pożegnać chłopaków. Niby nie wyjeżdżają na nie
wiadomo ile, ale już wiadomo, że ten tydzień bez nich nie będzie taki sam. Abby
i Eff zastanawiały się jak to będzie bez tych wariatów. Zdążyły się bardzo do
nich zbliżyć, zresztą, kto by się im dziwił. Niall, Harry, Liam, Lou, El, Ab i
Eff stali przed budynkiem ciągle o czymś rozmawiając. W zasadzie to zapełniali
tylko czas, aby nie było niezręcznej ciszy, która od jakiegoś czasu panuje
między nimi. Każdy miał swój świat, którym był pochłonięty do reszty, na tyle
by się nie przejmować czyimś, za dużo miał swoich problemów. Nikt nie umie
sobie z tym poradzić, dlatego rozmawiają nawet o tym kto lubi jakie ciastka.
-Ciekawe
kiedy nasza para zaszczyci nas swoją obecnością...- Styles, który zdążył się
już porządnie zniecierpliwić czekając na Zayna i Perrie, powoli nie wytrzymywał
presji. Najbardziej w całej sytuacji denerwowała go blondynka, za którą jakoś
od dawna nie przepadał, a od czasu kiedy stoi na drodze Eff i Zayna jego
sympatia do niej malała z dnia na dzień.
-Już
jesteśmy...- jakby na zawołanie do ich grona dołączyła rozradowana blondynka."
Czy ona zawsze musi się tak szczerzyć ?"- Eff posłała jej mega sztuczny
uśmiech, a następnie spojrzała na Malika, który obejmował od tyłu swoją
dziewczynę.
-Już się o
was martwić zaczęliśmy...- Abby niby przejęta tym, że nie było ich dosyć długo,
rzuciła blondynce udawane, zatroskane spojrzenie. Z daleka było czuć, że to
było nieszczere, ale Perrie całkiem się tym nie przejęła...no chyba, że nie
wyczuła ironii w głosie brunetki. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.
Każdy stał koło siebie spoglądając to na jedną, to na drugą osobę. Nic już nie
było tak jak kiedyś…
-To my
pójdziemy zanieść walizki.- Niall pociągną za sobą Liama, aby ten nie wypalił z
czymś niestosowny wobec Eff. Widział, że korci go, żeby powiedzieć coś co
zaboli jego najbliższą osobę. Podeszli do auta i otworzyli bagażnik.
Effy
patrzyła na "słodką" parę i nie mogła uwierzyć, że stoi tu teraz z
nimi i udaję, że wszystko jest ok. To nie było w ogóle w jej stylu. Przecież
mogła powiedzieć o wszystkim Perrie, mogła tak samo zniszczyć życie Mulatowi
jak on jej. Co ją powstrzymywało ? Może prawdziwe uczucie do niego, albo że nie
umiałaby o tym wszystkim powiedzieć, bo za bardzo bolało ją serce przy
wspomnieniach ... Teraz udawał, że nic ją to wszystko nie obchodzi, ale tak nie
było.
-Może go
postawisz na ziemi ? Chyba chce mu się siku...- powiedziała, gdy nie mogła
wytrzymać tego, jak mały szczeniaczek piszczał na rękach u blondynki. Wiercił się
niemiłosiernie dając tym samym znak, że bardzo chce wolności. Jasnowłosa
popatrzyła na maluszka, po czym postawiła go na ziemi. Efflik z radości zamerdał
ogonem i w mgnieniu oka znalazł się przy nogach Wilson.
-Widzę, że
bardzo cię polubi... To dziwne, bo chyba nie widzieliście się nigdy
wcześniej...O matko, a może ty pomagałaś Zaynowi go wybrać ?
-Tak ! Kurde
jak ty mnie rozgryzłaś... masz dziewczyno talent nie ma co ! A myśleliśmy z
Zaynem, że utrzymamy to w tajemnicy, prawda Malik?- popatrzyła na chłopka z tak wymuszonym uśmiechem, że aż
go zatkało. Widział w jej oczach tyle bólu, ile nigdy w życiu nie doświadczył.
- A może z
nim zostaniesz na czas trasy co ? – mówiła zatroskana Perrie.
-Tak to
świetny pomysł...- odpowiedziała sarkastycznie, co teraz nawet i blondynka
odczytała bardzo wyraźnie. Szczerze to bardzo chciała zająć się maluchem przez
ten czas, ale przecież nie mogła zgodzić się tak od razu.
