sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 20. Uważaj na siebie...







*Abby*


Brunetka szła w kierunku managera One Direction, aby móc wyciągnąć z niego resztki informacji, których nie potrzebowała już dużo. To, że w przeszłości oszukiwał ludzi, nie obchodziło ją jakoś mocno. Teraz liczyło się to, żeby nie oszukał jej najlepszych przyjaciół. Znała już jego plan po wczorajszym zebraniu managerów, miała kopię podpisanych przez Paula papierów, teraz musiała mu zapobiec, choć nie wiedziała czy da radę przed ich nagłą trasą koncertową.
-Lepiej się przyznaj, bo i tak mam na ciebie dowody. – teraz jej głos niczym nie przypominał jej normalnego, takiego pogodnego i wyluzowanego, teraz był stanowczy i zimny jak lód. Weszła do pomieszczenia trzaskając drzwiami i oparła się o jego biurko. Przed wejściem włączyła jeszcze dyktafon w telefonie, by nagrać rozmowę i mieć wszystko czarno na białym.
-Przyznaj do czego ?- mężczyzna wcale nie ukrywał swojego zdziwienia. Kompletnie nie wiedział o co chodzi młodej dziewczynie, którą ledwie znał.
-W przeszłości okradałeś wiele ludzi. Byłeś managerem innych zespołów, które bankrutowały i to samo chcesz zrobić z chłopakami. Wysyłasz ich na koncerty, zbierasz kasę, a później uciekasz, to już przestało być "hardcorowe", wymyśliłbyś coś nowego „mistrzu” .- znała na pamięć przewinienia tego mężczyzny, którego szukano listem gończym w całym kraju. Poświęciła naprawdę bardzo dużo czasu, aby go rozgryźć…  wywęszyć i złapać.
-Co ty kobieto do mnie mówisz ? Czy ty siebie słyszysz ? Miałem kilka zespołów, ale one nie bankrutowały, tylko o nich nie słychać, bo po trzech czy czterech dragi były ich większym zamiłowaniem niż muzyka !
-Dobre wytłumaczenie,  nie ma co. Myślałam, że jesteś jakiś bardziej cwany i może nawet byłabym ci zdolna uwierzyć, ale to ?! Serio ? Tylko an tyle cię stać ? I to niby ciebie szuka połowa policjantów w Anglii ?– patrzyła na niego z politowaniem, a jej głos przepełniony był nie ukrywaną irytacją. -  No dobra to skoro tak… to jak wytłumaczysz to, że kazałeś w nagłym tempie zebrać trochę kasy chłopakom ?
-Kazałem, bo przez ich przerwę, która jak im mówiłem, dobrze nie wpłynie na ich karierę, mamy mały zastój. Po tych koncertach wszystko im się zwróci ! Jak możesz w ogóle uważać, że mógłbym ich okraść ? Traktuje ich jak własnych synów !.
- To nie mi się będziesz tłumaczyć. A teraz wybacz staruszku, ale nie tylko ty czekasz w swojej kolejce, czas już na mnie.– powiedziała z wyższością, a na jej twarzy zagościł cwaniacki uśmiech.
 Oddaliła się od biurka i na koniec przesłała mu całusa. Abby wyszła z gabinetu Paula z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Kolejna wykonana przez nią sprawa dobiegała prawie końca. Wybrała numer do swojego szefa, aby podzielić się z nim nowiną.
- Mam na niego wszystko. Resztę oddaję w twoje ręce...
-Jesteś niezastąpiona. Teraz dzwoń do chłopaków...- rozłączyła się i zaczęła szukać numeru do Nialla, bo kto inny mógł jej uwierzyć jak nie on. Tylko on tak do końca wie, czym zajmuje się brunetka.
-Niall ?
-Co tam Ab ?
-Znalazłam go… jest on bliżej niż ci się wydaję..



*Effy*


Musiała tam wejść. Musiała patrzeć na jego twarz. Chciało się jej aż wymiotować na samą myśl, ale przecież musiała mieć swoje rzeczy. Gdyby nie Malik, który wywalił jej wszystko z torby, teraz nie musiałaby tu wracać. Otworzyła drzwi i pewnie wkroczyła do pokoju nawet nie pukając.
-Hej Zayn.- rzuciła oschle, ale gdy zobaczyła kto siedzi obok niego, miała chęć z tamtą uciec jak najszybciej. Stanęła i nie wiedziała czy ma iść dalej, czy zniesie ich razem, gdy będzie się pakować… czy da radę… -  i Perrie...- dziewczyna leżała wtulona w Mulata z ręką na jego torsie. Malik zaczął się w Effy zachłannie wpatrywać. Wiedział, że znów bierze, widział to nawet w jej oczach… tą małą mgiełkę około jej źrenic… ale ona zapewne nie miała o niczym pojęcia, że on wie… że chce jej pomóc… Nagle brunetka odwróciła od niego wzrok i zatrzymała go na Perrie palcu. Co chwila połyskiwało na nim coś błyszczącego, małego i BARDZO znajomego. Ten sam brylancik...ten sam pierścionek, którym jej się oświadczał, który zgubili razem na motorach. Teraz ONA go nosiła ! Effy pamięta doskonale tę noc, kiedy ona go miała… gdy to on jej go dał.. gdy chciał za nią wyjść.. to nic, że zapewne tego nie pamięta lub nie chce pamiętać… Ale ona pamięta… i to jej wystarcza.. ale nie mogła znieść myśli, że teraz jest na innym palcu !! Że ma go inna kobieta !! Zayn zauważył spojrzenie ciemnookiej. Popatrzył najpierw na nią, a później na rękę blondynki. Delikatnym ruchem ściągną dłoń dziewczyny ze swojego torsu tak, że nawet tego nie zauważyła.
-Przyszłam po swoje rzeczy...
-Swoje rzeczy?- Perrie z wielkim zdziwieniem popatrzyła najpierw na jedno, potem na drugie.
-Effy zostawiła, gdy robiliśmy ostatnio noc filmową prawda ?- zwrócił się z pytaniem do Effy z przepraszającym spojrzeniem. Perrie uspokoiła się na jego słowa i nie zwracała dłużej uwagi na brunetkę, tylko zajęła się oglądaniem filmu. Wilson zebrała swoje ciuchy poczym poszła po kosmetyki do łazienki. Otworzyła drzwi do pomieszczenia, a przez jej nogi przeleciała mała kuleczka.
-Trzymasz go w łazience ?! - wrzasnęła w stronę Zayna. Nie mogła uwierzyć w to jak zajmuje się ich psem !! Ich maleństwem !
-O matko! Jaki śliczny ! Zayn czy on jest dla mnie ? O Boże Pamiętałeś o naszej rocznicy !!! – pisnęła blondynka rzucając mu się na szyję. - Boże jak ja ci dziękuję za takiego chłopaka !!  – Effy głośno prychnęła i wbiła wrogie spojrzenie w Malika. Zayn nie wiedział co ma robić. Szczeniaczek nie był dla niej. Był ich. Jego i Effy, ale co miał zrobić ? Co powiedzieć ? Nic nie przychodziło mu w takim momencie do głowy. Spuścił głowę w dół, wtulając ją w Perrie włosy i wyszeptał najciszej jak potrafił.
-Tak kochanie...- ale ona usłyszała te słowa, słowa, których nie chciała usłyszeć nigdy w życiu. Wzięła swoją torbę i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Nie mogła uwierzyć z jaką łatwością Zaynowi przychodzi krzywdzenie jej.  Jak mógł jej zrobić coś takiego ! Co zrobiła nie tak, że spotyka ją coś takiego ?! Nawet jej prezent… jej kochany prezent, który dała mu w dniu jego urodzin, pamięta jak się cieszył ... A on właśnie go oddał !! Osobie, której Effy życzyła w życiu wszystkiego najgorszego najgorszego !! Ale co z tego, że to jej tego życzyła, jak i tak to ją spotykało najgorsze. To ona najbardziej cierpiała !
-Effy poczekaj !- biegł za nią. Chciał ją przeprosić...jeśli cokolwiek by to pomogło. Najważniejsze było to, żeby wiedziała, że tego wszystkiego nie chciał, że dla niego to też trudne, że ONA na to w żadnym stopniu nie zasłużyła, bo zasłużyła na dużo lepsze i piękniejsze życie, a ono na pewno nie było z nim.- Proszę ! Poczekaj !- podbiegł do niej i złapał za nadgarstek, ale nie odwracał do siebie. Bał się jak zareaguje. Bał się jej euforii i skrzywdzenia jej. Nie była jak większość dziewczyn i romantyczne sceny na nią nie działały, w czym za to on był doskonały.
-Czego ty do cholery ode mnie chcesz ?! Jeszcze ci mało ? Znowu chcesz mnie okłamać, może zabawić !.
- Eff proszę cię ! Jestem totalnym dupkiem...
-Dupkiem ?- przerwała mu.- Dupkiem ?! To za mało powiedziane ! Na ciebie nie ma słów rozumiesz ?