-No dlaczego
nie ? On cię lubi i ty go na pewno też, a my i tak musimy go z kimś
zostawić...więc załatwione.- uśmiechnęła się zadowolona ze swojego pomysłu i
przyglądała się Effy, która bawiła się z "jej" pieskiem.
"Załatwione"-
prychnęła w duchu brunetka i puściła Efflika, aby mógł sobie pobiegać.
Niezręczna cisza znów zapanowała między nimi i jakoś tym razem nikt nie
wiedział jak to przerwać. Rozmowa o ciastkach była już raczej definitywnie
skończona i bezsensu byłby zaczynać ją od początku. Perrie nie mogła zrozumieć
dlaczego dzieje się tak między nimi. Co takiego się zmieniło ? Zawsze mieli o
czym gadać, cisza była dla nich nieznanym zjawiskiem, a ich śmiech było słychać
na końcu Londynu. Próbowała wszystkich jakoś rozszyfrować, ale ich miny nic nie
wyrażały.
-No więc
Perrie...jedziesz z nami tak ?- jakimś cudem Harry zmógł się, aby się odezwać.
Blondynka ożywiła się na jego słowa i odpowiedziała prawie że natychmiast.
-No tak.
Sama nie mogę w to uwierzyć ! Było ostatnie miejsce i Zayn od razu powiedział
wszystkim, że jadę z wami. – powiedziała blondynka zanosząc się ze
śmiechu.
-Serio ?-
Abby udawała zaskoczoną przykładając do ust swoją rękę.
Dziwne, że po tak
długim stażu "udawania", wyszło jej to tak sztucznie. Obydwie El z Effy zaśmiały się pod nosem na reakcje Ab.
-No
popatrz...jaka z ciebie szczęściara. Kto by myślał, że tak postąpi co nie ?-
-Wiesz co
Perrie ? To może idź i sprawdź to miejsce, bo Lou coś mówił, że zajmuje
dwa...wiesz jak to z nim bywa co nie ?- Harrego od samego przysłuchiwania
nosiło od środka. Chyba jako jedyny nie odzywał się do Zayna, poza Niallem,
który tylko się na nim wyżywał za swoją siostrę. W stosunku do blondynki nie
mógł się opanować szczególnie, dlatego odzywał się tak rzadko.
-Perrie,
kochanie może poczekasz na mnie przy samochodzie z Liamem i Niallem okej ?
-Jasne.-
odpowiedziała opuszczając ich grono. Nie jest aż tak głupia. Czuła, że nie jest
miło widziana pośród nich, a nie chciała już ich dłużej męczyć swoją obecnością.
-Możecie za
to wszystko winić mnie, proszę bardzo...ale ją zostawcie w spokoju. Nie jest
niczemu winna.- Malik wysyczał przez zęby, gdy Perrie była już w bezpiecznej
odległości. Przyglądał się im przez chwilę i odszedł w kierunku miejsca, gdzie
kazał czekać blondynce. Żałował, że traci takich dobrych przyjaciół na swoich
oczach, ale według niego przegięli, a on nie będzie patrzył jak ktoś na jego oczach
rani jego najbliższych.
-Bohater się
znalazł...-lokowaty burkną coś jeszcze pod nosem, ale nikt nie słyszał dokładnie
co. Czuł, że ta trasa to będzie najgorsza próba ich przyjaźni, jakąkolwiek
mieli.
-A wy co ?
Nie przyjdziecie się pożegnać ?- Lou przywołał ich do siebie ruchem ręki,
po czym pierwsza z nich zaczęła żegnać się Abb. Przytuliła się z Liamem i
Louisem wesoło śmiejąc do niech.
-Nie masz
się co martwić..- wyszeptał do jej ucha Niall, gdy przyszedł jego czas na pożegnania.-
to jego ostatnia trasa...
-Uważajcie
okej ?- szepnęła na odchodne i przytuliła się do Zayna i Harrego. El uczyniła
to samo z wyjątkiem Louisa, którego mocno pocałowała. Nadeszła kolej Effy.
Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić z Liamem, ale dla dobra sytuacji z nim
też się przytuliła. Louisa obdarowała uśmiechem i uczyniła to samo.