-Wiem spieprzyłem. Krzywdzę cię w każdy możliwy sposób i nie oczekuję wybaczenia, ale proszę cię o jedno. Nie wracaj przeze mnie do tego co robiłaś kiedyś.
- Skąd ty wiesz… skąd ty wiesz o TYM… - powiedziała z ogromnym zdziwieniem i niedowierzaniem. – powiedział ci ?! – wrzasnęła, ale chłopak nie odpowiadał. – powiedział ci ??!!!
- Eff. – wyszeptał, łapiąc ją delikatnie za rękę, którą i tak mu z całej siły wyrwała. – Nie rób tego… nie dla mnie, ale dla Nialla. Pomyśl o nim...
-Dlaczego ja mam myśleć o wszystkich, a nikt nie myśli o mnie co ?! Pieprze to wszystko Zayn ! Pieprze to  ! słyszysz ? Mam w dupie ciebie, to co robię i gówno mnie obchodzi to, że teraz się "martwisz "- chciało jej się krzyczeć na cały głos, nie tylko to co krzyczała do Zayna, ale nie umiała. Chciało jej się płakać, ale nie mogła. Dlaczego nie umiała przy nim pokazać tego jak się czuje. Udawała twardą i to ją niszczyło.- Nienawidzę cię pieprzony gnoju !- wspięła się na palce, zbliżyła jego twarz do swojej i wysyczała przez zęby. W jego oczach zobaczyła wyrysowany ból, żal, ale żal nie do niej tylko do siebie za to co jej zrobił. Zniszczył ją od środka doszczętnie i nie dało się już nic uratować.- Co zabolało ?- zapytała, ciągle stoją ca na palcach.- wyobraź sobie jak mnie boli...- stanęła już na pełnych stopka, dalej na niego patrząc. Wyrwała swoją rękę z jego uścisku, odwróciła się i odeszła. Patrzył na nią do póki nie zniknęła za zakrętem. Jej słowa zabolały i to bardzo. " Nienawidzę cię..." wciąż huczało mu to w głowie. Wiedział, że mu się należało, ale nie wiedział, że dwa słowa mogą tak ranić...  Mulat nie wytrzymał. Podszedł do okna i popatrzył na trzy kwiatki stojące w doniczkach.  Zamachną się i jedną ręką zrzucił wszystkie z parapetu. Ogromny huk rozległ się na całym korytarzu akademika. Połowa ludzi wyszła ze swoich pokoi, ale on się nie przejmował. Gówno go obchodziło, że każdy gapił się na niego jak na idiotę.
-Co się gapicie ?! Rozbitych kwiatków nie widzieliście ?- kopnął nogą ziemię z kwiatkiem na podłodze i ruszył w kierunku swojego pokoju. Musiał zachować teraz zimną krew, aby Perrie nic nie wyczuła.
- Co tam się stało ?- od razu, gdy tylko przekroczył próg usłyszał głos zmartwionej blondynki.
-Jakiś palant rozbił kwiatki...- uśmiechną się do niej przyjaźniej i usiadł obok. Zaczęli bawić się z małym zwierzakiem, który ze szczęścia nie przestawał machać swoim ogonkiem.
-Jak go nazwiemy ?- rozradowana blondynka nie mogła spuścić wzroku z malutkiej kuleczki biegającej to od niej to do Zayna. Co chwila patrzyła na Mutala z uśmiechem na twarzy i nie mogła uwierzyć, że taki prezent jej zafundował. Jakby czytał w jej myślach… kochała zwierzątka, ale nigdy nie zwierzyła mu się, że chciała by takiego… bała się jakby Zayn na to zareagował… ostatnio jest bardzo nerwowy... czasem się jego po prostu bała.
-Zostawiam to tobie kochanie...-odwzajemnił je uśmiech i pogłaskał Efflika...bo dla niego właśnie tak miał na imię i zawsze takie będzie. Nie chciał go zmieniać. Podniósł głowę do góry i popatrzył na zdjęcie ich paczki. Cały zespół razem z Effy, Abby i Ell. Zdjęcie było gdzieś robione przy okazji jakiegoś wyjścia. Musieli być jakoś dobrze nawaleni, bo nikt nie pamięta kiedy je robili i wywołali... Wszędzie było biało, a dokoła nich prószył gruby śnieg, Eff stała koło niego w czapce z pomponem, którą tak lubił… kochał gdy ją zakładała.. wydawała się wtedy taka słodka i bezbronna, w ogóle nie pasująca do jej charakteru. Koło niej też był Harry wesoło śmiejąc się i obejmując jedną ręką dziewczynę w talii. Malik zakrył w powietrzu ręką całą resztę i zostawił tylko jego i brunetkę. Roześmiana twarz brunetki zawsze sprawiała, że miał chęć się uśmiechać, ale nie teraz. Teraz czuł smutek i przygnębienie. W taki głupi sposób ją stracił…
-Tak ci dziękuję, to najlepszy prezent jaki dostałam.- "Ja też..." pomyślał .- Kocham cię...- wpił się w jej usta z nadzieją, że on kocha ją tak bardzo jak ona jego, że ten pocałunek sprawi iż zapomni o brunetce...ale czy podziałało ?
-Ja ciebie też...- wyszeptał i popatrzył na przygnębiające zdjęcie i spuścił głowę ze smutkiem.



*Harry*


Zebrali się wszyscy przed akademikiem, aby pożegnać chłopaków. Niby nie wyjeżdżają na nie wiadomo ile, ale już wiadomo, że ten tydzień bez nich nie będzie taki sam. Abby i Eff zastanawiały się jak to będzie bez tych wariatów. Zdążyły się bardzo do nich zbliżyć, zresztą, kto by się im dziwił. Niall, Harry, Liam, Lou, El, Ab i Eff stali przed budynkiem ciągle o czymś rozmawiając. W zasadzie to zapełniali tylko czas, aby nie było niezręcznej ciszy, która od jakiegoś czasu panuje między nimi. Każdy miał swój świat, którym był pochłonięty do reszty, na tyle by się nie przejmować czyimś, za dużo miał swoich problemów. Nikt nie umie sobie z tym poradzić, dlatego rozmawiają nawet o tym kto lubi jakie ciastka.
-Ciekawe kiedy nasza para zaszczyci nas swoją obecnością...- Styles, który zdążył się już porządnie zniecierpliwić czekając na Zayna i Perrie, powoli nie wytrzymywał presji. Najbardziej w całej sytuacji denerwowała go blondynka, za którą jakoś od dawna nie przepadał, a od czasu kiedy stoi na drodze Eff i Zayna jego sympatia do niej malała z dnia na dzień.
-Już jesteśmy...- jakby na zawołanie do ich grona dołączyła rozradowana blondynka." Czy ona zawsze musi się tak szczerzyć ?"- Eff posłała jej mega sztuczny uśmiech, a następnie spojrzała na Malika, który obejmował od tyłu swoją dziewczynę.
-Już się o was martwić zaczęliśmy...- Abby niby przejęta tym, że nie było ich dosyć długo, rzuciła blondynce udawane, zatroskane spojrzenie. Z daleka było czuć, że to było nieszczere, ale Perrie całkiem się tym nie przejęła...no chyba, że nie wyczuła ironii w głosie brunetki. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Każdy stał koło siebie spoglądając to na jedną, to na drugą osobę. Nic już nie było tak jak kiedyś…
-To my pójdziemy zanieść walizki.- Niall pociągną za sobą Liama, aby ten nie wypalił z czymś niestosowny wobec Eff. Widział, że korci go, żeby powiedzieć coś co zaboli jego najbliższą osobę. Podeszli do auta i otworzyli bagażnik.
Effy patrzyła na "słodką" parę i nie mogła uwierzyć, że stoi tu teraz z nimi i udaję, że wszystko jest ok. To nie było w ogóle w jej stylu. Przecież mogła powiedzieć o wszystkim Perrie, mogła tak samo zniszczyć życie Mulatowi jak on jej. Co ją powstrzymywało ? Może prawdziwe uczucie do niego, albo że nie umiałaby o tym wszystkim powiedzieć, bo za bardzo bolało ją serce przy wspomnieniach ... Teraz udawał, że nic ją to wszystko nie obchodzi, ale tak nie było.
-Może go postawisz na ziemi ? Chyba chce mu się siku...- powiedziała, gdy nie mogła wytrzymać tego, jak mały szczeniaczek piszczał na rękach u blondynki. Wiercił się niemiłosiernie dając tym samym znak, że bardzo chce wolności. Jasnowłosa popatrzyła na maluszka, po czym postawiła go na ziemi. Efflik z radości zamerdał ogonem i w mgnieniu oka znalazł się przy nogach Wilson.
-Widzę, że bardzo cię polubi... To dziwne, bo chyba nie widzieliście się nigdy wcześniej...O matko, a może ty pomagałaś Zaynowi go wybrać ?
-Tak ! Kurde jak ty mnie rozgryzłaś... masz dziewczyno talent nie ma co ! A myśleliśmy z Zaynem, że utrzymamy to w tajemnicy, prawda Malik?- popatrzyła  na chłopka z tak wymuszonym uśmiechem, że aż go zatkało. Widział w jej oczach tyle bólu, ile nigdy w życiu nie doświadczył.
- A może z nim zostaniesz na czas trasy co ? – mówiła zatroskana Perrie.
-Tak to świetny pomysł...- odpowiedziała sarkastycznie, co teraz nawet i blondynka odczytała bardzo wyraźnie. Szczerze to bardzo chciała zająć się maluchem przez ten czas, ale przecież nie mogła zgodzić się tak od razu.
-No dlaczego nie ? On cię lubi i ty go na pewno też, a my i tak musimy go z kimś zostawić...więc załatwione.- uśmiechnęła się zadowolona ze swojego pomysłu i przyglądała się Effy, która bawiła się z "jej" pieskiem.
"Załatwione"- prychnęła w duchu brunetka i puściła Efflika, aby mógł sobie pobiegać. Niezręczna cisza znów zapanowała między nimi i jakoś tym razem nikt nie wiedział jak to przerwać. Rozmowa o ciastkach była już raczej definitywnie skończona i bezsensu byłby zaczynać ją od początku. Perrie nie mogła zrozumieć dlaczego dzieje się tak między nimi. Co takiego się zmieniło ? Zawsze mieli o czym gadać, cisza była dla nich nieznanym zjawiskiem, a ich śmiech było słychać na końcu Londynu. Próbowała wszystkich jakoś rozszyfrować, ale ich miny nic nie wyrażały.
-No więc Perrie...jedziesz z nami tak ?- jakimś cudem Harry zmógł się, aby się odezwać. Blondynka ożywiła się na jego słowa i odpowiedziała prawie że natychmiast.
-No tak. Sama nie mogę w to uwierzyć ! Było ostatnie miejsce i Zayn od razu powiedział wszystkim, że jadę z wami. – powiedziała blondynka zanosząc się ze śmiechu. 
-Serio ?- Abby udawała zaskoczoną przykładając do ust swoją rękę.