-Pamiętasz
naszą umowę ?- usłyszała, gdy podeszła do swojego brata.- Dzwonisz do mnie codziennie,
sms-y piszesz co godzinę, a zdjęcie, że jesteś cała... no może być tylko raz,
bo to w sumie tylko tydzień.- zaśmiali się oboje, a następnie dziewczyna mocno się w niego
wtuliła. Nie gniewała się na niego za to, że powiedział Zaynowi o niej,
wiedziała że się o nią martwił i chce ZAWSZE ją chronić od złego. - Ale tak na
poważnie...Bądź ostrożna okej ? Uważaj na siebie ...
-Postaram
się...- wydusiła z siebie, bo przecież nie mogła mu zagwarantować, że pod
drodze do hotelu nie wpadnie całkiem przypadkowo pod samochód. Dziewczyna została
obdarowana całusem w czubek głosy i odkleiła się od Nialla. Poszła dalej omijając
Mulata. Nie miała zamiaru udawać przed Perrie, że się lubią czy cokolwiek do
siebie wciąż czują.
-Harry?-
uśmiechnęła się tym razem szczerze, na co chłopak przytulił dziewczynę i obrócił
w powietrzu. Brunetka głośno zaśmiała się i postawiona na ziemi walnęła
Stylensa w ramię.
-Bez takich
czułości proszę.. – Mulat i Perrie siedzieli już w samochodzie wpatrując się w nich.
-Będę
tęsknił...tak szczerze to wolałbym żebyś to ty jechała z nami w tą trasę...-
ostatnie zdanie wypowiedział dla pewności ciszej, żeby blondynka nie słyszała.
-Odpoczniesz
sobie trochę ode mnie...nie może być tak źle.
-Jak wrócisz
to tak będziemy balować !!- na samą myśl o tym oczy Harrego zaświeciły się..
Wyobrażał sobie ich w każdym klubie na środku parkietu. – dziewczyna głośno się
zaśmiał i puściła mu kuksańca w żebra.
-Zejdź na
ziemię. Jak na razie czeka cię tydzień z koncertami.
-Oj ty to
zawsze musisz wszystko zepsuć.- zaśmiał się i ostatni raz przytulił brunetkę.
Mówił bardzo poważnie, że będzie za nią
tęsknił. Jest dla niego ważna i w głębi duchu tak jak Niall boi zostawić
się ją tutaj bez żadnej opieki.

Usiedli
wygodnie na miejscach, a gdy odjeżdżali, zaczęli machać przez okno do
dziewczyn. Samochód zniknął za zakrętem i
zrobiło się tak jakoś pusto. W samochodzie nikt nie odważył się odezwać, aby
cało dojechać na lotnisko, a później do fanów na koncerty. Każdy zajął się
sobą. Niall nagle poczuł jak w kieszeni wibruje mu jego telefon. Wyciągnął go i
odblokował ekran.
" Jeszcze żyję.
Effy"
Uśmiechnął
się do telefon i schował go do kieszeni. Malik, który zauważył radość Horana od
razu domyślił się od kogo jest wiadomość. Odwrócił głowę w stronę okna i
oglądał to co działo się po jego drugiej stronie, zatracając się we własnych
myślach. Przypomniał sobie, gdy pierwszy raz zobaczył Effy, gdy siadła koło
niego na wykładzie mimo wolnej ławki i to jak później wpadła na niego w akademiku,
gdy rozwalili jego pokój po pijaku, gdy straszył, że wyrzuci ją przez balkon,
gdy biegł za nią po tym jak dowiedziała się o kłamstwach swojego brata, gdy
stała przy jego nowym motorze, gdy dawała mu psa i gdy jeszcze dwa dni temu
patrzył na nią jak słodko spała. Wyciągnął jej zdjęcie z dzieciństwa z lizakiem,
który miał napis "I love you" i od razu się uśmiechnął. To wszystko już
minęło… i doskonale wiedział, że nie wróci… mimo jego woli... a tak tego nie
chciał. Gdyby mógł cofnąć czas rozegrałby to inaczej...całkiem inaczej. Ale
wiedział, że nie cofnie się w czasie i już nigdy nie będzie tak jak kiedyś…
*Ell*
Wróciła do
pokoju ...tak pustego pokoju. Nie minęło może dziesięć minut i czuła brak jej
chłopaka. Dopiero teraz zrozumiała, że nie umie bez niego żyć, że jest dla niej
tak naprawdę wszystkim, a mimo tego nie umiała zrezygnować z uczucia do Petere.
Karciła się w myślach za to jak bardzo rani Lou, ale nie umiała nic na to
poradzić. Wszystko dookoła ją przerastało i nie miała pojęcia jak rozwiązać tą
sprawę. Opadła bezwładnie na łóżko i schowała twarz pod kołdrą. Nie wiedziała
co ma robić. Z jednej strony nad życie kocha Tomlinsona, a z drugiej strony
pojawia się Peter, który według niej jest taki idealny. Dlaczego musiał pojawić
się akurat w jej życiu skoro miała wszystko ?
Nagle
poczuła jak jej łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Zarwała się gwałtowne do
pozycji siedzącej z zamiarem własnej
obrony.
-Hej
spokojnie !
-Boże !
Peter, przestraszyłeś mnie...
-Przepraszam
słońce, nie chciałem tego...- zbliżył się i delikatnie musnął jej usta.- To co
zostaliśmy sami ?- zaczął całować
dziewczynę po szyi ,a potem coraz namiętniej w usta. Jednak brunetka nie miała
dzisiaj na to ochoty.
-Proszę
przestań...
-Coś się
stało ?- zmartwiony oderwał się od swojej czynności i głęboko wpatrywał się w oczy ciemnowłosej.
Nie chciał, aby przez niego była przytłoczona wszystkim co teraz przeżywali.
-Nie, ale to
wszystko...po prostu to się staje coraz trudniejsze...
-Rozumiem...ale
wiesz, że sobie poradzimy.- złapał jej twarz w dłonie i delikatnie gładził policzki
kciukami.- Nie zostawię cię z tym. Wiesz, że możesz mi powiedzieć zawsze
wszystko, gdy coś cię męczy tak ?
-Mhm...-
wyszeptała cicho i wtuliła się w jego umięśniony tors. Była mu wdzięczna za to
co powiedział, bo zrobiło jej się tak jakoś lżej. Wiedziała, że może na nim
polegać .
-To co może
spędzimy razem wieczór oglądając film ?
*Effy*
Ogromnie się
cieszyła, ze pożegnanie z chłopakami dobiegło końca i mogła wrócić do hotelu.
Tam nie musiała wymuszać uśmiechu i udawać, ze wszystko jest okej, ale nawet i
tutaj długo nie została. Dręczyła ją tu przygnębiająca cisza i ta ogromna
samotność, która ogarniała ją od czasy wyprowadzenia się z akademika. Tak więc
przebrała się szybko w bardziej wyzywające ciuchy, zrobiła sobie mocniejszy
makijaż i wyszła z hotelu. Na dworze robiło się już coraz ciemniej, ale ona
nawet na to nie zwróciła uwagi. Szła do miejsca, gdzie ciemność królowała i
zabijała każde napotkane uczucie. Współczucie, rozpacz, skrucha… tam te uczucia
nie miały wstępu i zostawały na zewnątrz. Pewnie dlatego przebywanie tam, stało
się jej codziennością, było tam za cudownie... Tam była wolna, mogła uwolnić z
siebie wszystkie emocje i tak najnormalniej w świecie zapomnieć chodź na
chwilę, jednak nie była na tyle bezpieczna, na ile prosił ją Niall... Wszystko
co było dookoła niej mogło sprowadzić nieszczęście ,a jej się to podobało.
Kochała adrenalinę, a niebezpieczeństwo to było jej drugie imię.

*Abby*
-To co dasz
się zaprosić na jakiś spacer ?- z wielką nadzieją w sercu i uśmiechem na twarzy
Justin patrzył w oczy dziewczyny błagając, żeby się zgodziła. Wcale nie był
tego pewny po tym wszystkim co przeszli na początku ich znajomości. Podobało mu
się, że Abby traktuje go jak zwyczajnego chłopaka, a nie piszczała na jego
widok, jak inne dziewczyny. To znaczy uwielbiał swojej fanki, kochał je
najbardziej na świecie, ale potrzebował czegoś innego.
-Chętnie.-
nie kazała mu długo czekać na swoją odpowiedź. Sama chciała mu kiedyś to zaproponować,
ale nie miała w sobie tyle odwagi. Chłopak podał jej kurtkę i wyszli z pokoju.
Szli trochę w ciszy, spoglądając co jakiś czas na siebie. Było im ze sobą dobrze, jakby znaleźli swoją
drugą zagubioną połówkę. Nawet, gdy ze sobą nie rozmawiali, to nie czuli
jakiegokolwiek skrępowania. To było dla nich całkiem przyjemne.
-Lubisz
gorącą czekoladę ?- zapytał, gdy byli przy jednej z małych kawiarenek przy
parku.