 Dziwne, że po tak długim stażu "udawania", wyszło jej to tak sztucznie. Obydwie El z  Effy zaśmiały się pod nosem na reakcje Ab.
-No popatrz...jaka z ciebie szczęściara. Kto by myślał, że tak postąpi co nie ?-
-Wiesz co Perrie ? To może idź i sprawdź to miejsce, bo Lou coś mówił, że zajmuje dwa...wiesz jak to z nim bywa co nie ?- Harrego od samego przysłuchiwania nosiło od środka. Chyba jako jedyny nie odzywał się do Zayna, poza Niallem, który tylko się na nim wyżywał za swoją siostrę. W stosunku do blondynki nie mógł się opanować szczególnie, dlatego odzywał się tak rzadko.
-Perrie, kochanie może poczekasz na mnie przy samochodzie z Liamem i Niallem okej ?
-Jasne.- odpowiedziała opuszczając ich grono. Nie jest aż tak głupia. Czuła, że nie jest miło widziana pośród nich, a nie chciała już ich dłużej męczyć swoją obecnością.
-Możecie za to wszystko winić mnie, proszę bardzo...ale ją zostawcie w spokoju. Nie jest niczemu winna.- Malik wysyczał przez zęby, gdy Perrie była już w bezpiecznej odległości. Przyglądał się im przez chwilę i odszedł w kierunku miejsca, gdzie kazał czekać blondynce. Żałował, że traci takich dobrych przyjaciół na swoich oczach, ale według niego przegięli, a on nie będzie patrzył jak ktoś na jego oczach rani jego najbliższych.
-Bohater się znalazł...-lokowaty burkną coś jeszcze pod nosem, ale nikt nie słyszał dokładnie co. Czuł, że ta trasa to będzie najgorsza próba ich przyjaźni, jakąkolwiek mieli.
-A wy co ? Nie przyjdziecie się pożegnać ?- Lou przywołał ich do siebie ruchem ręki, po czym pierwsza z nich zaczęła żegnać się Abb. Przytuliła się z Liamem i Louisem wesoło śmiejąc do niech.
-Nie masz się co martwić..- wyszeptał do jej ucha Niall, gdy przyszedł jego czas na pożegnania.- to jego ostatnia trasa...
-Uważajcie okej ?- szepnęła na odchodne i przytuliła się do Zayna i Harrego. El uczyniła to samo z wyjątkiem Louisa, którego mocno pocałowała. Nadeszła kolej Effy. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić z Liamem, ale dla dobra sytuacji z nim też się przytuliła. Louisa obdarowała uśmiechem i uczyniła to samo.
-Pamiętasz naszą umowę ?- usłyszała, gdy podeszła do swojego brata.- Dzwonisz do mnie codziennie, sms-y piszesz co godzinę, a zdjęcie, że jesteś cała... no może być tylko raz, bo to w sumie tylko tydzień.- zaśmiali się oboje, a  następnie dziewczyna mocno się w niego wtuliła. Nie gniewała się na niego za to, że powiedział Zaynowi o niej, wiedziała że się o nią martwił i chce ZAWSZE ją chronić od złego. - Ale tak na poważnie...Bądź ostrożna okej ? Uważaj na siebie ...
-Postaram się...- wydusiła z siebie, bo przecież nie mogła mu zagwarantować, że pod drodze do hotelu nie wpadnie całkiem przypadkowo pod samochód. Dziewczyna została obdarowana całusem w czubek głosy i odkleiła się od Nialla. Poszła dalej omijając Mulata. Nie miała zamiaru udawać przed Perrie, że się lubią czy cokolwiek do siebie wciąż czują.
-Harry?- uśmiechnęła się tym razem szczerze, na co chłopak przytulił dziewczynę i obrócił w powietrzu. Brunetka głośno zaśmiała się i postawiona na ziemi walnęła Stylensa w ramię.
-Bez takich czułości proszę.. – Mulat i Perrie siedzieli już w samochodzie wpatrując się w nich.
-Będę tęsknił...tak szczerze to wolałbym żebyś to ty jechała z nami w tą trasę...- ostatnie zdanie wypowiedział dla pewności ciszej, żeby blondynka nie słyszała.
-Odpoczniesz sobie trochę ode mnie...nie może być tak źle.
-Jak wrócisz to tak będziemy balować !!- na samą myśl o tym oczy Harrego zaświeciły się.. Wyobrażał sobie ich w każdym klubie na środku parkietu. – dziewczyna głośno się zaśmiał i puściła mu kuksańca w żebra.
-Zejdź na ziemię. Jak na razie czeka cię tydzień z koncertami.
-Oj ty to zawsze musisz wszystko zepsuć.- zaśmiał się i ostatni raz przytulił brunetkę. Mówił bardzo poważnie, że będzie za nią  tęsknił. Jest dla niego ważna i w głębi duchu tak jak Niall boi zostawić się ją tutaj bez żadnej opieki.
-Chyba już musimy jechać...- Zayn, który przyglądał się wszystkiemu, i którego od środka zżerała zazdrość, że to nie on w taki sposób żegna się z Effy, pośpieszył parę, aby nie musieć już na to patrzeć. Cała zespół wsiadła do limuzyny.
 Usiedli wygodnie na miejscach, a gdy odjeżdżali, zaczęli machać przez okno do dziewczyn.  Samochód zniknął za zakrętem i zrobiło się tak jakoś pusto. W samochodzie nikt nie odważył się odezwać, aby cało dojechać na lotnisko, a później do fanów na koncerty. Każdy zajął się sobą. Niall nagle poczuł jak w kieszeni wibruje mu jego telefon. Wyciągnął go i odblokował ekran.


" Jeszcze żyję.
Effy"


Uśmiechnął się do telefon i schował go do kieszeni. Malik, który zauważył radość Horana od razu domyślił się od kogo jest wiadomość. Odwrócił głowę w stronę okna i oglądał to co działo się po jego drugiej stronie, zatracając się we własnych myślach. Przypomniał sobie, gdy pierwszy raz zobaczył Effy, gdy siadła koło niego na wykładzie mimo wolnej ławki i to jak później wpadła na niego w akademiku, gdy rozwalili jego pokój po pijaku, gdy straszył, że wyrzuci ją przez balkon, gdy biegł za nią po tym jak dowiedziała się o kłamstwach swojego brata, gdy stała przy jego nowym motorze, gdy dawała mu psa i gdy jeszcze dwa dni temu patrzył na nią jak słodko spała. Wyciągnął jej zdjęcie z dzieciństwa z lizakiem, który miał napis "I love you" i od razu się uśmiechnął. To wszystko już minęło… i doskonale wiedział, że nie wróci… mimo jego woli... a tak tego nie chciał. Gdyby mógł cofnąć czas rozegrałby to inaczej...całkiem inaczej. Ale wiedział, że nie cofnie się w czasie i już nigdy nie będzie tak jak kiedyś…


*Ell*

Wróciła do pokoju ...tak pustego pokoju. Nie minęło może dziesięć minut i czuła brak jej chłopaka. Dopiero teraz zrozumiała, że nie umie bez niego żyć, że jest dla niej tak naprawdę wszystkim, a mimo tego nie umiała zrezygnować z uczucia do Petere. Karciła się w myślach za to jak bardzo rani Lou, ale nie umiała nic na to poradzić. Wszystko dookoła ją przerastało i nie miała pojęcia jak rozwiązać tą sprawę. Opadła bezwładnie na łóżko i schowała twarz pod kołdrą. Nie wiedziała co ma robić. Z jednej strony nad życie kocha Tomlinsona, a z drugiej strony pojawia się Peter, który według niej jest taki idealny. Dlaczego musiał pojawić się akurat w jej życiu skoro miała wszystko ?
Nagle poczuła jak jej łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Zarwała się gwałtowne do pozycji siedzącej  z zamiarem własnej obrony.
-Hej spokojnie !
-Boże ! Peter, przestraszyłeś mnie...
-Przepraszam słońce, nie chciałem tego...- zbliżył się i delikatnie musnął jej usta.- To co zostaliśmy sami ?-  zaczął całować dziewczynę po szyi ,a potem coraz namiętniej w usta. Jednak brunetka nie miała dzisiaj na to ochoty.
-Proszę przestań...
-Coś się stało ?- zmartwiony oderwał się od swojej czynności  i głęboko wpatrywał się w oczy ciemnowłosej. Nie chciał, aby przez niego była przytłoczona wszystkim co teraz przeżywali.
-Nie, ale to wszystko...po prostu to się staje coraz trudniejsze...
-Rozumiem...ale wiesz, że sobie poradzimy.- złapał jej twarz w dłonie i delikatnie gładził policzki kciukami.- Nie zostawię cię z tym. Wiesz, że możesz mi powiedzieć zawsze wszystko, gdy coś cię męczy tak ?
-Mhm...- wyszeptała cicho i wtuliła się w jego umięśniony tors. Była mu wdzięczna za to co powiedział, bo zrobiło jej się tak jakoś lżej. Wiedziała, że może na nim polegać .
-To co może spędzimy razem wieczór oglądając film ?


*Effy*


Ogromnie się cieszyła, ze pożegnanie z chłopakami dobiegło końca i mogła wrócić do hotelu. Tam nie musiała wymuszać uśmiechu i udawać, ze wszystko jest okej, ale nawet i tutaj długo nie została. Dręczyła ją tu przygnębiająca cisza i ta ogromna samotność, która ogarniała ją od czasy wyprowadzenia się z akademika. Tak więc przebrała się szybko w bardziej wyzywające ciuchy, zrobiła sobie mocniejszy makijaż i wyszła z hotelu. Na dworze robiło się już coraz ciemniej, ale ona nawet na to nie zwróciła uwagi. Szła do miejsca, gdzie ciemność królowała i zabijała każde napotkane uczucie. Współczucie, rozpacz, skrucha… tam te uczucia nie miały wstępu i zostawały na zewnątrz. Pewnie dlatego przebywanie tam, stało się jej codziennością, było tam za cudownie... Tam była wolna, mogła uwolnić z siebie wszystkie emocje i tak najnormalniej w świecie zapomnieć chodź na chwilę, jednak nie była na tyle bezpieczna, na ile prosił ją Niall... Wszystko co było dookoła niej mogło sprowadzić nieszczęście ,a jej się to podobało. Kochała adrenalinę, a niebezpieczeństwo to było jej drugie imię. 