-Uwielbiam
!- zaśmiała się wesoło. Chłopka poprosił ja, aby na niego poczekała i już po pięciu
minutach był z powrotem z dwoma kubeczkami ciepłej czekolady. Ruszyli w głąb
parku, tym razem ciągle rozmawiając. Jak już zaczęli jakiś temat, to nie
potrafili skończyć nawijać. Buzie im się nie zamykały. Mieli sobie tak dużo do
powiedzenia… a co jakiś czas wybuchali
niepohamowanym śmiechem. Cieszyli się swoją obecnością. Rozumieli się tak
doskonale we wszystkim, nawet gdy czasem mieli odmienne zdania, szanowali swój
wybór, a to ich jeszcze bardziej do siebie zbliżało.
Po jakimś
czasie stanęli na moście, opierając się o barierkę.
-Ślicznie
tu...- Abby podziwiała krajobraz, który w całej okazałości przedstawiał się
przed nią. Mały staw nad którym stali, rozchodzące się w różne miejsca uliczki,
duże stare drzewa i oświetlające to wszystko lamy dodawała temu miejscu uroku.
Chłopak zapatrzony w dziewczynę, a nie w pejzaż delikatnie ją objął od tyłu.
Brunetka kompletnie się tego nie spodziewała. Nie wiedziała co ma zrobić w
takiej sytuacji i jak się zachować. Nigdy w sowim życiu nie przeżyła czegoś
takiego, nie spotkała nigdy swojej pierwszej miłości, a całowała się tylko i
wyłącznie gdy musiała kogoś uwieść w czasie misji. Nigdy nie miała okazji być
tak blisko z chłopakiem. Nie umiała ukryć swojego zdenerwowania. Przecież była
zawodowym detektywem, często musiała się w kogoś wcielać, to dlaczego teraz nie
umie sobie z tym poradzić ? Nie umie udawać choćby samej siebie ? Było to dla
niej zbyt trudne.
-Nie musisz
się przy mnie stresować...- Justin wyszeptał jej do ucha, na co dziewczynę
obeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa. Dobrze, że miała kurtkę bo pewnie by je
wyczuł. Bieber w duchu cieszył się, że tak działał na brunetkę, a za razem bał
się, że może zrobić coś nie tak. Musiał być bardzo delikatny, żeby niczego nie
zepsuć, żeby jej nie zmuszać, lub robić coś na co jeszcze nie jest gotowa,
chciał byś dla niej delikatny, czuły, wyrozumiały. Nie chciał jej popędzać,
chciał się cieszyć jej obecnością i robić bardzo małe kroczki w stronę jej
serca. Był doświadczony w sprawach sercowych i wyczuwał, że dla dziewczyny
wszystko to pierwszy raz. Nie chciał, żeby czuła się nieswojo, tylko aby mogła
być z nim szczęśliwa i wyluzowana.
-Cieszę się,
że możemy zacząć od nowa...- powiedział nie przestając jej przytulać .- to
wiele dla mnie znaczy....
-Dla mnie
też...- odpowiedziała zgodnie z prawdą, uśmiechnęła się do siebie i upiła łyk swojej gorącej czekolady.
--------------------------------------------------------------------------------------
Hejka :)
No więc co powiecie na spóźniony prezent mikołajkowy ?
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Co sądzicie o tym rozdziale ? :D Ja jakoś osobiście ( nie wiem w ogóle dlaczego ) jestem z niego zadowolona xd :)
Jeśli znajdziecie jakieś błędy to bardzo was za nie przepraszam ;*
To co widzimy się w następną niedzielę ? :D
♥♥♥
Superr :D
OdpowiedzUsuńJa już nie wiem co ci tutaj pisać, no nie wiem! NIE WIEM! Doskonale wiesz, że piszesz świetnie, twoje postacie są realistyczne, wrażliwe i tak przedstawione, że z przyjemnością spotkałabym każdego z nich.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jak każdy inny genialny. Tak wiele emocji spowodowanych tymi wszystkimi wątkami, że aż jak się czyta, to takie mega skupienie, a serce przyspiesza na niektóre słowa.
Kategorycznie nazywam się fanką Twojego opowiadania, bo jest przecudowne.
Biedna Effy, bosz, Malik mnie tutaj wkurzył z tym pieskiem niezmiernie, ale gdy znów zaczął wspominać przeszłość i jego zrobiło mi się szkoda.