*Abby*


-To co dasz się zaprosić na jakiś spacer ?- z wielką nadzieją w sercu i uśmiechem na twarzy Justin patrzył w oczy dziewczyny błagając, żeby się zgodziła. Wcale nie był tego pewny po tym wszystkim co przeszli na początku ich znajomości. Podobało mu się, że Abby traktuje go jak zwyczajnego chłopaka, a nie piszczała na jego widok, jak inne dziewczyny. To znaczy uwielbiał swojej fanki, kochał je najbardziej na świecie, ale potrzebował czegoś innego.
-Chętnie.- nie kazała mu długo czekać na swoją odpowiedź. Sama chciała mu kiedyś to zaproponować, ale nie miała w sobie tyle odwagi. Chłopak podał jej kurtkę i wyszli z pokoju. Szli trochę w ciszy, spoglądając co jakiś czas na siebie.  Było im ze sobą dobrze, jakby znaleźli swoją drugą zagubioną połówkę. Nawet, gdy ze sobą nie rozmawiali, to nie czuli jakiegokolwiek skrępowania. To było dla nich całkiem przyjemne.
-Lubisz gorącą czekoladę ?- zapytał, gdy byli przy jednej z małych kawiarenek przy parku.
-Uwielbiam !- zaśmiała się wesoło. Chłopka poprosił ja, aby na niego poczekała i już po pięciu minutach był z powrotem z dwoma kubeczkami ciepłej czekolady. Ruszyli w głąb parku, tym razem ciągle rozmawiając. Jak już zaczęli jakiś temat, to nie potrafili skończyć nawijać. Buzie im się nie zamykały. Mieli sobie tak dużo do powiedzenia…  a co jakiś czas wybuchali niepohamowanym śmiechem. Cieszyli się swoją obecnością. Rozumieli się tak doskonale we wszystkim, nawet gdy czasem mieli odmienne zdania, szanowali swój wybór, a to ich jeszcze bardziej do siebie zbliżało.
Po jakimś czasie stanęli na moście, opierając się o barierkę.
-Ślicznie tu...- Abby podziwiała krajobraz, który w całej okazałości przedstawiał się przed nią. Mały staw nad którym stali, rozchodzące się w różne miejsca uliczki, duże stare drzewa i oświetlające to wszystko lamy dodawała temu miejscu uroku. Chłopak zapatrzony w dziewczynę, a nie w pejzaż delikatnie ją objął od tyłu. Brunetka kompletnie się tego nie spodziewała. Nie wiedziała co ma zrobić w takiej sytuacji i jak się zachować. Nigdy w sowim życiu nie przeżyła czegoś takiego, nie spotkała nigdy swojej pierwszej miłości, a całowała się tylko i wyłącznie gdy musiała kogoś uwieść w czasie misji. Nigdy nie miała okazji być tak blisko z chłopakiem. Nie umiała ukryć swojego zdenerwowania. Przecież była zawodowym detektywem, często musiała się w kogoś wcielać, to dlaczego teraz nie umie sobie z tym poradzić ? Nie umie udawać choćby samej siebie ? Było to dla niej zbyt trudne.
-Nie musisz się przy mnie stresować...- Justin wyszeptał jej do ucha, na co dziewczynę obeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa. Dobrze, że miała kurtkę bo pewnie by je wyczuł. Bieber w duchu cieszył się, że tak działał na brunetkę, a za razem bał się, że może zrobić coś nie tak. Musiał być bardzo delikatny, żeby niczego nie zepsuć, żeby jej nie zmuszać, lub robić coś na co jeszcze nie jest gotowa, chciał byś dla niej delikatny, czuły, wyrozumiały. Nie chciał jej popędzać, chciał się cieszyć jej obecnością i robić bardzo małe kroczki w stronę jej serca. Był doświadczony w sprawach sercowych i wyczuwał, że dla dziewczyny wszystko to pierwszy raz. Nie chciał, żeby czuła się nieswojo, tylko aby mogła być z nim szczęśliwa i wyluzowana.
-Cieszę się, że możemy zacząć od nowa...- powiedział nie przestając jej przytulać .- to wiele dla mnie znaczy....
-Dla mnie też...- odpowiedziała zgodnie z prawdą, uśmiechnęła się do siebie i upiła łyk swojej gorącej czekolady.





--------------------------------------------------------------------------------------

Hejka :) 
No więc co powiecie na spóźniony prezent mikołajkowy ? 
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Co sądzicie o tym rozdziale ? :D Ja jakoś osobiście ( nie wiem w ogóle dlaczego ) jestem z niego zadowolona xd :)
Jeśli znajdziecie jakieś błędy to bardzo was za nie przepraszam ;*
To co widzimy się w następną niedzielę ? :D
♥♥♥

15 komentarzy:

  1. Ja już nie wiem co ci tutaj pisać, no nie wiem! NIE WIEM! Doskonale wiesz, że piszesz świetnie, twoje postacie są realistyczne, wrażliwe i tak przedstawione, że z przyjemnością spotkałabym każdego z nich.
    Ten rozdział jak każdy inny genialny. Tak wiele emocji spowodowanych tymi wszystkimi wątkami, że aż jak się czyta, to takie mega skupienie, a serce przyspiesza na niektóre słowa.
    Kategorycznie nazywam się fanką Twojego opowiadania, bo jest przecudowne.
    Biedna Effy, bosz, Malik mnie tutaj wkurzył z tym pieskiem niezmiernie, ale gdy znów zaczął wspominać przeszłość i jego zrobiło mi się szkoda.
    Lubię Perrie ogólnie, i w tym opowiadaniu także nie wydaje mi się zła. To słodka blondynka, która lubi się śmiać i jest przyjaźnie nastawiona do życia, szkoda, że akurat jest "przeszkodą" pomiędzy Effy i Zaynem... no, ale niestety shippuje własnie ich związek. :)
    Fajnie że pomiędzy Ab i justinem jest już lepiej, że coś się zaczęło dziać. Trzymam kciuki.

    Pozdrawiam. Życzę weny.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Pisałam ci już, że uwielbiam to opowiadanie? Nie, no to teraz pisze. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    P.S. Jeśli jeszcze nie wiesz u mnie nowy rozdział.
    Pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest przecudowny <3 kocham tak bardzo tego bloga <3 żyje dla niedziel :*/Add

    OdpowiedzUsuń
  4. ale jak to w następną? jeszcze mamy jutrzejszą <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebsten Adwards. Zajrzyj tutaj po więcej informacji :)
    http://serce-pokonanej-przez-wspomnienia.blogspot.com/p/nominacja-do-liebsten-awards-jest.html

    To coś w stylu wyróżnienia i promowania bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podoba <3 mam nadzieje ze dzi s też się zobaczymy ;* kidy pojawi się Nick? ;D czekam na to ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak jest Justin - jest moc ♥
    Bardzo mi sie podoba. Kurka Zayn weź sie do cholery w garść! Mam mu przywalić lovely? Mam dość tego, że nie ma Zeffy!
    Czy ja mam wrażenie, że jest on mega długi? Ciągnął sie i ciagnął, ale dobrze, bo oczy rozruszałam <3

    ♠ uwierzmimimowszystko.blogspot.com
    ☻ ostatni-wdech.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny ! :* czekam tylko na to aż wkoncu bd dobrze z Eff i Zaynem . :D

    OdpowiedzUsuń
  9. o żal. We wszystkich opowiadaniach lubiłam Perrie bo nie była przedstawiana w ten sposób, ale tutaj u Ciebie doprowadzała mnie do szału! Mam nadzieję że Effy i Zayn wrócą do siebie i że Perrie nie namiesza między nimi jeszcze bardziej. ;//

    zapraszam do mnie na nowy rozdział :):*
    http://true-love-will-survive-all.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurczęęęęęę chciałabym żeby Effy i Zayn byli razem ! Rozdział jak zwykle bardzo fajny i świetnie się go czyta ! Czekam na kolejną część ! :) Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja kochana!
    Zwaliłam sprawę na całej linii. Bardzo długo nie komentowałam twoich rozdziałów i bardzo, ale to bardzo Cię za to przepraszam! Gdy tylko znalazłam chwilę, przeczytałam wszystkie 20 od deski do deski. Nawet nie wyobrażasz sobie jak Twoja historia mnie wciągnęła! Gdy już myślałam, że coś więcej będzie między Zaynem i Effy to Ty w świetny sposób wszystko zepsułaś. Teraz już mam wątpliwości co będzie dalej i to mnie tak strasznie kręci, że wytrzymać nie mogę;D Jesteś niesamowita w tym, co robisz, a Twoja historia zapiera mi dech w piersiach! Boję się o Effy prawie tak jak Nail. To chyba jedyna osoba, ktorej może tak naprawdę zaufać. Gdyby nie on to nie wiem, co by się z nią stało. Zayna od samego początku nie lubiłam. Wydawał mi się taki oschly, ordynarny, czasem wręcz chamski, ale gdy zaczął się przy niej zmieniać, poczułam, że jest w porządku. I zmyliła mnie intuicja! To, że podarował swojej dziewczynie psa, ktorego dostał od Effy, był szczytem bezczelności! Mam nadzieję, że będzie cierpiał kiedyś tak jak ona! Za to Harry wydaje mi się bardzo pozytywną postacią. Szkoda, że to nie w nim się zakochała.

    Kochana, uwielbiam Twoje opowiadanie! I jeszcze raz bardzo przepraszam, że nie komentowałam. teraz będę już na bieżąco, obiecuję! Mam nadzieję, że mi wybaczysz i bardzo serdecznie zapraszam Cię do siebie;)

    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany *.* W każdym rozdziale zawsze tyle się dzieje i jak zwykle nas nie zawiodłaś :*** CUDO <3

    OdpowiedzUsuń