Lubię Perrie ogólnie, i w tym opowiadaniu także nie wydaje mi się zła. To słodka blondynka, która lubi się śmiać i jest przyjaźnie nastawiona do życia, szkoda, że akurat jest "przeszkodą" pomiędzy Effy i Zaynem... no, ale niestety shippuje własnie ich związek. :)
Fajnie że pomiędzy Ab i justinem jest już lepiej, że coś się zaczęło dziać. Trzymam kciuki.
Pozdrawiam. Życzę weny.
xoxo
Super! Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńŚwietny. Pisałam ci już, że uwielbiam to opowiadanie? Nie, no to teraz pisze. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli jeszcze nie wiesz u mnie nowy rozdział.
Pzdr :)
Rozdział jest przecudowny <3 kocham tak bardzo tego bloga <3 żyje dla niedziel :*/Add
OdpowiedzUsuńale jak to w następną? jeszcze mamy jutrzejszą <3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebsten Adwards. Zajrzyj tutaj po więcej informacji :)
OdpowiedzUsuńhttp://serce-pokonanej-przez-wspomnienia.blogspot.com/p/nominacja-do-liebsten-awards-jest.html
To coś w stylu wyróżnienia i promowania bloga :)
Bardzo mi się podoba <3 mam nadzieje ze dzi s też się zobaczymy ;* kidy pojawi się Nick? ;D czekam na to ;)
OdpowiedzUsuń:-P superaśny<3
OdpowiedzUsuńJak jest Justin - jest moc ♥
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba. Kurka Zayn weź sie do cholery w garść! Mam mu przywalić lovely? Mam dość tego, że nie ma Zeffy!
Czy ja mam wrażenie, że jest on mega długi? Ciągnął sie i ciagnął, ale dobrze, bo oczy rozruszałam <3
♠ uwierzmimimowszystko.blogspot.com
☻ ostatni-wdech.blogspot.com
świetny ! :* czekam tylko na to aż wkoncu bd dobrze z Eff i Zaynem . :D
OdpowiedzUsuńo żal. We wszystkich opowiadaniach lubiłam Perrie bo nie była przedstawiana w ten sposób, ale tutaj u Ciebie doprowadzała mnie do szału! Mam nadzieję że Effy i Zayn wrócą do siebie i że Perrie nie namiesza między nimi jeszcze bardziej. ;//
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na nowy rozdział :):*
http://true-love-will-survive-all.blogspot.com/
Kurczęęęęęę chciałabym żeby Effy i Zayn byli razem ! Rozdział jak zwykle bardzo fajny i świetnie się go czyta ! Czekam na kolejną część ! :) Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńMoja kochana!
OdpowiedzUsuńZwaliłam sprawę na całej linii. Bardzo długo nie komentowałam twoich rozdziałów i bardzo, ale to bardzo Cię za to przepraszam! Gdy tylko znalazłam chwilę, przeczytałam wszystkie 20 od deski do deski. Nawet nie wyobrażasz sobie jak Twoja historia mnie wciągnęła! Gdy już myślałam, że coś więcej będzie między Zaynem i Effy to Ty w świetny sposób wszystko zepsułaś. Teraz już mam wątpliwości co będzie dalej i to mnie tak strasznie kręci, że wytrzymać nie mogę;D Jesteś niesamowita w tym, co robisz, a Twoja historia zapiera mi dech w piersiach! Boję się o Effy prawie tak jak Nail. To chyba jedyna osoba, ktorej może tak naprawdę zaufać. Gdyby nie on to nie wiem, co by się z nią stało. Zayna od samego początku nie lubiłam. Wydawał mi się taki oschly, ordynarny, czasem wręcz chamski, ale gdy zaczął się przy niej zmieniać, poczułam, że jest w porządku. I zmyliła mnie intuicja! To, że podarował swojej dziewczynie psa, ktorego dostał od Effy, był szczytem bezczelności! Mam nadzieję, że będzie cierpiał kiedyś tak jak ona! Za to Harry wydaje mi się bardzo pozytywną postacią. Szkoda, że to nie w nim się zakochała.
Kochana, uwielbiam Twoje opowiadanie! I jeszcze raz bardzo przepraszam, że nie komentowałam. teraz będę już na bieżąco, obiecuję! Mam nadzieję, że mi wybaczysz i bardzo serdecznie zapraszam Cię do siebie;)
Ściskam;*
O rany *.* W każdym rozdziale zawsze tyle się dzieje i jak zwykle nas nie zawiodłaś :*** CUDO <3
OdpowiedzUsuń